20/04/14

7 (siedmiu) moich autorów: sześciu, czyli coda w kształcie sestyny

Przemysław Rojek

Strona cyklu

Wieża Kurremkarmerruka
Przemysław Rojek

Nowohucianin z Nowego Sącza, mąż, ojciec, metafizyk, capoeirista. Doktor od literatury, nauczyciel języka polskiego w krakowskim Liceum Ogólnokształcącym Zakonu Pijarów, nieudany bloger, krytyk literacki. Były redaktor w sieciowych przestrzeniach Biura Literackiego, laborant w facebookowym Laboratorium Empatii, autor – miedzy innymi – książek o poezji Aleksandra Wata i Romana Honeta.

Miało być o siedmiu, a było już o Miłobędzkiej,
Która tak pisze, jak się rodzi, i o Zawadzie,
Wychylonym poza krawędź poznania, i o Susce
(Bynajmniej nie tandetnie żałobnym); Buliżańska
Też się paru zdań doczekała. Podobnież Sosnowski,
Hipnotyzer, wreszcie – Tkaczyszyn-Dycki.

Na kogo zatem teraz kolej? Po Tkaczyszynie-Dyckim
I po – by sięgnąć na początek – Miłobędzkiej?
Nie wrócę wszak do Sosnowskiego,
Fascynującego czymś jednorazowym, ani do Zawady,
Bo ileż mogę o nim pisać. Również Buliżańska
To temat chwilowo zamknięty, tak samo jak Suska.

A przecież dalej niepokoi mnie Dariusz Suska,
Nie napisałem wszystkiego o Eugeniuszu Tkaczyszynie-Dyckim.
Gdy tylko będzie nowa książka Martyny Buliżańskiej,
Z radością się z nią zmierzę. Krystyna Miłobędzka?
U niej dalej mam długi. Filip Zawada –
Ten ciągle prowokuje, wyrównać rachunki z Andrzejem Sosnowskim

Też kiedyś będę musiał, szczególnie z Sosnowskim!
Dlatego czas porzucić rozbrajanie Suski,
Ten niedopowiedziany siódmy musi zastąpić Zawadę,
Bo przecież bywa równie lakoniczny jak Tkaczyszyn-Dycki,
Do życia równie mu blisko jak Miłobędzkiej,
Wyobraźnię ma rozpasaną jak Buliżańska,

Ale że czuję się nieco wyczerpany po powrocie do Buliżańskiej
I ponownym przeżyciem tamtego spotkania z Sosnowskim,
I ponieważ nie jest łatwo napisać coś o Miłobędzkiej,
A także mierzenie się ze światem poezji Suski
To nie jest sprawa prosta, nie mówiąc o Tkaczyszynie-Dyckim,
Przy którym kojący wydaje się nawet Zawada,

Więc tak już zostanie: kilka zdań o Zawadzie,
Pamięć wstrząsu, jakim było czytanie Buliżańskiej,
Wstrząs pamięci, której zbyt wiele u Tkaczyszyna-Dyckiego;
Zamiast tego siódmego musi wystarczyć Sosnowski
Z tamtego wieczoru w Legnicy, Suska
I jego wciąż żywi zmarli, wciąż rodząca Miłobędzka.

O siódmym opowiem, gdy skończę z Zawadą i Miłobędzką,
Czyli nieprędko, bo Buliżańska i Tkaczyszyn-Dycki
Muszą być czytani tak samo uważnie, jak Sosnowski i Suska.