debaty / ANKIETY I PODSUMOWANIA

Jedna książka

Zuzanna Witkowska

Głos Zuzanny Witkowskiej w debacie "Biurowe książki 2011 roku".

strona debaty

Biurowe książki 2011 roku

Będzie krótko. Będzie też kolokwialnie. I będą peany. Nie może być inaczej – mijający rok dla Biura Literackiego był wyjątkowo owocny, powstała bowiem w wydawnictwie książka totalna.

Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki ma w swoim dorobku książki wyśmienite, a jakże. Należąc do wiernych czytelników autora, gustując w tej poezji bardziej niż w jakiejkolwiek innej, zawsze czekam na kolejny tom z wielką niecierpliwością. Nie spodziewałam się jednak książki skończonej w formie i treści, książki rozkładającej emocje czytelnika na elementarne składowe. Rezultatem pracy poety jest Imię i znamię, tom dorównujący poziomem Przyczynkowi do nauki o nieistnieniu, a dodatkowo znacznie bardziej sensualny, choćby tu:

(…) kiedy musieliśmy
przed nimi i przed sobą uciekać w głąb
lasu w którym było ciemno od jagód

(“XXXII”)

Poetę takiej rangi uwielbia się i jednocześnie bezwzględnie wymaga od niego pewnego poziomu lub nawet pewnej stylistyki. Dobrze pamiętam wielkie oczekiwania wobec następnej książki Marcina Świetlickiego po wyśmienitych Pieśniach profana. Po lekturze Czynnego do odwołania, a następnie Nieczynnego jedni stwierdzili krótko, że Świetlicki się skończył, inni doszukiwali się w tym czegoś znacznie głębszego. Do dzisiaj słyszy się komentarze na ten temat. Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki jest poetą przyjmowanym równie entuzjastycznie, co jednoznacznie świadczy o oczekiwaniach czytelników, w tym moich. Położyłam uszy po sobie po lekturze Imienia i znamienia – oczekiwania?

Dotąd żadnemu poecie nie udało się dać w książce więcej, niż chciałam. Żadnemu poecie nie udało się dać zbyt wiele – żebym nie potrafiła czytać całego tomu naraz, żebym musiała odkładać książkę. To jest taka poezja, która dotyka żywego nerwu (“XL”). Definiuje te rzeczy, które są tabu (“XVIII”). Drąży niewygodne (“XLVIII”). Zakłada maskę drwiny na najtrudniejsze tematy (“XLVII”). A jednocześnie nęci i kusi (“XXXVI”). Pachnie młodością, mlekiem, słońcem i lasem (“I. Gniazdo”). Przy tym Tkaczyszyn-Dycki potrafi spleść tę treść w wybitnie skonstruowaną formę, w jedno możliwe i jedyne słuszne rozwiązanie. Pewnie, Biuro Literackie wydało w tym roku mnóstwo porywających książek. Co z tego, jednak, skoro wydało książkę totalną.