debaty / WYDARZENIA I INICJATYWY

Zebrało się głosów

Mikołaj Borkowski

Głos Mikołaja Borkowskiego w debacie "Stacja z literaturą".

strona debaty

Stacja z literaturą

Nieuniknione jest porównanie Stacji Literatura z zeszłorocznym Portem Literackim – nie tylko przez radykalną zmianę miejsca z centrum Wrocławia na leżące na granicy polsko-czeskiej Stronie Śląskie, ale, być może przede wszystkim, przez zmianę głosów, których mogli wysłuchać uczestnicy Stacji. Nie chciałbym w tym miejscu krytykować wspomnieniowego charakteru 20. edycji Portu Literackiego, ale odświeżenie formuły corocznego spotkania pisarzy, czytelników i krytyków było znakomitą decyzją; odświeżenie nie tylko lokacyjne, ale, przede wszystkim, zwrócenie szczególnej uwagi na młode głosy. Chodzi mi, oczywiście, o Zebrało się śliny. Zdecydowana większość autorów, których wiersze zebrano w antologii zredagowanej przez Pawła Kaczmarskiego i Martę Koronkiewicz, pojawiła się w Stroniu Śląskim i choć z przyczyn technicznych kolektywny – przynajmniej w kontekście socjopolitycznego zaangażowania – głos poetów „interwencyjnych” (termin użyty, jeśli dobrze pamiętam, przez Tomasza Bąka) został podzielony na trzy segmenty, tzn. silnie zakorzenioną w feminizmie i weganizmie poezję Kiry Pietrek i Ilony Witkowskiej, polityczno-społeczną poezję Kamili Janiak, Tomasza Bąka i Macieja Taranka oraz trudniejszą do zaklasyfikowania poezję miejsca Jakobe Mansztajna, Dawida Mateusza i Piotra Przybyły, to właśnie wieczorne spotkania wybrzmiały najgłośniej.

Być może jednak ten twardy podział na głosy młode i głosy nieco lepiej znane (m.in. Jarniewicz, Słomczyński, Elsner, ale też debiutująca i nominowana do Nike Bronka Nowicka) był zbyt mocny; podobnie, jak w kwietniu zeszłego roku sztuczny podział na poezję „męską” i „kobiecą”, cokolwiek miałyby te określenia oznaczać. Oczywiście ten pozorny brak interakcji wynika z samej formuły Zebrało się śliny; wierszom towarzyszą znakomite teksty krytyczne wspomnianych Koronkiewicz i Kaczmarskiego, ale też Mai Staśko, Jakuba Skurtysa, Dawida Kujawy i Moniki Glosowitz. „Młoda” – używam nagminnie tego słowa, więc może też – „nowa” poezja wymaga również „młodej” czy „nowej” krytyki. Zderzanie autorów mających na koncie kilka lub kilkanaście książek poetyckich z debiutantami lub niedawno-debiutantami mogłoby być rzecz jasna interesujące i trochę szkoda, że nie było na to już miejsca, no ale właśnie – trzydniowy program i tak był pełen spotkań, które dobrze, że się odbyły. Obok nowych głosów z Polski pojawiły się nowe głosy z Europy, nowe tłumaczenia, także nowe książki autorów już dobrze zadomowionych w poetyckim „establishmencie”. Premiera Nie Konrada Góry i recytacja około 1130 dwuwierszy – poświęconych ofiarom katastrofy zawalenia się budynku Rana Plaza w 2013 roku – z noisowym akompaniamentem Wojtka Bajdy była przejmującym zakończeniem festiwalu; nie mniej istotny był głos Ryszarda Krynickiego czytającego wiersze z wydanego w tym roku niezmodyfikowanego przez cenzurę debiutu Pęd pogoni, pęd ucieczki przy gitarowym akompaniamecie Rafała Skoniecznego. Nagromadzenie głosów poetów młodych i poetów bardziej doświadczonych, zwrócenie szczególnej uwagi na młodą krytykę (i zaproszenie tejże do udziału w warsztatach prowadzonych przez Adama Lipszyca, Arkadiusza Żychlińskiego i Paulinę Małochleb), głosy tłumaczy, głosy z zagranicy – wszystko złożyło się w bardzo dobrą formułę stacji, która była faktycznym miejscem spotkania niewielkiej, ale ważnej wspólnoty mówiącej coś – chyba – całkiem ważnego.