recenzje / ESEJE

Nie wszystek umrę

Lucyna Marzec

Recenzja Lucyny Marzec z książki Wspólny język Julii Szychowiak.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Jeżeli można pomyśleć śmierć jako wirażowy sen, z którego nie sposób się obudzić, czy zapętloną powieść szkatułkową, nieprzerywalną w swej gwałtowności, to w tomie Julii Szychowiak widma i duchy zmarłych próbują ucieleśnić się w języku, by dzięki temu zachować więź z żywymi.

Zmarli przychodzą w nocy, we śnie, bo marzenie senne to zarówno niepowtarzalne, intymne doświadczenie, jak i wejście w przestrzeń uniwersalnych wizji i obrazów. Dlatego, teoretycznie, można spotkać się w najbardziej samotnym śnie: “Stać bez ubrania i bać się,/ że patrzą”, ale potrzeba niebywałej wrażliwości, by odnaleźć w tym przeżyciu kogoś poza sobą: “Byliśmy dach w dach/ Przepaść w przepaść”. Przy tym zarysowany podział na kobiece “ja” i męskie “ty”, które spotyka się na jawie, by wymienić snami, nie jest pewnikiem w ciemności i nocy: “Dla mnie będzie pusto, skądkolwiek się wybiorę,/ dla ciebie, może, gotowa byłabym być”. Ale gotowość ta jest tak niepewna, że realizuje się tylko w totalnym wycofaniu: “odeszłam, żebyś został”. Kobiecy podmiot kładzie się spać w odosobnieniu, bo tylko w ten sposób wypełni się innymi osobami: kobietami i dziećmi (czy dzieciństwo znosi płeć?), chociaż we wszystkich momentach, gdy mówi o “nas”, przybiera formy męskoosobowe: jeśli więc momentami zaciera się różnica między intymnością a wspólnotowością, to płeć i język stanowią bariery trudne do pokonania.

“Ja” liryczne tomu Julii Szychowiak to medium, które otwiera się na opowieści innych. Gdy noc rozbija spójność dnia, a sen rozchwiewa podmiot, monolog wewnętrzny staje się polifonią głosów – stąd chwiejny rytm tej poezji, nierównomierne zagęszczenia sensów i rozproszenia środków wyrazu, obok siebie, równolegle, współistnieją surrealistyczne figury i turpistyczna surowość, anakoluty i kunsztowne frazy. Zmarli przychodzą sami, ale równolegle bohaterka poszukuje ich i pragnie, by mówili: chłopiec, dziewczynka, niedoszła topielica, samobójczyni: “Rozmawiam ze snami o drugiej nad ranem,/ Bo mówisz, że dowiem się, jak było naprawdę”.

Jak było naprawdę? – to jedno z najczęściej zadawanych pytań dziewiętnastowiecznym medium o ostatnie chwile życia tych, którzy odeszli, zawsze za szybko, nagle i bez przygotowania. Medium to kanał, nośnik, narzędzie niezbędne do uzyskania wiedzy z zaświatów: zawsze kobieta, najlepiej niewidoma staruszka albo niewinna dziewica, która po seansie mdleje i nie pamięta osób ani słów, które wypowiadała – albo oszustka, budująca swą sławę na nieszczęściach innych. Julia Szychowiak pozwala medium doświadczyć swoich wizji, wszystko, co przydarza się we śnie spotykanym osobom, dokonuje się w niej: “Chciałabym ją opisać,/ Ale moja twarz jest nieczytelna./ Zostały rysy, spłoszone pszczoły,/ Które karmiłam”. Pragnienie zmarłych, by opowiedzieć swą historię, czasami pokrywa się z potrzebą medium, by podzielić się swoim przeżyciem.

Ale do tego niezbędny jest język, który musi przetłumaczyć senne wizje, cudze doświadczenia na zrozumiałe frazy i narracje: medium w medium, spotęgowania enigmatyczność i zagrożenie: “To niebezpieczne: Własny język, którym trzeba się dzielić/ z innymi”. Zmarli chcą języka tak namacalnego jak ciało, którego zostali pozbawieni, ale z którym nie czują się mocno związani, mogą wymieniać poszczególne części bez zagrożenia utraty jedności: twarze w snach rozpadają się na fragmenty, ciała rozczłonkowują, gubiąc za sobą palce, włosy, paznokcie. To właśnie przeraża medium, “że własna twarz teraz potrzebna jest/ komuś innemu”, że właśnie jej ciało, za dnia zintegrowane i włączone w to, co nazywa “ja”, może być potraktowane tak przygodnie. Stąd rozpaczliwa wizja wchłonięcia i unicestwienia w śnie: “Jestem tym zjadana”. W snach – pośmiertnych monologach nieznanych kobiet – odnajduje urywki swojego doświadczenia: była/jest/będzie córką, siostrą, żoną i matką, realizując w ten sposób wszystkie możliwe scenariusze życia kobiety w odniesieniu do pragnień i potrzeb mężczyzn, tych o ogromnych, zwierzęcych ciałach, którzy jednocześnie zadają ciosy i całują. Snami i poezją Julii Szychowiak targa sprzeczność między poczuciem obowiązku: “wytrwale pracuje we mnie kilkadziesiąt kobiet”, który przynosi katastrofę (szaleństwo lub samobójstwo, zresztą tradycyjnie kobiece, saficzne założenie morza na głowę), a silną potrzebą indywidualizacji i emancypacji: “Nie umiem kochać innej kobiety/ prócz własnej/ choć ona nas dzieli,/ a jej ostatnie słowo z każdym dniem/ mocniej uwiera mnie w krtani”.

Skoro życie może być tak konwencjonalne, jak niektóre frazy i stereotypowe jak językowe kalki, to zwyciężyć można tylko poprzez zerwanie sojuszu z językiem. Ale język musi być wspólny, by porozumieć się ze zmarłymi (tradycją) i żywymi (rozmawiając o zmarłych). Język tworzy poczucie nieprzerywalności ludzkiego istnienia, gwarantuje iluzję kontinuum, staje tym samym wobec i na przekór lękom o przygodności, nietrwałości bycia w świecie. Ale, z drugiej strony, największe niebezpieczeństwo polega na tym, że użyczenie swojego języka innym istotom oznacza, że nie przestając mówić, nie mówimy sobą, nie mówimy siebie. Julia Szychowiak pyta o to, kim staję się, gdy inny przeze mnie przemawia? Istnieję – czy może umarłam? Małe śmierci Szychowiak polegałyby zatem na zatracie, ambiwalentnym, bo upragnionym i znienawidzonym, rozmyciu “ja”, które nie jest w stanie realizować się inaczej, niż tylko poprzez język.

powiązania

[Weszłam pod wodę żeby myśleli że tonę]

dzwieki / RECYTACJE Julia Szychowiak

Wiersz z tomu Wspólny język, zarejestrowany podczas spotkania “Jestem, język, poems” na festiwalu Port Wrocław 2010.

WIĘCEJ

[Morze było spokojne jakby przed zaśnięciem]

dzwieki / RECYTACJE Julia Szychowiak

Wiersz z tomu Wspólny język, zarejestrowany podczas spotkania “Jestem, język, poems” na festiwalu Port Wrocław 2010.

WIĘCEJ

[Dziewczynko wykradli mi ciebie]

dzwieki / RECYTACJE Julia Szychowiak

Wiersz z tomu Wspólny język, zarejestrowany podczas spotkania “Jestem, język, poems” na festiwalu Port Wrocław 2010.

WIĘCEJ

Julia w smudze cienia

recenzje / ESEJE Agnieszka Kołodyńska

Recenzja Agnieszki Kołodyńskiej z książki Wspólny język Julii Szychowiak, która ukazała się w “Gazecie Wyborczej”.

WIĘCEJ

Być w idiomie

recenzje / ESEJE Michał Płaczek

Recenzja Michała Płaczka z książki Wspólny język Julii Szychowiak.

WIĘCEJ