recenzje / ESEJE

Topografia intymności

Katarzyna Szopa

Recenzja Katarzyny Szopy z książki Joanny Mueller intima thule.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

[…] poza tą twierdzą nigdzie, z wszelką pewnością, nie znajdzie dla siebie bezpieczeństwa ani pokoju. Powinna więc już nie błąkać się i nie szukać po domach cudzych, kiedy własny dom jej jest pełny bogactw, których, byleby chciała, używać może do woli.”
św. Teresa z Àvila, Twierdza wewnętrzna

W jednym z programowych wierszy, opublikowanych w debiutanckim tomiku Somnambóle fantomowe w 2003 roku, Joanna Mueller pytała:

(…) która
ultima thule utuli i czyja
ziemia stanie się nam
obmacaną
po omacku przemieszczam się
w podryw i dryf przetapiam
w utopię lądów ludów pomny
niepomnik ja tubylec ubywalec
ubywatel (…)

(Ćmiasto. Interroryzacja)

Neolingwistyczny dryf poprowadził Mueller kolejno przez naszpikowane awangardowymi utopiami interteksty z Somnambóli fantomowych, następnie przez inspirowane ludowymi przyśpiewkami rejony archelingwizmu w Za/Gniazdownikach i wreszcie przez biolingwistyczne wariacje, które stały się dominantą Wylinek. Jaki tym razem kierunek obiera poetka? Kimże jest zanikająca „ubywatelka” tych wierszy? Dokąd przypłynie „niestatkiem słów” i do jakiej ultima thule zawiodą poetkę jej słowne mariaże?

Odpowiedź kryje się w tytule najnowszego tomiku poetki – intima thule. Tym razem  poetka w „osobność zasobna” wyraźnie akcentuje odrębność własnego idiolektu. Czy jednak intymność, na którą wskazuje tytuł tomiku, oznacza, że poetka „ustatkowiła” słowa i „zakotwiczyła” je w bezpiecznej przystani konwencji? Nic bardziej mylnego. Poezja ta wciąż targana jest „białoszewską pasją” lingwizmu, dzięki której język, a raczej „języczek wędrowniczek”, traci pewność znaczeń. Wiersz lingwistyczny będzie więc tym, co wywołuje poruszenie i co samo jest niejako poruszone „niestatkiem słów”.

La dérive insulaire: już w samym tym określeniu – pisze Tadeusz Sławek – zawiera się owa podwójność. La dérive stara się mapować rzeczywistość, wyraźnie wskazuje na miejsce początkowe podróży lub pochodzenia (tak dzieje się, gdy mówimy o „derywatach” słów), ale może też oznaczać coś zgoła innego: la dérive – mówią żeglarze, kiedy ich łódź zostaje zniesiona z wyznaczonego kursu, gdy z różnych przyczyn pozbawieni kontroli nad statkiem skazani są na dryfowanie
(T. Sławek: Gdzie? W: Oikologia. Nauka o domu. T. Sławek, A. Kunce, Z. Kadłubek. Katowice 2013, s. 15).

Skazana na dryfowanie, Mueller nie udomawia języka; nie decyduje się również na szaleńczą ekspedycję w poszukiwaniu utopijnego „Nigdylądu”. Mityczna ultima thule będzie raczej tym światem, który należałoby wreszcie odkryć, a który leży w zasięgu naszego wzroku. Dlatego tym razem poetka rozpoczyna eksploracje od świata wsobnego, od prywatnej i własnej krainy, od intima thule.

Twierdza wewnętrzna

Tym, co zwraca uwagę już w trakcie pierwszej lektury, jest precyzyjna kompozycja tomu. We wcześniejszych książkach poetka również z niezwykłą pieczołowitością konstruowała swoje poetyckie architek(s)tury. Tym razem tom podzielony został na siedem części, które tworzą kolejne segmenty poetyckich minihistorii. Tak skonstruowana rama kompozycyjna stanowi podporę dla prowadzonej przez Mueller narracji. Całość układa się bowiem w zwartą opowieść, której tematem przewodnim jest motyw zamieszkiwania: siebie, języka, domu i świata. Co więcej, macierzyństwo, które stanowiło jeden z głównych tematów tej poezji, wciąż jest doświadczeniem kluczowym i rozmaicie konceptualizowanym. Tym razem podmiotka, „na amen zatrzaśnięta w matce” (tota mueller in utero), walczy o autonomię i prawo do zachowania własnej integralności, uciekając do „twierdzy wewnętrznej”, jaką jest jej własny mikroświat. W tym przypadku to właśnie poetycka twórczość jest doświadczeniem podtrzymującym podmiotową integralność, o którą walczy bohaterka: „roztrwaniać siebie dla posług tak wielu // (…) odzyskać siebie dla kartki papieru” (tota mueller in utero); „muzo, żonę wyśpiewaj, gdy walczy pisaniem – ze znikaniem: żeby przez chwilę nie być w żadnych reakcjach, relacjach” (tota mueller in utero).

O tym, że intima thule opowiada o poetyckim zamieszkiwaniu świata, świadczą tytuły poszczególnych rozdzialików, które odpowiadają nazwom pomieszczeń i pokoi. I tak wędrówka rozpoczyna się od pobytu w „skryptorium”, w którym pomieszczone zostały wiersze stanowiące apologię procesu pisania. Poetka snuje rozważania dotyczące języka poezji i języka literatury en general, który naszpikowany jest pustymi słowami pozbawionymi znaczeń, „zamrażającymi akcję, odraczającymi działanie” (przepraszam którędy prosto?). W wierszu zatytułowanym ssij, sączku, chłepcz i chłoń Mueller daje wyraz znudzenia i irytacji literacko-celebryckim półświatkiem, w którym literatura to „burdelik na skraju (…) / tania imitacja intymnej namiastki”, „pustota mirabilis”, nieautentyczne „złogi słów”. Pisanie przestaje mieć znaczenie wówczas, kiedy tekst w całości składa się z gotowych klisz i reprezentacji, „żeby to, co w ciało się wdało – słowem się tylko wsławiło / chociaż to, co spisane na miłość – miłością nie było”. „Ożywienie” języka miałoby, zdaniem poetki, polegać na tchnięciu w jego ramy bogactwa życia i autentyczności doświadczeń.

Reminiscencje kratylejskiej utopii, będącej obsesją pisarską Mueller, rozsiane są w jej najnowszym tomiku. Poetka wciąż wierzy w miłosny, „somantyczny” związek słowa i rzeczy: „lecz gdyby pozorom ozora zdjąć splendor / undergroundu to może stanie się wreszcie / wierszem = wewnętrznym organem” (przepraszam którędy prosto?). (Neo)lingwizm Mueller, owszem, został zbudowany na ruinach reprezentacji i ze szczątków języka, jednakże poetka nie upaja się językowym upadkiem. Wręcz przeciwnie, wiara w sprawczą moc słów, wiara w językowy żywioł i w potęgę mowy jest widoczna również w intima thule: „słowo (…) mów się za nami (…) // usłysz nas / wysłuchaj nas / wysłów się nad nami” (Litania dosłowna). Niemalże od początku swojej twórczości Mueller prezentuje lingwizm otwarty na rzeczywistość. W ten sposób język tej poezji nigdy nie dojrzewa i nigdy się nie zakorzenia, nigdy nie „drewnieje”, lecz przybiera postać drobiny, „miękiszu łykowego”, czyli najmniejszej tkanki, będącej regulatorem życia. Z kolei dialogiczne ukierunkowanie tej poezji uwidacznia się w pogrywaniu z tradycją poetycką. Poetka czerpie inspiracje z tradycji polskiej awangardy, a jednak zachowuje przy tym autonomię własnego idiolektu. W dykcji awangardzistów, jak czytamy, nie ma „lekkości, którą chciałabym mieć. / Suchodrzew mój więc ujmie ze słojów słów powagę. / Niech późna mgła zasnuje te nazbyt proste sensy: / dni szczęśliwych i mórz, ogródków i żagli” (Wiciokrzew przewierceń). W efekcie słowo, któremu Mueller poświęca litanijną wyliczankę „przeciw standardom przejrzystości”, „rozbije / namiot między nami” (propozycja pierwsza). Nie ma bowiem komunikacji bez mediacji, a budowanie porozumienia i nawiązanie dialogu nie jest możliwe bez intymności spotkania.

Drugim mieszkaniem poetyckiej twierdzy jest „interior”, którego tematem przewodnim staje się „ingerencja w intymne”. Od tej pory kolejne mieszkania (a tych jest jeszcze pięć: „przedsionek”, „hilasterion”, „gineceum”, „dormitorium” i „krańcówka”) odsłaniają już toczącą się walkę podmiotki przeciw stopniowej dezintegracji jej pisarskiej tożsamości.

Poetycki zapis zaburzany jest wdzierającymi się głosami dzieci (jak w wierszach bezhołowie. (feat. Janulo); szkrable z b), rozmów toczących się na ulicy (nasłuch_z_posuwu.gif), kłótni partnerskich i rodzicielskich (dąsy, musy, winy i wiersze pomieszczone w dormitorium), afer sąsiedzkich i przemocy domowej (ingerencja w intymne) czy dysput seminaryjnych (to nie tak jak myślisz, siostro). Prócz rozważań oscylujących wokół języka i problematyki pisania, pojawia się również temat związany z porodem i macierzyństwem. Tym razem Mueller opisuje matczyne doświadczenia w sposób ambiwalentny, czego sygnały pojawiały się w ostatnio wydanej przez nią książce Powlekać rosnące – dawanie życia wiąże się z traceniem własnego, ponieważ życie i ciało podmiotki-oblatki złożone zostaje w ofierze: „to ciało / nie chciało / to ciało / nie dojrzało / do / u / bez / własno / wolnienia / to ciało / w niebo / wzięte / w zastaw” (wszczęcie). Bycie matką to, innymi słowy, bycie „zakładniczką cudzego istnienia”. Mueller nie rysuje wizji spełnionego i szczęśliwego macierzyństwa; decyduje się raczej na odsłonięcie problemów codzienności: „racz dać od poczęć / odpoczynek wieczny” (karuzela z matrioszkami) i być może taka strategia pozwala poetce umknąć przed romantyzacją i melancholizacją kobiecości, macierzyństwa, domu i miłości. W duchu iście Irigariańskim Mueller stawia na „monadyczną” izolację podmiotu, która nie prowadzi jednak do hermetycznego zamknięcia. Wewnętrzna twierdza Mueller, mimo że zostaje „podkopana zdarzeniami codzienności”, w które uwikłana jest główna bohaterka tych wierszy, jest ostatnim bastionem nieutraconej jeszcze tożsamości. Desperacka walka o bycie nie-tylko-matką („czegokolwiek nie zrobi, cokolwiek dokona – i tak streszczona do łona [woman > womb > tomb]” (tota mueller in utero)) jest walką, jak powiedziałaby Luce Irigaray, o rozpoznanie siebie jako jednostki autonomicznej i odrębnej.

Zdaniem francuskiej filozofki, by kultura dwojga, kultura dwóch różnych podmiotów, mogła wyprzeć paradygmat jednopodmiotowości, niezbędne jest utrzymanie integralności i wzajemnej nieredukowalności każdego z nich. Nie chodzi zatem o miłosny związek dwojga, który prowadziłby do swego rodzaju fuzji i scalenia różnic. Przeciwnie, by móc nawiązać relację z innym/inną, różnica musi zostać podtrzymana i pielęgnowana. Co więcej, tworząc swój architektoniczny projekt tożsamościowego domostwa, Irigaray kładzie nacisk na wygospodarowanie miejsca, które byłoby intymne i własne; miejsca, które umożliwiłoby przebywanie wyłącznie w pojedynkę po to, by móc być razem. Nie bez powodu akcentuje ona rolę, jaką łożysko odgrywa w podtrzymywaniu relacji między matką a dzieckiem. „Łożysko pełni rolę mediacyjną między matką a płodem, co oznacza, że nigdy nie dochodzi do fuzji między tkanką matczyną a embrionalną. Z drugiej strony, łożysko umożliwia podtrzymywanie systemu regulującego wymianę między dwoma organizmami (…)” (L. Irigaray, Je, Tu, Nous: Toward a Culture of Difference. Trans. A. Martin. New York – London 1993, s. 39).

W intima thule tym, co pełni rolę „łożyska” w relacjach podmiotki z rozmaitymi innymi, jest właśnie pisanie – pisanie jako twierdza wewnętrzna, uniemożliwiająca całkowitą asymilację i neutralizację tożsamościowej odrębności i różności, staje się ostatnim bastionem samoświadomości. Usytuowanie podmiotki w twierdzy wewnętrznej nie prowadzi do narcystycznej izolacji, służy raczej regeneracji i rekonstrukcji podmiotowości kobiecej, zamkniętej w przedstawieniowych kliszach. Chwilowe zatrzaśnięcie się w tekście i w sobie pozwala na regulowanie kontaktów i relacji z wieloma zewnętrzami: „ciało otulone specjalną powłoką / nie jest poddawane żadnemu naciskowi / a tylko pobudzane do odnowy przez perforację / co stymuluje procesy naprawcze” (spa à la carte, nieco podarte). „Perforacja” twierdzy intymnego świata uniemożliwia całkowitą separację podmiotki; nie chodzi bowiem o uszczelnianie granic podmiotowości,  ale o otwieranie jej na inność. W paradoksalny sposób to właśnie zamknięcie pozwala na ugościnnianie inności, na poszerzanie granic swoich horyzontów: „określ limes: jak inaczej masz strzec swoich granic / niż je – ból po boju – poszerzając?” (wszczęcie). Dopiero wówczas, jak powiada Irigaray, możliwe jest rzeczywiste spotkanie z innością: otwieranie granic własnego świata wymaga jednakże nowego rodzaju gościnności, takiej, która nie będzie opierała się na hierarchii między gospodarzem a gościem. Przeciwnie, poszerzanie granic swojego świata to strzeżenie jego integralności i jednoczesne otwieranie się na inność, która nie zostanie ani zawłaszczona, ani wchłonięta. Warunkiem tego spotkania i tej relacji jest jednak możliwość powrotu do siebie, by w natłoku wydarzeń, rozpuszczających integralność podmiotki, mogła ona wybrać krucjatę wewnętrzną: „noli turbare, maro tenebraro! / zostaję zmierzchłą suszką / choć tonę do wewnątrz” (nie ruszaj moich kółek ratunkowych). Ucieczka do wewnątrz stanowi więc regeneracyjną strategię wzmocnienia figury podmiotki, nie jej melancholijnego rozproszenia.

Intymistyczka wieczystych niedoczasów

 Twierdza wewnętrzna to nie tylko mieszkanie podmiotki czy jej pisarski azyl. To nade wszystko miejsce kontemplacji, swoista świątynia intymności. Tym, co dominuje w intima thule, są wątki mistyczne, a poetka w zręczny sposób zarysowuje związki między doświadczeniem cielesnym a duchowym. Wprawdzie mistyczne inspiracje czerpie Mueller z pism świętej Teresy z Àvila, autorki Twierdzy wewnętrznej,  lecz pewne sygnały pojawiające się w intima thule zbliżone są do tych stanowiących fundamenty filozofii Irigaray. Duchowość, wedle filozofki, jest etapem rozkwitania i pielęgnowania tożsamości w relacji z innymi. Doświadczenia cielesne, takie jak miłość, macierzyństwo, dotyk, komunikacja, umożliwiają pielęgnowanie relacji duchowych na poziomie nie tyle wertykalnym, ograniczającym się do rytualnego czczenia rozmaitych bóstw, co raczej horyzontalnym, akcentującym potrzebę nawiązywania więzi z rozmaitymi innymi. Zamieszkiwanie siebie, wymagające podtrzymywania stanu nienarcystycznego samouwielbienia, jest, zdaniem Irigaray, gestem odbudowującym duchową i cielesną integralność podmiotu, pogrążonego przez autodestrukcyjne doświadczenia, takie jak trauma czy melancholia.

Siedmioczęściowa kompozycja tomu poetyckiego nawiązuje wyraźnie do dzieła świętej Teresy. Co ciekawe (i nieco symptomatyczne), postać pisarki-mistyczki zainspirowała również Julię Kristevę, która całkiem niedawno wydała książkę zatytułowaną Teresa, My Love: An Imagined Life of the Saint of Avila. Fakt ten nie pozostaje bez znaczenia. Irigaray w wielu swoich tekstach poświęconych boginiczności zwraca uwagę na istotę duchowego samorozwoju, w którym postaci świętych kobiet i bogiń odgrywają rolę szczególną. Poszukiwanie takich figur, które mogłyby stanowić wzorzec dla duchowego rozwoju kobiecości wygnanej z porządku symbolicznego, jest etapem świadomego kształtowania tożsamości i wypracowywania pozytywnych relacji podmiotki z sobą samą. Innymi słowy, doświadczenia duchowe umożliwiają „zamieszkiwanie siebie” i pozostawanie w zgodzie ze sobą i z otaczającymi nas zewnętrzami.

Intima thule jest więc wyrazem takich poszukiwań, odzyskiwania swojego obrazu i swojej tożsamości. I choć „twierdza wewnętrzna” w wierszu Mueller gruchocze pod naporem cudzego istnienia i wdzierającego się zewnętrza, to w efekcie „zamknięta kostka” układa się w „przenikliwą całostkę” (zapadka we wrębie). Jeśli podążyć tropem świętej Teresy, która pisała o siedmiu mieszkaniach duszy, to poetycka książka Mueller będzie ćwiczeniem cielesno-duchowym: „Ekstazą i ascezą / filetuję duszę” (Mistyczne masthewy). Przy czym ekstaza, której etymologiczne źródła wskazują na „wychodzenie” z siebie i stopniową dematerializację, u Mueller byłaby, wręcz przeciwnie, nie tyle byciem poza sobą, co byciem sobą. Taki rodzaj doświadczenia, polegającego na kumulowaniu energii wewnątrz i pielęgnowaniu afirmatywnej afektacji, Irigaray nazywa instazą. Podmiot w poezji Mueller nie dąży do dematerializacji czy ekstatycznej dezintegracji, ale raczej pragnie osiągnąć stan uwewnętrznionego scalenia.

Prawda wypływająca z objawień świętej Teresy dotyczyła wędrówki przez mieszkania duszy, której celem było spotkanie z Bogiem. Wedle zapisu hiszpańskiej mistyczki, nie jesteśmy w stanie poznać siebie, jeśli nie poznamy Boga. W intima thule sytuacja rysuje się zgoła inaczej, bo w perspektywie horyzontalnej: nie jesteśmy w stanie poznać siebie, jeśli nie poznamy innego. Dlatego też mury domostwa Mueller zostają poszerzone tak, by w ich ramach znalazło się miejsce na intymne spotkania z innością, ponieważ hasłem wywoławczym poetki jest „instatyczne” wezwanie: „gość inność” (holy_host.gif). Efektem spotkania z innością i jej „ugościnniania” jest bezwarunkowa i niezawłaszczająca miłość, która staje się w poezji Mueller słowem-kluczem, swoistym hapax legomenon: „(…) ta miękka siła, dwuznacznie bilateralna / znamionowa moc ciągła, w dwójnasób nieklarowna” (Prowadnice przez Długomilowice). Wszelka relacja miłosna, polegająca na byciu-w-relacji, z jednej strony stanowi zagrożenie dla integralności wewnętrznej twierdzy, a z drugiej bez miłości i spotkania z innym(i) twierdza ta jest niczym więcej jak tylko więzieniem. Dlatego też wizja miłości w tomiku Mueller opiera się na nieustannym negocjowaniu granic między wnętrzem a zewnętrzem, między sobą a światem, między „gineceum”, czyli pokojem własnym, a „dormitorium”, będącymi pokojem wspólnym: „twój Świat Integralny, Bliska Zagranica / Agape i Agon, rozsiane w tobie Imperium” (Prowadnice przez Długomiłowice).

Językowe krzątactwo

Zamieszkiwanie świata, którego ramy wyznaczają kolejno: Melancholia, Macierzyństwo, Mistyka i Miłość, jest konsekwentnie realizowanym projektem poetki. Przywracanie takich motywów to produkowanie „fantazmatów kobiecości”, które prześwitują przez językowy gąszcz poezji Mueller i które stanowią przeciwwagę wobec normatywnych i uniwersalizujących projekcji kobiecego ciała, o czym poetka wspomina w jednym z wierszy: „obejmij mnie / narracją, która nie wyklucza” (to nie tak jak myślisz, siostro). Budując wizję swojego świata niejako przeciw teoretyczno-literackim trendom („mało mnie zresztą rusza skoro / się nie umiem posthumanistycznie rozłożyć” (przepraszam którędy prosto?)), Mueller poszerza jego granice o intymne i autentyczne doświadczenia. Poetka nie zawęża i nie zacieśnia granic swojego świata, nie ucieka w nie-swój język, nie decyduje się na nomadyczną tułaczkę. Wędrówka po mieszkaniach intima thule jest raczej krzątaczym ruchem polegającym na wykonywaniu drobnych, niezauważalnych czynności, których nie sposób zapisać w wierszu ani zarejestrować w procesie lektury. Lektura lingwistycznej poezji Mueller jest więc pracą na fragmentach – polowaniem na zdarzenia. Przy czym krzątaczy ruch lekturowy, zwodnicze próby uchwycenia sensu, ciągłe ekspedycje słownikowe i błądzenie w gąszczu etymologii udaremniają lekturę totalną, lekturę linearną od–do. Jedynym sposobem na czytanie poezji lingwistycznej jest bezcelowe dryfowanie, bowiem „celowość” lektury zawsze nastawiona jest na odsłonięcie jednego ukrytego sensu. Wiersz Mueller tego sedna nie posiada – będzie tu raczej tyle sensów, ile lekturowych podejść. Poezja Mueller jest więc przestrzenią potencjalności, umożliwiającą wytwarzanie nowych znaczeń po to, by móc mówić tu i teraz, by wchodzić w relacje ze światem i z innymi.

Intima thule to zatem opowieść o dochodzeniu do siebie i o kształtowaniu swojego świata w relacji z innymi. Przyjmując taką perspektywę, poetka, parafrazując słowa świętej Teresy, matronki tomiku, czyni swój intymny świat szerokim.


Recenzja pierwotnie ukazała się 14 stycznia 2015 roku w Biurowym portalu Przystań jako tekst towarzyszący premierze książki Joanny Mueller intima thule.

O AUTORZE

Katarzyna Szopa

Literaturoznawczyni, pracuje na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, wykładowczyni na Gender Studies IBL PAN. Jej zainteresowania badawcze koncentrują się wokół współczesnych teorii i filozofii feministycznych. Autorka monografii: Poetyka rozkwitania. Różnica płciowa w filozofii Luce Irigaray (Lupa Obscura, Wydawnictwo IBL, 2018) oraz Wybuch wyobraźni. Poezja Anny Świrszczyńskiej wobec reprodukcji życia społecznego(Wydawnictwo UŚ, 2022). Współredagowała książki zbiorowe: Dyskursy gościnności. Etyka współbycia w perspektywie późnej nowoczesności (Wydawnictwo IBL, 2018), a także Płeć awangardy (Wydawnictwo UŚ, 2019). Od 2014 roku współpracuje z Luce Irigaray. Publikowała między innymi na łamach „Pamiętnika Literackiego”, „Tekstów Drugich”, „Forum Poetyki”, „Wielogłosu” i „Znaku”. Członkini redakcji „Praktyki Teoretycznej” i „Śląskich Studiów Polonistycznych”.

powiązania

Poezja backstage’u

recenzje / ESEJE Katarzyna Szopa

Recenzja Katarzyny Szopy, towarzysząca premierze książki trule Joanny Mueller, wydanej w Biurze Literackim 9 października 2023 roku.

WIĘCEJ

„Not in our name”. Paradoksy parytetu

debaty / ANKIETY I PODSUMOWANIA Katarzyna Szopa Monika Glosowitz

Głos Moniki Glosowitz i Katarzyny Szopy w debacie „Jeszcze jedna dyskusja o parytetach”.

WIĘCEJ

Intima thule: topografia intymności

recenzje / IMPRESJE Katarzyna Szopa

Esej Katarzyny Szopy towarzyszący premierze książki intuma thule Joanny Mueller, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 12 stycznia 2015 roku.

WIĘCEJ

trofea i tropy, wnyki i wymyki

dzwieki / RECYTACJE Joanna Mueller

Wiersz z tomu intima thule, zarejestrowany podczas spotkania “Poeci na nowy wiek” na festiwalu Port Wrocław 2015.

WIĘCEJ

Blisko intymnego świata

wywiady / O PISANIU Joanna Mueller Karolina Sałdecka

Rozmowa Karoliny Sałdeckiej z Joanną Mueller.

WIĘCEJ

Poeci: Joanna Mueller

nagrania / Między wierszami Joanna Mueller

Dziewiąty odcinek programu literackiego „Poeci”, w którym Wojciech Bonowicz rozmawia z Joanną Mueller.

WIĘCEJ

Dom, w którym straszy tak pięknie

recenzje / ESEJE Michał Tabaczyński

Recenzja Michała Tabaczyńskiego z książki Joanny Mueller intima thule, która ukazała się w czasopiśmie „Fabularie”.

WIĘCEJ

Komentarz do wiersza "dąsy, musy, winy"

recenzje / KOMENTARZE Joanna Mueller

Autorski komentarz Jonanny Mueller do wiersza „dąsy, musy, winy” z książki intima thule, która ukazała się 12 stycznia 2015 roku nakładem Biura Literackiego.

WIĘCEJ

Intima thule: topografia intymności

recenzje / IMPRESJE Katarzyna Szopa

Esej Katarzyny Szopy towarzyszący premierze książki intuma thule Joanny Mueller, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 12 stycznia 2015 roku.

WIĘCEJ

"To jakby architektoniczna wersja matrioszek"

wywiady / O KSIĄŻCE Joanna Mueller Przemysław Rojek

Z Joanną Mueller o książce intima thule rozmawia Przemysław Rojek

WIĘCEJ