utwory / premiery w sieci

EINSTEIN NA PLAŻY

Dominik Żyburtowicz

Premierowy zestaw wierszy Dominika Żyburtowicza

EINSTEIN NA PLAŻY

                                 Dla Angeliki Maj

I – Z NOTATNIKA JOHNA DONNE’A

Łodyga życia pcha nas w stronę kwiatu. Przestrzeń
jest głodnym stworzeniem, które karmi się
miłosnym uściskiem. Stąd dziwne przypadki,
kiedy wszystko, co robimy, gna w pocałunki.

Nic nie dzieje się przypadkowo. Jakby życie
miało drugą świadomość, która kwitnie. Złote
cząsteczki zderzają się w nas – i dzięki temu
maleństwa płaczą bożą pieśń wychodząc na świat.

Najdroższa, pytasz, skąd nagle tak wiele szczęścia.
To proste: kiedy łączą się niektóre znaki,
rozszczepia się atom pierwszego grzechu i niebo
klęka nad oddechem. Dzieje się tak raz na tysiąc lat.

Bo miłość to głodna gwiazda, kiedy wybucha
jądro planety styka się w snach z naszym światłem.

Kwiecień 2013

 

II – ODYSEJA KOSMICZNA

To dla ciebie, najdroższa
od początku roku elektryczne łaziki
zdobywają Marsa. Każdego dnia
przesyłają na ziemię bardzo piękne zdjęcia; i któż by przypuszczał,
że aż tyle barw, tyle odcieni
ma marsjańska pustynia.

Jeżeli świat składa się z atomów, na pewno
właśnie teraz następują zderzenia atomów złotych.
Miłosnych galaktyk. I jeżeli jedna
jest czasoprzestrzeń: to ty jesteś czas,
a ja jestem przestrzeń –. (Spójrz – na plaży
uśmiecha się Einstein. Bierze za ręce Mileve i Else. Maluje ich Michał Anioł).

Wyobrażam sobie: rejs skończył się
na górze lodowej. Zatonęli
wszyscy pasażerowie. Potem zatonęły miasta,
zatonęły państwa. Lądy, góry, tory kolejowe.
Teraz niesie nas na falach kosmiczny wiatr.
Kapsuła znika w błękicie.

Jeżeli spojrzysz w lewo, zobaczysz przepaść.
Tam łamie się woda i srebrne oceany
przechodzą w wodospady. Czy tu kończy się świat
i zaczyna raj? Jeżeli tak, to ja
jestem Kwiecień, a ty jesteś Maj.

Spadamy z wodospadu –
A,
niech wali się świat,
bez wątpienia będzie
piękniejszy. Co tam
czeka nas? Pocałunki.
Słoneczniki.
Kwiaty.

Kwiecień 2013

 

III – KULE TĘCZOWE

3 maja w tym małym miasteczku
zamknięte są wszystkie sklepy i knajpy.
Kierowco peugeota na francuskich blachach,
mówię po raz kolejny, dziś, w tej części świata
otwarte jest tylko moje serce.

Za miastem drżą hektary świeżo zasianych pól.
Wiatr od morza bije w las i miesza się z duchami
dzikich zwierząt, które wychodzą z drzew. Czekam
na twój e-mail. Błądzę tu i tam. Jeszcze dzień,
jeszcze noc, a z ziaren wyjdzie pożar,
wir zboża i słońca. Powiedz, czy często
do spacerujących skrajem lasu mężczyzn
podchodzą stada zajęcy?

Czy wiesz, że w tutejszym rezerwacie przyrody,
w najpiękniejszych i najdalszych jego rejonach,
jest czyste jezioro, w którym szkli się niebo.
Mało kto o nim wie, to tam
zanoszę myśli o tobie: stateczki
z papieru płyną po wodzie i znikają w chmurach.
Jeszcze dzień, a chmury te
w środku nocy, we mgle,
zapłoną w tęczowe kule i zaczną (powoli,
z czułością) wychodzić z tafli jeziora.
Aniele,
gdy pisałem te słowa,
za moimi plecami przysiadły żurawie
i nasłuchiwały. Po prawej
zające zastygły w kamień. Pobliskie
bajorko zawirowało. Nie,
nie mówię – stworzenia – że gra tu muzyka od słońca.
To jest muzyka od zakochanego człowieka.

I wiem, że ty też ją słyszysz, kochanie.

Że czujesz. Że czekasz. Bo kiedy wstałem
zwierzęta zniknęły, a w nokię
– jak fala w serce – uderzył twój dzwonek. Cuda.
Cuda. I w drodze powrotnej
po niebie przepłynął boeing stearman
z 1933 roku.

Więc pomachałem.

Zatoczył koło
i odleciał.

 

IV – NA PLAŻY

Zupełnie zwariowałem,
żeby stać na skraju klifu i zarzucać wędką w chmury.
Od dawna nie było nad nami aż tylu obłoków.

Tam, na dole, gromady delfinów
śmieją się z rybaków,
którzy z nudów opili się wiatrem i jak małże posnęli
na złotym piasku. Pewnie w tej chwili
wyławiają sieci pereł; perły są tak jasne,
że aż tutaj widać w słońcu
rybaków świetlisty sen.

A teraz z wydm zerwał się
jeden albatros i dwa tysiące mew
zaiskrzyło na wybrzeżu – znowu
ta myśl: twoje włosy, oczy.
Znalazłem
dziś pocisk z II wojny światowej.
Noszę go w kieszeni marynarki,
tuż pod sercem.

(Znalazłem też w zaspach czerwony kamień,
jest na nim mapa
do zaginionego świata przyszłych dni.
Nie lekceważ tego – tej mapy
nie nakreśliłem ja, ale wykluło
ją o wiele silniejsze morze).

Kim jesteś, skoro w moich snach
tańczysz z dobrymi duchami? One
przychodzą (przychodziły zawsze),
i teraz śmieją się razem z tobą.

Jest wietrzne przyjęcie,

łąka,

słoneczna pogoda.

Maj 2013

 

V – ASTEROIDA

Mówiłaś o asteroidzie, która pewnej nocy
przeleciała pod księżycem. Aż ludzie wyszli na ulice
i pokazywali palcami. A potem
spotkaliśmy się na imprezie i rozmawialiśmy
o Małym Księciu Saint-Exupéry’ego; któż by przypuszczał,
że siedem dni później
NASA doniesie o dwóch nowych słońcach,
które wybuchły w kosmosie.

Czy to za sprawą asteroidy i Księcia
leżymy tu dzisiaj jak słońca?
W uścisku.

Czerwiec 2013

O AUTORZE

Dominik Żyburtowicz

Urodzony w 1983 roku, poeta. Wydał tom wierszy Żaglowce (WBPiCAK, Poznań 2015), za który otrzymał nagrodę „Złoty Środek Poezji”. Mieszka w Boninie koło Koszalina.

powiązania

Poemat surrealistyczny

utwory / premiery w sieci Dominik Żyburtowicz

Premierowy zestaw wierszy Dominika Żyburtowicza. Prezentacja w ramach projektu „Po debiucie”.

WIĘCEJ

O wierszach Dominika Piotra Żyburtowicza

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Daleko – to miara z naszego świata, mogłyby doskonale widnieć na niej dokładniejsze i wymierniejsze stopnie, ale tu nie chodzi o rachunek, ale o wysłanie pewnego sygnału: możliwość ostatecznego zniweczenia – może bezpowrotnej śmierci, może rozstania na zawsze – zostaje wykluczona.

WIĘCEJ