Długi dystans

13/09/2012 liryka

Przestrzeń tej poezji rozpina się między zręcznymi, wyćwiczonymi prestidigitatorskimi sztuczkami a niezwykłą improwizacją; między pchlim targiem symboli a wolnym strumieniem skojarzeń. Bohater tomu wydaje się poszukiwać właśnie tego, co nieprzewidywalne i niepoddające się rytualizacji czy instrumentalizacji.

Wydawca
Biuro Literackie
Miejsce
Wrocław
Wydanie
1
Data wydania
2009-08-10
Gatunek
Liryka
Seria
Połów
Ilość stron
16
Format
125 x 195 mm
Oprawa
miękka
Papier
Munken Print White 1.5 90g
Projekt okładki
Nina Łupińska
Projekt opracowania graficznego
Artur Burszta
ISBN
978-83-62006-76-2
spis treści

Odjazd
Donikąd
Kroki, podrygi
Poparzyłem rękę w środku
Weźmiesz syna, on ci pomoże
Dojazd
Lochy i smoki
Wskazówki. Bomby zegarowe.
Babel
A ciało obok stało
Przyjazd
Składanie rąk
Przejście prostą

opinie o książce

Szeremeta wodzi nas, jako czytelników, po różnych manowcach, zaprasza do szkatułkowych historii, dzieli się nie tylko swoim językiem, ale również pokazuje, jak jest dzielony i rozwidlany językami najrozmaitszych maści. Chce być niekiedy czysto liryczny, ale wychodzi mu na to, że raczej jest ową liryką tylko podminowany, ponieważ biegłość różnych języków, wszelkich dopływów, skutecznie podmywa i narusza czysty liryczny przekaz tych wierszy. Szeremeta buduje więc swoją poezję na zwrotnych i schyłkowych momentach wypowiedzi. Wiersz składający się z cząstek i skrawków zatomizowanego świata, tworzy autorski wymiar jego pełni – pustej, szarej, kalekiej i zarazem paradoksalnej – z której wyłania się obraz samotności długodystansowca.

Maciej Melecki

Poezja Krzysztofa Szeremety jest godna polecenia, bo zajmuje się tym, co najważniejsze – rzeczą, jest dorzeczna i precyzyjna, nie ucieka w rejestry mgliste i rozmyte, chce nam mówić: co jest i jak jest. I trochę: dlaczego jest. Mimo że jest jakoś ukierunkowana na poruszanie się ku celowi wyrazistemu, mocnemu, ku jakiemuś konkretowi, który będzie nową jakością, nowym rozdaniem, zmianą i przejściem, mimo że chce, by się przed nią otworzyło jakieś mocne gdzieś, na razie jest tu i teraz, tu i tam, przechodzi przez różne etapy, elementy, przez różne struktury. Szeremeta na razie na swoim poetyckim długim dystansie mierzy czasy pośrednie.

Jarosław Dudycz

Szeremeta nie uważa się za wszystkowiedzącego, ma świadomość, kim jest, co wie, a czego nie, mierzy swoje możliwości właściwą skalą. I dlatego nie ma w jego wierszach przemądrzałości, a do własnego dojrzewania i oglądu świata z jego perspektywy autor podchodzi z należytą dawką humoru, autoironii, dystansu. I to bardzo dobrze wróży. Szeremeta wie, że ma jeszcze przed sobą Długi dystans, ma czas, może zaczekać. Nie darmo tę jego cechę zauważył już wyławiając go Karol Maliszewski, który napisał: Bohater, uświadomiwszy sobie tę sytuację, zaczyna kpić z siebie i ze swego wzniosłego dojrzewania.

Elżbieta Lipińska

Już w tym niewielkim zbiorze wierszy czuje się szczególną otwartość narracji Szeremety na różne języki. To poezja bardzo pojemna, zachłanna wobec własnego tworzywa, ciążąca ku wolnym skojarzeniom i grze słów ( Czasem gardzę i kpię z tego Legionu. / Wycieram sobie gębę czasem ). Autor tworzy kolejny obieg dla obrazów raz już wykorzystanych, potocznych, przedstawiając czytelnikowi swoją propozycję recyklingu codzienności. Nie tworząc konceptów, nie schematyzując własnego życia, wypisując się z rzeczywistości, można naprawdę zaangażować się w językową grę (w rozumieniu Wittgensteina). Jednostkowa i swoista przestrzeń bohatera tej narracji tworzona jest doraźnie, ze sceny na scenę, z wiersza na wiersz. To konkretny poetycki projekt, przybierający na przemian postać fascynującej dyskusji z czytelnikiem i scenicznego spektaklu.

Paweł Kaczmarski

Ręce, dłonie, rękawiczki… W Długim dystansie mnożą się ich obrazy lub obrazy tego, co próbują chwycić, dotknąć. Raz jest to dzieciństwo, całe w skrótach, szybko zmontowanych scenach. Innym razem teraźniejszość – zbudowana z nieprzystających elementów, które wymykają się poetyckiemu skatalogowaniu i ostatecznemu zamknięciu w słowach. Jednak największą siłą arkusza Krzysztofa Szeremety jest język – nie broni on dostępu do siebie, daje przyjemność w obcowaniu z własnymi dwuznacznościami, odsłania ze zręcznością prestidigitatora mieniący się świat. Warto wziąć do ręki.

Tomasz Fijałkowski

teksty i materiały o książce w bibliotece