Lekkie czasy ciężkich chorób

13/09/2012 liryka

Ładunki energii w Lekkich czasach ciężkich chorób, te wszystkie nagłe odkrycia, zawrotne gry i momentalne przesłania są jak nakładające się na siebie pasy transmisyjne. O możliwościach języka, jego połączeniach i zaskoczeniach w debiutanckim arkuszu Przemysława Witkowskiego.

Wydawca
Biuro Literackie
Miejsce
Wrocław
Wydanie
1
Data wydania
2009-01-19
Gatunek
Liryka
Seria
Połów
Ilość stron
16
Format
125 x 195 mm
Oprawa
miękka
Papier
Munken Print White 1.5 90g
Projekt okładki
Nina Łupińska
Projekt opracowania graficznego
Artur Burszta
ISBN
978-83-60602-74-4
spis treści

macierzanka, wrzos. 1986
a one już wiedziały, 1987
globus, period oraz melankolia, 1989
musiałyście przegapić, 1990
czekaliśmy cierpliwie, gryząc palce, 1991
na zewnątrz, 1997
ziemia niczyja, 1999
preparaty, 2000
wyraźne ściegi
tłoki, maski i łożyska, 1988, 2008
przejścia dla pieszych, nauka jazdy
elegia morska

opinie o książce

Te wiersze wydają się dziać same, w żywiole, bo przecież w tym wydaniu język jest żywiołem, prymarną siłą, która go pcha ku nowym wypowiedziom. Że jeszcze nie wie o czym? Ależ on wie, tylko szuka swojego wyrazu. Przypatrzcie się tym wierszom – tam jest masa zassanego z zewnątrz świata, to nie jest kolejny introwertyk, skupiony na estetyzacji stanów ego, które myśli. To ego doznaje, szamocze się i się chyba nie zgadza z porządkiem rzeczy świata tego.

Radosław Wiśniewski

Zachwyca mnie jego upodobanie do rzeczy małych. W tym upodobaniu bowiem widać czułą ostrość widzenia istotnych szczegółów, które są pierwiastkami ocalającej (z-calającej) pamięci. Dzięki takiemu widzeniu (widzeniu wieloma zmysłami) możliwe są zanurzenia / w szelest chwastów, gdzie spoczywają pokolenia / morskich świnek i żółwi. Przecież to jest anabaza dzieciństwa! Nie – dzieciństwa sentymentalnej abdykacji starych koni, ale – dzieciństwa mądrości uświadomienia sobie tego stanu, jakbym już chodził sam / po drugiej stronie .

Bogusław Kierc

Wiersze Przemka Witkowskiego to rodzaj puentylizmu rytmiczno-werbalnego. Słowo przybiera postać znaku. Sygnalizuje, unaocznia, sugeruje. Sugestie są jawne, namacalne, ale i wieloznaczne, dopiero czytelnik ma dojść do właściwego znaczenia. Znak, sygnał jak kolejne punkty, od których powstaje zbiór obrazów. Zbiór jest nieuporządkowany i fragmentaryczny, osadzony w głębi ludzkiego doświadczenia. Jak jakaś błyskotka XXI wieku połyskuje we wszelkiego rodzaju nadmiarze. Jest jak czerwone światło, które uczy, jak nie godzić się na banalną procedurę poezjowania. To mocny głos pokoleniowy, który nawołuje do pójścia dalej. Poza poezję. Poza i dalej.

Ewa Sonnenberg

U Witkowskiego napięć nie ma żadnych, a jednocześnie każdy z tych jego bezkierunkowo pęczniejących wierszy całkiem dobrze sadowi się w istnieniu, nie wykazuje niedorozwojów ani skaz. W przeciwieństwie do znanych nam poetyckich płaskorzeźb panuje tu gładkość slajdu, ale wykonanego dobrym aparatem i nawet kryjącego… jakieś tam… osobiste?… ontologiczne?… sekrety…

Adam Wiedemann

Przemysław Witkowski buduje Domek-życie i nie jest to domek z kart. W sieni (wiersza) ustawia rtęć, igły, czarne szlaki, smar. W pokoju (wiersza) olśnienia na ludzką miarę: włosy dziewczyn, pepsi, macierzankę. W korytarzu (wiersza) prowadzi historię, bo każdy z wierszy jest ciężki od treści. W przedsionku (wiersza) kotłuje się język, trwają bachanalia.

Agnieszka Wolny-Hamkało

inne książki autora

teksty i materiały o książce w bibliotece