21/01/16

Czytając Kornhausera

Michał Domagalski

Strona cyklu

Re:cyklizacje
Michał Domagalski

Urodził się w Ostrzeszowie w 1982. Publicysta i krytyk. Redaktor prowadzący portalu Wywrota  w latach 2015-2016. Debiutował w almanachu Połów. Poetyckie debiuty 2014-2015, w 2018 roku ukazała się jego pierwsza książka poetycka - Poza sezonem. Mieszka w Poznaniu.

Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce czasów licealnych, kiedy to w podręczniku do literatury tak zwanej współczesnej natknąłem się na poezję Nowej Fali, kiedy odkryłem kilka wybranych wierszy (choć słuszniej niewątpliwie byłoby rzec: przebranych przez szkolny program), zacząłem przeczesywać najróżniejsze dostępne w bibliotekach Ostrzeszowa antologie (między innymi Literaturę współczesną „źle obecną w szkole” wydaną przez Ossolineum), aby odnajdywać w nich poznanych właśnie poetów.

I właściwie od razu, od pierwszych przeczytanych wersów, czułem, do utworów których twórców mi bliżej (Stanisław Barańczak, Ryszard Krynicki), których zaś może nie tyle będę unikał, ale spotykał przy okazji (Adam Zagajewski, Julian Kornhauser) – czytywał głównie w mniej lub bardziej okolicznościowych bądź podsumowujących wyborach.

Tego młodzieńczego przeczucia trzymałem się uparcie. Wydaje się, że nigdy tak często, jak przy percepcji poezji właśnie, trwałe fascynacje, a nawet rzemieślnicze analizy nie rodzą się z prostego zauroczenia. Tak tworzymy swoje – jak nazwał to Tadeusz Nyczek w artykule o Stanisławie Barańczaku – „domy poetów”. Tak przynajmniej tworzy się mój. Niektórzy w nim mieszkają, a niektórzy wyłącznie bywają.

Pod koniec grudnia pojawił się w nim Julian Kornhauser, częstując Powidłami. Smaczne, nie powiem. Dłużej jednak przysiadłem nad drugim utworem z grudniowej „Twórczości” (tej samej, w której poeta opublikował wspomniane tuż powyżej powidła) – Do Stanisława Barańczaka. Pominę rytmiczny urok tego wiersza, skrzętnie poukrywane poetyckie smaczki. Bo wiersz ten właściwie od pierwszej linijki pochłania mnie drobnostkami wyłowionymi z twórczości głównego bohatera i umieszczonymi przez Kornhausera bez szkody dla tekstu.

Niesamowite jak już nie frazy, a pojedyncze słowa, czasami zdawałoby się całkowicie neutralne, uwięzły w świadomości czytelników Stanisława Barańczaka. Warte uwagi również, jak czułym czytelnikiem poezji swojego kolegi okazuje się Julian Kornhauser.

Czytam raz jeszcze, raz jeszcze, raz jeszcze ten całostronicowy wiersz. Czytam i zastanawiam się, czy nadszedł czas, abym zajrzał na nowo do twórczości Kornhausera? A może tylko urzeka mnie ta podróż przez twórczość autora Korekty twarzy oraz Chirurgicznej precyzji? Powrót do jej cielesności, którą cierpliwie śledziłem w kolejnych tomach, pisząc pracę magisterską; do jej lingwistycznych fajerwerków oraz niezrównanie zaskakujących poetyckich konceptów.

Czy nowy wiersz stanie się dla mnie odkrywaniem Juliana Kornhausera, czy tylko spotkaniem z nim nad twórczością Stanisława Barańczaka? Czas pokaże. Tymczasem zaglądam raz jeszcze do grudniowej „Twórczości”, na czwartą stronę, do tylekroć już przeczytanego, poświęconego Barańczakowi wiersza. Polecam zrobić to samo.