15/12/14

GORYLE

Grzegorz Wróblewski

Strona cyklu

Matrix
Grzegorz Wróblewski

Ur. 1962 r. w Gdańsku, w latach 1966–1985 mieszkał w Warszawie, od 1985 r. w Kopenhadze. Artysta wizualny, autor książek poetyckich, eseistycznych, prozatorskich i dramatów; m.in. Ciamkowatość życia (1992/2002), Planety (1994), Dolina królów (1996), Symbioza (1997), Prawo serii (2000), Pomieszczenia i ogrody (2005), Hologramy (2006), Noc w obozie Corteza (2007), Nowa kolonia (2007), Hotelowe koty (2010), Pomyłka Marcina Lutra (2010), Dwie kobiety nad Atlantykiem (2011), Wanna Hansenów (2013), Gender (2013), Kosmonauci (2015), Namiestnik (2015), Choroba Morgellonów (2018). Implanty (2018), Miejsca styku (2018), Pani Sześć Gier (2019), Runy lunarne (2019), Tora! Tora! Tora! (2020), Cukinie (2021), Letnie rytuały (2022), Niebo i jointy (2023), Ra (2023), Spartakus (2024), GRZEGORZ (2024). Tłumaczony na kilkanaście języków, m.in. na język angielski, zbiory: Our Flying Objects – selected poems (2007), A Marzipan Factory – new and selected poems (2010), Kopenhaga – prose poems (2013), Let’s Go Back To The Mainland (2014), Zero Visibility (2017), Dear Beloved Humans (2023), I Really Like Lovers of Poetry (2024), Tatami in Kyoto (2024). W Bośni i Hercegowinie: Pjesme (2002), w Czechach: Hansenovic vana (2018). W Danii w ostatnich latach wybory wierszy: Digte (2015) oraz Cindys Vugge (2016), wraz z Wojtkiem Wilczykiem (foto) projekt Blue Pueblo (2021), krótkie prozy Androiden og anekdoten (2023). Udział w licznych wystawach zbiorowych i indywidualnych (malarstwo, mixed media, instalacje) w Polsce, Danii, UK i Niemczech. Książka asemic writing Shanty Town (Post-Asemic Press, USA, 2022), książka-obiekt z poezją wizualną Polowanie (Convivo, 2022), obiekt asemic Asemics (zimZalla, UK, 2024).

Typo­wa w sumie sytu­acja. Każ­da oso­ba dzia­ła­ją­ca na polu poezji (zresz­tą nie­ko­niecz­nie tyl­ko poezji) ma zapew­ne podob­ny dyle­mat – co zro­bić z utwo­ra­mi, któ­re z róż­nych powo­dów nie pasu­ją do danej książ­ki, a jed­nak szko­da takie­go tek­stu likwi­do­wać, gdyż ma się do nie­go jakiś rodzaj sen­ty­men­tu itd. Nie­kie­dy może nale­ży spo­koj­nie pocze­kać, tak się sta­ło np. z wier­szem Anar­chia i tuń­czyk, któ­ry po kil­ku­na­stu latach od cza­su napi­sa­nia umie­ści­łem w książ­ce… Tak było tak­że z wie­lo­ma moimi inny­mi rze­cza­mi. Mia­łem też czę­ste przy­pad­ki, że naj­pierw publi­ko­wa­ne były prze­kła­dy (na jęz. duń­ski czy angiel­ski), a dopie­ro potem, po napraw­dę dłu­gim cza­sie, ory­gi­nal­ne pol­skie wer­sje. Ostat­nio natkną­łem się wła­śnie na taki zapis, jak robi­łem rema­nent w biur­ku. Oca­li­łem go i wysła­łem do Pio­tra Gwiaz­dy, byłem cie­kaw jego reak­cji, oka­za­ło się, że mu się podo­ba. Wkle­jam go poni­żej. Jest to fron­to­wy rejestr, stwo­rzo­ny chy­ba nie­daw­no (gdyż czu­ję w nim echo prze­róż­nych kopen­ha­skich zawi­ro­wań). Nie pamię­tam jed­nak dokład­nej daty.

Robiąc ten wpis, zaj­rza­łem do sie­ci i prze­dziw­nym tra­fem z miej­sca natkną­łem się na nastę­pu­ją­ce hasło: Gen­der może dopro­wa­dzić do związ­ków inter­ge­ne­tycz­nych, typu zwią­zek czło­wie­ka z mał­pą – ostrze­ga Kry­sty­na Paw­ło­wicz. Waria­ci wyta­cza­ją jak zwy­kle swo­je arma­ty. Peter Høeg, autor filo­zo­ficz­ne­go zoo­th­ril­le­ra Kobie­ta i mał­pa, prze­krę­cił­by się tutaj ze śmie­chu…

Na począt­ku 2013 roku wyda­łem książ­kę Gen­der. Moja wizja była chy­ba zbyt zaawan­so­wa­na, dla­te­go nie zdą­żo­no mi nawet za nią doko­pać. Rzecz prze­pa­dła nie­zau­wa­żo­na. Może dobrze się sta­ło. Grun­wald mnie tym razem omi­nął. Doty­czy­ła świa­ta przy­szło­ści. W tym zbio­rze pro­zy umie­ści­łem tak­że jed­no­ak­tów­kę, opo­wia­da o hiber­na­cji i podzia­łach w świe­cie dam­sko-męskim… Oczy­wi­ście wąt­pię, że kie­dy­kol­wiek ode­rwie­my sie­dze­nie od naszej ponu­rej  klat­ki. Ale tro­chę się jed­nak zaba­wi­łem. Poka­za­łem jak to może mniej wię­cej prze­bie­gać w zamknię­tym śro­do­wi­sku na kosmicz­nym stat­ku, za jakieś sto lat 🙂 W prze­ci­wień­stwie do zapi­su poni­żej, cho­dzi­ło mi tam o lot jak naj­bar­dziej zało­go­wy.

ŚPIEWNIK ZAWIERA WSZYSTKIE DOTYCHCZASOWE PIOSENKI

Tutej­sze kobie­ty wca­le nie mia­ły wie­lo­ry­bich cipek,
to był zawsze sza­lo­ny wymysł ame­ry­kań­skich
pro­za­ików.
Nikt nie ści­gał mnie za krew i pocho­dze­nie.
Loty sta­ły się bez­za­ło­go­we.
Mogłem być nie­mo­wą.
A teraz

Rodzaj pod­su­mo­wa­nia -
Nie wycho­dzi­łem na zewnątrz
(co może potwier­dzić Pan Hen­ning,
tubylec/sąsiad, jeśli coś takie­go jak Pan Hen­ning
nie prze­mie­ni­ło się jesz­cze w kawa­łek cuch­ną­cej parów­ki,
Pan Hen­ning też nie wycho­dził, więc, sor­ry,
zero dowo­dów):
Hero­ina zże­ra fał­dy tak samo na Pacy­fi­ku: JEDYNA PRAWDA JEST NA
ULICY, nie­ak­tu­al­ne, popu­lar­ne hasło…

A tak­że:
Gory­le prze­nie­sio­no do jutlandz­kie­go par­ku,

Ponie­waż
klat­ka była kolo­nial­ną nie­ostroż­no­ścią,
Pan Hen­ning jedzie na any­żów­ce – mamy tu do czy­nie­nia z mądrym,
prag­ma­tycz­nym naro­dem.
(Każ­dy naród posia­da tajem­ną meto­dę na osob­ni­ków
nie­spusz­cza­ją­cych po sobie wody.)

Acha (nie­zbęd­na powtór­ka) -
Przy­jeż­dżaj­cie, zanim nadej­dzie lodo­wiec i poda­dzą zupę z
napro­mie­nio­wa­nych moty­li.
Mogę was opro­wa­dzić…
Poka­zać bro­da­tych, psy­cho­de­licz­nych polar­ni­ków,
a w Tivo­li kacz­kę, zako­cha­ną w gęsi,
co sta­ło się wiel­ką sen­sa­cją bada­czy świa­ta much.

Przy­jeż­dżaj­cie!

Loty sta­ły się bez­za­ło­go­we.
(Ponow­ne czy­ta­nie tego auto­ra nie daje nam satys­fak­cji.)
Angiel­skie kra­ny są zde­cy­do­wa­nie naj­lep­sze -
każ­dy naród posia­da tajem­ną meto­dę na
osob­ni­ków nie­spusz­cza­ją­cych po sobie wody.

Star­szy już osob­nik, goryl Sam­son (rocz­nik 1972), mój dobry zna­jo­my, swe­go cza­su miesz­ka­niec kopen­ha­skie­go zoo, obec­nie z adre­sem na Jutlan­dii