17/05/16

Hello Tiny Bird Brain

Grzegorz Wróblewski

Strona cyklu

Matrix
Grzegorz Wróblewski

Urodzony w 1962 roku w Gdańsku. Poeta, prozaik, dramatopisarz i artysta wizualny. Autor wielu książek (poezja, dramat, proza); ostatnio m.in. Miejsca styku (2018), Runy lunarne (2019), Pani Sześć Gier (2019), Tora! Tora! Tora! (2020), Cukinie (2021), Letnie rytuały (2022), Niebo i jointy (2023), książka asemic writing Shanty Town (2022), tłumaczony na kilkanaście języków, m.in. na język angielski (Our Flying Objects - selected poems (2007), A Marzipan Factory - new and selected poems (2010), Kopenhaga - prose poems(2013), Let's Go Back to the Mainland (2014), Zero Visibility (2017), Dear Beloved Humans (2023). Dwukrotnie wyróżniony w Konkursie na Brulion Poetycki (1990, 1992). Stypendysta Duńskiej Rady Literatury i Duńskiej Państwowej Fundacji Sztuki. Należy do Duńskiego Związku Pisarzy (Dansk Forfatterforening). Od 1985 roku mieszka w Kopenhadze.

Ostatnio na MATRIXIE zrobiłem wpis dotyczący problematyki Obcego, teraz parę słów na podobne tematy. Nomadyzm – Obcy… Są to wyraźnie naczynia połączone. Zacznę, tradycyjnie, od „progresywnego” klimatu polskiego 🙂 „Dobra zmiana”… Mącicielstwo w TV, gazetach i na pseudoliterackich portalach (heavy metalowe kapele w hołdzie zbawicielowi), pobożne radiowe podwieczorki – tematy związane z pieczeniem zająca albo tzw. słuszną poezją i prozą. Nowi guru. Pragnąc być ojcami „narodu przyszłości”, cofają się dramatycznie, nawet nie do „wesołych projekcji” króla Popiela (czy wiadomych lat ’30 ubiegłego wieku), ale chyba gdzieś w światy dino/mamutów… Do kamyków i mało pacyfistycznych igraszek włochatych przodków. Posiadają oczywiście niezwykle „oryginalne” (niczym już nie są w stanie zaskoczyć) szlaki wyobraźni:

– Myślisz zapewne, że przyszłość można budować bez gruntownej wiedzy o przeszłości? Mylisz się człowieku potężnie. Ewa nie była pierwszą laleczką, z którą miał do czynienia Adam… Lubieżność, zapamiętaj sobie, lubieżność…
– Musimy aż tak daleko przesuwać się w czasie?
– Księga Izajasza 34:14. Tam zaczął się właśnie cały ten burdel! Ogródek i Lilith… To ona chciała zmusić Adama, żeby ją przyatakował od tyłu. A Ewa była dopiero jego drugą klientką. W dodatku z żebra, jak podistota.
– Do czego to wszystko zmierza?
– Do skrobanek, czyli mordowania dzieciątka. A nazwy pociągów promują okultyzm!
– Jeśli prawo aborcyjne zostanie zaostrzone, to w Polsce nie będzie żadnego leczenia prenatalnego, ostrzega Romuald Dębski.
– Straci pracę i po krzyku z ginekologią…
– Czy produkowany nadal będzie papier toaletowy?
– Zniszczymy, ile tylko się da!
– Wasze kaplice, nasze macice!
– Kobiety są stworzone do garów i rodzenia zdrowych bachorów. W wojsku polskim ma obowiązywać Dekalog! I tak już nigdy niczego nie pojmiesz, zdemoralizowały cię porno i amerykańskie westerny.
– Co to ma wspólnego z Lilith?
– Lilith to patronka aborcji, to oślica skrzyżowana z małpą. Lilith, czyli symbol antypolskości.
– I nie pomogli Senoy, Semangelof, Sansenoy?
– No właśnie, typowo nomadyczne, pozbawione polskich korzeni myślenie. Wiesz, co ja sądzę o Cyganach i malarzach abstrakcjonistach? To czyste pasożytnictwo. Podobnie jak oni – jesteś jednostką niepożądaną i antyspołeczną.
– A nomadyczne motywy w poezji Kazimierza Wierzyńskiego?
– Emigrant, więc także zasłużył na kulkę.
– Las Aokigahara, myślę, że to odpowiednie miejsce dla ciebie.

Szybko i konkretnie („westernowo” właśnie) doczołgaliśmy się do nomadyzmu. Nie ma to jak nadwiślańscy opiekunowie dusz, ci prawdziwi mężczyźni i ich wypudrowane powiernice, każdy ze wspaniałą przeszłością, nieskazitelni i nieśmiertelni, gdyż Pan im na bank zapewni stodołę (pół litra) w chmurach.

Hasło poezja nomadyczna to we współczesnych czasach przede wszystkim Pierre Joris (ur. w 1946 we Francji). Wychował się w Luksemburgu, a następnie oddychał w wielu miejscach globu: Francji, USA, UK, krajach północnoafrykańskich (Algierii itd.). Postać znana, aktywna, przez wielu OK zawodników bardzo respektowana. Poeta, tłumacz, eseista (przeszło 40 książek na koncie). Żeby lepiej poznać jego wiersze, najlepiej zajrzeć do wyborów: Breccia: Selected Poems 1972-1986 (Editions PHI / Station Hill), Poasis: Selected Poems 1986-1999 (Wesleyan University Press) albo do ostatnio wydanych Barzakh (Poems 2000-2012) (Black Widow Press 2014). Jest on również autorem zbioru eseistycznego A Nomad Poetics (Wesleyan University Press, 2003), z którym z pewnością warto się zapoznać i zacząć go studiować, jeśli czegoś rozwojowego na temat poezji nomadycznej chcielibyśmy się dowiedzieć. Charles Bernstein konkretnie tę książkę reklamuje: “In Pierre Joris’s prescient collection of essays, the nomadic is encountered as a metaphor for poetic word and for cultural translation: in other words, as a place of transition in which we wander to find a common ground”. Działalność translatorska to istotna część aktywności Jorisa. Na angielski przekładał takich autorów jak Tristan Tzara, Maurice Blanchot, Jean-Pierre Duprey, czy (przede wszystkim) późniejszego Paula Celana. Z kolei Francja otrzymała od niego tłumaczenia całej masy amerykańskich klasyków, lista byłaby długa, np. Kerouac, Ginsberg, Corso. Bardzo ważna jest jego współpraca z Jerome Rothenbergiem (czołowym z kolei znawcą światowej etnopoezji). Razem zredagowali i opublikowali dwa tomy antologii XX-wiecznej literatury awangardowej, Poems for the Millennium: The University of California Book of Modern & Postmodern Poetry, (University of California Press). W info jednej z amerykańskich bibliotek można wyczytać: “Drawing for this second volume upon poets as familiar as Anne Sexton and Robert Duncan but also upon translations from the Japanese and Greek, the textual art of Tom Phillips, and the lyrics of Tom Waits, editors Rothenberg and Joris want not so much to make one statement through the voices of many poets as to pass along the overheard fragments of the endless poetic conversations of this century”. W 2011 roku nakładem Litteraria Pragensia Press (red. Peter Cockelbergh) ukazała się książka Pierre Joris-Cartographies of the In-between. Autorami tekstów o Jorisie są tam m.in. Charles Bernstein, Clayton Eshleman, Allen Fisher, Christine Hume, Alice Notley, Marjorie Perloff. Kolejna istotna pozycja, do której powinno się dotrzeć! A dla amatorów poszukiwań sieciowych – Pierre Joris prowadzi stronę NOMADICS: http://www.pierrejoris.com/blog/ Jest ciekawie zrobiona (dużo linków, newsów, wywiadów), można tam znaleźć sporo dodatkowych info o tym mało rozpracowanym w Polsce autorze. Poezja nomadyczna nie oznacza, co doskonale pokazuje przykład Jorisa, bezrefleksyjnego opisywania odmiennych zakątków świata (zabytków, potraw zapiekanych z masłem czosnkowo-limonkowym czy błękitnej barwy mórz). To nieustanna walka  (inicjatywy translatorskie, artykuły, szkice, odczyty), przybliżanie nieznanych, a jednocześnie „skazanych” przecież na siebie kultur. Praca pozytywistyczna, „forsująca” kompletnie inne, ignorowane przez zachodni (i nie tylko zachodni) establishment sposoby myślenia w sztuce/literaturze etc. Pierre Joris wykonał kolosalną robotę (eseje, tłumaczenia), podając nam niejako na talerzu często hermetyczne, odmienne (formalnie/ideologicznie) światy poezji arabskiej. Bez niego wiedza o tych obszarach byłaby nadal dość ograniczona. Ma to olbrzymie znaczenie, zwłaszcza w obecnych czasach, gdy izolacjonizm, paniczny lęk przed Obcym zdają się być czymś – niestety – obligatoryjnym, osiągającym swoje apogeum… W jednym z wierszy Joris napisał sygnałowo:

What a place that must be,
a something at least, to be in
and if that nothingness
was the hamza
a sort of zag without a zig
a future breath half taken now
with always something more
solid, important coming right
behind it.
a kind of fishing hook.

Marcus Slease urodził się w 1974 roku w Portadown w Irlandii Północnej. W młodym wieku wyjechał wraz z rodziną do USA, gdzie się kształcił i rozpoczął literacką karierę. Był członkiem progresywnej The Lucifer Poetics Group, z którą występował m.in. w Atlancie, Filadelfii, na Brooklynie czy w Washington DC. Pojawiły się jego pierwsze publikacje w prasie, robił wywiady z poetami, pisał recenzje itd. Następnie wyruszył w dalszą planetarną trasę. Żył i pracował (uczył przeważnie języka angielskiego) w wielu miejscach globu. Korea Południowa (Seoul), Turcja (Ankara), Włochy, Polska (Katowice, Elbląg), USA, UK… Mieszka obecnie w Londynie, gdzie w Richmond American University prowadzi zajęcia z angielskiego (jako języka obcego). Jest bardzo aktywny na scenach londyńskich, występował z takimi ludźmi jak np. Jeff Hilson, Frances Kruk, Francesca Lisette, Michael Zand, Harry Godwin, Tim Atkins, Sean Bonney, Steven Fowler, Peter Jaeger (moglibyśmy tutaj dopisać jeszcze inne ciekawe nazwiska, niestety w Polsce o tej nowej brytyjskiej poezji rzadko kto ma pojęcie). Do tego dochodzą działania z muzykami i artystami wizualnymi. Książki Marcusa ukazywały (i ukazują) się w wydawnictwach z reguły poszukujących, ambitnych. Niekiedy są to prawdziwe perełki edytorskie, ciężko dostępne, drukowane w małych nakładach, na specjalnym, odjechanym papierze – dobrze pasują do (nomadycznej) postawy „on the road” ich autora. Jeśli istnieje coś takiego jak literatura planetarna, wolna i ponad podziałami, nomadyczna – jej głównym przedstawicielem byłby z pewnością Marcus Slease. Autora można bez problemu zlokalizować online: www.marcusslease.blogspot.com

Z Marcusem poznaliśmy się wiele lat temu, mieliśmy wspólne czytania w Londynie, współredagowaliśmy (gościnnie) jeden z numerów sieciowego pisma Past Simple (zaprezentowaliśmy wtedy poezję z USA, UK, Polski, Danii i Czech), na okładkach kilku jego książek są moje obrazy… Tutaj przykład akcji (teksty-obrazy-dźwięk): https://www.youtube.com/watch?v=PSv6LAHI0gY. W twórczości Marcusa jest sporo polskich „tropów”, wierszy napisanych bezpośrednio w Polsce, zainspirowanych naszą „niepowtarzalną” krainą czy ludźmi stamtąd pochodzącymi. Doskonałym przykładem może być zbiór Godzenie (BlazeVOX, Buffalo/New York 2009). Autor wyjaśnia na samym początku: „«Godzenie» is a Polish word which means to make an agreement or reconcile (ex. «Trudne jest godzenie pracy z zabawa» – «It’s difficult to reconcile work and play»).” Książka powstawała w Katowicach (śląskie blokowiska!), w scenerii maksymalnie ciężkiej, mocno człowiekowi nieprzychylnej. Minimalizm, egzystencjalizm, czarny humor, dystans, niespełnienie… Tak się powinno właśnie tworzyć poezję. Dwa charakterystyczne wiersze z pierwszej części książki Godzenie, która nazywa się Block 7A. Wszystkie utwory mają tam identyczny tytuł:

Block 7A

I’m 32
I live in the blocks
north of the north
wind awakened
with the elf
of the self
I come
to you
in my tower
yogi-yo
climb to my window
O Babylon
riding this undertow
with my hairy-hoofed
half-hearted angel
saliva nebula
half-baked
botched & congealed
godsoaked
in the yellow egg
the blue chick

Block 7A

history’s lift is out-of-date
Bigos and frog-in-the-head
tired tick before bedtime
long-shank dribbling in the panties
nine-tenths tin
I mean to take on visitors
in this overgrown graveyard

W wywiadzie dla Regent College w Elblągu, Marcus Slease na pytanie „What are you proud of?”, odpowiedział: „Well I am not sure if proud is the right word. But I feel grateful that I made the choice to leave behind my car, furniture, university position in the United States (etc.) and travel and write. The nomadic lifestyle is not always easy or romantic, but it has been very good stimulus for creating art.” Zbiór Hello Tiny Bird Brain ukazał się w brytyjskim The Knives Forks And Spoon Press (podobnie jak BlazeVOX, polecam to miejsce miłośnikom innowacyjnej, eksperymentalnej poezji) w 2012 roku. I tutaj także typowe dla Marcusa minimalistyczne, czujne trasy/wypady. Dla mnie klasykier nomadycznej linii! Książka ma trzy rozdziały: 1. Elblag, Poland 2. Trieste, Italy 3. London UK. Znowu więc polski akcent. Kilka wierszy z tego tomu zostało świetnie przetłumaczonych przez Adama Zdrodowskiego. Oto jeden z nich:

Bar mleczny
(Elbląg, Polska, 9 sierpnia 2009 r.)

pot pulchnych pań kapie mi w gulasz
cześć cześć spiegel w spiegel
historia to tylko duże H
mój dom nie stoi na skale
zjada mnie moja psina
czas teraźniejszy poszatkowany
to jest targ, czuły barter
z człowieka klops
miało nie być przekazu
Herkules wiosłuje łyżką w górę rzeki
a solniczkę z mojego stołu
diabli wzięli

Wpis ten chciałbym zakończyć jeszcze jednym wierszem Marcusa Slease, tym razem z tomu From Smashing Time (MIPOesias, Bloomington, Illinois 2012):

Avenging Angels vs. Karma

my britches are huffing life
don don donddondon goes the chime
on the cheap Samsung
London thy reeking greens
thy reeking rains
the bees are puffy gains
somebody knockin on my door
a blow up ovum?
Herr Helmut Klang Klang
walkin the mud puddles of Elblag
that Mormon figleaf
ain’t no relief
Gdansk was on the way to Wallon Land
that was in 1308
in the hermit kingdom of Korea
the drains faced the mirror