13/10/14

LONDON MAGAZINE

Grzegorz Wróblewski

Strona cyklu

Matrix
Grzegorz Wróblewski

Ur. 1962 r. w Gdańsku, w latach 1966–1985 mieszkał w Warszawie, od 1985 r. w Kopenhadze. Artysta wizualny, autor książek poetyckich, eseistycznych, prozatorskich i dramatów; m.in. Ciamkowatość życia (1992/2002), Planety (1994), Dolina królów (1996), Symbioza (1997), Prawo serii (2000), Pomieszczenia i ogrody (2005), Hologramy (2006), Noc w obozie Corteza (2007), Nowa kolonia (2007), Hotelowe koty (2010), Pomyłka Marcina Lutra (2010), Dwie kobiety nad Atlantykiem (2011), Wanna Hansenów (2013), Gender (2013), Kosmonauci (2015), Namiestnik (2015), Choroba Morgellonów (2018). Implanty (2018), Miejsca styku (2018), Pani Sześć Gier (2019), Runy lunarne (2019), Tora! Tora! Tora! (2020), Cukinie (2021), Letnie rytuały (2022), Niebo i jointy (2023), Ra (2023), Spartakus (2024), GRZEGORZ (2024). Tłumaczony na kilkanaście języków, m.in. na język angielski, zbiory: Our Flying Objects – selected poems (2007), A Marzipan Factory – new and selected poems (2010), Kopenhaga – prose poems (2013), Let’s Go Back To The Mainland (2014), Zero Visibility (2017), Dear Beloved Humans (2023), I Really Like Lovers of Poetry (2024), Tatami in Kyoto (2024). W Bośni i Hercegowinie: Pjesme (2002), w Czechach: Hansenovic vana (2018). W Danii w ostatnich latach wybory wierszy: Digte (2015) oraz Cindys Vugge (2016), wraz z Wojtkiem Wilczykiem (foto) projekt Blue Pueblo (2021), krótkie prozy Androiden og anekdoten (2023). Udział w licznych wystawach zbiorowych i indywidualnych (malarstwo, mixed media, instalacje) w Polsce, Danii, UK i Niemczech. Książka asemic writing Shanty Town (Post-Asemic Press, USA, 2022), książka-obiekt z poezją wizualną Polowanie (Convivo, 2022), obiekt asemic Asemics (zimZalla, UK, 2024).

Tak się prze­dziw­nie zło­ży­ło, że moja dzia­łal­ność poetyc­ka koja­rzo­na jest nie­mal wyłącz­nie z pismem Bru­lion. Fak­tycz­nie, współ­pra­co­wa­łem z Bru­lio­nem przez wie­le lat, opu­bli­ko­wa­łem dwie książ­ki w seriach poetyc­kich tego pisma etc. Mało kto nato­miast wie, że rów­nie czę­sto moje utwo­ry dru­ko­wa­ne były w tam­tych cza­sach na łamach pary­skiej Kul­tu­ry, NaGło­su, czy Lon­don Maga­zi­ne. Lon­don Maga­zi­ne – miej­sce legen­dar­ne, jed­no­cze­śnie nie­zwy­kle pro­gre­syw­ne. Tra­fi­łem tam w latach 90, kie­dy redak­to­rem był Alan Ross (1922–2001), zna­ko­mi­ty też poeta i kry­tyk lite­rac­ki.  Ponie­waż nie mia­łem jesz­cze wte­dy kon­tak­tu z tłu­ma­cza­mi, prze­kła­dów na jęz. angiel­ski doko­na­łem wraz z moim szkoc­kim przy­ja­cie­lem, Mal­col­mem Sinc­la­irem, zamiesz­ka­łym podob­nie jak i ja w Kopen­ha­dze. Mal­colm posia­da bar­dzo dobre wyczu­cie poezji, lite­ra­tu­ry w ogó­le, czy­ta namięt­nie np. książ­ki Bur­ro­ugh­sa, więc akcja trans­la­tor­ska wyszła nam tak jak powin­na. Alan Ross z miej­sca zaak­cep­to­wał wier­sze i nie­spo­dzia­nie roz­po­czą­łem dru­ko­wać moje rze­czy na ryn­ku anglo­ję­zycz­nym. Lon­don Maga­zi­ne ma swo­ją dłu­gą i pięk­ną histo­rię. Publi­ko­wa­li tam tacy ludzie jak W.H. Auden, Wil­liam S. Bur­ro­ughs, Law­ren­ce Fer­lin­ghet­ti, Ted Hughes, John Keats, Paul Mul­do­on, Harold Pin­ter, Sylvia Plath, Derek Wal­cott etc.
Moje wier­sze uka­zy­wa­ły się obok cie­ka­wych auto­rów bry­tyj­skich, ame­ry­kań­skich, austra­lij­skich… To był dla mnie koniecz­ny zastrzyk tle­nu. Wspa­nia­ła szko­ła jaz­dy, wyj­ście z przy­cia­sne­go obsza­ru pol­sko-skan­dy­naw­skie­go. Pozna­łem w ten spo­sób dobrze cała masę intry­gu­ją­cych pisa­rzy. W nume­rach Lon­don Maga­zi­ne, obok moich wier­szy, dru­ko­wa­li np. John Kin­sel­la, Robert Nye, Wil­liam Scam­mell, Antho­ny Thwa­ite, Tom Jenks, Hugo Wil­liams, Tom Pau­lin. Z nie­któ­ry­mi z nich nawią­za­łem kon­takt, któ­ry się roz­wi­nął i trwa do dziś. Tom Jenks był przez jakiś czas redak­to­rem wyda­wa­ne­go w Man­che­ste­rze pisma Para­me­ter Maga­zi­ne (gdzie publi­ko­wa­łem wier­sze, w prze­kła­dach Ada­ma Zdro­dow­skie­go). Oprócz eks­pe­ry­men­tal­nych zbio­rów (np. ostat­nio świet­ny Stre­ak Arte­facts), pro­wa­dzi akcję zim­Zal­la objects. Wypro­du­ko­wał mi tam zestaw pły­tek, pod­sta­wek cera­micz­nych z pra­ca­mi Deu­ter Kel­ner (rysun­ki z tego cyklu były zamiesz­czo­ne w książ­ce Paw­ła Kel­ne­ra Roz­wa­dow­skie­go To zupeł­nie nie­praw­do­po­dob­ne). Zosta­ną one nie­ba­wem poka­za­ne na wysta­wie zim­Zal­la objects w Har­dy Tree Gal­le­ry w Lon­dy­nie. Dzię­ki Lon­don Maga­zi­ne mogłem przyj­rzeć się bli­żej poezji Hugo Wil­liam­sa. Mini­ma­li­stycz­ny, czę­sto klau­stro­fo­bicz­ny rejestr… Moim zda­niem chy­ba jeden z naj­waż­niej­szych współ­cze­snych poetów bry­tyj­skich. Naj­bar­dziej czu­ję jego Bil­ly­’s Rain (Faber and Faber, 1999) oraz Dear Room (Faber and Faber, 2006). Moją przy­go­dę z Lon­don Maga­zi­ne prze­rwa­ła nagła śmierć Ala­na Ros­sa. Napi­sa­łem mu potem wiersz Ark­tycz­ne kon­wo­je, lubi­li­śmy się, był kimś dla mnie istot­nym… Obec­nie pismo to zmie­ni­ło deli­kat­nie nazwę na The Lon­don Maga­zi­ne, nie ma już jed­nak aż takie­go powe­ru, zna­cze­nia, jak za za cza­sów Ros­sa. W Pol­sce infor­mo­wał o moich publi­ka­cjach w Lon­don Maga­zi­ne Krzysz­tof Jawor­ski na swo­im blo­gu, zamie­ścił dwu­krot­nie posty na ten temat, za co jestem mu b. wdzięcz­ny.

Okład­ka jed­ne­go z nume­rów Lon­don Maga­zi­ne, June-July 1998, gdzie uka­zał się zestaw moich wier­szy tłum. wraz z Mal­col­mem Sinc­la­irem