18/12/17

Obcy nadchodzi

Kamil Sipowicz

Strona cyklu

Roztoczańskie razgawory
Kamil Sipowicz

Urodzony w 1953 roku. Historyk filozofii, dziennikarz, poeta, rzeźbiarz, malarz. Jego prace były wystawiane w Monachium, Berlinie Zachodnim, Krakowie i Warszawie. Publikował w wielu czasopismach: „Jazz”, „Jazz Forum”, „Magazyn Muzyczny Jazz”, „Tylko Rock”, „Playboy”, „Polityka”, „The Warsaw Voice”. Mieszka na Roztoczu.

Najpopularniejszym sportem w Rosario jest „tłuczenie obcych”. Włoscy chłopcy w każdy poniedziałkowy poranek licytują się w autobusach szkolnych, ilu imigrantów udało im się pobić.

Marco Rovelli „Servi”, tłum. Tomasz Bielecki, „Gazeta Wyborcza”, 20–21.02.2010

Zastanówmy się, kim jest obcy i w jaki sposób w naszej kulturze – mam tutaj na myśli kulturę europejską – pojawia się doświadczenie obcego. Istnienie człowieka na ziemi związane jest od zarania z możliwością przemieszczania się w czasie i przestrzeni. Człowiek w cęgach żywiołów czasu i przestrzeni napotykał obcych i sam stawał się obcy dla innych. Napotkany obcy może wywołać ogromny rejestr reakcji: od nienawiści i niechęci przez agresję, strach, przemoc aż do fascynacji i miłość. Ksenofobia i ksenofilia są dwiema reakcjami na antagonistyczne napięcie między tym, co moje własne a tym, co obce. Człowiek od zarania podejmował próby uprzedmiotowienia, zobiektywizowani i aneksji obcego. Anektując obcego, normalizujemy ten niepokojący fenomen i umieszczamy go w porządku naszego życia oraz horyzoncie naszej egzystencji. Wprowadzenie obcego we własny dyskurs uspokaja nas. Napięcie znika. Jednakże inwazja obcego nie pozostaje bez śladu w naszej egzystencji, jego piętno wypala się w naszym sercu. Życie nasze ulega przemianie, tak jak Moabitka Ruth przemieniła plemię Izraelitów, zakładając ród Dawida i Salomona.

My zawsze napotykamy obcych jako starożytni Grecy. Mitologia grecka jest hermeneutyczna macierzą naszego z nim spotkania. Jesteśmy greko-, euro- i logocentryczni. Grecki mit i grecki logos nigdy nas już nie opuszczą. Możemy być tego tylko mniej lub bardziej świadomi.

Porwanie nimfy Europy – eponimu naszego duchowo geograficznego kontynentu – przez greckiego boga Zeusa pod postacią pożądliwego byka, w zagadkowy sposób zbiega się z porwaniem boginki Io przez tegoż samego boga i pod tą samą postacią byka! Porwanie Europy z Azji (!) stworzyło Europę, zaś porwanie Io stało się źródłem tragicznego i zawiłego losu Danaid – obcych w świecie, tak jak ich matka Io. Te dwa mitemy wryte są niczym kantowskie kategorie i jungowskie symbole w nasz aparat doświadczenia. Mitologia grecka mówi jednoznacznie: pierwszymi obcymi były kobiety.

Io była córką boga rzecznego Inachosa z Argos, syna Okeanosa. Argos oraz obok leżące Mykeny to prastary  matecznik Grecji. Io była kapłanką w świątyni Hery, małżonki Zeusa. Była bardzo piękna. Zwróciła uwagę chutliwego Zeusa. Pod postacią byka posiadł ją na brzegu Jeziora Lerneńskiego. Po bosko-ludzkim akcie miłosnym Zeus, chcąc ją uchronić przed gniewem żony, zamienił Io w śnieżnobiała jałówkę. Zazdrosna Hera nasłała na biedną kobieto-krowę złego gza, który nie dawał jej spokoju. Io błąkała się po Argolidzie i Eubei. Wściekły Giez gnał ją wzdłuż wybrzeża morza, które od jej imienia nazwano Iońskim. Pędzona przez złośliwego owada wędrowała po równinach i górach Azji. Dopiero w dalekim Egipcie bogowie dali jej spokój. Jednakże przekleństwo zawisło nad rodem Io. Rodem, który dał początek dwóm założycielom dwóch kolebek naszej cywilizacji. W Egipcie Io urodziła Zeusowi syna Epafosa. Ten zaś spłodził bliźnięta: Danaosa i Ajgiptosa. „Danaoi” – tak byli nazywani kiedyś Grecy. Bliźnięta z łona Io to eponimy Grecji i Egiptu. Uwiedzenie porwania i wygnania dwóch kobiet: Europy i Io stoją u wrót czasu naszej cywilizacji. Io, Europa, a także inne nieszczęsne kobiety, jak nimfa Antiope, to wygnane z własnych krain błąkające się po świecie pierwsze obce. Nieszczęście kobiet spowodowane złą wolą bogów, ich niepohamowaną chucią i małoduszną zazdrością leży u podłożą historii cywilizacja śródziemnomorskiej i atlantyckiej.

Ajgiptos miał pięćdziesięciu synów, Danaom zaś – pięćdziesiąt córek. Jeden władał Libią, drugi Arabią. Wydawałoby się, że ta płciowa oraz ilościowa symetria doprowadzi wreszcie do mitologicznej idylli. Prelogiczny duch pragreckiego przeznaczenia nie dopuścił do tego. Danaidy nie chciały Egipcjan. Wręcz przeciwnie czuły do nich wstręt. Danaidy niewiele miały wspólnego z rodzącym się już idiomem kobiecości. Nie odzywały się do siebie. Uwielbiały polować, ćwiczyć się w walkach. Żywiły się daktylami i cynamonem. Były świetnymi żeglarzami. Właśnie na statku uciekły przed prześladującymi je kuzynami do  ojczyzny swej matki – Argos.

Wielki grecki tragik Ajschylos w dramacie Poszukujące schronienia (inny tytuł Błagalnice) opisał dalsze losy Danaid w obcym/własnym kraju. Ojcowi Danaid Danaosowi prorokini delficka przyznała prawo objęcia królestwa w Argos. Ojciec, znając naturę córek, które bardziej przypominały scytyjskie Amazonki niż grecki niewiasty, pozornie zgodził się na ślub z Egipcjanami. W ukryciu jednak każdą wyposażył w sztylet, więc 49 Danaid zamordowało swoich oblubieńców, których głowy wrzuciły do rzeki Lerny. Tylko jedna – Hypermestra – ocaliła swojego kochanka Linkeusa. Owocem ich miłości był wielki ród, który wydał największych herosów Hellady: Herkulesa i Perseusza. Za to jednak, że złamała nakaz ojca, poddano ją sądowi i uwięziono. Pisał o tym Ajsycholos w tylko częściowo ocalałym dramacie Danaidy.

Inną wersję mitu Io przedstawiali greccy historycy z Herodotem na czele, powołując się na Persów. Io miała być córką Inachosa, króla Argos. Została porwana przez kupców fenickich i zawieziona do Egiptu, gdzie sprzedano ją królowi Egiptu. Ojcu Io jako zadośćuczynienie podarowano byka. Zwierzę wówczas nieznane w Argos. Herodot mówi, że porwanie Io było „pierwszą krzywdą”. Druga zaś:

Następnie kilku Hellenów (imion ich nie umieją Persowie podać) wylądowało w fenickim Tyros i porwało stamtąd królewską córkę E u r o p ę. Byli to zapewne Kreteńczycy. – Tak zatem odpłacono tamtym równą tylko miarką, ale później Hellenowie stali się  sprawcami drugiej krzywdy. Popłynęli bowiem na długim okręcie do kolchidzkiej Aja nad rzeka Fasis i po załatwieniu innych spraw, które były celem ich podróży, porwali córkę królewską, M e d e ę. […] Potem zaś w drugiej generacji, jak mówią Persowie, Aleksander, syn Priama, który słyszał o tych zdarzeniach, zapragnął zdobyć sobie małżonkę w Helladzie drogą porwania… Tak tedy porwał H e l e n ę. (H, 19/20)

Ta ostatnia historia zakończyła się wielką wojną trojańską i końcem epoki bohaterów. Zaczątkiem ciemnych wieków żelaza, po w miarę stabilnym czasie brązu. Porwania były obyczajem Fenicjan i Greków. Persowie, uważani przez tych ostatnich za barbarzyńców, brzydzili się nimi. Herodot pisze:

Zdaniem Persów, porywać niewiasty jest czynem ludzi niesprawiedliwych, ale z powodu porwanych zawzięcie uprawiać dzieło zemsty  mogą tylko nierozumni; rozsądni ludzie zgoła nie troszczą się o porwane kobiety: boć przecież to jasne, że gdyby same nie chciały, nie zostałyby uprowadzone. (H 20)

Inne wersje tej historii mówią o tym, że porwanie odbyło się za zgoda Io. Taka wersję wydarzeń wedle Herodota przedstawiają Fenicjanie:

Co do Iony nie zgadzają się z Persami Fenicjanie. Twierdzą bowiem , że nie drogą porwania zawieźli ją do Egiptu, lecz, że w Argos miała ona stosunek z kapitanem okrętu, a kiedy zauważyła, ze jest brzemienna, z obawy, żeby jej sprawka nie wyszła na jaw przed rodzicami, sama z Fenicjanami dobrowolnie odpłynęła. (H 20)

Historia pisana przez Persów, Fenicjan i Greków jest historią pisaną przez mężczyzn. Stępia ona ostrze mitu i wygładza tragedię. Prawda tragicznego mitemu: syntetycznego skrótu losu kobiety-błagalnicy w pisanej przez mężczyzn historiografii zostaje zamieniona w opowieść o kobiecie, która sama jest winna swym tragediom. Archetypiczny mitotwórca był bliższy niepokojącego losu kobiet niż męski dziejopis, który stara się umieścić porwania Io, Europy, Medei i Heleny w jakiejś historycznej strategii politycznej. Od momentu, gdy synchroniczny mit przemienił się w diachroniczną opowieść, porwana i zgwałcona kobieta staje się winną swego losu.

Mitem Io zajmuje się w swojej książce Etrangers à nous-mêmes [Sami jesteśmy obcymi] Julia Kristeva. Będę wielokrotnie wracał do tego dzieła, gdyż jest ono pionierską pracą na temat obcego w dziejach Europy, pokazuje historyczne przejścia, wariacje i mutacje obszernej problematyki obcego. Obcy w naszych rozważaniach ksenologicznych nie odróżnialny jest od Innego.

Kristeva umieszcza historie Io w psychoanalitycznym kontekście. Porusza temat kazirodztwa i odnosi jej dzieje do losów Edypa. Io była kapłanką Hery. Bogini-Krowy. Hera była nazywana w mitach „krowooką”.  Krowa była zapewne świętym zwierzęciem Ariów (do dzisiaj jest), ich totemicznym zwierzęciem. W Argos mieściła się wielka świątynia tej bogini. Io wedle Kristevej jest córką Hery i Zeusa. Jej związek z Zeusem ma zatem charakter kazirodczy. Io jest w sposób zwierzęcy (krowi) opętana – pożąda swego ojca. Giez jest symbolem tego niedającego się okiełznać popędu. Io staje się rywalką własnej matki. Pędzona chucią przez wybrzeże Hellady, stepy Azji i pustynie Egiptu. Wedle Kristevej jej historia jest odwrotnością dziejów Odyseusza, który w końcu powraca do Itaki. Io jest wypędzona, gnana i przepędzana. Do Argos nigdy nie wraca. Mit Io jest też żeńskim odpowiednikiem mitu Edypa. W obu wypadkach mamy do czynienie z kazirodztwem. Pisze Kristeva:

Czy błądząca w delirium Io jest żeńskim odpowiednikiem dramatu Edypa? Kazirodczy mężczyzna wie, jak rozwikłać zagadkę Sfinksa, lecz nie orientuje się w swojej sytuacji: miłosnej namiętności do własnej matki i złości przeciw własnemu ojcu. Jednak Edyp chce się o tym dowiedzieć nawet kosztem utraty wzroku. Córka (Io) jako kochanka własnego ojca od początku stoi w konflikcie z matczynym autorytetem. Jest kapłanką Hery – bogini matrymonialnego prawa. Konflikt ten wyładowuje się w psychozie. Żądło gza, agenta prawa matrymonialnego nie przestaje wprowadzać paniki w jej życie. Nawet wtedy, gdy Zeus wyswobadza ją – co prawda na obcej już ziemi – z szalonej metamorfozy, to piętno gwałtu i trwogi przekazane zostaje jej wszystkim potomkom. (s. 52)

Kristeva w dalszej analizie mitu Io i Danaid utożsamia te drugie z Amazonkami. Oziębłymi seksualnie (jak awers rozpłomienionej erotycznie Io) kobietami wojowniczkami. Danaidy po przybyciu do Argos są podwójnie obce: przywędrowały z Egiptu i przeciwstawiają się małżeństwu z egipskimi kuzynami.  Podobnie jak scytyjskie Amazonki, które zabijały mężczyzn, tak Danaidy w akcie szaleństwa zabijają swych narzeczonych. Wedle Kristevej jest to akt hybris: nieposkromiona zuchwałość. Czyn, który wywraca na nice dotychczasowy obyczaj. Wedle jednej wersji mitu Danaidy za obrazę boskich przykazań zostają skazane na śmierć. Wedle wersji Pindara kara jest łagodniejsza: muszą sobie wziąć za mężów losowo wybranych mężczyzn. Pozornie jest to proces, który sprowadza obce kobiety do normalnego greckiego obyczaju, karząc je jedynie tym, że ich mężowie nie są z rodu książęcego. Jednakże Kristeva widzi tutaj fundamentalny dla rozwoju ludzkości akt transgresji. Przejście od endogamii do egzogamii. Danaidy w brutalny i jednoznaczny sposób zrywają z kazirodczymi związkami. Ustanawiają największe tabu w historii człowieka: zakaz kazirodztwa. Moment ten wedle Claude’a Lévi-Straussa jest przełomowm, to przejście od natury do kultury. Mit Danaid opowiada o archaicznym położeniu kamienia węgielnego naszej cywilizacji. Od ich czasu kobiety nie wychodzą za mąż za swoich braci. Biorą sobie mężów z innych, obcych klanów. Następuje wymiana międzyplemienna. Ustanawia się nowe związki między ludźmi. Ów nowy okres powiązany jest w historii Hellady z nowym kultem. Kultem bogini żniw Demeter uprawianym w święcie tesmoforiów. Od tego czasu kobiety mają prawo tworzyć w obrębie miasta ginokrację: system władzy, w którym decydują także o sprawach pokoju i wojny. Mimo tego zwycięstwa kobiet, kapłanek Hery i Demeter, mężnych Amazonek, pozostają one nadal obce. Zamanifestowały swoją płciową odrębność, podzieliły świat na dwa wrogie obozy: kobiety i mężczyzn. Kristeva kończy swe rozważania na temat Danaid stwierdzeniem, że dla Greków kobieta od czasów Danaid nie mogła być traktowana jako zdobycz lub niewolnica, lecz jak powiedział Iamblichos: „Błagalnica, błagająca o ochronę, której udzieli jej domowe ognisko, gdy przyprowadzi się ja za rękę do nowego domostwa”.

Starożytni Grecy, jak również plemiona przedhelleńskie, uważały gościnność za prastary przykaz religijny. Czci bogom i rodzicom towarzyszyła zawsze równorzędna cześć gościom, czyli obcym.

Karl Kerényi w swej Mitologii Greków pisze: „ […] mitologia heroiczna wkracza na drogę, która – co znamienne – dobiega w tragedii. (MG 249). Losy Danaid nieco odmienione niż w wersji mitu odnajdujemy w tragediach Ajschylosa. Szczególnie w Błagalnicach tragedii z V wieku. Samo słowo tragedia, czyli pieśń kozła, pochodzi od trackiego kultu Dionizosa. Ajsycholos używał w swych tragediach kilku chórów jako głównych wykonawców. Zgodnie z tradycją zakorzenioną jeszcze w świętach dionizjów. Reszta postaci była pozbawiona cech indywidualnych i reprezentowała raczej pewne schematyczne idee moralne i religijne. Błagalnice są jedyną zachowaną częścią trylogii.

W aktorze rozpoznajemy człowieka dionizyjskiego, instynktownego poetę, śpiewaka, tancerza, ale jako o d g r y w a n e g o człowieka dionizyjskiego. Aktor usiłuje osiągnąć swój  pierwowzór przez wstrząs wzniosłości lub wstrząs śmiechu, wykracza poza piękno, ale nie szuka prawdy.

To słowa samego Nietzschego w Światopoglądzie dionizyjskim (57). Przybycie obcego, kreteńsko-trackiego boga przekształciło dotychczasowego apolińskiego ducha Hellady i dały naszej cywilizacji jeden z jej najpiękniejszych tworów: tragedię grecką. „Jakiż był cel woli, która jest w końcu jedna, że wbrew własnej apolińskiej stwórczości wpuściła dionizyjskie żywioły ? pojawił się nowy i wyższy [sposób] bytowania, nastąpiły narodziny myśli t r a g i c z n e j” – zastanawia się Nietzsche jeszcze w języku pierwszego swego nauczyciela – Schopenhauera – i odpowiada sam sobie: „w idei żywioł dionizyjski zostaje jako wyższy porządek świata przeciwstawiony porządkowi pospolitemu i marnemu: Grek pragnął absolutnej ucieczki z tego świata winy i losu” (56/57). Tragedia i komedia grecka, cały dramat, są najbardziej pierwotną ludzką psychoterapią. Grek ucieka od winy i losu, a my wszyscy razem z nim. Nauczył nas tego obcy bóg, bóg winorośli, szału, obłędu, rogaty przybłęda, sprośny satyr.

W krajach greckich obok Zeusa Xenios, który chronił obcych, istniał również Zeus Hikesios – obrońca błagalników. Błagalnicy byli odrębną kategorią wśród obcych. Uciekinierzy z innych krain błagali o ochronę i pomoc. Symbolem błagalnika była gałązka z przywiązaną do niej białą przędzą bawełnianą. Błagalnicy często szukali ochrony przy ołtarzach bogów. Udzielenie im pomocy było obowiązkiem zaś odmowa sprowadzała karę w Hadesie.

Danaidy były powielekroć obce w Argos. Poniekąd też jednak swoje. Obce były dlatego, że przybyły z dalekiego Egiptu. Miały ciemną cerę, inny strój, przykrycie głowy i inaczej wyrażały swe myśli. Obce były też dlatego, że pochodziły od pramatki jałówki i praojca byka. Ten byk był bogiem. Danaidy były zwierzęto-człowieko-boginiami. Obce się wydawały, gdyż powodem ich ucieczki nie była zwykła w takich sprawach zmaza religijna czy moralna, lecz niechęć do zamążpójścia ze swymi kuzynami, co w Grecji nie było jeszcze żadnym tabu. Ich niechęć do mężczyzn szła dalej. One w ogóle nie chciały żadnych związków z nimi: „Nie chcę, przenigdy nie – aż do skończenia dni – męskiej przemocy znać! I dalej: Od łoża, od jarzma męskiego zbaw!”. Dla Greka wtedy i dziś taka postawa jest całkowicie niezrozumiała. Obcość Danaid potęgowało jeszcze to, że zbrojnie walczyły przeciwko swoim kuzynom – Egipcjanom. Potem zaś, o czym Ajschylos mówi w zaginionej ostatniej części trylogii – Danaidach, zamordowały ich podstępnie. Potrójna konstrukcja ich bytu, łączącego w sobie pierwiastek boski, ludzki i zwierzęcy, ich społecznie dziwaczne nastawnie do mężczyzn, ich amazońskie obyczaje i wygląd – to wszystko powinno odstraszyć Pelazgów.        Jednak nie odmówiono im ochrony. Z dwóch powodów, właśnie dlatego, że pochodziły od argijskiej kapłanki Io oraz dlatego, że nie wolno odmówić błagającym o schronienie.

Król Pelazgów, naradzając się demokratycznie ze swym ludem i dając schronienie Danaidom, naraża swe państwo na śmiertelne niebezpieczeństwo. Jest to typowy dla greckiej tragedii konflikt obowiązku religijno-moralnego ze zwykła praktyką codziennego życia. Zdumiewające wydaje się to, że Danaidy jako głównego argumentu używają niebezpieczeństwo złamania tabu kazirodztwa, jeżeli zostaną poślubione przez pokrewnych im Egipcjan: „[…] niechaj cisną, w ryczące odmęty – zanim ci, co krewieństwa nadużyć chcą praw, nienawistni rodzice bratańce, przez gwałt, prawdzie wbrew, nasze łoża podepcą!”.

Być może jest tak, jak twierdzi Kristeva – Danaidy wprowadzają dopiero to tabu. Tragiczny los Edypa jest tego prawa dalszym ciągiem. Błagające Danaidy często powołują się na sprawiedliwość Zeusa. Jednak to nie on stoi za tragicznym wymiarem ich losu. Jego czyny właściwie ten los ufundowały. Jego żądza jest podobna do rządzy Io, a potem rządzy Egipcjan. Frygidki Danaidy wydają się posłuszne bardziej pierwotnym prawom niż prawa sprawiedliwości bogów Olimpu. Chodzi tu o bogów losu, władającym prawem pierwotnym, które jest dalekie od mdławej i niekonsekwentnej sprawiedliwości Zeusa. Tym losem władają potężne Erynie. Boginie obce. Boginie których nie zaprasza się do olimpijskiego stołu uginającego się od ambrozji. O Eryniach się nie wspomina, aby ich nie przywołać. Dlatego też używa się określenia Eumenidy – boginie dobrotliwe.

W Światopoglądzie dionizyjskim Nietzsche również zauważa heteronomie świata greckich bogów:

Ów promienny Olimp tylko dlatego doszedł do władzy, że mroczną władzę moira, która wyznaczyła Achillesowi wczesną śmierć, a Edypowi ohydne małżeństwo, mogły ukryć świetlane postaci Zeusa, Apollina, Hermesa i innych. (52)

Cały podziemny panteon czuwa nad tym, aby świat ludzi nie przekształcił się w pozornym porządek i powierzchowną harmonię. Erynie, Los, Tyche, Persefona, Hades, Kery i wiele innych demonów rozpościera swą władzę nawet nad bogami Olimpu. Przez nie nawet Apollo staje się wygnańcem skłóconym z Zeusem, który powodowany zazdrością zabił jego syna Asklepiosa: „Do ciebie się modlimy, światłości słoneczna ! Świętego wygnańca z niebios, Apollona”.

Los Ios i jej potomków aż do herosów Perseusza i Herkulesa naznaczony jest tragedią. Danaos, ojciec Danaid, założył w XV wieku dynastię królewską w Argos. Biedny Pelazgos i jego lud Pelazgowie – oryginalnie niegreccy autochtoni – przepadli w wirach historii. Po tragedii Danaid następuje epoka herosów. Herosów, którzy często także mają inne niż greckie pochodzenie. Trackie, egipskie, scytyjskie. Czyny największych herosów Grecji często charakteryzowały się okrucieństwem, łamaniem odwiecznych praw i swoistą transgresją. Herkules potrafił w przebraniu kobiety latami pełnić rolę tkaczki. Kobiety – obce – bohaterki tragedii Ajschylosa stały się także bohaterkami komedii. Tym razem autorem był Arystofanes. W napisanej w 392 roku sztuce Sejm niewieści kobiety przejmują ster władzy wbrew swarliwym i wiarołomnym mężczyznom. Pod przewodnictwem uroczej Praksagory, kobiecego demagoga wprowadzają nowy, bardziej sprawiedliwy porządek społeczny.

Homer w Iliadzie przedstawia herosów, bogów, a także ludzi jako podporządkowanych tajemniczemu Losowi. Od wyroków Losu nawet bogowie nas nie uwolnią. Oni czasami ingerują w nasze życie, ale w sposób chaotyczny i nieprzewidziany. Człowiek skazany jest na własne siły i musi być przygotowany na złośliwość lub wspaniałomyślność mieszkańców Olimpu, a także bardziej nieodwoływalne, nieoczekiwane ciosy losu. Dla greckiego wojownika nie istnieje zbyt wiele praw i wskazówek, które powiedziałyby mu, jak żyć. Są jednak trzy zasady, których nie może nigdy złamać. Powinien darzyć szacunkiem rodziców, dawać ofiary bogom i chronić cudzoziemców i błagalników (!), którymi opiekuje się sam Zeus Xenoi. Wysoka pozycja obcych jako godnych pomocy i ochrony wzięła się być może stąd, że zanim Grecy sami zaczęli podróżować po świecie (Odyseusz, Hekatajos, Herodot) to sami jako obcy przybyli na pierwotnie już zamieszkałe ziemie Grecji. Obcym był potomek znanej nam już Io Pafos z Egiptu, który założył wielką dynastię Argolidów w Argos. Fenicjanin Kadmos ugruntował królewską linię w Tebach. Jak pisze N.G.L. Hammond w Dziejach Grecji, obcy założyli dynastie w Mykenach, Tirynsie, Orchomenosie, Koryncie i Pylon. Pelops, który dał nazwę Peloponezowi, przybył z Azji, a jego syn Menelaos został królem Sparty (DG 96). W epoce herosów najwięksi mitologiczni bohaterowie Grecji byli obcego pochodzenia. „Ich żywiołowość, brak hamulców społecznych i religijnych znamionują raczej nowych przybyszów niż przywódców ludu, który z wolna dojrzewając osiągnął stopień cywilizacji” (DG 97).

Helleńskie plemiona Ionów, Eolów i Dorów przybywały na półwysep bałkańskie jedno pod drugim w kilkusetnych odstępach. Nie zastały nowej ziemi bezludnej. Mieszkali tam autochtoni: Pelazgowie i Tyrsenowe. Przedhelleńska kultura panowała na Krecie. Do dziś tak zwany dysk z Fajstos zawiera nierozszyfrowane pismo zamierzchłej kultury. Greckie plemiona Jonów, Eolów i Dorów stykały się z ludźmi mówiącymi obcymi językami.

Jak pisze Hammond: „Przez całą historię Grecji mieszkańcy nizin byli pod stałym naporem mieszkańców gór” (s. 27). Nadmorskie niziny z łagodnym śródziemnomorskim klimatem nęciły mieszkańców surowych gór. Schodząc na niziny, spychali na morskie wyspy rozleniwione już nieco rajskimi warunkami plemiona. Te ostatnie szukały szczęścia na wyspach lub w Azji Mniejszej. W ten sposób Dorowie wyparli Jonów i Eolów. Ci ostatni zasiedlili dzisiejszą Turcję i wyspy italskie. Opozycja górale – mieszkańcy dolin i nizin do dzisiaj jest bardzo nośna. Ci, którzy zdecydowali się zostać w swych górskich siedzibach, prowadzą bardzo surowy żywot, u podstaw którego leży archaiczne rodowo plemienne prawo, jak chociażby obyczaj zemsty rodowej (adat). Te dwa typy ludzkie były i są wobec siebie wzajemnie obce. Górscy mieszkańcy Kaukazu z górskimi Czeczenami i Swanami z Gruzji na czele, Tybetańczycy, afgańscy i pakistańscy Pasztuni, kreteńscy Sfakiowe i setki innych żyją wedle całkiem innych zasad niż rozleniwieni beneficjenci cywilizacji śródziemnomorsko-atlantyckiej.

Gdy zaszyte dotychczas w górskich aułach plemiona greckie schodziły z gór Ilirii, Macedonii i Epiru na niziny Attyki, Tesalii i Peloponezu dochodziło do ostrych konfliktów, w których górę brali ci, których kultura była bardziej rozwinięta. Mieszkańcy malowniczych zatok całej południowej Hellady – dzięki handlowi i wymianie ze światem Azji, Egiptu, Fenicji, Persji i Babilonu – mieli przewagę nad dzikimi pobratymcami. Do okresu wojny trojańskiej w Helladzie, mimo istnienia setek państewek polis, panowała równowaga polityczna i harmonia. Jednakże wojna o porwana kobietę – Helenę – doprowadziła do schyłku szczęśliwej epoki brązu. Nastały zimne stulecia żelaza i pierwszy poważny regres w historii Europy.

Wraz z upadkiem Troi greckie plemiona straciły kontrolę nad przesmykiem dzielącym Europę od Azji. Hordy obcych barbarzyńców od tej pory miały otwartą drogę. Nie najmocniejsza jedność jońskich państewek Argos, Myken i Teb zaczęła się chwiać. Dotychczasowe konserwatywne prawa plemienne zbudowane na więzach krwi i stanowiące istotę wewnętrznych relacji w fratriach, fylach i genomach zaczęły się chwiać. Pojawiły się mordy dynastyczne w samych rodzinach. Łamano zasady braterstw (aphretor), do których dotychczas nie dopuszczano obcych. Ustanowiono jedynie praktycznymi korzyściami umotywowany wyjątek dla lekarzy, wróżów i budowniczych statków.

Po zakończeniu wojny trojańskiej w Helladzie zapanował na trzy wieki chaos. Doryccy najeźdźcy zaprowadzili swymi żelaznymi mieczami nowe porządki. Większość helleńskich pobratymców pozbawili praw i uczynili periojkami – na wpół niewolnikami, którzy zmuszeni byli pracować na swych nowych panów. Inwazja Dorów spowodowała opuszczenie swych dotychczasowych siedzib przez Eolów i Ionów. Część z nich zaczęła kolonizować wybrzeża Azji Mniejszej oraz wyspy na morzu Egejskim. Centrum cywilizacji jońskiej była Attyka ze swą stolicą w Atenach. Prowadzono tam bardzo mądrą politykę wobec obcych. Faworyzowano najzdolniejszych z nich i przez to wzmacniano własne siły oraz nadrabiano straty w ludności. Najbardziej chętnymi do zakładania nowych koloni w Milecie, Efezie, Halikarnasie i tysiącu innych byli różnego pochodzenia napływowi obcy, którzy dla swej nowej ojczyzny Attyki budowali wielkie, chociaż rozproszone społeczeństwo kolonialne. Oni sami nie brali do nowych krain swych żon tylko żenili się z miejscowymi kobietami. Z takiego mieszanego małżeństwa karyjsko-jońskiego pochodził sam Herodot z doryckiego Halikarnasu. Jonowie w X wieku przed naszą erą założyli związek dwunastu państw (dodekapolis).

Grecja dążyła do nowej jedności. Ogromną rolę odegrała tu Illiada Homera, która stała się elementem budującym jedność w skłóconych dotychczas miastach-państwach Hellady. Również Odyseja miała dla Greków ważne ksenologiczne znaczenie. Błąkający się po morzach ówczesnego świata Odyseusz jest prototypem obcego Greka, który napotyka na swej drodze najbardziej nieoczekiwane sytuacje, z których wychodzi zwycięsko dzięki swemu sprytowi. Udaje mu się nawet uwieść swym czarem nieufnych wobec obcych Feaków. Mieszkali na tajemniczej wyspie Scherii i tak bali się obcych, że z nikim nie utrzymywali stosunków. Jednak „zwyczajem owych czasów nie pytano od razu, skąd pochodzi i kim jest, czekając, dopóki sam tego nie powie” (Jan Paradowski, Wojna Trojańska, Warszawa 1976, s. 96).

Odrodzenia Grecji, które dokonało się w latach 850–546 p.n.e., zawdzięczamy również religii. Wyrocznia Apollona w Delfach stała się centralnym miejscem pielgrzymek, a przede wszystkim źródłem praw moralnych i religijnych. Również odbywane co cztery lata igrzyska olimpijskiej wokół świątyni Zeusa w Olimpii dawały Hellenom poczucie związku i zacierały różnice między różnymi plemionami. Trzecim wielki miejscem kultu była wyspa Delos. Nowa Grecja nie przywiązywała już takiej wagi do więzów krwi, jak cywilizacja mykeńska. Coraz bardziej ważna była relacja z państwem, a nie fratrią, fylą czy plemieniem, a nawet rodziną.

Ogromnego znaczenia nabrało dla nowych kolonistów morze. Powstała swoista tallasokracja. Jak już wspomniałem, założycielami nowych kolonii, tak zwanych ojkistesemów nie musieli być rodowici Grecy, mogli nim być obcy! Co skłaniało wówczas ludzi do emigracji? Przede wszystkim nowe wielkie możliwości rozwoju handlu z Kretą, Syrią, Egiptem i krainami nadczarnomorskimi oraz możliwości piractwa. Również sprawy osobiste były motywacją do opuszczenia ojczyzny: wygnanie za przestępstwa kryminalne lub religijne, za załamanie tabu, obrażenie bogów. Kolejną przyczyną udawania się w niebezpieczne podróże był coraz dotkliwiej odczuwany brak ziemi ornej, którą zagarniali nowi przybysze z gór. Nie mniejszą przyczyną emigracji były bieda, wojny i zamieszki.

Po założeniu kolonii Grecy zamieniali miejscową ludność w periojków, czyli obywateli niższej kategorii. Periojkowie płacili swoim panom daninę. Posiadali pewne prawa cywilne i mogli dziedziczyć ziemię. W fazie pionierskiej wykorzystano energie obcych, potem zaś od nowych obcych się odgradzano. Tym bardziej że nowe kolonie Ionów, Eolów i Dorów najczęściej budowano na wybrzeżach mórz oraz odcinano się od miejscowego zaplecza. Przeto tyły związków miast helleńskich narażone były na inwazję obcych. Najpierw dokonali tego Medowie i Asyryjczycy potem zaś Persowie.

Dorowie założyli na Peloponezie potężne państwa-miasta: Spartę, Korynt, Megerę oraz nowe państwo miasto na Krecie. Ich arystokracja była zamkniętą strukturą, która rzadko robiła wyjątek dla obcych, a jeżeli już, to tylko dla obcych arystokratów. Innym azylem dla obcych w krainach helleńskich były ołtarze bogów. Obcy błagalnik był w obrębi świątyni bezpieczny. Kto złamał prawo gościnności, ściągał na siebie klątwę za obrazę Zeusa.

W VII wieku arystokrata Kylon z pomocą przyjaciół zapragnął zostać tyranem Aten. Spisek się nie udał. Stronnicy Kylona uciekli się pod ochronę ołtarza bogini Ateny. Tam ich jednak zabito, łamiąc odwieczne prawo. Odpowiedzialni za ten czyn ród Alkmeonidów został przez 300 sędziów skazany na wygnanie.

Społeczeństwo greckie coraz bardziej się rozwarstwiało na oligarchów, arystokrację, periojków, niewolników i metojków. Ci ostatni byli obcymi, którym dozwolono mieszkać w miastach, lecz pozbawiono ich wielu praw obywatelskich. Zbiedniała ludność wiejską nazywano konipodes – zakurzonogimi. Rządy arystokracji i tyranów napotkały opór. Powstały tak zwane heterie, czyli tajne stowarzyszenia dążące do przewrotu.

W Attyce coraz mniej liczyły się więzy krwi. Powstały orgeony – specjalne stowarzyszenia religijne. Orgeonesem mógł zostać także obcy:

Obcy wygnańcy przybywając do Attyki otrzymywali tu często prawa obywatelskie. Początkowo przyjmowano ich do rodów. Później, prawdopodobnie jeszcze przed jońską kolonizacją, zaczęto z nich tworzyć stowarzyszenia, a dalszych członków przyjmowano bądź do już istniejących bądź do  też tworzono dla nich nowe. (s. 199)

Jeszcze bardziej otwarte na obcych były rządy wielkiego reformatora prawa i społeczeństwa Solona. Dawało ono gościnę obcym, cudzoziemcom, a nawet wygnanym na stałe ze swych krain. Dostawali oni pełne prawa obywatelskie wraz z rodzinami. Mogli zajmować się handlem i rzemiosłem. Właśnie dzięki obcym Ateny zbudowały swą wielkość. Do tego stopnia troszczono się o obcych, że utworzono specjalny urząd  proksenosa, który zajmował się tylko i wyłącznie sprawami przybyszów! Dotychczasowa rola Zeusa Xeniosa i Ateny Xeni zyskały urzędniczo publiczny charakter. Jednakże obcy, gdy już się osiedlili, nie uzyskiwali wszystkich praw obywatelskich. Stawali się tak zwanymi metojkami. Osobami, które nie mogły posiadać własności ziemskiej. Specjalny urzędnik prostates dbał o ich ochronę przed nadużyciami.

Między IX a VI wiekiem p.n.e. nastąpiło odrodzenie Grecji. Przyczynił się do tego między innymi fenicki wynalazek – pismo. Boecki poeta Hezjod, a potem Homer stworzyli dzieła, które pokazały Grekom ich duchową jedność. Mimo tego, że przez następne kilkaset lat żyli oni w setkach miast-państw toczących między sobą nieustanne wojny. Nowe państwa miasta powstałe po upadku cywilizacji mykeńskiej i jak Mykeny nie wprowadzały obostrzeń związanych z czystością krwi. Kultura helleńska, zbudowana na religii i dziełach historycznych i literackich, była coraz bardziej decydująca o obywatelstwie niż rasa. Obywatel stawał się obywatelem przez relację do państwa, a nie przez związek z klanem czy rodziną. Nadal jednak istniały stare aryjskie podziały na wojowników i rolników. Obok nich żyli periojkowie – potomkowie pokonanych autochtonów, niewolnicy i wspomniani już metojkowie. Istniała też grupa helotów – przywiązanych do ziemi rolników. W Koryntii obywatelstwo nadawano również arystokracji obcego pochodzenia. W pewnym momencie jednak, dzięki rozwojowi handlu, bogactwo zaczęło pełnić podobna role jak arystokratyczne urodzenie. Obcymi stawali się też ludzie, którzy zgodnie z prawem Drakona za nieumyślne zabicie kogoś musieli iść na wygnanie.

Tym, co jednoczyło Hellenów, był również „kult dwunastu bogów”, którym oddawano cześć między innymi na Olimpie. Obcy dla Greków był kult Dionizosa. Ta ekstatyczna religia przybyła do Hellenów z dzikiej Tracji. Jednakże centralne miejsce dla każdego Greka – świątynia w Delfach – zaadaptowała i uświęciła dionizja. Nietzsche w eseju Światopogląd dionizyjski uważa, że kult Dionizosa w swej pierwotnej fazie:

oznaczał najbardziej wulgarne wyzwolenie niskich instynktów, panheteryczne zwierzęce życie, które na pewien określony czas zrywa wszelkie więzi społeczne. Nigdy Hellada nie była w większym niebezpieczeństwie niż podczas inwazji nowego boga. (49)

Narkotyczny szalony bóg wkroczył w uporządkowana homerycka harmonię Grecji.

Pieśń i mimika tak pobudzonych mas, w których natura zyskała glos i ruch, był dla homeryckiego świata Grecji czymś zupełnie nowym i niesłychanym, był dlań czymś orientalnym, co on dopiero musiał okiełznać i okiełznał – swą ogromną siła rytmu i sztuki, podobnie jak w owym czasie styl egipskich świątyń. (s. 51)

Trackie rytmy i egipski styl architektoniczny wchłonięte w duchowej syntezie tworzą wielkość Grecji. Obce, eteryczne, zrywające więzy może być drożdżami nowej kultury. Na obcym rośnie wielkość własnego.

Podobne do Dionizjów święta są prastare i można je odnaleźć wszędzie, najsłynniejsze zaś w Babilonie pod nazwą saeków”mówi dalej Nietzsche – Tu podczas pięciodniowych obchodów ulegały zerwaniu wszelkie państwowo i społeczne więzi, centralna zaś była nieokiełznana chuć, unicestwienie rodziny przez nieograniczoną heteryczność. (51)

Ogromną funkcję pełnią w Bachanaliach kobiety. „Dziewczęta i kobiety rozpuszczają loki. Opasują się wężami, które ufnie liżą im policzki, niektóre kobiety biorą na ręce wilczki i karmią je piersią”. (51)

Grecy przyjęli obcego boga i to bardziej jako wroga niż innego; bardziej hostis niż ksenos.

Nowego przybysza wprowadzono w świat pięknego pozoru, w świat mieszkańców Olimpu, ofiarowano mu wiele z czci najdostojniejszych bóstw, na przykład Zeusa i Apollina. Nigdy jeszcze nie potraktowano obcego z tak atencją, a był to przy tym straszliwy obcy (hostis w każdym sensie), na tyle mocarny, by obrócić w perzynę gościnny dom. We wszystkich formach życia zaczęła się wielka rewolucja, Dionizos przenikał wszędzie, także do sztuki. (54)

Wedle Karla Kerényia Dionizos jest prastarym bóstwem kreteńskim. Jego sprawstwo jest porównywalne do sprawstwa samego Chrystusa. Działał w epoce minojskiej, mykeńskiej, helleńskiej i panhellenistycznej – ponad 2000 lat. Dionizos to bóg życia – zoe, w najstarszym i najpełniejszym jego rozumieniu. Jego symbolami był wąż i byk. Czcicielkami – głownie kobiety. Narkotykami: miód, potem opium, wreszcie wino. Żywe węże, które bachantki wplatały sobie w wieńce z bluszczu na głowie, to zwierzęta z prastarych indoeuropejskich kultów, spokrewnione ze smokami i hinduskimi nagami. W Europie raczej wywołujące strach. O sile i długowieczności kultu Dionizosa świadczy to, że jeszcze Olympias, matka Aleksandra Wielkiego, wplątywała węże w swą koronę. Dionizos wprowadził też do Hellady falloforia: procesje, w których obnoszono wielkie ukwiecone bluszczem i winoroślami fallusy, naśladujące ruchy kopulacyjne dzięki odpowiednim mechanizmom poruszanym przez kobiety.

Innym atrybutami nowego boga była maska i koza. Przez maskę spozierał sam Dionizos, zaś koza często zastępowała ofiarę z samego boga. Kozioł ofiarny w religii chrześcijańskie zastąpił semicki baranek. Jeszcze w czasach pierwotnego chrześcijaństwa chłopi, którzy wytłaczali sok z winogron nosili maski i głosili inwokacje do Dionizosa, póki sobór w Konstantynopolu im tego zabronił i nakazał śpiewać: Kyrie eleison.

Dionizos wprowadził do Attyki kult wina. Wino otwierało umysł na świat transcendentny, świat duchów i bogów. W pierwotnej prymitywne praminojskiej formie w bachanaliach rozrywano żywcem byki. Potem w okresie pałacu w Knossos kult Dionizosa połączył się z kultem Ariadny, z tańcem labiryntu i duchami podziemia. W kreteńskich jaskiniach odprawiano rytuały Matki Ziemi, pani Labiryntu, wielkiej bogini księżyca, potem matki i zony Dionizosa. Kazirodztwo i wąż łączyły się w jedno w tych prastarych obyczajach. Ariadna była matką Dionizosa, z którym go duchowo spłodziła. Czy nie możemy powiedzieć tego o Maryi z Nazaretu, która nawiedzona przez Boga w świętej trójcy współistotnego z Chrystusem i Duchem Świętym nie urodziła swego własnego męża zaślubionego w Duchu Świętym. Po trzykroć przedziwna. Mistyczne kazirodztwo leży u podłoża obu wielkich kultów. Kult Dionizosa rozwinął się najpełniej na obcej ziemi: w Karii, Tracji  i w końcu w Helladzie. Podobnie  Chrystus zatryumfował nie w rodzinnej Galilei czy Judei lecz w Grecji i Rzymie. Tak o związkach Dionizosa z Ariadną pisze Kerenyi w Dionizosie: Jak Dionizos jest archetypową rzeczywistością zoe, tak też Ariadna jest archetypową rzeczywistością wetchnięcia duszy, gwarancji tego, co istotę czyni konkretnym indywiduum… Zdarzenie to ma oblicze kobiety jako tej, która poczyna i daje istotom żywym duszę, odbiciem zaś tego wizerunku jest księżyc, w mitologii siedziba dusz. (117)

Pisaliśmy o losie kobiet greckiej mitologii jako o obcych. Kobiety stały się tymi, które pierwsze przyjęły obcego boga: Dzięki swej zmysłowości i znaczeniu, jakie nadaje miłości płciowej, tak głęboko związanej z kobiecością, wszedł w szczególnie silny stosunek z rodzaje niewieścim, nadał jego życiu zupełnie nowy kierunek, znalazł w nim najwierniejszego zwolennika i najgorliwszego sługę, na nim oparł cała potęgę swojego czaru. Dionizos jest w pełnym sensie tego słowa bogiem kobiet, źródłem wszelkich ich doczesnych i nadprzyrodzonych nadziei, ośrodkiem ich egzystencji. Dlatego to kobiety pierwsze uznały go w całej jego wspaniałości, objawiły go, szerzyły jego kult, poprowadziły go do triumfu. napisał J.J. Bachofen w swej słynnej książce Das Mutterrecht I.

Świetnie ten zachwyt kobiet rozumiał Nietzsche. Teraz, podczas ewangelii harmonii światów, każdy czuje się ze swym bliźnim nie tylko pojednany, pogodzony, stopiony, ale też tożsamy, jak gdyby zasłona mai została rozdarta i już tylko w strzępach powiewała nad tajemniczą prajednią. Śpiewając i tańcząc, ukazuje się człowiek jako członek wyższej wspólnoty – oduczył się chodzić i zaraz wzleci… Pod wpływem narkotycznego napoju, o którym mówią w hymnach wszystkie pierwotne ludy i narody… budzą się owe dionizyjskie podniety, a wobec ich przyboru subiektywność znika w zupełnym samo zapomnieniu. Także średniowiecznym średniowieczu pod wpływem tej samej dionizyjskiej siły rosły gromady, wędrując z miejsca na miejsce wśród śpiewu i tańca. W tych tańcach św. Jana i św. Wita rozpoznajemy bachiczne chóry greckie o prehistorii w Azji Mniejszej aż po Babilon i orgiastycznych Saeków. (Nietzsche, Narodziny tragedii)

Ta eksplozywna ,inwazyjna i epidemiczna protohipisowska kultura napotkała na początku w Helladzie zaciekłych wrogów. Ikarejczycy, do których wtargnął obcy zabili go. Potem niejako retroaktywnie tej śmierci dodano zmartwychwstanie. Dionizos niczym potem Jezus wrócił z Hadesu. Jego zabicie powtórzona jako zabicie kozła. Ceremoniałowi zabicia kozła towarzyszyła pieśń kozła – tragedia, zalążek dramatu greckiego. W Tracji wielbicieli nowego boga prześladował król Likurg, w Argos zaś sam Perseusz. Dziki Likurg zabija bachantki urządzeniem do szlachtowania wołów. Perseusz zaś wrzucił Dionizosa do jeziora lernejskiego. Kult Dionizosa napotykał opór, gdyż na początku jego zwolenniczki w narkotycznym szale rozszarpywały drogą losową wybrane własne dzieci.

Wróćmy jednak do historii Grecjii. W V I wieku p.n.e. Persja zaczęła zagrażać najpierw państwom miastom Eolów i Dorów w Azji Mniejszej potem zaś samej Grecji. Grecy  prowadzili wojny z Persją. Jednak wiele miast państw stosowali politykę tzw. medyzacji czyli większego lub mniejszego podporządkowania Persom. Grecy często służyli w wojsku perskim między innymi w  wojnach ze Scytami lub w Egipcie, co opisuje Herodot w swych Dziejach. Dzięki ekspansji Persów Grecy mieli możliwość poznawania obcych ludów i kultur. Nawet w wewnętrznej polityce i walce o władzę Grecy potrafili wykorzystywać obcych  najemników, czego przykładem był Pizystrat – tyran Aten.

Sytuacja obcych w samych Atenach była zmienna i zależna od walki o władzę. W czasie rządów arystokracji na początku VI wieku pozbawiono wszelkich praw ludzi, którzy nie urodzili się w Atenach. Jednakże już w czasie panowanie Klejstesa tak przeprowadzono specjalnie reformy polityczne, aby wymieszać tych co byli rodowitymi Ateńczykami z tymi, którzy przybyli z obcych krain. Klejstes wprowadził równość praw – izonomię. Z tymi prawami łączył się rozwój ateńskiego imperializmu. W obcych krainach zakładano ateńskie kolonie i tzw. kleruchie, gdzie obywatele ateńscy uprawiali  ziemię  zabierając ją rodowitym mieszkańcom.

Kolonie greckie szczególnie na Zachodzie stawały się jak na starożytne czasy gigantycznymi miastami. Na przykład sycylijskie Sybaris liczyło 500.000mieszkańców.  Grecy walczyli na Zachodzie z potężną Kartagina, na Wschodzie z Persją. Zawsze jednak nie zjednoczeni, rozproszeni na setki plemion i miast państw ciągle z sobą rywalizujących. Mimo wspólnego języka, wspólnej religii, wspólnych miejsc kultu i dzieł literackich: dramatów, dziejów i eposów. Nawet decydujące o historii świata bitwa pod Maratonem, gdzie dano odpór potężnej armii Persów nie wpłynęła na skrajny indywidualizm Greków.

Ciekawym novum generującym nowych obcych była powstała w czasie wojen perskich w Atenach  selektywna metoda wyborów – ostracyzm. Lud chcąc się pozbyć jakiegoś polityka wypisywał jego imię na skorupce glinianej – ostraku. Kto zdobył największa ilość negatywnych głosów skazany był na wygnanie. Czasami takich wygnańców obejmowała amnestia.

Hellenowie odparli Persów w wielkich bitwach pod Maratonem, Termopilami i Salaminą mimo tego, że samym Persom pomagali inni Hellenowie: Macedończycy, Tessalczycy i Beoci.

O ile Ateńczycy stosowali bardziej lub mniej otwarta politykę wobec obcych to konserwatywny wróg Aten Sparta była przeciwna wszelkim liberalnym tendencjom wobec obcych a także wobec periojków i helotów. Periojkowie dokładnie mówiąc znaczy ludzie żyjący dookoła byli tubylcami, których Spartanie podbili mieli obowiązki wobec nich ale żadnych praw. Heloci zaś to podbite ludy przekształcone w niewolników jak na przykład mieszkańcy południowo zachodniego Peloponezu – Messeńczycy. Heloci nie byli własnością pojedynczych ludzi lecz całej wspólnoty. Spartanie chcąc się od nich odróżnić i pokazać ostentacyjnie że nie muszą pracować nosili długie włosy. Mnie liczebni Spartanie otoczeni periojkami i nienawidzącymi ich helotami musieli mieć się na baczności, przeto nieustannie ćwiczyli się w walce. Często helotów, którzy wykazywali się w wojnach wyzwalano. Takich wyzwoleńców nazywano neodamodeisami.

Gdy w 460 roku w Sparcie wystąpiły niszczycielskie trzęsienia ziemi, to uznano je za efekt obrażenia boga mórz Posejdona. Ksenofobiczni Spartanie zabili błagalników w świątyni tego boga. Nieuszanowanie prawa obcych w świątyni boga było dla greków zmazą.

Inaczej  z obcymi postępowano w Attyce. Temistokles nawet zaproponował zniesienie podatków dla cudzoziemców z Aten i okolic. A ofiary ostracyzmu miały prawo powrócić z wygnania po 10 latach i zachować swój majątek. Niestety reformy Temistoklesa, bohatera wojen perskich przestały się ludowi podobać i sam stał się ofiara ostracyzmu. Znalazł schronienie jako błagalnik w Epirze. Arystokraci helleńscy popierali się i lansowali panhelleński uniwersalizm. Szczególnie duży nacisk kładli na  kult bogów. Wyrazicielem arystokratycznego ducha był wybitny liryk chóralny Pindar oraz wielka zapomniana dziś beocka poetka Korynna.

Już w starożytności szczególnie semiccy Fenicjanie i Kartagińczycy odbywali bardzo daleki podróże i odkrywali tajemnicze obce ludy. Opłynęli Afrykę, dotarli do Kornwalii, poznali Kaukaz i basen Morza Kaspijskiego. Wiedza ta dzięki wszędobylskość Greków przesączała się w ich świadomość. Ich pojęcie i rozumienie świata nabierało głębi. Usadawiali się w szerszym horyzoncie ogromnego świata.

W czasie długich i wyczerpujących zasoby naturalne i niszczących ekonomię wojen peloponeskich między Spartą i Atenami zaczęli się buntować heloci i periojkowie, którzy ponosili największe ciężary wojenne. Nie bali się atakować swoich panów. Ateny chciały się wzmocnić przez narzucanie siłą demokracji . Demokracja na wyspach eolskich w basenie Morza Egejskiego byłą rezultatem przemocy.

W  Attyce każdy obywatel dostawał od państwa pensję. Obywatelami mogli być także mieszańcy, duże prawa osiągnęli za swe zasługi też metojkowie. Dopiero Perykles w 453 roku ograniczył te prawa do ludzi, których oboje  rodziców byli Ateńczykami. To ograniczeni stało się przyczyna krytyki o Peryklesa chociażby przez samego  Platona. Zarzucano mu wstrzymanie rozwoju Aten oraz spowodowanie gnuśności i tchórzostwa Ateńczyków. Godziło to również w los nie ateńskich matek z miast związanych z Atenami przymierzme. Perykles bardzo rozwinął system kleruchii i dążył do wzmocnienia Aten przewidując wojnę ze Spartą. Robił to  w brutalny sposób zmuszając na przykład joński Milet do przyjęcia demokracji.

W samych Atenach wprowadzono dotkliwe podatki od obcych rezydentów , wyzwolonych niewolników oraz obciążano opłatami uczestników świąt w Eleuzis.  Hammond tak pisze o sytuacji metojków w Atenach: Ci ludzie obcego pochodzenia zamieszkali w Attyce nie mogli posiadać tutaj ziemi, musieli płacić specjalny podatek (karą za nieuiszczenie była niewola) i nie mieli żadnych praw politycznych. Jednakże w życiu gospodarczym i społecznym korzystali z tych samych udogodnień co i obywatele w społeczeństwie ateńskim. Wielu z nich przywiozło do Aten pokaźny majątek, a większość zajmowała się rzemiosłem i handlem morskim, przyczyniając się w ten sposób od ożywienia handlu  w ogóle. Wśród metojków znajdowali się również mniej zamożni, z których zapewne około 3000 służyło we flocie. Ponadto było tu jeszcze sporo ludności obcej, niestałej, złożonej z Greków i nie-Greków, którzy odwiedzali Ateny jako „sprzymierzeni”, kupcy, żeglarze itd. (395)

Obok metojków obcymi byli jeszcze niewolnicy, których traktowano dobrze i którzy byli chronieni przez prawo i  którzy mieli możliwość stać się wyzwoleńcami.  Cudzoziemcy i metojkowie mieszkali głownie w Pireusie.

W czasie wojen peloponeskich humanitarne traktowanie obcych przestało obowiązywać, Zabijano jeńców, żeglarzy państw sprzymierzonych a nawet posłów. Coraz dotkliwiej obciążano podatkami metojków, żeby zdobyć pieniądze na niekończące się wojny.

Bitwy wśród miast państw greckich często doprowadzały do chaosu, gdyż wszyscy mówili tym samym  językiem i w pewnym momencie nie wiedziano kto jest wrogiem a kto sprzymierzeńcem. Tak  zdarzyło się na przykład gdy armia ateńska pod dowództwem Demostenesa brała udział. w bitwie o sycylijskie Syrakuzy.

Wojny peloponeskie, klęska sycylijska, zdrady i zarazy podważyły morale Aten. Do tego dołączyła się powierzchowna filozofia sofistów, którzy każda tezę potrafili obronić i obalić.

Relatywizm moralny nasilił się. W wyższych sferach panowały swobodne obyczaje. Nie ateńskie kurtyzany uprawiały wyrafinowaną lewantyńska prostytucję. Metojkowie i obcy wprowadzali tajemnicze kulty bogiń Kotytto i Bendis. W Macedonii tryumfował rozwiązły kult Dionizosa, któremu Eurypides poświęcił dramat Bachantki. Głoszący ateizm filozofowie Protagoras i Diagoras byli cudzoziemcami.

Grecja przestała być zamkniętym systemem. Zewsząd napierały obce cywilizacje. Persja na egejskich Jonów. Kartagina na Sycylię. Budziły się do życia plemiona italskie z Etruskami na czele. Coraz większa moc zyskiwał na w poły grecka Macedonia.

Również dotychczas hermetyczna Sparta stawała się ofiara rozkładu. Przyczyna były pieniądze. Spartanie bili własną monetę. Wielu Spartan zadłużało się i spadało do niższej kasty społecznej. Nie pełni Spartanie, periojkowie, neodamedojowie i heloci stawali się zarzewiem buntu. Tak jak spadała liczba pełnoprawnych Spartan podobnie działo się w Atenach. Niejaki Theramnes ograniczy liczbę obywateli Aten  do 3 tysięcy poza klasą rycerzy.

Po czym sam został wygnany i skazany na śmierć. Razem z nim wygnano 5000 jego stronników a 1500 zabito.

W 403 roku próbowano dać pewne prawa zasłużonym w wojnie metojkom i niewolnikom. jednak demokratyczne wybory położyły temu tamę. Losy obcych, wygnańców, metojków, niewolników i helotów wpływały decydująco na losy całej Hellady. Mogli stać się oni sprzymierzeńcami lub spiskować na obcych agorach. Na przykład w czasie rządów tak zwanych trzydziestu tyranów w Atenach zabroniono wszystkim greckim państwom  przyjmowania ateńskich wygnańców.

Zupełnie inną politykę wobec obcych niż Ateny i Sparta prowadził tyran Syrakuz Dionizjos. Sprowadził on do swego państwa  ogromna ilość obcych i nadał im pełne prawa.  Rozdawał też przywileje i prawa niewolnikom oraz obcym żołnierzom. Ze swego państwa uczynił nowy wielonarodowy Babilon osłabiając bardzo kulturę helleńską. Nie przyjął Dionizjos  rad samego Platona, który zbyt zaangażował się w knowania dworskich kamaryli z niejakimi Dionem na czeleW IV wieku większość państw greckich przeżywała gospodarczy rozkwit. Głownie dzięki panhelleńskiemu handlowi i osłabieniu dotychczasowych potęg  Persji i Kartaginy.  Jednolity handel i towarzysząca mu jednolita kultura osłabiła tendencje do wykluczania obcych. Napawając się dobrobytem Attyki jeden z jej przywódców Isokrates powiedział: nazwa Hellen wskazuje już nie na krew, ale na sposób myślenia i nadajemy ja tym, których łączy z nami raczej kultura niż wspólne pochodzenie. Ów dobrobyt był częściowo zbudowany na wykorzystywaniu niewolników, których rola wzrosła niepomiernie. Natomiast  metojkowie dochodzili do wielkich majątków i budowali na własny koszt publiczne budowle.

Niewolników uważano za coś naturalnego, jeżeli stawali się nimi barbarzyńcy. Nigdy zaś sami Hellenowie. Ksenofont proponował, aby każdy obywatel posiadał trzech niewolników. Wielki rozwój Aten zawdzięczały pracy niewolników w kopaniach złota i srebra.

Kult bogactwa i krytykę biedy (aporia) uważano za cos zwykłego. Podobnie jak przed nimi długowłosi Spartanie Ateńczycy brzydzili się fizyczną pracą. Taką pracę mogli wykonywać tylko cudzoziemscy niewolnicy. W roku 360 w Atenach było około 200 000 niewolników i 8000 metojków. Taka idylla mogła trwać tylko podczas pokoju. W czasie wojny metojkowie często opuszczali swą przybrana ojczyne a osłabiona  gospodarka na tym cierpiała.

W IV wieku coraz większą rolę w świecie helleńskim zaczęła odgrywać Macedonia. Macedończycy budowali swe państwo jako jedność a nie mnogość skłóconych z sobą miast państw. Byli  narodem silnym, pochodzącym z gór, zaprawionym w trudnościach i walce. Etnicznie byli Grekami, gdyż ich wówczas już przez większość Greków niezrozumiały dialekt pochodził z epoki klasycznej. Posługiwali się jednak także współczesna greką. Wywodzili się od Herkulesa i czcili bogów z greckiego panteonu. Jednak przez samych siebie i innych Greków nie byli uważani za członków panhelleńskiego świata. Mieli zbyt dużo nalotu obcych kultur: illirskich, pajońskich i trackich. Macedończycy nie szanowali Aten, Sparty i Teb. Musieli się trzymać razem. Gdyż z jednej strony zagrażali im barbarzyńcy z drugiej zaś grecka imperialna polityka. Pierwszy wielki przywódca  Macedończyków Filip budował silne narodowe państwo przez przyłączanie obcych narodów i ziem: Tessali, Tracji, Illiri, Chaldiki. Szybko zwrócił  uwagę zaborczych Aten, gdzie w napadach na Filipa i Macedonię celował mówca Demostenes w swych słynnych Filipikach. Filipa nazywano parweniuszem z Pelli. Demostenes uważał go za obcego, który dybie na wolność całej Hellady. Filip  wbrew insynuacjom Demostenesa obronił świat Hellenów przed najazdem  dzikich plemion scytyjskich i planował wspólną wyprawę przeciw Persom. Demostenes, który był proksenosem tebańskim w Atenach (!) pragnął przekonać Związek Beocki do oporu wobec Filipa. Filip, którego potęga tak urósła, że w każdej chwili mógł zgnieść krnąbrne Ateny  darował im wolność, za co Ateńczycy zbudowali mu pomnik oraz jemu i jego synowi Aleksandrowi nadali najwyższe wyróżnienie – obywatelstwo ateńskie. Rządy Filipa były szansą na przezwyciężenie odwiecznej zaborczości Greków- pleoneksji.

Filip uważany za barbarzyńcę zhellenizował najpierw Bałkany potem zaś cały podbity przez niego gigantycznych rozmiarów obszar.

Również pod wpływem kultury greckiej byli budzący się do życia Rzymianie. W wojnie przeciw Etruskom radzili się delfickiej Pytii. Miastem obcych, których łączyła w jeden organizm kultura grecka były także wspomniane już potężne Syrakuzy na  Sycylii.

Podobnie leżące w północno-zachodniej Grecji  królestwo Molossji, które wywodziło swój ród od Achillesa a dotychczas traktowane było jako państwo barbarzyńskie dzięki Filipowi wróciło do swych korzeni i rehellenizowało się.

Dzieło Filipa kontynuował jego syn Aleksander. Starał się jednoczyć Grecję pokojowo. Jednak, gdy jakieś królestwo nie chciało mu się poddać niszczył je a mieszkańców sprzedawał w niewolę. Tak stało się ze starożytnymi Tebami, które Aleksander starł z powierzchni ziemi. Od tego czasu żaden Grek nie miał odwagi przeciwstawić się nowemu królowi. Pokora nie trwała jednak wiecznie. Spartanie i dumni Ateńczycy pogardzali Macedończykami.

Aleksander podbił wielkie imperium Persji. Wprowadzał w nim rządy demokratyczne i znosił daniny.  W krainach gdzie mieszkała ludność mieszana wbrew naukom swego nauczyciela Arystotelesa wszystkich traktował jako równoprawnych obywateli. Sam zaś Wielki Stagiryta cudzoziemców i helotów  przyrównywał do bydła roboczego.  Religijna tolerancja jaką Aleksander wprowadzał w Azji nie podobała się ksenofobicznym Grekom. Podbił Fenicję, Palestynę i Egipt. Jedyne miasto, które nie chciało mu się poddać Tyr zniszczył. W Egipcie ogłosił się faraonem, w Persji satrapą, gdzie indziej królem. Tylko dla samych Greków nie mógł być królem. Mimo tego, że budując drogi, umożliwiając handel na niespotykaną dotychczas skalę i wznosząc pomniki  bogów z helleńskiego panteonu  dawał Grekom możliwość rozkwitu nie spotkał się z przychylnością samych Ateńczyków. Oni pod przywództwem Demostenesa ciągle przeciwko niemu spiskowali.

Dzięki Aleksandrowi nadwyżka greckiej ludności mogła się osiedlać w nowym imperium. On sam traktował obcych bogów jako wcielenia greckich bóstw: Zeusa, Apollona, Posejdona i Ateny. Chciał zjednoczyć obce ludy dając im wolność obywatelska i religijną . Egipcjanie mogli czcić swojego boga Re a Żydzi Jahwe.

Aleksander prowadził wobec  Persów politykę asymilacji. Sam pojął za żonę  perską księżniczkę Roksanę. Polecił też swoim zaufanym hetajrom  Macedończykom robić to samo. Niestety nie zawsze spotykało się to z ich zrozumieniem. Największym opór wzbudzało w nich zwyczaj proskynesis czyli padanie na twarz przed królem.

Podbijając coraz większe połacie świata z Indiami na czele armia Aleksandra  przekształcała się z armii macedońskiej w mieszaninę ludów: najemnych Greków, bałkańskich Illirów i Odrysów, Traków, Pajonów i Agrian. Do tego dochodzili Medowie, Persowie, Lidyjczycy. Powstawał konglomerat setek różnych nacji pod dowództwem głównie Macedończyków i Persów używający jako języka porozumiewania się – greckiego.

Imperium Aleksandra było pierwszym historii imperium, gdzie problem obcych  przestał być problemem kształtującym stosunki społeczne. Jeszcze kilka lat przed jego panowaniem prawie każde państwo miasto greckie miało setki urzędników proksenosów zajmujących się całym katalogiem obcych. Obcy byli Grecy  z innych państw miast, obcy byli metojkowie, niewolnicy, periojkowie, wygnańcy, błagalnicy. Dla Greków obcy byli Macedończycy, mimo iż czcili tych samych bogów i mówili tym samym językiem. Barbarzyńcami byli nie greccy mieszkańcy Azji Mniejszej:  Karowie, Lidyjczycy i setki innych. Barbarzyńcami był też Persowie, mimo tego że w armii Kserksesa a potem Dariusza służyły tysiące Greków. Obcy byli dzicy Scytowie. Obcy dla greckich miast-państw byli źródłem dochodu. Metojkowie musieli opłacać prawo do mieszkania w Atenach czy Pireusie. Nie mieli jednak żadnych praw.

Aleksander zmienił to całkowicie. Nikt nie jest obcy jeżeli zgadza się być obywatelem wielkiego imperium panhelleńskiego.

Otworzywszy świat dla greckiej kolonizacji najmniej mógł polegać na samych Grekach. Zwolnił część swej armii składającej się z greckich wygnańców i nakazał Atenom przyjąć ich z powrotem.

Wprowadził obce narody do klas rządzących krainami swego imperium. Nie zależało mu jednak na mieszaniu ras i ludów. Pozwalał im praktykować swoje zwyczaje i religie. On potomek Achillesa i  Herkulesa był duchem wyżej niż jego zaściankowy nauczyciel Arystoteles, który sam był metojkiem. Imperium Aleksandra, imperium Ptolemeuszy przetrwało jego śmierć. Jednak zawsze musiało walczyć z dumnymi ksenofobicznymi Grekami z Aten i Sparty.

Najbardziej znanym obcym w literaturze jest Meursault  bohater opowiadania Alberta Camusa – Obcy. Meursault jest mieszkańcem francuskiej Algierii w okresie międzywojnia. Przeciętny obywatel, zwykły  urzędnik niedługo po pogrzebie matki w przytułku,  z niewiadomych przyczyn, a raczej bez przyczyny zabija Araba. Sam bohater obarcza winą  za swój absurdalny czyn słońce: Już od dwóch godzin dzień nie posuwał się przód, od dwóch godzin zarzucił kotwicę w oceanie wrzącego metalu… To było to samo słońce co w dni pogrzebu mamy i jak wtedy najbardziej  bolało mnie czoło, a wszystkie tętna waliły naraz pod skórą… Jak długa iskrząca się klinga, światło wytrysło ze stali i dotknęło mi czoła. (38) I dalej: Morze przyniosło gorący, ciężki podmuch. Wydało mi się, że niebo pękło wzdłuż i wszerz, by lunąć ogniem. Słońce, olśnienie, żar, podmuch, klinga, odbicie, promień, lustro. Obcy klin noża rozbija harmonię dnia, harmonię szczęścia (Meursault ma kochająco go dziewczynę), harmonię życia. Zrozumiałem, że zburzyłem równowagę dnia, niezwykła ciszę plaży, na której byłem szczęśliwy…. Odpowiedzią na błysk klingi arabskiego noża są cztery strzały z pistoletu. Meursault stuka do wrót nieszczęścia.

Sędziowie nie chcieli postawić na ławie oskarżenia słońca, ani żaru czy też upiornego gorącego westchnienia morza. Oskarżyciel zabrał się za dotychczasowe życie Meursaulta. Czyż nie był obojętny na pogrzebie matki – są na to świadkowie. Nie chciał przyjąć oczywistości, że wszystkie zdrowe istoty życzyły sobie, mniej lub bardziej, śmierci tych, które kochały. Sala rozpraw to nie grecka agora, gdzie omawia się paradoksy.

Meursault dzięki swemu czynowi zrozumiał, iż człowiekowi wystarczy do życia jeden jedyny dzień. Jednodniowa nieskończoność jest wystarczającym rezerwuarem dla pamięci na sto lat więziennego życia: zrozumiałem wówczas, że człowiek który przeżył tylko jeden, jedyny dzień, może bez trudu żyć sto lat w więzieniu.(51)

Bohater sądowego procesu ma ciągłe wrażenie, że siedzi w tramwaju, gdzie on jako obcy jest obserwowany przez innych obcych, którzy starają się w nim dopatrzyć jakichś ukrytych cech, śmiesznostek. Tramwaj to nasze codzienne współbytowanie z obcymi ludźmi.  Najczęściej wysiadają on na następnym przystanku, czasami my wysiadamy, zdarza się jednak, że obcy zabija nas lub my zabijamy obcego: Jak gdyby znajome szlaki wyznaczone na letnim niebie mogły równie łatwo prowadzić do więzienia, jak do niewinnych snów. (62)

Rzadko sąd  bierze pod uwagę warunki atmosferyczne czy układ planet jako współodpowiedzialne za zbrodnie. Nie stawia się na ławie oskarżonych fenu, chamsinu, halnego czy sirocco. Nie pozostaje nic innego jak udowodnić oskarżonemu, że jest moralnym potworem. Wyśledzić w nim zło. Trzeba go doprowadzić do maszynerii śmierci a to wymaga sprytu i potu sądu. Rozprawa nie toczy się o samego Meursaulta lecz o czyste sumienie aparatu sądzenia. Ale nie tylko sąd przecie zajmuje się bardzo interesującymi sprawami: nie ma nic ważniejszego jak wykonanie wyroku śmierci i w gruncie rzeczy …to jedyna rzecz naprawdę człowieka interesująca ! Warto było igrać ze słońcem, łapać światło odbite w klindze noża. Przedziurawić czterema strzałami materię dnia, przemodelować swoje życie. Odrzeć je z całej mistyfikacji i nijakości. To nie wielka cena za konfrontację z jedyną interesującą sytuacją w jakiej może znaleźć się człowiek.

Dopiero ta maszyna śmierci która przypomina osobę ludzką , jest tego samego wzrostu co my i nie wchodzimy na żadne schodni, żeby być bliżej na platformie startowej do  nieba, lecz po prostu spotykamy te niemiłą osobę. Jest niemiła, ale to dzięki niej to co przeżyliśmy, choćby to był tylko jeden dzień nabrzmiewa wartością jak czerw. Jeden jedyny dzień z nieskończona ilością błysków słońca, mieniących się rzeczy, nieogarnionej rapsodii wyglądów, schematów, tańca perspektyw, fantomów, myśli, spłatanych uczuć, emocji, z całym kosmosem wokół  nas i całej materii wewnętrznej, czasu i przestrzeni. Przecież całe Zycie byliśmy ślepi, a teraz ksiądz nam mówi, ponieważ nie wierzymy w życie wieczne, że to my jesteśmy tym ślepym sercem. Nieczuły świat, tkliwie nieczuły a jakże piękny wokół dotkliwe samotnego – obcego: pozostało mi jeszcze pragnąć, by w dniu mojej egzekucji było dużo widzów i by mnie powitali okrzykami nienawiści.(77)

W analizach postawy bohatera opowiadania Camusa zwracano uwagę przede wszystkim na jego obojętność wobec świata, brak namiętności lecz także brak jakichś traum i zranień. Smutek lecz pozbawiony zabarwienia melancholii. Żadnej złości czy szału wobec zabijanego Araba. Być może jak chcą interpretatorzy żadnego wnętrza, brak duszy. Wystarczy upał aby pad strzał.

Jednak istnieje pewne priori tej sytuacji. Doświadczenie ojca. Ojca, który oglądał ceremonie publicznej egzekucji. To być może jest klucz aksjologii Meursaulta. On ma dusze jak najbardziej. Wie jednak, że jedyna wartość ma śmierć, z jej uwerturą w sądzie ludzi. Najpierw ławka tramwajowa, gdzie się wszyscy na ciebie gapią, a potem niska gilotyna, pozbawiona wzniosłości i patosu.

I żadnej religii, ona bowiem zamąca tylko obraz. Jest z gruntu fałszywa i służy tylko lepszemu kierowaniu tramwajem.

W historii literatury i filozofii obcość łączona była często z niezwykłością, czymś niesamowitym. Unheimlichkeit jest bohaterką Hoffmana, Freuda, Heideggera i większość produktów Holywoodu. Natomiast nasz obcy jest całkowicie wyprawny z niezwykłości, jest zwyczajny, neutralny. Tak jak nie wierzy w religie podobnie ma za nic działanie i mówienie. Cokolwiek by się sie czyniło czy mówiło lub  gadało, to i tak nikt z nikim nie ma żadnego związku. Mord Araba niejako u się wymsknął i tylko przybliżył to co jest oczywiste i gdzie jedynie tkwi jakaś wartość a właściwie krynica wszelkiej wartości. Reszta jest tylko zawracaniem głowy.

Jak to się kończy wszyscy wiemy. Pomóżmy innym to przeżyć godnie, gdy będą się przyglądać. Im bardziej będą nas nienawidzić tym będzie im łatwiej. Czyż to nie miłość przemawia przez obcego…