utwory / premiery w sieci

Dom opieki „Kalwaria”

Grzegorz Wołoszyn

Premierowy zestaw wierszy Grzegorza Wołoszyna Dom opieki „Kalwaria”. Prezentacja w ramach projektu „Druga i kolejna książka 2018”.

Ogród

DEREK

– Derek! Derek! Gdzie jest Derek? Widziałeś Dereka?
Robi się małe zamieszanie w środku kwietniowego pikniku. Nikt nie chce niepokoić gości ani rezydentów, więc pocztą pantoflową idzie wieść od opiekuna do opiekuna: „Derek zniknął!”
Szukamy w ogrodzie, w domu, znów w ogrodzie.
Nagle, rzut kamieniem od głównego namiotu, między żywopłotem a murem słychać chrapliwe:
– Pomocy! Pomocy!
Pędzę w tym kierunku. Przedzieram się przez żywopłot i krzewy do wąskiego przesmyku.
Widzę Dereka próbującego się wspiąć na mur po omszałych cegłach. Usta ma wciśnięte w szeroką szczelinę, która powstała w miejscu starego pęknięcia.
– Pomocy! Pomocy! Pomóżta mi! Pomóżta mi stąd hycnąć! Na pomoc!
– Co ty wyprawiasz, Derek? – mówię z uśmiechem, próbując obrócić całą sprawę w żart.
– Ide na mecz. Chopy już na mnie czekajo. Pomocy! Dej mi renke! Dej mi renke! – woła do kogoś po drugiej stronie muru.
Szybko podciągam się i wdrapuję na tyle wysoko, żeby widzieć, co się dzieje.
Mur wychodzi w tym miejscu na skrzyżowanie. Widzę trzech gapiów, zatrzymał się też jeden samochód. Kierowca wychylił głowę, zaintrygowany kuriozalnym widokiem.
– Wszystko w porządku! – mówię – Mamy go.
– Nie mata! I mieć nie będzieta! – krzyczy Derek. Pomału brakuje mu sił i coraz bardziej się trzęsie. – Ja żem człek wolny. Ide se do knajpy i całujta mnie w dupe. Hej, ty! Powiedz chłopakom, coby czekali!
– Derek! Złaź stamtąd! – To głos Simony.
– Derek, kochanieńki, zaraz ci pomogę. – To z kolei bas Nikolai’a. Jak ten dwumetrowy pielęgniarz wcisnął się tutaj?
– Dej mi spokój! Ide do pubu na piwo!
– Jakiego pubu, Derek?
– Moi kumple tam so i oglądajo mecz! Puszczej mnie!
– OK, OK! Nie denerwuj się. To może pójdziemy razem. Ale nie tędy! Choć, pokażę ci drogę.
– Jo nie głupi. Poszła precz bestyjo! Ide sam! – Wytrzeszczył oczy, pot płynie z niego strumieniami, czerwona twarz zaczyna pomału sinieć. Łokcie trzęsą się jak oskubane skrzydła.
– Derek, chodź tu natychmiast! – Ten wysoki, skrzeczący głos może należeć tylko do Judy, żony Dereka – Nie mogę spokojnie pójść nawet do toalety. Wstydziłbyś się!
Buch! Głuche tąpnięcie.
Derek odpadł od muru i wylądował na Nikolaiu, który pod jego ciężarem poleciał do tyłu, robiąc wielkimi plecami wyrwę w żywopłocie. Szybko podnosimy Dereka i pomagamy wstać Nikolaiowi. Przez powstały wyłom spogląda na nas kilkanaście par oczu. Judy podchodzi do Dereka i całuje go w drżący policzek.
– Ty głuptasie! – mówi, uśmiechając się czule.
Derek stoi przygarbiony, nogi uginają mu się w kolanach, ślina cieknie z półotwartych ust na zdeptaną trawę. Jego przekrwione oczy patrzą nieruchomo na wąską szczelinę w szerokim murze.


Derek. Kufel gorzkiego ale

to jest bodący mnie bóg

bucior odbity
na drugim policzku
piętno ust
arytmiczne razy
tętnic

ja jestem
duch ochoczy
ja jestem
słabe ciało

zwierzę zaszczute
tropieniem muru
cegła po cegle
kamień na kamieniu

drga drygawica
drwi dziwocza
mży mrzeżna

w mrzonce prześwitu
ucho jak ryba
w połowie

dotkliwa skóra
czuły klincz

ale nie to co ja
ja co to nie ale

ale to co ty
ty co to ale

to jest bodący się o mnie bóg
co drży głęboko w bojaźni

bo jaźń
to drżenie

to ale


Pokój 7

JEAN

I
– Czas na pobudkę, Jean!
– Oooo…?!
– Dzień dobry, Jean! – To ważne, żeby powtarzać imię.
– Dzień dobry!
– Dobrze spałaś?
– Dobrze spałam?
– To ja się ciebie pytam, Jean – To ważne, żeby powtarzać imię.
– Cóż…
– Najpierw umyjemy oczka, dobrze? Teraz buzia…
– Myjesz mi buzię.
– Tak jest, myję ci buzię. Teraz pozwól, że ściągnę ci piżamkę, Jean – To ważne, żeby powtarzać imię.
– Ściągniesz mi piżamkę?
– Tak, bo trzeba się przebrać. Popatrz jaki śliczny sweterek i jaką cudną spódniczkę ci przygotowałem, Jenny – To ważne, żeby powtarzać.
– Oooo…!
– Dobrze. A teraz zmienimy pieluszkę, Jenny – to ważne – jest strasznie mokra.
– O, mój Boże, jest mokra!
– Mhm, i musimy ją zmienić na suchą. OK, teraz musimy tutaj przemyć… i wkładamy nowiutką pieluszkę.
– Nowiutką pieluszkę.
– Tak, świeżutką i suchutką. Doskonale! Teraz daj mi rękę, Jean. Pierwszy rękawek, drugi rękawek, główka. Ta da!
– Gotowe!
– Jeszcze nie. Popatrz – nie masz spódnicy.
– He, he, he! Nie mam spódnicy!
– Usiądź, Jenny. Daj mi nóżkę. Tak, a teraz drugą. I hop z łóżka!
– Hop!
– Pięknie! Wyglądasz prześlicznie!
– Wyglądam ślicznie?
– Jasne! Sama zobacz! Uczesz włosy, ja potrzymam lusterko. Świetnie! A teraz włóż papcie… No dobra, daj mi to zrobić… i… możemy iść!
– Dokąd iść?
– Na dół.
– Idziemy na dół. He, he, he!

II
Jedenasta. Herbatka.
Jakiś głupek dał Jenny kubek bez dzióbka. Nie mam czasu zareagować, bo prowadzę Clifforda do toalety.
Kiedy wracam, jest już oczywiście za późno. Widzę, jak ta mała Hiszpanka, Carol, wyciera plamę z dywanu, po czym wręcza Jenny drugi kubek.
Bez dzióbka.
Obserwuję uważnie. Jean wpatruje się w kubek, zaczyna go podnosić w kierunku ust. Zatrzymuje dłoń w trzech czwartych drogi, bo Audrey przechodzi właśnie obok niej, mówiąc głośno do siebie. Jean patrzy na nią i śmieje się swoim „He, he, he!” w reakcji na jej paplaninę. Teraz pomału odwraca głowę z powrotem i… widzi nagle kubek tuż przed swoim nosem. Przestraszona tym niespodziewanym widokiem, wylewa herbatę na sweter i spódnicę.
– Yes, yes, yes! Yes, yes, yes! – słyszę głos tłumaczącej się przed Lucy Hiszpanki.
– Greg! – słyszę głos znudzonej tłumaczeniem Hiszpance Lucy.
– Kurwa… – słyszę własny głos, tłumaczący wszystko, co Lucy chce mi wytłumaczyć.

III
– Czas na pobudkę, Jean!
– Oooo…?!
– Dzień dobry, Jean! – To ważne, żeby powtarzać imię.


Jean. Hieroskopia

głębica pokoju
lata w lete
nur piór w futro
wenus ze skór
świstaka

wszystko co w mojej
nocy
budzi się i wpada
na siebie

udzielna rzeka
żyła błota
panta rhei
flauta ruin
dryf po
marī tenebrarum

omnia mea mecum porto
que ce soit portable?

gore zgorzel
żertwa z twarzy

nosce te ipsum
z deflagracji prochu

nosce te ipsum
z turbulencji dymu

nosce te ipsum
z lotu lete
z wnętrza wenus
z nurtu skrzydeł


Apartament 2

BETTY

I
Shabana próbuje sobie jakoś radzić.
Nie ma rady.
Wciąż płacze po kątach i unika rozmów.
Zastanawiam się. Gdyby to mnie spotkało? Nie, jednak nie chcę wiedzieć. Niewiedza i bezradność. Tak lepiej.

II
Shabana chodzi po pokoju Betty. Pokój Betty jutro będzie pokojem Marvina. Niepokój Shabany w pokoju Betty. Pokój Marvina w nie-pokoju Betty.
Pokój Betty będzie w końcu pokojem Marvina i Shabany.

III
Shabana panikuje, karmiąc Dorothy.
– Nie dam rady! Nie chcę tego znowu zrobić!
Wszyscy uspokajają. Mówią, że to nie jej wina. Wypadek. Śmiertelny wypadek.
– Zabiłam ją!
– Nie zabiłaś.
Shabana dławi się płaczem. Dorothy je z apetytem, popierdując z cicha.

IV
Shabana codziennie widzi Betty.
Betty przełyka kleik. Kleik jest za gęsty. Tak. Za gęsty. Mogła zrobić rzadszy. Kleik za bardzo się klei. Zakleja. Cementuje gardło. Mogła mocniej uciskać. Silniej uderzać. Mogła głębiej włożyć palec. Wcześniej wezwać pomoc. Mogła zrobić coś więcej.
Oczy Betty robią się okrągłe. Twarz granatowa. Betty patrzy na Shabanę i zastyga. Betty odkleja się od siebie i przykleja do Shabany.

V
Shabana chodzi z przyklejoną Betty. Kiedy Betty śpi, Szabana przychodzi do pracy. Kiedy Betty zaczyna się budzić, Shabana zabiera ją do domu.

VI
Betty i Shabana w pokoju Marvina. Marvin w niepokoju Shabany widzi pokój Betty.


Betty. Imprimatur

okładać grzbiet skórą
introligować wąskie gardło
w którym grzęźnie i zastyga

słowo

na początku
drzewo
na końcu
deska
od drzewa do deski
sklejone
struny

a bez niego
nic się nie stało

tylko wypadek
śmiertelny wypadek

a bez niego nic
się nie stało

tylko wina
niczyja
tylko chleba

a bez niego
nihil

obstat

tylko słowo

O AUTORZE

Grzegorz Wołoszyn

ur. w 1976 roku w Nisku. Poeta, fotograf, instruktor teatralny, malarz. W roku 2012 zdobył Grand Prix w V Ogólnopolskim Konkursie na Książkę Literacką „Świdnica 2012” za książkę poetycką Poliptyk. W roku 2013 Poliptyk zdobył również tytuł Krakowskiej Książki Miesiąca za miesiąc maj. Publikował min. w „Krakowie”, „Fragile”, „Lamelli”, „Szafie”, „Frazie”, „Dzienniku Polskim”, „Arteriach”, „e-splocie”, londyńskim „Nowym Czasie”. W latach 2009-2013 był jednym z redaktorów witryny literackiej Poezja-Polska.pl. Od 2007 roku związany z niezależną grupą Poeci Po Godzinach. Jest aktywnym zawodowo nauczycielem j. polskiego, ponadto prowadzi Teatr Młodzieżowy Szósty Aktoraz firmę fotograficzną. Mieszka w Stalowej Woli.