utwory / premiery w sieci

Lejbele, Lejbele

Mundek Koterba

Premierowy fragment powieści Mundka Koterby.

w tipi Amba­sa­do­ra roz­mo­wy, dys­ku­sje, dywa­ga­cje i pole­mi­ki. Komi­sja trój­stron­na, a raczej anioł-Zuza, sza­tan-Amba­sa­dor i Dawid, któ­ry jej bądź jemu ule­gnie, ulec musi, a komu, to się jesz­cze oka­że. Oj, to nie tak hop, nie tak łatwo, to jest, pro­szę pań­stwa, Dawid, nie­ste­ty, a może ste­ty wła­śnie, bo nic pochop­nie nie robi, nie szar­pie się, nie mocu­je… choć tro­chę jed­nak ze samym sobą się szar­pie, z samym życiem, z rze­czy­wi­sto­ścią – oj, co to to nie, tego uni­ka jak, nie przy­mie­rza­jąc, ognia, raczej wewnętrz­nie się prze­py­cha, prze­ko­ma­rza, ale za to nie prze­po­czwa­rza się w kogoś kim nie jest, jak set­ki, tysią­ce, jak set­ki tysię­cy jego, pożal się boże, rówie­śni­ków, star­szych i młod­szych. Sło­wem: psich­kr­wi.

I w tym tipi wła­śnie toczy się roz­mo­wa na temat ducho­wo­ści, dobro­dziejstw pły­ną­cych z przy­stą­pie­nia do Zbo­ru Chrze­ści­jań­skie­go Lecze­nia Duchem Bożym w Panu naszym jedy­nym, z oćcem świę­tym i mat­ką Tere­nią, a tu się nagle odzy­wa Zuza, że „tere fere, żad­nych takich rze­czy nie ma, że owszem, Bóg to może i jest, ale nie na takich wariac­kich papie­rach jak to Amba­sa­dor przed­sta­wia, wca­le nie trze­ba aż takich wyrze­czeń dla nie­go robić, jak tu ten hun­cwot wyli­cza: zamknie­cie się w Zbo­rze, odej­ście od świa­ta, total­na rezy­gna­cja z dóbr docze­snych, z jedze­nia mię­sa i – tu pod­kre­śla dziew­czy­na swo­ją wypo­wiedź pal­cem skie­ro­wa­nym ku górze – żad­nej takiej wstrze­mięź­li­wo­ści sek­su­al­nej Stwór­ca od ludzi nie ocze­ku­je. Że wręcz prze­ciw­nie: Bóg stwo­rzył m ę ż c z y z n ę  i  k o b i e t ę, a potem powie­dział im: «parz­cie się!», to co, parzy­li się, parzą i parzyć będą, i żaden Kac­ma­jor ani inny sek­ciarz tego nie zmie­nią. Zara­zem żaden Kac­ma­jor nie będzie mówił z kim kto ma się mno­żyć i parzyć, bo chrze­ści­jań­stwo ozna­cza wła­śnie w o l n o ś ć  w y b o r u, dla­te­go musi być świat ze wszyst­ki­mi jego poku­sa­mi, aby tym poku­som się wła­śnie prze­ciw­sta­wiać, tak że ta kon­cep­cja Amba­sa­do­ro­wi nie wyszła, ta teza o cie­le­snej alie­na­cji to jest pic i do tego miglanc wie­rut­ny, zresz­tą, na Zacho­dzie to już było i co? Ano nie spraw­dzi­ło się”. I trze­ba powie­dzieć, że gad­ka ta poszła Amba­sa­do­ro­wi w pię­ty, Dawi­da zaś poru­szy­ła do głę­bi, albo­wiem nie znał oblu­bie­niec swo­jej oblu­bie­ni­cy od tej stro­ny, nie wie­dział, że sko­ra do takich reflek­sji, że, co tu dużo mówić, mądra jest skur­czy­kro­wa, teo­lo­gię i filo­zo­fię w jed­nym, góra dwóch pal­cach posia­da. Niby tu powścią­gli­wa, a jaka cwa­na? Ano tak, sko­ro była cho­wa­na na sło­wicz­ka w chó­rze i skarb­ni­ka w kla­sie, to jak, gdzie i kie­dy mia­ła się odzy­wać? Nagle więc w niej wszyst­ko wybu­cha, bo wie, że kie­dy o chłop­ca idzie, któ­ry na kusą spód­nicz­kę i nózię bez poń­czoch za mądry, to ona – też musi poka­zać swą mądrość i swój świa­to­po­gląd.

Rozdział XXV [frag­ment]  

nadzie­ja w domów Wró­blów. Nadzie­ja i nie­po­kój. Nadzie­ja, bo per­spek­ty­wy zała­twie­nia pra­cy Dawi­do­wi rosną, mało tego, są bar­dzo duże, bowiem sam Andrzej Wie­la­nek do mat­ki tele­fo­nu­je ze swo­jej komór­ki, że pra­ca może być od zaraz wła­ści­wie. I to nie byle jaka. Szu­ka­ją kogoś do jed­nej z fabryk, w któ­rej Andrzej ma tam jakieś… udzia­ły, wła­ści­wie to więk­szość udzia­łów… nie­waż­ne. Mło­de­go szu­ka­ją – Dawid; zdol­ne­go – Dawid; po stu­diach – Dawid!; o raczej nie­kon­flik­to­wym uspo­so­bie­niu – Jezus, Maria, Dawid!; i naj­waż­niej­sze – może być bez doświad­cze­nia. No to mamy wypisz-wyma­luj por­tret psy­cho­lo­gicz­no-zawo­do­wy Dawi­da. A pra­ca to nie byle jaka, bo Dawid miał­by zostać Koor­dy­na­to­rem do spraw Związ­ków Zawo­do­wych w tej­że fabry­ce. Sta­no­wi­sko jest wła­śnie two­rzo­ne wsku­tek dyna­micz­ne­go roz­wo­ju fir­my. Pole­gać ma na moni­to­ro­wa­niu nego­cja­cji mię­dzy pra­cow­ni­ka­mi a sze­fem zakła­do­we­go komi­te­tu związ­ku zawo­do­we­go. A to dla­te­go, bo szef się za bar­dzo wychy­la, rzu­ca się coś, jakiś taki rosz­cze­nio­wy się zro­bił, pod­wy­żek i bógwie­cze­go­jesz­cze się doma­ga. A pew­nie – nasra wam Andrzej Wie­la­nek, czło­wiek pra­cy i czy­nu, któ­ry prze­cież wal­czył o was za komu­ny, cier­piał, to teraz się dzi­wią, że sobie tro­chę chce odpo­cząć, zakład prze­jąć po okre­sie złe­go zarzą­dza­nia i spró­bo­wać ura­to­wać go mię­dzy inny­mi likwi­da­cją licz­nych przy­wi­le­jów pra­cow­ni­czych, któ­re ci odzie­dzi­czy­li jesz­cze po poprzed­nim sys­te­mie. Dla­te­go wła­śnie na takich rosz­cze­niow­ców potrzeb­ny jest koor­dy­na­tor, żeby sytu­ację na bie­żą­co moni­to­ro­wać.

Kom­pe­ten­cje koor­dy­na­to­ra? Cho­dzić po zakła­dzie, słu­chać co ludzie mówią, dobre ucho mieć do słu­cha­nia – to na pew­no! Uczest­ni­czyć w spo­tka­niach związ­kow­ców, pisać rapor­ty z tych spo­tkań, pamięć dobrą mieć, żeby spa­mię­tać wszyst­kie nazwi­ska naj­ak­tyw­niej­szych człon­ków zebrań. Spra­woz­da­nia pisać i przed­kła­dać je Radzie Zarzą­du. Czy­li gene­ral­nie pra­ca umy­sło­wa dla ludzi inte­li­gent­nych, któ­rzy potra­fią sku­pić się na klu­czo­wych wąt­kach, wyła­pać je i z nich spo­rzą­dzić rze­tel­ny raport. Potra­fią tak to zro­bić, żeby to mia­ło ręce i nogi. I co waż­ne w kon­tek­ście Dawi­da, pre­fe­ro­wa­na jest raczej oso­bo­wość wraż­li­wa, intro­wer­tycz­na. Sta­no­wi­sko to powin­na pia­sto­wać oso­ba, któ­ra przede wszyst­kim potra­fi słu­chać, nie rzu­ca­jąc się przy tym w oczy, słu­chać – nie roz­ma­wiać. Dla­te­go kie­dy Andrzej Wie­la­nek dzwo­ni, spra­wę w ten spo­sób przed­sta­wia, zachwy­co­na mat­ka Maria bar­dzo moc­no apli­ku­je kan­dy­da­tu­rę syna, wie­dząc że nada się Dawid na to sta­no­wi­sko bez­a­pe­la­cyj­nie. I to jest ta nadzie­ja.

O autorze

Mundek Koterba

ur. 1992, prozaik, recenzent i performer, autor opowiadania Kontrowersje wokół budowy pomnika zamieszczonego w antologii Flash-fiction ("Ha!art" 2017) oraz paru innych krótkich form, które można przeczytać w czasopismach "Ha!art" i "KONTENT". Obecnie jeszcze student, już wkrótce (ma nadzieję) nauczyciel. Kibic Robotniczego Klubu Sportowego Garbarnia Kraków. Mieszka w Warszawie i Krakowie.