utwory / premiery w sieci

Trzewia

Aleksandra Paduch

Premierowa proza Aleksandry Paduch Trzewia. Wyróżnienie w ramach projektu „Pracownie przed debiutem prozą 2024”.

64

Jako dwu­lat­ka obżar­łam się jesz­cze nie­uki­szo­ną kapu­stą, któ­rej wiel­ki gar stał pod sto­łem w kuch­ni. Nic nie pamię­tam z tam­te­go poby­tu w szpi­ta­lu, ale to tam ktoś mi krzy­wo pod­ciął moje buj­ne blond loki.

Po powro­cie do domu chwy­ci­łam za leżą­cą na sto­le buł­kę, przy­go­to­wa­ną przez bab­cię z Wołynia/Widzina/Słupska na panier­kę do kotle­tów scha­bo­wych. Dzio­ba­łam ją jak wró­bel i kru­szy­łam, trzy­ma­jąc moc­no w rącz­kach. Jezu­sma­ria, wyrwa­ło się bab­ci. Obraz nędzy i roz­pa­czy, mówi­ła póź­niej mat­ka.

Z wyci­na­nia mig­dał­ków pięć lat póź­niej pamię­tam wię­cej. Pustą salę w szpi­ta­lu na Obroń­ców Wybrze­ża i świa­tła noc­nych aut suną­ce po pustych ścia­nach. Nie­mó­wie­nie do niko­go przez wie­le godzin i że na coś mam cze­kać pod cien­ką, przy­krót­ką koł­drą. Leża­łam na meta­lo­wym łóż­ku usta­wio­nym wzdłuż ścia­ny, tuż przy drzwiach. Żeby tro­chę roz­pro­sto­wać nogi, pró­bo­wa­łam je prze­ci­snąć pomię­dzy zim­ny­mi szcze­bel­ka­mi na sąsied­nie łóż­ko.

Rano pie­lę­gniar­ka dała mi coś do wypi­cia, coś chło­dzą­co-znie­czu­la­ją­ce­go, chy­ba mię­to­we­go. Posa­dzi­ła mnie na swo­ich kola­nach i trzy­ma­ła za ręce, kie­dy lekarz z małą żarów­ką na czo­le wkła­dał mi do ust dłu­gie sta­lo­we szczyp­ce.

Po cichu cie­szy­łam się z lodów, któ­re po zabie­gu zale­co­no mi jeść. Ale mamie chy­ba się coś pomy­li­ło i dosta­łam cie­płe­go loda z kar­to­nu, lep­kie­go i błysz­czą­ce­go jak atłas.

59

Uwiel­bia­łam kru­chość i dźwięcz­ność sko­rup śli­ma­ków, któ­re ogłu­pia­łe wycho­dzi­ły po desz­czu na chod­nik bie­gną­cy przez dział­kę, jak zwa­no kawał zie­mi pod orłow­skim lasem kupio­ny po dru­giej woj­nie przez pra­dziad­ka.

Sio­stra zawsze wte­dy pła­ka­ła. Zgnia­ta­jąc twar­do-mięk­kie ciał­ka, robi­łam jej na złość i sta­wa­łam się bogin­ką. A ona pro­wa­dzi­ła wal­kę z cza­sem. Zbie­ra­ła śli­ma­ki spod moich stóp. Dawa­ła im życie w sło­iku.

W pierw­szej woj­nie oddział pra­dziad­ka został oto­czo­ny na piń­skich bagnach. Tonę­li. Pra­dzia­dek zastrze­lił swo­je­go konia, żeby nie cier­piał, żeby się rato­wać.

58

Podob­no jak już nie miał wło­sów, nasz brat nosił bejs­bo­lów­kę. Potra­fił sta­nąć przed kimś i patrząc mu w oczy tę czap­kę zdjąć, i dalej patrzeć. Cze­kać na reak­cję.

Skur­ko­wa­niec.

57

Wyso­ka i nie­obec­na postać, na któ­rej ple­cy patrzy­łam po tym, jak umarł brat, nume­ro­lo­gicz­na Czwór­ka z jedyn­ki i trój­ki, a nie z dwóch dwó­jek, nie­skła­da­ją­ca się z syme­trii i szczę­ścia, robi­ła porząd­ki.

Rze­czy do odda­nia: pew­nie samo­cho­dy z jego pół­ki, część ubrań. Rze­czy do zacho­wa­nia: grom­ni­ca, album ze zdję­cia­mi, doku­men­ta­cja medycz­na i nie­ofi­cjal­na – pamięt­nik, któ­ry mat­ka pro­wa­dzi­ła. Co się dało, zło­ży­ła w kost­kę, pose­gre­go­wa­ła i spa­ko­wa­ła do toreb. Jed­ne do odda­nia, dru­gie do scho­wa­nia, ukry­cia w paw­la­czu, w skrzy­ni łóż­ka.

Prze­pro­wa­dza­ły się z nami, gdzie­kol­wiek potem zamiesz­ka­li­śmy – byle z dala ode złe­go.

Od mia­sta-świad­ka zła wszel­kie­go.

Ale nie uda­ło się odda­lić, nie dało się. Nie­da­ło­się.

5

Mor­fi­na i cze­ka­nie. Byle nie

Bola­ło.

Mama obie­ca­ła dziad­ko­wi z Chodzieży/domów dziecka/Gdańska, że będzie mógł odejść w domu.

Bab­cia cza­sa­mi nazy­wa­ła dziad­ka wiel­kim hamul­co­wym. Chcia­ła powie­sić obraz, kupić nowy odku­rzacz, zro­bić remont łazien­ki – dzia­dek, któ­ry nie potra­fił wbić gwoź­dzia, był na nie. Po co, sam to zro­bię, ale prze­cież wystar­czy wymie­nić część, gdzie mamy mło­tek.

Bab­cia kupi­ła czar­ne raj­sto­py i mia­ła już namia­ry na dom pogrze­bo­wy.

Hamul­co­wy do koń­ca, mówi­ły­śmy z mamą, śmie­jąc się do słu­chaw­ki.

O autorze

Aleksandra Paduch

Absolwentka historii sztuki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Studiowała fotografię i edytorstwo. W latach 2011-2015 prowadziła autorską audycję muzyczną w radiofonii. Prezentowała fotografie na festiwalu Kraków Foto Fringe i w magazynie „Autoportret”. Zadebiutowała wierszem w „Magazynie Materiałów Literackich Cegła”, prozą – w „Tlenie Literackim”. Uczestniczka warsztatów pisania Mikołaja Grynberga. Mieszka w Nowej Hucie.

Powiązania

Jedzenie staje się tu budulcem świata

recenzje / ESEJE Eliza Kącka

Impre­sja Eli­zy Kąc­kiej na temat pro­zy Alek­san­dry Paduch, wyróż­nio­nej w ramach pro­jek­tu „Pra­cow­nia przed debiu­tem pro­zą 2024”.

Więcej