Dokumenty mające służyć za kanwę

13/09/2012 epika

Nieukończony, ostatni, pośmiertnie opublikowany utwór francuskiego prozaika, poety i dramatopisarza, który był prekursorem surrealizmu i wielu awangardowych eksperymentów literackich. Stereofoniczna relacja nakazuje skupienie i zatopienie się w świecie Dokumentów.

Wydawca
Biuro Literackie
Miejsce
Wrocław
Wydanie
1
Data wydania
2008-07-07
Gatunek
Epika
Seria
Proza
Ilość stron
76
Format
160 x 225 mm
Oprawa
miękka
Papier
Munken Print Cream 1.5 90g
Projekt okładki
Artur Burszta
Projekt opracowania graficznego
Artur Burszta
ISBN
978-83-60602-91-1
spis treści

W Hawanie

 

DOKUMENTY MAJĄCE SŁUŻYĆ ZA KANWĘ


Dokument pierwszy
Dokument drugi
Dokument trzeci
Dokument czwarty
Dokument piąty
Dokument szósty

 

Przypisy

opinie o książce

W przypadku Roussela ciągłe poczucie, że nie wiemy, do czego autor zmierza, paradoksalnie zwiększa potęgę czaru, który rzuca jego pisarstwo. Opowieści są intrygujące same w sobie – można się rozkoszować dziwnie skrystalizowanym językiem, a jednocześnie coś w rodzaju efektu “stereo” zwiększa intensywność doznań. Na jednym poziomie idziemy jego tropem; prawie, lecz nie całkowicie, wymyka się nam gdzie indziej, w miejscu, gdzie sekrety pozostają sekretami – w “Republice snów”, której prezydentem, jak obwieścił Louis Aragon, jest Raymond Roussel. 

John Ashbery

Roussel zamiast opowiadać historie, najskrupulatniej opisuje okoliczności i scenki, co daje efekt nadrealistyczny. Stał się jednym z najmodniejszych pisarzy, a to dlatego, że można go czytać na dziesiątki sposobów. “Dzieło nie powinno zawierać niczego z rzeczywistości, żadnej obserwacji świata czy umysłu, niczego oprócz kombinacji całkowicie wymyślonych” – pisał. Jego odkryciem było to, że w tekstach decyzje pisarskie podejmuje sam język pod naciskiem metody, nie pisarz więc rozstrzyga, jak przebiega narracja. Okazało się, że metody Roussela nie do końca dają się wyjaśnić… 

Justyna Sobolewska

Wydaje się bowiem, że Roussel mógł być spadkobiercą i jakby teratologicznym wcieleniem tej charakterystycznie francuskiej odmiany “dekadencji”, dziewiętnastowiecznego ennui, spleenu Baudelaire’a (“Spleen jest uczuciem stanowiącym odpowiednik ciągłej katastrofy”, zanotował Walter Benjamin), wstrętu Lautréamonta, alienacji Rimbauda – może w jakimś alegorycznym sensie udzieliło mu się całe legendarne znużenie po dwakroć przedwojennej Europy. 

Andrzej Sosnowski

Wobec Dokumentów Roussela określenia “nagłe zwroty akcji” albo “konstrukcja szkatułkowa”, choć uzasadnione, wydają się nazbyt skromne – przygoda goni przygodę, intryga – intrygę (cały pościg potrafi zamknąć się w jednym, zawrotnym zdaniu), a “szkatułki” otwierają się w nieludzkim tempie, z każdą książką, znaczkiem pocztowym, relikwiarzem, posążkiem, płaskorzeźbą, arią operową i pamiątkową monetą. 

Kuba Mikurda

Jeśli pisać poezję znaczy kondensować, Dokumenty mające służyć za kanwę są dziełem poetyckim. Czytelnik znajdzie tu streszczenia co ciekawszych operetek i wodewili. Rzeczy są podane tak przystępnie, że nie warto już szukać oryginałów (jeśli w ogóle istnieją). Są też apokryfy. A skoro dwa ostatnie dokumenty naprowadzają na trop skarbu, czytelnik leniwy również Stevensona może sobie odpuścić. Zaś czytelnika wytrawnego ucieszy fragmencik, który jest czymś na kształt Blake’owskiego “Ah! Sun-flower” (“Ah, Sun-flower, weary of time, / Who countest the steps of the sun”) i Derridiańskiej Białej Mitologii razem wziętych i podanych à rebours: “Niedostępna Nourdah, aby w pochlebny sposób ozłocić swoją odmowę, wypowiedziała w sabirze – a potem przełożyła – ustęp z Koranu mówiący o wnioskach, jakie należy wyciągnąć z faktu, że da się wymienić trzynaście roślin, które w przeciwieństwie do heliotropu nieśmiało odwracają się od słońca”. Miłej lektury. 

Adam Zdrodowski

teksty i materiały o książce w bibliotece