Oddział otwarty

13/09/2012 liryka

Odział otwarty Michała Piętniewicza jest ukoronowaniem jego wewnętrznego przełomu, kolejnym etapem w procesie otwierania się na świat. Debiutanckie wiersze przesiąknięte papierosowym dymem stanowią relację z nierzeczywistością, do której zaprasza nas autor.

Wydawca
Biuro Literackie
Miejsce
Wrocław
Wydanie
1
Data wydania
2008-07-28
Gatunek
Liryka
Seria
Połów
Ilość stron
16
Format
125 x 195 mm
Oprawa
miękka
Papier
Munken Print Cream 1.5 90g
Projekt okładki
Artur Burszta
Projekt opracowania graficznego
Artur Burszta
ISBN
978-83-60602-89-8
spis treści

podróż zimowa
podróż do dobrze znanego miejsca
druga podróż wiosenna
Mój przyjaciel Sawa
poddasze
o papierosie kawie i miłości
anioł w szpitalu
cygan upuszcza cygaro
Marta
wyzwolenie
zakonnik
Moje plemię
pejzaż senny

opinie o książce

Piętniewicz widzi mi się jako ktoś o subtelnie rozjechanej wyobraźni i trochę gaduła, który niczym jakiś postrzelony, kompletnie rozwibrowany młodszy brat Alicji z Krainy Czarów, dostał się w te rejony, “gdzie są dwie wieże / które naprawdę chronią króla obie są poetkami // piszą bardzo hermetyczne wiersze / nie o starości ani chorobie ani przemijaniu / piszą o sprawach boskich więc nieludzkich”, a potem okazuje się, że te poetki to całkiem przeciętny koleś który robi niepotrzebny bajzel i… To dopiero początek, ale docenić trzeba ambicję surfującego po krawędzi śpiewnych wersów autora, który tęskni do czasów, kiedy każdy wiersz był trzęsieniem ziemi / dynamitem skradzionym Bogu. Ja doceniam. Doceniam mimo bardzo wyraźnego odczucia, że w trzynastu tekstach składających się na Oddział otwarty raz po raz słyszę melodie, które już słyszałem, widzę wersy, których od tej pory, to pewne, nie będą już musieli wymyślać inni, znani i cenieni za własny wkład poeci polscy, do których twórczości wersy te bardzo by pasowały. Wiele się jednak wybacza i na wiele zależności przymyka się oczy, gdy usłyszeć można taki na przykład pejzaż senny, gdzie: “w górze wróbelek łaskocze chmurę / koniczynka rośnie w cztery strony świata / puchata śnieżynka maluje moje czerwone palce / Chrystusik w drewnie wystukuje rytm”. Zatem wybaczam.

Jakub Winiarski

Piętniewicz. Włóczykij, przyjaciel, kochanek, pacjent. Poeta palący i pływający.

Marek K.E. Baczewski

Scenografia mikroświata wierszy Michała Piętniewicza zmienia się dynamicznie, z wersu na wers, czasem ładnie mieniąc się światełkami , kiedy indziej zaś lśniąc odbitym blaskiem. Pozornie przegadane, w rzeczywistości żywe i migotliwe frazy płyną i wpadają w ucho, poświadczając, że świat realny jest inny. Chwilami być może za bardzo porywa poetę inklinacja do młodzieńczego patosu, na szczęście jednak równoważy go niebanalna wyobraźnia i dystans do opisywanych przestrzeni.

Wojciech Brzoska

Niezwykle w lirycznych, na poły naiwnych, na poły drapieżnych oldschoolowych wierszach Michała Piętniewicza wybrzmiewa ciemne rekwizytorium użyte z młodzieńczą żarliwością i młodzieńczą nonszalancją. Nie o konwencję tu jednak chodzi, ale o jej budowniczych – język i toczoną nim, a zarazem o nim, czuło-gniewną opowieść o dorastaniu do wyrośnięcia z siebie i języków konwencji.

Marta Podgórnik

teksty i materiały o książce w bibliotece