03/05/16

Miejsca styku

Grzegorz Wróblewski

Strona cyklu

Matrix
Grzegorz Wróblewski

Ur. 1962 r. w Gdańsku, w latach 1966–1985 mieszkał w Warszawie, od 1985 r. w Kopenhadze. Artysta wizualny, autor książek poetyckich, eseistycznych, prozatorskich i dramatów; m.in. Ciamkowatość życia (1992/2002), Planety (1994), Dolina królów (1996), Symbioza (1997), Prawo serii (2000), Pomieszczenia i ogrody (2005), Hologramy (2006), Noc w obozie Corteza (2007), Nowa kolonia (2007), Hotelowe koty (2010), Pomyłka Marcina Lutra (2010), Dwie kobiety nad Atlantykiem (2011), Wanna Hansenów (2013), Gender (2013), Kosmonauci (2015), Namiestnik (2015), Choroba Morgellonów (2018). Implanty (2018), Miejsca styku (2018), Pani Sześć Gier (2019), Runy lunarne (2019), Tora! Tora! Tora! (2020), Cukinie (2021), Letnie rytuały (2022), Niebo i jointy (2023), Ra (2023), Spartakus (2024), GRZEGORZ (2024). Tłumaczony na kilkanaście języków, m.in. na język angielski, zbiory: Our Flying Objects – selected poems (2007), A Marzipan Factory – new and selected poems (2010), Kopenhaga – prose poems (2013), Let’s Go Back To The Mainland (2014), Zero Visibility (2017), Dear Beloved Humans (2023), I Really Like Lovers of Poetry (2024), Tatami in Kyoto (2024). W Bośni i Hercegowinie: Pjesme (2002), w Czechach: Hansenovic vana (2018). W Danii w ostatnich latach wybory wierszy: Digte (2015) oraz Cindys Vugge (2016), wraz z Wojtkiem Wilczykiem (foto) projekt Blue Pueblo (2021), krótkie prozy Androiden og anekdoten (2023). Udział w licznych wystawach zbiorowych i indywidualnych (malarstwo, mixed media, instalacje) w Polsce, Danii, UK i Niemczech. Książka asemic writing Shanty Town (Post-Asemic Press, USA, 2022), książka-obiekt z poezją wizualną Polowanie (Convivo, 2022), obiekt asemic Asemics (zimZalla, UK, 2024).

Kar­na­wał na dobre nam się zakoń­czył? Zresz­tą nie tyl­ko nam… Podob­nie zaczy­na być tak­że w innych kra­inach. Czy wszy­scy babi­loń­scy dzia­ła­cze i akty­wi­ści, któ­rzy do tej obec­nej „arki przy­szło­ści” tak dziel­nie się przy­czy­ni­li, czu­ją już się usa­tys­fak­cjo­no­wa­ni?

„Zasko­czy­ła Cię bura­cza­no-kon­ser­wa­tyw­na twarz Kuki­za?” – pyta ktoś na FB.
„A co robi man­da­la na peru­wiań­skiej pusty­ni?” – zasta­na­wia się kil­ka lini­jek dalej pan­na z ufar­bo­wa­ną na zie­lo­no grzyw­ką.

Kali­fat pol­ski trzy­ma-roz­wi­ja się coraz lepiej. Zno­wu tam przegrywałem/konwersowałem (z debi­la­mi nie dało rady kon­wer­so­wać!) i zno­wu mam nowe obser­wa­cje. Prze­strzeń wyraź­nie się rady­ka­li­zu­je. Każ­de­go dnia cho­ro­bli­we idee, para­no­idal­ne pomy­sły. Stra­szą agre­syw­ny­mi usta­wa­mi i sztucz­ną mgłą (pier­dol­nię­ci, myślą, że świat zezwo­li na bom­bę ato­mo­wą!), zaba­wia­ją się z Kowal­ski­mi na całość… Chy­ba rodzaj kosz­mar­ne­go eks­pe­ry­men­tu (racja z Bal­lar­dem i jego wizją). Czyż­by zapla­no­wa­ne, pato­lo­gicz­ne bada­nie odpor­no­ści na czar­ną falę? Jak to ina­czej wytłu­ma­czyć?

Pię­ści wła­dzy! Po bizo­nach i wycin­ce (kor­ni­ki) pusz­czy, zabra­li się za cia­ła kobiet, maci­cę itd. Marzy im się naro­do­wy pro­gram roz­rod­czy. Zgod­nie z prze­wi­dy­wa­nia­mi, jakaś tam część Pola­ków jed­nak zare­ago­wa­ła. Coś roz­sąd­ne­go zaczy­na powsta­wać (np. dzie­wu­chy), ale kon­fron­ta­cja z fana­ty­ka­mi potrwa zapew­ne lata, a może nawet deka­dy. Z dwóch (powią­za­nych ze sobą) powo­dów. Opo­zy­cja nie jest w tych dniach wia­ry­god­na (przej­rzy­sta), nie posia­da kon­kret­ne­go pomy­słu, a ruchy oby­wa­tel­skie jesz­cze zbyt ze sobą skłó­co­ne, natu­ral­nie cha­otycz­ne. Rezul­tat więc ewi­dent­ny. Eks­tre­mi­ści mają nadal rela­tyw­nie duże popar­cie, czę­sto wśród bar­dzo mło­dych ludzi. Sytu­ację wzmac­nia ogól­no­świa­to­we przy­gnę­bie­nie, kry­zy­sy z uchodź­ca­mi, woj­ny, kon­flik­ty („dia­beł szu­ka zemsty”, w wie­lu zakąt­kach Zie­mi powrót do cza­sów ciem­no­ści). Waria­ci tra­fi­li ze swo­imi popu­li­stycz­ny­mi hasła­mi w dzie­siąt­kę. Mani­pu­la­cje… Umie­jęt­nie zastra­szy­li pod­da­nych i tych nie wie­rzą­cych w baran­ka. Wła­dza księ­ży nad Pola­ka­mi to koniecz­ność? Abp Gądec­ki: „Dla owiec to oka­zja do reflek­sji”…

Po raz kolej­ny (histo­ria!) wycią­gnę­li z ręka­wa nega­tyw­ną wizję Obce­go. „Wszy­scy prze­ciw­ko wszyst­kim” – wła­śnie na tym pole­ga dyk­ta­tu­ra. Na skłó­ce­niu ze sobą jak naj­więk­szej ilo­ści ludzi, podzie­le­niu rodzin i gene­ra­cji, żeby sku­tecz­niej płu­kać im mózgi…

Już widzę ponu­rych eks­per­tów, jak doko­nu­ją „rewo­lu­cyj­ne­go” zwro­tu w kul­tu­rze. Przy­du­pa­sy zaczną na nowo ana­li­zo­wać Kon­ra­da Wal­len­ro­da, nato­miast Ludzie bez­dom­ni (czy inna Siłacz­ka) znaj­dą się na indek­sie. Wia­do­mo, Żerom­ski też moc­no skom­pro­mi­to­wa­ny & podej­rza­ny (chy­ba że go wybro­nią pro­fe­so­rzy z magicz­nych Kielc). O Gom­bro­wi­czach tu oczy­wi­ście nawet nie wspo­mi­na­my… Kla­sycz­ny rechot fal! Powrót – tak nam bli­skiej – swoj­sko­ści. Wal­ka z Obcym, ze zbo­kiem, bakła­ża­nem i inny­mi dewian­ta­mi. Z kobie­tą („kobie­ta nie jest czło­wie­kiem”), gen­der i kotem. Nie mówiąc już o tury­stach z Syriu­sza! I żad­na tam opty­ka feno­me­no­lo­gicz­na. Co naj­wy­żej tra­dy­cyj­ne ognie ben­gal­skie przed wypra­wą na Zło­tą Ordę. Jak ktoś posia­da u sie­bie Zabój­cze toż­sa­mo­ści Maalo­ufa czy nie daj panie boże Topo­gra­fię Obce­go Wal­den­fel­sa, to niech zako­pie głę­bo­ko w ogród­ku, gdyż może szyb­ko stra­cić pra­cę, sza­cu­nek soł­ty­sa i roz­grze­sze­nie…

Pej­zaż więc mało cie­ka­wy, ale ponoć nigdy nie pod­da­je­my się. Soku­shin­but­su? To nie musi być jedy­ne wyj­ście. Bar­dziej nie­ustan­na, sen­sow­na pra­ca-dzia­łal­ność, w każ­dych tzw. oko­licz­no­ściach natury/przyrody. Nie dawać sobie napluć w twarz, iść pod prąd. Roz­wój (mimo wszyst­ko).

W 2015 Moria Books (Chi­ca­go) wyda­ło książ­kę Pio­tra Gwiaz­dy Aspects of Stran­gers. Moria to cie­ka­we miej­sce, zna­ne tak­że z e‑booków. Wypu­ści­li wcze­śniej spo­ro inte­re­su­ją­cych auto­rów, takich jak choć­by Anny Bal­lar­di­ni czy Mark Young (mój ulu­bio­ny, oprócz Kin­sel­li i Tran­te­ra, współ­cze­sny poeta austra­lij­ski). Piotr Gwiaz­da, uro­dzo­ny w Pol­sce, jest ame­ry­kań­skim poetą, kry­ty­kiem i tłu­ma­czem. Obec­nie wykła­da na Uni­ver­si­ty of Mary­land Bal­ti­mo­re Coun­ty (UMBC). Aspects of Stran­gers są zde­cy­do­wa­nie sil­ną, bar­dzo uda­ną kon­ty­nu­acją jego poprzed­nich zbio­rów poetyc­kich: Gaga­rin Stre­et (2005) oraz Mes­sa­ges (2012). Książ­ka skła­da się z trzech czę­ści – Aspects of Stran­gers, Ozo­ne i Moral Com­mer­ce. Two­rzą one hybry­dycz­ną całość, wier­sze bar­dziej „regu­lar­ne” gra­ni­czą z pro­za­mi poetyc­ki­mi czy minisz­ki­ca­mi. To for­mal­ne roz­wią­za­nie dzia­ła nie­zwy­kle prze­ko­ny­wu­ją­co, nie ma tu jakie­goś sztyw­ne­go zabie­gu. I nigdzie nie wyczu­wa się upior­ne­go ozdob­nic­twa, tak cha­rak­te­ry­stycz­ne­go dla natchnio­nych spe­cja­li­stów od „meta­fi­zycz­nej” liry­ki. Rzad­ko kie­dy moż­na mieć do czy­nie­nia z tak dobrze prze­pro­wa­dzo­nym reje­strem o ilu­zo­rycz­no­ści gra­ni­cy mię­dzy zna­nym (bez­piecz­nym?) a obcym (nie­zro­zu­mia­łym). Ja – Ty. Inte­gra­cja. Dez­in­te­gra­cja… Miej­sca sty­ku. Poszcze­gól­ne „cząst­ki” moc­no pozo­sta­ją w pamię­ci, np.:

They com­mu­ni­ca­te with the­ir hands more effec­ti­ve­ly than
with words. After the per­for­man­ce, they applaud (tho­ugh
witho­ut enthu­siasm). After the fune­ral, they con­sign the­ir
bodies to the fla­mes. They are like tug­bo­ats in win­ter,
moving along the river of time.

Czy inna prze­strzeń pozwa­la nam auto­ma­tycz­nie spoj­rzeć na spra­wy pla­ne­ty w bar­dziej roz­wo­jo­wy, ela­stycz­ny spo­sób? Za bar­dzo nie wie­rzę. Są to chy­ba przygody/przypadki bar­dzo indy­wi­du­al­ne. Raczej idzie to (para­dok­sal­nie, gdyż nikt nas prze­cież nie zmu­sza do nie­ustan­ne­go zeka­nia w luster­ko) w stro­nę get­ta, kse­no­fo­bii i stra­chu przed Obcym. Wła­sna pod­mio­to­wość? Wia­do­mo, naj­le­piej czu­je­my się wśród kibi­ców tej samej dru­ży­ny, jak War­sza­wa to oczy­wi­ście Legia i kaba­no­sy (piwo kró­lew­skie), a jak Nowa Zelan­dia to raczej wzdy­cha­nie, ciche marze­nie o Janach Kocha­now­skich. Piotr Gwiaz­da wyraź­nie to wszyst­ko prze­sko­czył. Nie potrze­bo­wał powro­tu do miej­sca począt­ku. Zacy­tu­ję jesz­cze jeden, wspa­nia­ły moim zda­niem, „kawa­łek” z książ­ki Aspects of Stran­gers:

We know all abo­ut Mar­tians, but what abo­ut Venu­sians?
The Venu­sians are dif­fe­rent, with „pret­ty” faces and
„nice” bodies. Be care­ful what youwish for, tho­ugh.
Some are pro­ne to sud­den meta­mor­pho­sis.

They possess many kinds of intel­li­gen­ce (the big­ger the
dum­ber). Due to the­ir uni­que capa­ci­ty for sym­pa­thy, they
inter­na­li­ze one ano­the­r’s pain. The­ir hearts seem to be on
the wrong side of the­ir che­sts.

Aver­se to tech­no­lo­gy, they live in pri­mi­ti­ve sub­urbs.
Insi­de the­ir impro­vi­sed dwel­lings they pro­du­ce dazed
new­borns. The­ir only expres­sions are pha­tic expres­sions,
which are uni­ver­sal expres­sions.

All in all, the Venu­sians are more gen­tle and peace­ful
than humans. When you sta­re at them for too long, they
chan­ge into basalt rock. When you touch them, they emit
a loud pier­cing sound.

Adam Zdro­dow­ski, zapy­ta­ny o naj­cie­kaw­sze wyda­rze­nia poetyc­kie obsza­ru anglo­ję­zycz­ne­go w 2015 (por­tal scroll.in), wymie­nił Aspects of Stran­gers obok ksią­żek takich autorek/autorów jak Eile­en Myles, Eli­za­beth Wil­lis, Rod Men­gham, John Ash­be­ry, JH Pryn­ne. W zupeł­no­ści podzie­lam jego zda­nie. O mojej współ­pra­cy z Pio­trem Gwiaz­dą wie­lo­krot­nie wspo­mi­na­łem na BLo­gu „Matrix”, a tak­że w róż­nych wywia­dach. Tutaj roz­mo­wa w „Jacket2”: http://jacket2.org/interviews/passenger-syndrome. Zre­ali­zo­wa­li­śmy ją pod­czas wspól­nej ame­ry­kań­skiej tra­sy w 2014. Cie­szy, że prze­kła­dy wier­szy P. Gwiaz­dy zaczy­na­ją powo­li uka­zy­wać się w Pol­sce. Były publi­ko­wa­ne m.in. w sie­cio­wym „Heli­kop­te­rze”, następ­nie kil­ka z nich umie­ścił w anto­lo­gii Prze­wod­nik po zami­no­wa­nym tere­nie Krzy­siek Śliw­ka. Na dniach kolej­ny zestaw ujrzy­my w FA-arcie. Dotych­czas tłu­ma­czy­li go na język pol­ski Piotr Siwec­ki, Adam Zdro­dow­ski i Jacek Guto­row. Wycho­dzi im to opty­mal­nie! Dobrze, gdy­by mogło uka­zać się jakieś szer­sze opra­co­wa­nie w posta­ci wybo­ru wier­szy. Na zakoń­cze­nie pozwo­lę sobie wkle­ić jeden z utwo­rów Pio­tra, któ­ry swe­go cza­su opu­bli­ko­wał „Heli­kop­ter” (prze­ło­żył Adam Zdro­dow­ski):

Usuwalne tatuaże

W modzie są pierw­sze przy­czy­ny. Tak jak trans­ak­cje ter­mi­no­we
i mło­da różo­wa rze­pa. Kul­tu­ra jest na topie,
anar­chia pra­wie na wylo­cie. Tatu­aże moż­na usu­nąć,
Juda­sza Iska­rio­tę reha­bi­li­to­wać.

Wiel­ka tra­dy­cja ściem­nia­nia histo­rii
dobie­ga koń­ca. Idee są nie­czy­ste,
komi­cy nie­udol­ni, gwóźdź w ścia­nie
jest tyl­ko gwoź­dziem w ścia­nie, ale kto by się skar­żył?

Co sześć mie­się­cy nale­ży zmie­nić
hasło pocz­ty elek­tro­nicz­nej i/lub part­ne­ra sek­su­al­ne­go.
Pew­ne­go sło­necz­ne­go popo­łu­dnia zasną­łeś
i obu­dzi­łeś się w środ­ku gwał­tow­ne­go gra­do­bi­cia.

A jed­nak nie wszyst­ko stra­co­ne, kie­dy poeci –
zmę­cze­ni kon­kur­sa­mi, znu­dze­ni mani­fe­sta­mi –
impro­wi­zu­ją sub­tel­nie nastro­jo­nym Sprech­stim­me
pio­sen­ki wąt­pli­wej wagi i nie­uchwyt­nej uro­dy.

Mes­sa­ges, 2012