04/12/23

„Boom-Bust”

Grzegorz Wróblewski

Strona cyklu

Matrix
Grzegorz Wróblewski

Ur. 1962 r. w Gdańsku, w latach 1966–1985 mieszkał w Warszawie, od 1985 r. w Kopenhadze. Artysta wizualny, autor książek poetyckich, eseistycznych, prozatorskich i dramatów; m.in. Ciamkowatość życia (1992/2002), Planety (1994), Dolina królów (1996), Symbioza (1997), Prawo serii (2000), Pomieszczenia i ogrody (2005), Hologramy (2006), Noc w obozie Corteza (2007), Nowa kolonia (2007), Hotelowe koty (2010), Pomyłka Marcina Lutra (2010), Dwie kobiety nad Atlantykiem (2011), Wanna Hansenów (2013), Gender (2013), Kosmonauci (2015), Namiestnik (2015), Choroba Morgellonów (2018). Implanty (2018), Miejsca styku (2018), Pani Sześć Gier (2019), Runy lunarne (2019), Tora! Tora! Tora! (2020), Cukinie (2021), Letnie rytuały (2022), Niebo i jointy (2023), Ra (2023), Spartakus (2024), GRZEGORZ (2024). Tłumaczony na kilkanaście języków, m.in. na język angielski, zbiory: Our Flying Objects – selected poems (2007), A Marzipan Factory – new and selected poems (2010), Kopenhaga – prose poems (2013), Let’s Go Back To The Mainland (2014), Zero Visibility (2017), Dear Beloved Humans (2023), I Really Like Lovers of Poetry (2024), Tatami in Kyoto (2024). W Bośni i Hercegowinie: Pjesme (2002), w Czechach: Hansenovic vana (2018). W Danii w ostatnich latach wybory wierszy: Digte (2015) oraz Cindys Vugge (2016), wraz z Wojtkiem Wilczykiem (foto) projekt Blue Pueblo (2021), krótkie prozy Androiden og anekdoten (2023). Udział w licznych wystawach zbiorowych i indywidualnych (malarstwo, mixed media, instalacje) w Polsce, Danii, UK i Niemczech. Książka asemic writing Shanty Town (Post-Asemic Press, USA, 2022), książka-obiekt z poezją wizualną Polowanie (Convivo, 2022), obiekt asemic Asemics (zimZalla, UK, 2024).

Z regu­ły bar­dzo lubi­my egzo­tycz­ne wyciecz­ki. Zdję­cia z pal­ma­mi koko­so­wy­mi, plu­ska­nie się w błę­kit­nych, peł­nych uśmiech­nię­tych meduz głę­bi­nach. Albo tro­pie­nie bru­ta­li­zmu w archi­tek­tu­rze. Hote­lo­we base­ny, drin­ki, ludzie o innych odcie­niach skó­ry. Na tym pole­ga życie. Na zasu­wa­niu przez cały rok i na dwóch tygo­dniach wol­ne­go. U mnie ten sys­tem jest i był zawsze poważ­nie zakłó­co­ny. W zasa­dzie, mimo kopen­ha­skiej bazy, cią­gle się gdzieś prze­miesz­cza­łem. Ostat­nio tra­fi­łem do wia­do­mej kra­iny. Na nie­co dłu­żej niż zwy­kle. Oto mój krót­ki repor­taż. Wiersz „BOOM-BUST”.

BOOM-BUST
Pamię­ci Hugo Bal­la

Kwe­sty na war­szaw­skich cmen­ta­rzach przy­nio­sły
ponad ćwierć milio­na zło­tych. Pew­nie będzie nawet
o wie­le wię­cej po prze­li­cze­niu każ­de­go gro­sza.
Miesz­ka­nie w sto­li­cy sta­je się luk­su­sem.

Ceny eks­plo­do­wa­ły, a podaż skur­czy­ła się jak balon
prze­bi­ty gwoź­dziem. Tyl­ko we Wszyst­kich Świę­tych
zebra­no 200 tysię­cy zło­tych. Zwięk­sze­nie dostęp­no­ści
miesz­kań sta­ło się ilu­zją. Kolej­ne śmier­tel­ne pobi­cie.

Kobie­ta usły­sza­ła zarzut nie­udzie­le­nia pomo­cy
pokrzyw­dzo­ne­mu. Sąd zde­cy­do­wał. Infor­mu­je pro­ku­ra­tor.
Nato­miast biblio­te­ka nie doko­na­ła audy­tu zbio­rów.
I nie wdro­ży­ła środ­ków zabez­pie­cze­nia.

Para­graf o kra­dzie­ży mie­nia olbrzy­miej war­to­ści,
zagro­żo­ne­go karą do 10 lat pozba­wie­nia wol­no­ści.
Kon­cert Wie­deń­ski! Teatr Sce­na Relax.
Orkie­stra Księż­ni­czek. Czy­li nie jest wca­le tak źle.

Wyso­ce uto­wa­ro­wio­ne są miesz­ka­nia z ryn­ku pier­wot­ne­go.
Rynek ma wypa­czo­ny, nie­tra­fio­ny obraz prze­cięt­ne­go najem­cy.
A de fac­to gros najem­ców… Zja­wi­sko boom-bust.
Pie­nią­dze star­cza­ją jak lodów­ka się roz­kra­czy.

Zabaw­ni są pośred­ni­cy zachwa­la­ją­cy miesz­ka­nia po bab­ci z wan­ną
w kuch­ni. Nie będzie­my mie­li cza­su na dzie­ci.
Kisi­my się i szu­ka­my. Popar­cie dla par­tii spa­dło. Kie­dyś Polo­nia
była bar­dziej pra­wi­co­wa niż ogól­no­pol­ska śred­nia.

Kan­dy­da­ci od dzie­sią­te­go miej­sca w dół nie wal­czy­li o gło­sy.
Poza gra­ni­ca­mi aglo­me­ra­cji. Efekt feno­me­nal­nej fre­kwen­cji.
Dzia­ła­cze szu­ka­ją ratun­ko­wej sza­lu­py. Nasze uko­cha­ne lagu­ny.
Ole­jek, ana­na­so­we napo­je.

Para­graf o kra­dzie­ży mie­nia olbrzy­miej war­to­ści. Ale za to odby­ła się
msza świę­ta w inten­cji repre­zen­ta­cji. Medu­zy… I nie wdro­ży­li
środ­ków zabez­pie­cze­nia.
Pie­nią­dze star­cza­ją jak lodów­ka się roz­kra­czy.

Zain­te­re­so­wa­ni ape­lo­wa­li o utwo­rze­nie socjal­nych pomiesz­czeń,
gdzie była­by kana­pa i czaj­ni­ki. Sku­pia­nie się na dziec­ku jako odręb­nej
jed­no­st­ce. Z prze­zna­cze­niem na pro­wa­dze­nie dzia­łal­no­ści
gastro­no­micz­nej (mała gastro­no­mia). Kisi­my się i szu­ka­my.

Potem ktoś poszedł na L4. Podaż skur­czy­ła się jak balon prze­bi­ty
gwoź­dziem. Ktoś, kto dopusz­cza się cze­goś takie­go, nie powi­nien
nawet pro­wa­dzić warzyw­nia­ka.
Albo tro­pie­nie bru­ta­li­zmu w archi­tek­tu­rze.

Ma to miej­sce coś z kli­ma­tu pra­cow­ni elik­si­rów. Zado­wo­le­ni klien­ci
popi­ja­ją ziół­ka w masyw­nych kub­kach z wytło­czo­ny­mi gałąz­ka­mi
polnych myszy, czy­li maków i kuku­ry­dzy. Poza gra­ni­ca­mi aglo­me­ra­cji.
Para­graf o kra­dzie­ży mie­nia olbrzy­miej war­to­ści.

Już mnie nie kochasz, wyda­nie tak boga­te­go asor­ty­men­tu z pły­ty
induk­cyj­nej prze­kra­cza moje moż­li­wo­ści. Z wan­ną w kuch­ni.
Ale moż­na osta­tecz­nie spró­bo­wać tor­tu pokrzy­wo­we­go lub kar­ta­czy
z far­szem z sele­ra lub innych warzyw oko­po­wych.

I nie wdro­ży­li środ­ków zabez­pie­cze­nia. Popar­cie dla par­tii spa­dło.
Hote­lo­we base­ny! Kana­pa, czaj­ni­ki… Mło­dzież mamy kar­ną, zawsze
pod­po­rząd­ko­wu­je się pole­ce­niom. Trze­ba koniecz­nie, oprócz
odgrze­wa­nia w mikro­fa­li, pamię­tać o dziec­ku jako odręb­nej jed­no­st­ce.