teksty / Esej

Powieść z otwartym kodem. O programowaniu doświadczeń

Kuba Kulasa

Impresja Jakuba Kulasy, towarzysząca premierze książki Szczęśliwa ręka, wydanej w Biurze Literackim 4 listopada 2025 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Choć to fizycz­ny przed­miot z ponu­me­ro­wa­ny­mi stro­na­mi, nie chcia­łem, by była to zwy­kła, line­ar­na fabu­ła, któ­ra bez­piecz­nie pro­wa­dzi od wstę­pu do zakoń­cze­nia. Chcia­łem stwo­rzyć mecha­nizm, w któ­rym to czy­tel­nik wytwa­rza sens, a nie tyl­ko odtwa­rza ten pod­su­nię­ty mu przez auto­ra.

Struk­tu­ra szka­tuł­ko­wa, zde­rze­nie głów­ne­go wąt­ku śled­cze­go z auto­no­micz­ny­mi opo­wia­da­nia­mi, któ­re są „dowo­da­mi w spra­wie”, wresz­cie sama postać A., któ­ra jest prze­cież (tak jak Wy) czy­tel­nicz­ką i inter­pre­ta­tor­ką tek­stu. Wszyst­ko to jest zapro­sze­niem do gry.

Kon­struk­cja powie­ści zakła­da jej inte­rak­tyw­ność. Czy­tel­nik nie tyl­ko śle­dzi losy posta­ci. Może (powi­nien?) aktyw­nie łączyć krop­ki, deko­do­wać sygna­ły roz­sia­ne na roż­nych pozio­mach nar­ra­cji i same­mu zde­cy­do­wać, czym jest praw­da w tym labi­ryn­cie.

Oczy­wi­ście bar­dzo się cie­szę z debiu­tu. I myślę, że będę się cie­szył jesz­cze dłu­go.

Ale chwi­la­mi nie wiem, czy nawet bar­dziej nie fascy­nu­ją mnie rze­czy, któ­re dzie­ją się – i któ­re robię – wokół książ­ki.

Naj­pierw: okład­ka, ośmior­ni­ca. Nie spo­dzie­wam się, że cały świat krę­ci się wokół mnie i wszy­scy zna­ją tę histo­rię, więc wyja­śnię. A żeby nie opo­wia­dać jej na nowo, zacy­tu­ję frag­ment z podzię­ko­wań, któ­re zamie­ści­łem na koń­cu książ­ki:

Dzię­ku­ję Mate­uszo­wi Koł­ko­wi i Pat Guzik za ośmior­ni­cę. Dzię­ku­ję im w duecie, bo wszyst­ko zaczę­ło się od uro­dzi­no­we­go pre­zen­tu nie­spo­dzian­ki, czy­li koszu­li zapro­jek­to­wa­nej przez Pat, na któ­rej wid­nie­je ośmior­ni­ca nary­so­wa­na przez Mate­usza. Ośmior­ni­ca pocho­dzi z pra­cy „Octo­pus girl”, nie­po­ko­ją­co podob­nej do tego, co dzie­je się w mojej „Mądro­ści sepii”. Dał­bym sobie rękę uciąć, że przed napi­sa­niem tego opo­wia­da­nia nie widzia­łem ilu­stra­cji Mate­usza. Ale może wte­dy był­bym dziś bez ręki? Kto wie?

Od wie­lu osób sły­szę, że okład­ka jest pięk­na. Lubię się w nią wpa­try­wać. Na pew­no inten­syw­na czer­wień wyróż­ni się na pół­ce w księ­gar­ni. Nie­sa­mo­wi­ty splot oko­licz­no­ści, histo­ria o gło­wo­no­gu i przej­mo­wa­niu kon­tro­li – kto by pomy­ślał, że nie­za­leż­nie od sie­bie dwie oso­by wpad­ną na podob­ny pomysł?

Ale ta histo­ria ma dal­szy ciąg, zain­spi­ro­wa­ny zresz­tą albu­mem Mate­usza Koł­ka Alo­ne toge­ther. Podob­nie jak w jego albu­mie, dzię­ki apli­ka­cji Arti­vi­ve okład­ka mojej książ­ki oży­wa. Czy to spoj­rze­nie pod powierzch­nię, czy rzut oka na dru­gą war­stwę – niech każ­dy nazy­wa, jak chce. Od cza­sów fil­mu Nola­na mamy łatwiej i podob­ne zabie­gi może­my okre­ślać mia­nem „incep­cji”. Wię­cej nie zdra­dzam, może ktoś zechce spraw­dzić.

No ale to wciąż mało. Dalej coraz śmie­lej wkra­cza­my w sza­leń­stwo.

Fik­cyj­na biblio­gra­fia. Niby już było (Lem, Bor­ges itd.), a jed­nak wymy­śla­nie jej to zawsze ogrom­na fraj­da. Może dla­te­go, że biblio­gra­fia nie­sie ze sobą pew­ną powa­gę, donio­słość urzę­do­we­go dru­ku? Zmy­śla­nie biblio­gra­fii to akt na pogra­ni­czu fał­szer­stwa. W naj­lep­szym tego sło­wa zna­cze­niu. Bor­ges w Tlön, Uqbar, Orbis Ter­tius i Lem w Dosko­na­łej próż­ni świet­nie poka­zy­wa­li, że doku­ment (recen­zja, nota, przy­pis) ma moc uwia­ry­gad­nia­nia nie­moż­li­we­go. Chcę, by za spra­wą fik­cyj­nej doku­men­ta­cji czy­tel­nik poczuł nie­pew­ność: czy to się wyda­rzy­ło napraw­dę?

To, co jest dalej, być może zasłu­gu­je na mia­no lite­rac­kie­go sca­mu: stro­na www fun­da­cji wal­czą­cej o zacho­wa­nie dorob­ku zmar­łe­go auto­ra (a na niej cały „lore”: recep­cja kry­tycz­na, frag­men­ty nie­ist­nie­ją­cych dzieł, skan­da­le, okład­ki…): http://sepszarzynski.pl/. Dodaj­my klu­czo­wy detal: zarów­no autor, jak i fun­da­cja są zmy­śle­ni.

Ale może to też nie jakieś wiel­kie halo? J.J. Abrams przy Clo­ver­field stwo­rzył sieć fał­szy­wych stron kor­po­ra­cji, budu­jąc mito­lo­gię potwo­ra poza kadrem. Trent Reznor i Year Zero – to samo, pra­wie dwa­dzie­ścia lat temu (kto chce, niech czy­ta: https://www.wired.com/2007/12/ff-args/).

No to z czym ja się wyry­wam do ludzi? Może z tym, że nie sto­ją za mną (jesz­cze? ;)) takie budże­ty mar­ke­tin­go­we – i dłu­bię sobie to wszyst­ko hob­by­stycz­nie w cza­sie wol­nym. Z eko­no­micz­ne­go punk­tu widze­nia taka pro­mo­cja dosyć niszo­wej książ­ki nie ma abso­lut­nie żad­ne­go sen­su. Mnie spra­wia ogrom fraj­dę – ale czy komu­kol­wiek oprócz mnie? I ile jest takich osób? Książ­kę prze­czy­ta może kil­ka­set. Ile spo­śród nich w ogó­le zauwa­ży stro­nę? Ile klik­nie w link?

Wkra­cza­my na tery­to­rium praw­do­po­do­bień­stwa, co w sumie ma dużo sen­su w kon­tek­ście mojej powie­ści. Jak inte­rak­tyw­ny test Insty­tu­tu Ampli­tud, któ­ry (podob­no) potra­fi prze­wi­dzieć przy­szłość: https://amplituda.kubakulasa.pl/

To była dla mnie wypra­wa w nie­zna­ne: vibe coding z udzia­łem Gemi­ni i Cha­ta GPT, mode­le dopa­so­wu­ją­ce się w cza­sie rze­czy­wi­stym do użyt­kow­ni­ka, pory dnia, roku i wie­lu innych zmien­nych.

Użyt­kow­nik prze­cho­dzi przez serię kro­ków przy­po­mi­na­ją­cych taj­ny pro­to­kół kwa­li­fi­ka­cyj­ny: od uwie­rzy­tel­nia­nia tech­nicz­ne­go, przez kar­tę oso­bo­wą, aż po test psy­cho­me­trycz­ny i wybór pię­ciu obsza­rów moni­to­ro­wa­nia. Sys­tem czy­ta kon­tekst: od pory dnia, języ­ka, szyb­ko­ści łącza czy roz­dziel­czo­ści ekra­nu, po mikro­przer­wy w sesji, tem­po reak­cji i spo­sób podej­mo­wa­nia decy­zji. Na tej pod­sta­wie budu­je dyna­micz­ny, zmien­ny w cza­sie pro­fil psy­cho­me­trycz­ny.

Nie jest to sta­tycz­ny test: pyta­nia i odpo­wie­dzi są gene­ro­wa­ne na bie­żą­co przez mode­le AI w odpo­wie­dzi na wybo­ry, rytm dzia­ła­nia i wzo­ry mikro­be­ha­wio­ral­ne. Sys­tem reagu­je na każ­dy kon­tekst: jeśli ktoś dzia­ła szyb­ko, spo­wal­nia nar­ra­cję; jeśli zmie­nia decy­zje, dosto­so­wu­je ton; jeśli wybie­rze okre­ślo­ny obszar moni­to­ro­wa­nia, kolej­ne eta­py kon­fi­gu­ru­ją się wokół nie­go.

Następ­nie użyt­kow­nik wybie­ra mak­sy­mal­nie pięć obsza­rów z trzy­dzie­stu sce­na­riu­szy moni­to­ro­wa­nia (może też doda­wać wła­sne). To na ich pod­sta­wie AI gene­ru­je szcze­gó­ło­we, zupeł­nie uni­kal­ne „ampli­tu­dy przy­szłych zda­rzeń”: krót­kie opo­wie­ści-pro­gno­zy, któ­re są lite­rac­ką kon­ty­nu­acją książ­ki. Każ­da sesja jest nie­po­wta­rzal­na i zapi­sy­wa­na w cało­ści jako fik­cyj­ny raport.

Apli­ka­cja dzia­ła więc jak ukry­ty moduł powie­ści: zbie­ra kon­tekst, two­rzy model użyt­kow­ni­ka, budu­je na tym war­stwę psy­cho­lo­gicz­ną, gene­ru­je fabu­łę dopa­so­wa­ną wyłącz­nie do jed­nej oso­by, a na koniec zwra­ca jej pełen raport nar­ra­cyj­ny wraz z oso­bi­stym pro­to­ko­łem sesji.

To roz­sze­rze­nie świa­ta przed­sta­wio­ne­go, któ­re pozwa­la wejść w miej­sce, w któ­rym książ­ka się koń­czy, i samo­dziel­nie „uru­cho­mić” Insty­tut, o któ­rym się czy­ta­ło.

Chcia­łem, by wra­że­nie było takie, jak­by w trak­cie wypeł­nia­nia testu ktoś dosłow­nie stał za Two­imi ple­ca­mi i zaglą­dał Ci przez ramię. Podob­no takie jest.

Zada­łem sobie pyta­nie: co ja wła­ści­wie robię?

Nie było tu wiel­kie­go pla­nu. To nie chłod­na stra­te­gia, raczej instynkt. Zaba­wa? Posze­rza­nie doświad­cze­nia? Może po pro­stu: „budo­wa­nie uni­wer­sum nar­ra­cyj­ne­go”.

Sze­dłem w to z cie­ka­wo­ścią. Jakie moż­li­wo­ści daje powszech­ne dziś dostęp­na tech­no­lo­gia? Co jestem w sta­nie osią­gnąć, dys­po­nu­jąc tyl­ko wła­sny­mi umie­jęt­no­ścia­mi i ogra­ni­czo­nym cza­sem? Jak może to posze­rzyć doświad­cze­nie z powie­ści?

Bada­łem gra­ni­ce, może nawet je prze­su­wa­łem.

W tym uję­ciu to nie jest tyl­ko książ­ka z gadże­ta­mi. To osob­ny świat, a powieść Szczę­śli­wa ręka jest tyl­ko jed­nym z arte­fak­tów w tym świe­cie. Może naj­waż­niej­szym, punk­tem wej­ścia, ale wciąż tyl­ko ele­men­tem.

Tra­dy­cyj­ny model wyglą­da tak: Autor -> Dzie­ło -> Czy­tel­nik. Uli­ca jed­no­kie­run­ko­wa. W świe­cie Szczę­śli­wej ręki Autor jest jed­nym z gra­czy. Fun­da­cja Sępa, Insty­tut Ampli­tud to nie mar­ke­tin­go­we bonu­sy. To rów­no­rzęd­ne ele­men­ty.

Ktoś mądry nazwał­by to pew­nie „trans­me­dial­nym sto­ry­tel­lin­giem”. Każ­da plat­for­ma opo­wia­da inny frag­ment histo­rii:

1. Książ­ka daje głów­ną fabu­łę, dra­mat, emo­cje.

2. Stro­na Sępa daje „lore”, mito­lo­gię, fał­szy­we tro­py.

3. Test Insty­tu­tu Ampli­tud daje inte­rak­tyw­ność – pozwa­la poczuć na wła­snej skó­rze idee z książ­ki.

4. Okład­ka AR jest por­ta­lem mię­dzy świa­tem fizycz­nym a cyfro­wym. Poka­zu­je prze­ni­ka­nie, zapę­tle­nie, incep­cję.

W XXI wie­ku, w świe­cie prze­sy­co­nym media­mi, opo­wieść, któ­ra grzecz­nie zamy­ka się na 200 stro­nach, jest opo­wie­ścią mar­twą.

Gra­my o to, żeby lite­ra­tu­ra prze­trwa­ła. A żeby prze­trwać, musi stać się doświad­cze­niem. W jakiś spo­sób kon­ku­ro­wać z inny­mi media­mi, czer­pać z nich – ale też wyko­rzy­sty­wać wła­sne prze­wa­gi. Stać się czymś, w co moż­na wejść, cze­go moż­na dotknąć, z czym moż­na wejść w inte­rak­cję.

Przy­zwy­cza­ili­śmy się trak­to­wać książ­kę jak zamknię­ty, skoń­czo­ny obiekt. Ja instynk­tow­nie zaczą­łem trak­to­wać ją jak otwar­te API. Jak plat­for­mę, do któ­rej moż­na dopi­sy­wać kolej­ne modu­ły. For­ma i struk­tu­ra dzie­wię­ciu opo­wia­dań, z któ­rych każ­de dzie­je się w osob­nym uni­wer­sum, daje duże pole do popi­su.

Zosta­ło mi jesz­cze spo­ro świa­tów do zgłę­bie­nia. Nie­cier­pli­wie wypa­tru­ję pomy­słów.

W tej grze czy­tel­nik prze­sta­je być pasyw­nym odbior­cą. Sta­je się eks­plo­ra­to­rem. Gra­czem. Współ­twór­cą sen­su. Zamiast powie­dzieć: „oto histo­ria, któ­rą dla was napi­sa­łem”, mówię: „Oto świat. Daję wam mapę i kil­ka klu­czy. A teraz idź­cie i sami go odkry­waj­cie”.

Więc nie, to nie jest mar­ke­ting. To pró­ba zbu­rze­nia murów mię­dzy fik­cją a rze­czy­wi­sto­ścią. Mię­dzy auto­rem a czy­tel­ni­kiem. Mię­dzy tek­stem a tech­no­lo­gią.

To nie zaba­wa, choć świet­nie się przy tym bawię.

Lite­ra­tu­ra czę­sto była labo­ra­to­rium for­my, a dzi­siaj, w świe­cie tech­no­lo­gii i mediów, to labo­ra­to­rium roz­ra­sta się na inne obsza­ry.

Czy taka jest przy­szłość? Nie wiem. Ale czu­ję, że, może nawet nie do koń­ca świa­do­mie, zbu­do­wa­łem dzia­ła­ją­cy pro­to­typ moż­li­wej ścież­ki. Pro­to­typ książ­ki, któ­ra nie koń­czy się na ostat­niej krop­ce. I mam z tego, a tak­że z nauki nowych rze­czy po dro­dze, ogrom­ną fraj­dę. Jeśli chce­cie spraw­dzić ten model w dzia­ła­niu, zapra­szam do gry.

O autorze

Kuba Kulasa

Urodzony w 1986 roku w Krakowie. Prozaik. Laureat projektu „Połów. Prozatorskie debiuty 2025”. Szczęśliwa ręka to jego książkowy debiut. Przez lata zajmował się zawodowo promocją literatury i koordynował nagradzane kampanie społeczne.

Powiązania

Gdzie kończy się autor, a zaczyna książka

wywiady / o książce Artur Burszta Kuba Kulasa

Roz­mo­wa Artu­ra Bursz­ty z Kubą Kula­są, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Szczę­śli­wa ręka, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 4 listo­pa­da 2025 roku.

Więcej

Mapa emocjonalnych połączeń

wywiady / o książce Kuba Kulasa Kuba Wojtala

Roz­mo­wa Kuby Kula­sy z Kubą Woj­ta­lą, towa­rzy­szą­ce pre­mie­rze książ­ki Pod­ciep Kuby Woj­ta­li, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 9 wrze­śnia 2025 roku.

Więcej

Gdzie kończy się autor, a zaczyna książka

wywiady / o książce Artur Burszta Kuba Kulasa

Roz­mo­wa Artu­ra Bursz­ty z Kubą Kula­są, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Szczę­śli­wa ręka, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 4 listo­pa­da 2025 roku.

Więcej