„Boom-Bust”
Grzegorz Wróblewski
Strona cyklu
Matrix
Grzegorz Wróblewski
Ur. 1962 r. w Gdańsku, w latach 1966–1985 mieszkał w Warszawie, od 1985 r. w Kopenhadze. Artysta wizualny, autor książek poetyckich, eseistycznych, prozatorskich i dramatów; m.in. Ciamkowatość życia (1992/2002), Planety (1994), Dolina królów (1996), Symbioza (1997), Prawo serii (2000), Pomieszczenia i ogrody (2005), Hologramy (2006), Noc w obozie Corteza (2007), Nowa kolonia (2007), Hotelowe koty (2010), Pomyłka Marcina Lutra (2010), Dwie kobiety nad Atlantykiem (2011), Wanna Hansenów (2013), Gender (2013), Kosmonauci (2015), Namiestnik (2015), Choroba Morgellonów (2018). Implanty (2018), Miejsca styku (2018), Pani Sześć Gier (2019), Runy lunarne (2019), Tora! Tora! Tora! (2020), Cukinie (2021), Letnie rytuały (2022), Niebo i jointy (2023), Ra (2023), Spartakus (2024), GRZEGORZ (2024). Tłumaczony na kilkanaście języków, m.in. na język angielski, zbiory: Our Flying Objects – selected poems (2007), A Marzipan Factory – new and selected poems (2010), Kopenhaga – prose poems (2013), Let’s Go Back To The Mainland (2014), Zero Visibility (2017), Dear Beloved Humans (2023), I Really Like Lovers of Poetry (2024), Tatami in Kyoto (2024). W Bośni i Hercegowinie: Pjesme (2002), w Czechach: Hansenovic vana (2018). W Danii w ostatnich latach wybory wierszy: Digte (2015) oraz Cindys Vugge (2016), wraz z Wojtkiem Wilczykiem (foto) projekt Blue Pueblo (2021), krótkie prozy Androiden og anekdoten (2023). Udział w licznych wystawach zbiorowych i indywidualnych (malarstwo, mixed media, instalacje) w Polsce, Danii, UK i Niemczech. Książka asemic writing Shanty Town (Post-Asemic Press, USA, 2022), książka-obiekt z poezją wizualną Polowanie (Convivo, 2022), obiekt asemic Asemics (zimZalla, UK, 2024).
Z reguły bardzo lubimy egzotyczne wycieczki. Zdjęcia z palmami kokosowymi, pluskanie się w błękitnych, pełnych uśmiechniętych meduz głębinach. Albo tropienie brutalizmu w architekturze. Hotelowe baseny, drinki, ludzie o innych odcieniach skóry. Na tym polega życie. Na zasuwaniu przez cały rok i na dwóch tygodniach wolnego. U mnie ten system jest i był zawsze poważnie zakłócony. W zasadzie, mimo kopenhaskiej bazy, ciągle się gdzieś przemieszczałem. Ostatnio trafiłem do wiadomej krainy. Na nieco dłużej niż zwykle. Oto mój krótki reportaż. Wiersz „BOOM-BUST”.
BOOM-BUST
Pamięci Hugo Balla
Kwesty na warszawskich cmentarzach przyniosły
ponad ćwierć miliona złotych. Pewnie będzie nawet
o wiele więcej po przeliczeniu każdego grosza.
Mieszkanie w stolicy staje się luksusem.
Ceny eksplodowały, a podaż skurczyła się jak balon
przebity gwoździem. Tylko we Wszystkich Świętych
zebrano 200 tysięcy złotych. Zwiększenie dostępności
mieszkań stało się iluzją. Kolejne śmiertelne pobicie.
Kobieta usłyszała zarzut nieudzielenia pomocy
pokrzywdzonemu. Sąd zdecydował. Informuje prokurator.
Natomiast biblioteka nie dokonała audytu zbiorów.
I nie wdrożyła środków zabezpieczenia.
Paragraf o kradzieży mienia olbrzymiej wartości,
zagrożonego karą do 10 lat pozbawienia wolności.
Koncert Wiedeński! Teatr Scena Relax.
Orkiestra Księżniczek. Czyli nie jest wcale tak źle.
Wysoce utowarowione są mieszkania z rynku pierwotnego.
Rynek ma wypaczony, nietrafiony obraz przeciętnego najemcy.
A de facto gros najemców… Zjawisko boom-bust.
Pieniądze starczają jak lodówka się rozkraczy.
Zabawni są pośrednicy zachwalający mieszkania po babci z wanną
w kuchni. Nie będziemy mieli czasu na dzieci.
Kisimy się i szukamy. Poparcie dla partii spadło. Kiedyś Polonia
była bardziej prawicowa niż ogólnopolska średnia.
Kandydaci od dziesiątego miejsca w dół nie walczyli o głosy.
Poza granicami aglomeracji. Efekt fenomenalnej frekwencji.
Działacze szukają ratunkowej szalupy. Nasze ukochane laguny.
Olejek, ananasowe napoje.
Paragraf o kradzieży mienia olbrzymiej wartości. Ale za to odbyła się
msza święta w intencji reprezentacji. Meduzy… I nie wdrożyli
środków zabezpieczenia.
Pieniądze starczają jak lodówka się rozkraczy.
Zainteresowani apelowali o utworzenie socjalnych pomieszczeń,
gdzie byłaby kanapa i czajniki. Skupianie się na dziecku jako odrębnej
jednostce. Z przeznaczeniem na prowadzenie działalności
gastronomicznej (mała gastronomia). Kisimy się i szukamy.
Potem ktoś poszedł na L4. Podaż skurczyła się jak balon przebity
gwoździem. Ktoś, kto dopuszcza się czegoś takiego, nie powinien
nawet prowadzić warzywniaka.
Albo tropienie brutalizmu w architekturze.
Ma to miejsce coś z klimatu pracowni eliksirów. Zadowoleni klienci
popijają ziółka w masywnych kubkach z wytłoczonymi gałązkami
polnych myszy, czyli maków i kukurydzy. Poza granicami aglomeracji.
Paragraf o kradzieży mienia olbrzymiej wartości.
Już mnie nie kochasz, wydanie tak bogatego asortymentu z płyty
indukcyjnej przekracza moje możliwości. Z wanną w kuchni.
Ale można ostatecznie spróbować tortu pokrzywowego lub kartaczy
z farszem z selera lub innych warzyw okopowych.
I nie wdrożyli środków zabezpieczenia. Poparcie dla partii spadło.
Hotelowe baseny! Kanapa, czajniki… Młodzież mamy karną, zawsze
podporządkowuje się poleceniom. Trzeba koniecznie, oprócz
odgrzewania w mikrofali, pamiętać o dziecku jako odrębnej jednostce.
