28/01/19

Po co

Artur Burszta

Strona cyklu

Misje niemożliwe
Artur Burszta

Menadżer kultury. Redaktor naczelny i właściciel Biura Literackiego. Wydawca blisko tysiąca książek, w tym m.in. utworów Tymoteusza Karpowicza, Krystyny Miłobędzkiej, Tadeusza Różewicza i Rafała Wojaczka, a także Boba Dylana, Nicka Cave'a i Patti Smith. W latach 1990-1998 działacz samorządowy. Realizator Niemiecko-Polskich Spotkań Pisarzy (1993-1995). Od 1996 roku dyrektor festiwalu literackiego organizowanego jako Fort Legnica, od 2004 – Port Literacki Wrocław, od 2016 – Stacja Literatura w Stroniu Śląskim, a od 2022 – TransPort Literacki w Kołobrzegu. Autor programów telewizyjnych w TVP Kultura: Poezjem (2008–2009) i Poeci (2015) oraz filmu dokumentalnego Dorzecze Różewicza (2011). Realizator w latach 1993–1995 wraz z Berliner Festspiele Niemiecko-Polskich Spotkań Pisarzy. Wybrany podczas I Kongresu Menedżerów Kultury w 1995 roku do Zarządu Stowarzyszenia Menedżerów Kultury w Polsce. Pomysłodawca Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius. Współtwórca Literary Europe Live – organizacji zrzeszającej europejskie instytucje kultury i festiwale literackie. Organizator Europejskiego Forum Literackiego (2016 i 2017). Inicjator krajowych i zagranicznych projektów, z których najbardziej znane to: Komiks wierszem, Krytyk z uczelni, Kurs na sztukę, Nakręć wiersz, Nowe głosy z Europy, Połów. Poetyckie i prozatorskie debiuty, Pracownie literackie, Szkoła z poezją. Wyróżniony m.in. nagrodą Sezonu Wydawniczo-Księgarskiego IKAR za „odwagę wydawania najnowszej poezji i umiejętność docierania z nią różnymi drogami do czytelnika” oraz nagrodą Biblioteki Raczyńskich „za działalność wydawniczą i żarliwą promocję poezji”.

Kończy się właśnie nabór do Pracowni Stacji Literatura 24. Zamiast „fajnie, że to robisz”, często słyszę „po co ci to?”. Są też tacy, którzy wciąż mówią „po co ci książki – nie wystarczy sam festiwal?”. Albo „po co te projekty – niech inni edukują”. „Po co te debiuty – inwestuj w dochodowe działania”. „Po co Dzienniki, Przystanie, biBLioteki – żaden wydawca tego nie robi”. „Po co szkoły, małe miejscowości – warto angażować się dla kilku osób?”. Od połowy lat 90. słyszę „po co” odmieniane na różne sposoby. Przez tych, którzy robią festiwale. Przez tych, którzy też wydają książki. Przez tych, którzy gotowi są wspierać nas finansowo. Wreszcie (o zgrozo!) bywało, że przez autorów i współpracowników – oznajmiających „po co nam to wszystko, inni nie muszą tego robić”.

W Legnicy środków starczało na festiwal i ledwie kilka książek w roku. Każde, nawet najmniejsze działanie musiało więc być skuteczne. „Barbarzyńcom i nie” miesiąc w miesiąc towarzyszyła książeczka przybliżająca twórczość kolejnego autora. Było z tym dużo pracy. Skąd publiczność miała wiedzieć, kim są Foks, Sendecki, Sosnowski, Świetlicki? Przecież to byli niedawni debiutanci! Wykonywaliśmy pracę u podstaw. Także szukając młodych autorów. Patrzę na listę uczestników pierwszej edycji naszych warsztatów literackich z kwietnia 2002 roku wyłonionych spośród ponad setki zgłoszeń (Jacek Bierut, Aneta Kamińska, Monika Mosiewicz, Bohdan Piasecki, Paweł Piotrowicz, Renata Senktas, Adam Zdrodowski). Nic nie działo się przypadkowo.

Wybijaliśmy z głowy pisanie i uczyliśmy, jak czytać wiersze. W drugiej edycji udział wzięli m.in. Kuba Mikurda i Przemek Rojek. Karol Pęcherz (przez kilka lat członek festiwalowej ekipy) też zaczynał od warsztatów. Podobnie jak Paweł Kaczmarski (jeszcze jako licealista) czy Jakub Skurtys. Zajęcia podczas blisko trzydziestu edycji zaliczyło prawie pół tysiąca osób. Długo by wszystkich wymieniać. Wspomnę może kilka wybranych nazwisk: Kamil Bałuk, Jaś Kapela, Bartosz Konstrat, Łukasz Jarosz, Justyna Radczyńska, Maja Staśko, Szymon Słomczyński, Ilona Witkowska, Maciej Taranek. Pracowaliśmy z poetami, tłumaczami i krytykami. Wybór laureatów Połowu także poprzedzały kilkudniowe warsztaty.

Zanim pojawił się Połów, debiuty pochodziły z rekomendacji (np. Julię Fiedorczuk wskazał Andrzej Sosnowski). Inny był przypadek Ani Podczaszy. Ówczesna koszykarka Lwa Legnica uczestniczyła na tyle skutecznie jako widz w spotkaniach i festiwalach, że sama zaczęła pisać. W 2004 roku przy okazji Portu odbył się „Czas na debiut”. Napłynęło 110 zgłoszeń. O ile Odsiecz premiowała autorów zaraz po debiucie (w ten sposób na festiwal trafili m.in.: Kacper Bartczak, Jacek Dehnel, Jacek Gutorow, Roman Honet, Barbara Klicka, Jakobe Mansztajn, Tomasz Różycki, Marta Podgórnik, Krzysztof Siwczyk), o tyle „Czas” udowodnił, że warto stawiać też na autorów bez książek. Który inny duży festiwal literacki prezentuje na głównej cenie twórców bez publikacji?

W 2005 roku do Portu zawinęli pierwsi autorzy z Połowu (m.in. Dominik Bielicki, Szczepan Kopyt, Łukasz Jarosz i Rafał Wawrzyńczyk). Mijają lata, a my wciąż łowimy. Martyna Buliżańska, Sławek Elsner, Dawid Mateusz, Julka Szychowiak, Szymon Słomczyński i wielu innych tak właśnie zaczynało. Za każdą nominacją i nagrodą „złowionego” stoi redaktor pracujący latami z autorem. Ale Połów to nie jedyna droga do literackiego debiutu. Teraz to także Pierwsza książka (tak swój debiutancki tom wydała Agata Jabłońska), Druga książka (Anna Adamowicz), nabory maszynopisów dla poetów i prozaików (tak do nas trafiły Bronka Nowicka i Katarzyna Jakubiak), projekty dla tłumaczy (w tej roli u nas zaczynali m.in.: Jacek Dehnel, Dariusz Sośnicki i Szymon Żuchowski).

Przeprowadzka Biura Literackiego do Wrocławia w 2004 roku zainicjowała wiele nowych działań. Na początku były Lekcje języka poetyckiego. Potem Środa w Porcie i Pogotowie poetyckie. Każdy mógł przyjść ze swoim tekstem. W Laboratorium literackim pod okiem Andrzeja Sosnowskiego i Karola Maliszewskiego przez cały rok swój warsztat doskonalili wrocławscy pisarze (Przemek Witkowski, Bartosz Sadulski). Znaczna część środków, jakie dostawaliśmy z miasta, przeznaczana była na tego typu działania. Najwięcej radości dała Szkoła z poezją – projekt, który w całoroczne działania zaangażował kilkuset uczniów z dziesięciu wrocławskich liceów. Wiele owoców (osób zaangażowanych na dobre w literaturę, zakładanych czasopism) przyniósł Krytyk z uczelni.

Rozbudzanie zainteresowania poezją wśród nowych odbiorców stało się naszą główną misją. Bywały spektakularne działania (programy telewizyjne, przystanek literacki na placu Grunwaldzkim, akcje i happeningi w przestrzeni miejskiej), ale częściej pracowaliśmy bez fajerwerków. W 2008 roku odbyła się pierwsza edycja Nakręć wiersz. W kolejnych latach działania interdyscyplinarne rozszerzyliśmy na grafików i ilustratorów (Komiks wierszem), muzyków (Piosenki na papierze), scenarzystów (Zagraj literaturą). Tylko w ciągu ostatnich czterech lat naszej współpracy z Wrocławiem zrealizowaliśmy sto tego typu inicjatyw. A wszystko to przy niewielkim jak na taki rozmach działań budżecie (w ostatnich latach już bez miejskiej dotacji na książki) i w oparciu o kilkuosobowy zespół.

Grzegorz Chojnowski z Polskiego Radia w 2017 roku napisał: „Artur Burszta i Biuro Literackie po rozstaniu z Wrocławiem wiodą życie szczęśliwe. Port Literacki zamieniony w Stację Literatura ma podobny klimat i poziom, a Stronie Śląskie i Sienna doskonale odgrywają rolę literackiej stolicy”. Dodał też, że „to jeden z najlepiej przemyślanych festiwali kulturalnych w Polsce”. Jeśli po dwudziestu latach mieliśmy być dalej wiarygodni, to potrzebne było miejsce, gdzie można było tę wiarygodność znowu udowodnić. Jeśli mieliśmy być skuteczni, to potrzebna były zmiany. Jeśli mieliśmy „popychać, a nie ciągnąć literaturę”, potrzebni byli nowi autorzy. Hasło z pierwszych Fortów: „rewolucja potrzebna od zaraz” stało się ponownie aktualne.

By cokolwiek mogło się udać, konieczne było zbudowanie wspólnoty, która czerpie siłę z bycia razem, której obca jest niezdrowa rywalizacja, gdzie cieszą cudze sukcesy, gdzie nikt śmiertelnie nie obraża się na odmowę (co było niestety przez lata regułą). Ci, którzy pytają „po co to wszystko?”, albo nic już nie muszą, albo w nic już nie wierzą. Wystarcza im to, co samo do nich przychodzi. Biuro Literackie jest „firmą bez kodów PKD”, Stacja Literatura – bytem „nie z innego świata”. W takim miejscu jak Sienna i Stronie Śląskie liczy się człowiek, nie rachunek. Nikomu nie jest potrzebny bilans finansowych zysków i strat. Każdemu na czymś zależy. Wszystko ma swój głęboki sens. Coś znaczy i do czegoś prowadzi.

Podglądam zgłoszenia, jakie napływają na tegoroczne Pracownie. Jest nieźle. Autorzy ostatniego Połowu pracują nad debiutami, które przesuwają poezję polską w nowe rejony. Ci, którzy nie załapali się na almanach, wracają z bardziej dojrzałymi propozycjami. Debiuty prozą wreszcie dają nadzieję, że także ten gatunek zacznie nadążać na rodzimą liryką. Owszem, może i by te książki ukazały się z czasem gdzieś indziej, ale czy byłyby tak dobre? Bez wsparcia takich redaktorów jak Asia Mueller? Selekcjonerów takich jak Dawid Mateusz, Marta Podgórnik i Beata Stasińska? Bez tej niezwykłej wspólnoty, która tak wspaniale na siebie oddziałuje? Wzajemnie się napędza i mobilizuje? „Czasy nadeszły już nowe”. „Jesteśmy do bitwy gotowi”!

23 stycznia 2019