02/02/15

XVII, XVIII, XIX

Grzegorz Wróblewski

Strona cyklu

Matrix
Grzegorz Wróblewski

Ur. 1962 r. w Gdańsku, w latach 1966–1985 mieszkał w Warszawie, od 1985 r. w Kopenhadze. Artysta wizualny, autor książek poetyckich, eseistycznych, prozatorskich i dramatów; m.in. Ciamkowatość życia (1992/2002), Planety (1994), Dolina królów (1996), Symbioza (1997), Prawo serii (2000), Pomieszczenia i ogrody (2005), Hologramy (2006), Noc w obozie Corteza (2007), Nowa kolonia (2007), Hotelowe koty (2010), Pomyłka Marcina Lutra (2010), Dwie kobiety nad Atlantykiem (2011), Wanna Hansenów (2013), Gender (2013), Kosmonauci (2015), Namiestnik (2015), Choroba Morgellonów (2018). Implanty (2018), Miejsca styku (2018), Pani Sześć Gier (2019), Runy lunarne (2019), Tora! Tora! Tora! (2020), Cukinie (2021), Letnie rytuały (2022), Niebo i jointy (2023), Ra (2023), Spartakus (2024), GRZEGORZ (2024). Tłumaczony na kilkanaście języków, m.in. na język angielski, zbiory: Our Flying Objects – selected poems (2007), A Marzipan Factory – new and selected poems (2010), Kopenhaga – prose poems (2013), Let’s Go Back To The Mainland (2014), Zero Visibility (2017), Dear Beloved Humans (2023), I Really Like Lovers of Poetry (2024), Tatami in Kyoto (2024). W Bośni i Hercegowinie: Pjesme (2002), w Czechach: Hansenovic vana (2018). W Danii w ostatnich latach wybory wierszy: Digte (2015) oraz Cindys Vugge (2016), wraz z Wojtkiem Wilczykiem (foto) projekt Blue Pueblo (2021), krótkie prozy Androiden og anekdoten (2023). Udział w licznych wystawach zbiorowych i indywidualnych (malarstwo, mixed media, instalacje) w Polsce, Danii, UK i Niemczech. Książka asemic writing Shanty Town (Post-Asemic Press, USA, 2022), książka-obiekt z poezją wizualną Polowanie (Convivo, 2022), obiekt asemic Asemics (zimZalla, UK, 2024).

Takie wła­śnie nume­ry nosi­ły trzy legio­ny rzym­skie, roz­gro­mio­ne przez wodza ger­mań­skie­go Armi­niu­sza w Lesie Teu­to­bur­skim w 9 r. n.e. Upa­dek i psy­cho­za… Namiest­nik Rzy­mu, Warus (syn słyn­ne­go Sek­stu­sa Kwink­ty­liu­sza Waru­sa), popeł­nił samo­bój­stwo. Obcię­to mu następ­nie gło­wę i ode­sła­no ją do Rzy­mu. Okta­wian August dostał wte­dy para­noi. Pew­nie wie­le osób koja­rzy sobie jego słyn­ne powie­dze­nie (wspo­mi­nał o nim chy­ba po raz pierw­szy Swe­to­niusz): „Quinc­ti­li Vare, legio­nes red­de – Waru­sie, zwróć mi moje legio­ny”. To była naj­więk­sza klę­ska Impe­rium… Wspo­mi­na­łem o tym tak­że w komen­ta­rzu do jed­ne­go z wier­szy ze zbio­ru Kosmo­nau­ci. XVII, XVIII, XIX – już nigdy wię­cej żaden z legio­nów nie otrzy­mał takie­go nume­ru (klą­twa!). Posta­cią Waru­sa inte­re­so­wa­łem się dość inten­syw­nie. Chy­ba też dzię­ki sio­strze Joan­nie, któ­ra jest filo­lo­giem kla­sycz­nym i mia­łem zawsze pod ręką wspa­nia­łe książ­ki o Kali­gu­li i jego obse­sji wyspy Samos… (mia­łem szczę­ście zoba­czyć na wła­sne oczy ruiny twier­dzy Poli­kra­te­sa). Napi­sa­łem dra­mat pt. Namiest­nik. Bar­dzo moż­li­we, że nie­ba­wem (po wie­lu latach) uka­że się w Pol­sce dru­kiem. Agen­cja Teatru i Dra­ma­tu ADIT (któ­ra ma za zada­nie bro­nić moich tek­stów dra­ma­tycz­nych przed tzw. pira­ta­mi) zamie­ści­ła na swo­jej stro­nie notę na temat tego wła­śnie tek­stu, czy­ta­my tam m.in.:

Mrok i gąszcz ota­cza­ją­ce­go ich lasu sym­bo­li­zu­je nie­uświa­do­mio­ne lęki i oba­wy. Dzię­ki przy­mu­so­wej izo­la­cji wydo­sta­ją się one z umy­słów wojow­ni­ków i zaczy­na­ją żyć wła­snym życiem. Psy­cho­de­licz­no – kry­mi­nal­na zagad­ka pozo­sta­je nie­roz­wią­za­na. Nie wie­my, któ­ra z rze­czy­wi­sto­ści przed­sta­wio­nych przez Rzy­mian jest praw­dzi­wa. Nale­ży chy­ba zary­zy­ko­wać stwier­dze­nie, że praw­da obiek­tyw­na nie ist­nie­je. Wszyst­ko jest grą umy­słu. Ist­nie­je jed­nak tzw. praw­da histo­rycz­na, któ­rą autor pod­da­je pró­bie wła­snej wyobraź­ni a wkrót­ce, miej­my nadzie­ję, publicz­no­ści.

Nie­ste­ty, z tą publicz­no­ścią nigdy nic nie wyszło, sztu­ka pozo­sta­ła zapi­sem lite­rac­kim, bez prze­ło­że­nia na sce­nę. Teatry mają mnie w dupie. Pró­bo­wa­łem w niej opo­wie­dzieć o sza­leń­stwie legio­ni­stów (mokra­dła!), o obcią­żo­nej duszycz­ce Waru­sa, jego prze­czu­ciach i halu­cy­na­cjach przed tra­gicz­ną dla Rzy­mu datą 9 wrze­śnia 9 roku n.e. Dra­mat nie ma dedy­ka­cji, ale napi­sa­łem go praw­do­po­dob­nie z myślą o pew­nym przy­ja­cie­lu, któ­re­go trak­tu­ję jak naj­więk­sze­go Bra­ta, jest mi nie­zwy­kle bli­ską oso­bą. Las Teu­to­bur­ski stał się rodza­jem Mek­ki dla róż­ne­go rodza­ju tajem­nicz­nych sto­wa­rzy­szeń, jego pro­mie­nio­wa­nie sta­le przy­cią­ga nie­zli­czo­ne piel­grzym­ki wyznaw­ców New Age itd. Był nim rów­nież zafa­scy­no­wa­ny Him­m­ler, mają­cy wyraź­ną szaj­bę na punk­cie ger­mań­skich korze­ni (cała ta jego postrze­lo­na dzia­łal­ność, wypra­wy do Tybe­tu, Kata­rzy, szu­ka­nie Gra­ala etc.). Ja tam nigdy dotych­czas nie byłem. Chciał­bym kie­dyś namó­wić na to moje­go przy­ja­cie­la. I jesz­cze raz ADIT:

Legio­nom rzym­skim w Ger­ma­nii źle się dzie­je. Żoł­nie­rzy drę­czy bie­gun­ka; cier­pią z powo­du zim­na, mro­ku i bar­ba­rzyń­skich oby­cza­jów. Mora­le woj­ska słab­nie. Warus, Publiusz i Kwin­ty­liusz utknę­li pośród mokra­deł. Zie­larz i lekarz Kwin­ty­liusz kar­mi towa­rzy­szy zna­le­zio­ny­mi w lesie jago­da­mi, któ­re mają podob­no rege­ne­ru­ją­ce wła­ści­wo­ści. Wyżej wymie­nio­ne jago­dy peł­nią w sztu­ce rolę „prze­łącz­ni­ka sytu­acji”: każ­do­ra­zo­we ich spo­ży­cie rów­na się zmia­nie o sto osiem­dzie­siąt stop­ni.

Bra­cie! Może powin­ni­śmy nakar­mić się w Lesie Teu­to­bur­skim magicz­ny­mi jago­da­mi… Zba­dać spra­wę na miej­scu? 🙂

Wódz Ger­ma­nów, Armi­niusz