debaty / ANKIETY I PODSUMOWANIA

“Możesz czuć się bezpiecznie” czyli o najlepszych debiutach ostatniej dekady

Przemysław Witkowski

Głos Przemysława Witkowskiego w debacie "Poeci na nowy wiek".

strona debaty

Poeci na nowy wiek

Tworzenie wszelkich rankingów w dziedzinie tak niewymiernej jak poezja nastręcza zawsze sporo kłopotów. Szczególnie zaś kłopotliwe dla osoby, przed którą stoi takie zadanie, jest tworzenie ich na bieżąco, bez możliwości poddania twórczości rówieśników testowi czasu, który by odsączył i przefiltrował z tej wielości wydanych w mijającej dekadzie książek te właśnie, które wyznaczą nowe kierunki albo przedefiniują już istniejące dykcje. Skoro jednak koniec dekady to zwyczajowy moment podsumowań, postaram się wskazać tych autorów, których debiut uważam za ważny, i których dalsza obecność na scenie poetyckiej Polski będzie moim zdaniem ze wszech miar dla tejże sceny korzystna.

Na poetyckiej mapie Polski niewątpliwie wybija się Poznań – z Edwardem Pasewiczem jako najlepszym literackim produktem eksportowym stolicy Wielkopolski. Autorowi świetnie przyjętego debiutu (Dolna Wilda) w ciągu dziewięciu lat od pojawienia się na scenie literackiej udało się absolutnie przebić do poetyckiej ekstraklasy – o czym mogą świadczyć liczne nominacje (Nagroda Gdynia czy Silesius), a ostatnio wejście jego tekstów do uniwersyteckiego kanonu. Godna zauważenia jest niezwykłą płodność tego autora i różnorodność twórczości (poezja, proza, w planach wydawniczych felietony i dramaty). Uderza niezwykła muzyczność frazy i rozpiętość tematów: buddyzm, ciało i jego starcia z rzeczywistością, mężczyźni, którzy odchodzą i od których się odchodzi. Jest badanie naszych form zachowań w grupach i opisywane gier towarzyskich, zabaw we dwójkę i w podzespołach, świadczenie, że to, z czym się stykamy w relacjach między-, jest wedle Pasewicza “obce, obce, obce”. Są prywatne rozliczenia z rzeczywistością hetero-katolicko-narodową, bo i tu jest się nieoswojonym i obcym; jest przemijanie i starzenie, rodzinne konteksty i nawiązania towarzyskie, a przecież to tylko mały wycinek z rekwizytów i motywów Pasewicza. Niewątpliwie najciekawszy z debiutantów ostatniej dekady.

Szczepan Kopyt zaczął swoją poetycką obecność hucznie, uzyskując nominację dwóch swoich zestawów do prestiżowej nagrody Jacka Bierezina. Dziś uznawany jest przez krytykę za głównego reprezentanta poezji zaangażowanej. Jak pisaliśmy z B. Sadulskim w “Ricie Baum”: “bunt Szczepana Kopyta to często także przekaz pełen szumów, popkulturowych nawiązań i mieszanki wirtualnej rzeczywistości z kontekstem społecznym, gdzie sygnalizowany sprzeciw i kontestacja wobec jak najbardziej realnie istniejących kontekstó, miesza się na równych prawach z osadem obrazów, muzyki i filmów. To baudrillardowskie symulakrum uwięzione w mowie wiązanej, gdzie loga, afisze i slang tworzą nierozdzielny melanż z wydarzeniami, które mogłyby się znaleźć w tabloidach”. O ile w pierwszej książce dało się słyszeć jakieś wpływy – Pasewicza czy też Šalamuna, to już w sale sale sale Kopyt mówi absolutnie własnym głosem. Jesteśmy świadkami krzepnięcia bardzo wyraźnego i ważnego głosu na polskiej scenie poetyckiej. Polecam opornym na angaż społeczny w poezji. Tu w postaci krystalicznej i wzorcowej.

Głosem osobnym od standardu “wiersza nieszufladowego”, jaki dręczy i morzy polską poezję, przycinając niezależność i samodzielność do sztancy (jaką mimowolnie wymusza często konfrontowanie swoich tekstów z autorami z tego portalu), jest poezja Konrada Góry. Wiersz poprawny, gładki, sprawny technicznie i niczym się od innych nie różniący to niestety wynik zderzania swojego indywidualnego podejścia ze zbiorowym organizmem, jakim jest nieszuflada. Nie grozi to absolutnie Konradowi Górze. Jego wiersze są pełne drapieżności i brutalnej szczerości, zderzając Karola Wojtyłę, Arafata i Husajna, przejechanego przez samochód psa, Polskę i naród (ten z małej i ten wielką literą). Jego wiersze to wyjście poza, stanie z boku, odrzucenie tradycji szczególnie w jej konserwatywnym wymiarze, to piekło zawieszenia w języku, który nam zrobiono, aby nas w niego uwikłać i zaszczepić nam treści na które się nie godzimy; jego twórczość to często wywrotowe treści przez zastałe formy (np. sestyny), to niezgoda na powierzchowność i poprawność, które powodują to, że tracimy na treści. W tym układzie, jeżeli mogę pozwolić sobie na użycie analogii z wiersza Herberta: Apollem będzie Jacek Dehnel, a Marsjaszem niewątpliwie Konrad Góra.

Wczesnym debiutem (autor miał niespełna osiemnaście lat) Tomasz Pułka zaskoczył wielu krytyków. Błyskotliwość tych wierszy (biorąc pod uwagę młody wiek autora) zwróciła od razu uwagę na młodego autora z Krakowa. Druga po debiutanckim Rewersie książka (Paralaksa w Weekend) potwierdziła tylko pozycję Pułki jako autora, po którym można się wiele spodziewać. Delikatne konstrukty, lekkość a zarazem nośność jego języka, chęć eksperymentu: to wszystko daje nadzieję na rozwój jego samodzielnej dykcji. Ciekawi ostatni deklaratywny angaż polityczny Pułki po stronie lewicy. Do tego eksplorowanie rejonów poezji cybernetycznej stawiają Pułkę w gronie obiecujących debiutantów. Mam jednak obawę przed casusem Krzysztofa Siwczyka, podobnie jak Pułka mocno debiutującego w wieku okołolicealnym, który z książki na książkę spadał w moim prywatnym rankingu stopień niżej, wikłając się w coraz dla mnie dziwniejsze rejony poezji i wytracając impet, z jakim debiutował Dzikimi dziećmi. Tomasz Pułka, przez swoją błyskotliwość i talent niewątpliwie zasługujący na dostrzeżenie i ogarnięcie, aby jego wrażliwość znalazła ostatecznie odpowiednie ukierunkowanie. Z ciekawością będę obserwował rozwój tego autora i kierunek w jakim podąży jego twórczość.

Za wyjątkowo interesującego poetę uważam niedocenianego w głównym dyskursie krytycznym mikołowskiego autora, którego wiersze to często formalne i treściowe eksperymenty ocierające się o absurd i groteskę. Robert Rybicki, bo o nim mowa, to autor dwóch wydanych i chyba już czterech czekających na wydawcę książek, którego wyobraźnia produkuje często godne teatru absurdu obrazy, celnie atakując współczesną społeczną, polityczną i ekonomiczną rzeczywistość, nie pisząc zarazem nudnych socrealistycznych agitek. Autor zaangażowany, który tylko czeka na to, aby odkrył go w końcu Igor Stokfiszewski.

Kolejny na mojej liście to Przemysław Owczarek. U Owczarka senne wizje mieszają się z intensywną recepcją rzeczywistości. Dzieciństwo iście lynchowsko opisane, dojrzewanie ciężkie i lepkie. Godna kontynuacja linii dykcji Romana Honeta; autor nagradzany wielokrotnie w licznych konkursach, wart zauważenia na szerszej niż li tylko młodopoetyckiej niwie.

Julia Szychowiak to, mimo młodego wieku, autorka o solidnym miejscu w poetyckiej ekstraklasie. Osobne od głównych nurtów poezji rówieśników, a zarazem bardzo dojrzałe pisanie. Gdzieś tam pobrzmiewa Miłobędzka, Bonowicz czy Sosnowski, ale jednak odlegle, niedojmująco, dając autorce możliwość pokazania samodzielnego głosu, gdzie klarowność, lakoniczność, oszczędność i dyscyplina językowa nie powodują wytracania się sensów, ale dają świadectwo precyzji młodej, ale już dojrzałej poetki, o czym zresztą świadczą liczne prestiżowe nagrody zdobyte przez autorkę czy do takowych nominacje.

Wymieniłem kilkoro najbardziej interesujących dla mnie autorów, których głos moim zdaniem z perspektywy czasu będzie ciągle znaczący, ale przecież to tylko wierzchołek góry lodowej, bo przecież na wejście w główny nurt polskiej poezji czekają Dominik Bielicki, Kamila Janiak, Justyna Bargielska, Krzysztof Bąk, Marta Grundwald, Jacek Bierut, Bartosz Konstrat i wielu innych. Ranking ostateczny napiszą czytelnicy, i to chyba najważniejsze.

O AUTORZE

Przemysław Witkowski

Urodzony we Wrocławiu. Absolwent stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Wrocławskim, doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce. Jego teksty publikowały m.in. „Odra”, „Tygodnik Powszechny”, „Tygiel Kultury”, „Krytyka Polityczna”, „Gazeta Wyborcza” i „Twórczość”. W 2008 roku finalista Konkursu im. Jacka Bierezina, a w 2009 r. nominowany do nagrody kulturalnej "Gazety Wyborczej" wARTo. Stale współpracuje z czasopismem literacko-artystycznym „Rita Baum”, magazynem „Ha!art” i „Krytyką Polityczną”. Od 2008 r. współredaguje "młodoliteracki" dział miesięcznika „Odra” (8. Arkusz Odry). Mieszka we Wrocławiu.