debaty / WYDARZENIA I INICJATYWY

Rzut beretem od ideału – jeśli ktoś daleko rzuca

Monika Stopczyk

Głos Moniki Stopczyk w debacie "Dobry wieczór".

strona debaty

Dobry wieczór

Po dłuższym zastanowieniu z żalem stwierdzam, że nie jestem w stanie zdefiniować “dobrego wieczoru”, opierając się na konkretnym wydarzeniu. Niestety, ale wszystkie spotkania, w których dotąd miałam okazję uczestniczyć, nie pokrywają się w pełni, ba! nawet w większej części, z wyobrażeniem ideału. Co więcej, wieczory z literatami w roli głównej nie były przykrym wyjątkiem od panującej reguły, bo te poświęcone aktorom, muzykom, czy reżyserom wypadały również średnio lub znacznie poniżej oczekiwań. Nie ma nic bardziej irytującego niż świadomość straconego czasu, towarzysząca opuszczaniu miejsca spotkania, jednak mimo to, człowiek przed każdym kolejnym wyjściem liczy, że tym razem będzie lepiej – ciekawiej, atrakcyjniej, z pomysłem. I czasem faktycznie tak jest, ale bywa, że ponownie trafiamy na wielkie NIC.

Pod wieloma względami w przypadku spotkań autorskich rzecz ma się całkiem podobnie jak podczas… randki. Otóż kluczem do tego, by owe wydarzenie uznać za udane, jest skojarzenie ze sobą właściwych osób, które sprawdzą się w swoich rolach i stworzą interesujący duet. O ile w przypadku randki mamy do czynienia z loterią – albo zaiskrzy albo nie, o tyle doborem prowadzących spotkania z konkretnymi twórcami przypadek rządzić nie powinien, a odnoszę wrażenie, że nierzadko tak się dzieje. Wychodzę z założenia, że mimo iż to pisarz jest głównym obiektem zainteresowania (unikając określenia “gwiazda”) podczas wieczoru, wiele zależy od postawy prowadzącego i to na jego barkach spoczywa znaczna część odpowiedzialności za powodzenie przedsięwzięcia. To on wyznacza tor, jakim ma toczyć się rozmowa i jednocześnie musi uważać, by nie rozmijać się z twórcą, ale żeby obaj podążali w tym samym lub przynajmniej zbliżonym kierunku. Mile widziane są zdolności zmotywowania introwertyka do zaangażowania się w dyskusję, ale także umiejętność okiełznania niesfornego ekstrawertyka z aspiracjami do bycia showmanem. Przydatna może okazać się również odporność na stres i opanowanie, gdyż ludzie sztuki bywają czasem nieprzewidywalni i mogą zaskoczyć naprawdę nietypowymi zachowaniami. Wydaje mi się, że tak oczywistej kwestii, jak merytoryczne przygotowanie do rozmowy, nie muszę rozwijać. Tyle, jeśli chodzi o listę życzeń kierowaną pod adresem “wymarzonego prowadzącego”.

W przypadku samych twórców najważniejsze są owoce ich działalności i jeśli ktoś pisze świetne wiersze lub komponuje fenomenalne utwory, jestem w stanie znieść to, że jest osobą małomówną, zakochanym w sobie narcyzem lub nadętym bucem. Pokłady tolerancji i cierpliwości wyczerpują się w momencie, gdy widzę, że zupełnie nie zależy mu na tym, by uczestniczyć w spotkaniu. Gdy sprawia wrażenie osoby siłą doprowadzonej w ustalone miejsce i odliczającej minuty do końca tej “katorgi”. Prezentowanie takiej postawy jest niczym innym, jak lekceważeniem czytelników, słuchaczy, którzy na pewno nie fatygowaliby się po to, aby odczuć, że ktoś ich najzwyczajniej w świecie “olewa”. Na marginesie dodam, że zdarzają się sytuacje, kiedy mierny twórca z całych sił i wszystkimi możliwymi sposobami usiłuje zjednać sobie audytorium i zachęcić do efektów swojej pracy. Przyznam, że czasem wygląda to całkiem zabawnie.

Nie jestem pewna, czy możliwe jest stworzenie recepty na doskonały i zadowalający oczekiwania wszystkich wieczór autorski i co więcej, wykorzystanie jej w praktyce. Chciałabym się mylić i jeśli będzie mi dane uczestniczyć w wydarzeniu, które okaże się zaprzeczeniem mojej tezy, z niekłamaną radością przyznam się do błędu.