debaty / WYDARZENIA I INICJATYWY

Wieczór autorski a wyrób wieczoropodobny

Rafał Gawin

Głos Rafała Gawina w debacie "Dobry wieczór".

strona debaty

Dobry wieczór

1. Moim zdaniem tradycyjna formuła spotkania literackiego jeszcze się nie wyczerpała. Dobre spotkania to takie, których głównym elementem jest rozmowa. Między prowadzącym a zaproszonym gościem, między zaproszonym gościem a publicznością. Po prostu. Ostatnio można zaobserwować tendencję odwrotną. Choćby na tegorocznym Porcie Wrocław praktycznie wszystkie spotkania polegały na czytaniu przez zaproszonych gości wierszy do muzyki. Na dłuższą metę był to nużący maraton. Niewtajemniczona, pozaśrodowiskowa publiczność została pozbawiona bezpośredniego kontaktu z autorami wierszy, wtajemniczona – dialogu na innym poziomie niż tylko kuluarowy, towarzyski bądź internetowy (i to często pod warunkiem, że ma się przyjemność – lub nieprzyjemność – znać autora osobiście). Poprzednia internetowa dyskusja Biura Literackiego dotyczyła rozmowy o poezji w ogóle. Rozmowa podczas wieczorów autorskich to również istotny jej aspekt. Najbardziej świeży, bezpośredni, spontaniczny, a może zwyczajnie, po ludzku, prawdziwy. Niemożliwy do odtworzenia w innej formie, bo w grę zawsze będzie wchodziło redagowanie i uzupełnianie, poprawianie błędów i wypaczeń, podrasowanie i kreowanie – czyli pisanie nowego tekstu literackiego. W końcu za każdym tekstem stoi człowiek – i nie mam tu na myśli tylko metod interpretowania literatury. W przypadku poezji ten człowiek przeważnie jeszcze bardziej przez tekst “prześwituje”. Dobrze mieć szansę go poznać. I to niezależnie od tego, jak przygotował się prowadzący i na ile udaje mu się nad całością zapanować, jak zachowuje się i na ile jest aktywna publiczność, wreszcie – jak zachowuje się i na ile jest aktywny sam gość spotkania. Niezależnie od tego, w jakim stopniu całość została wyreżyserowana – na szczęście w przypadku rozmów “na żywo” wszystkiego nie da się przewidzieć.

2. Moda na zagłuszanie prezentacji wierszy improwizacjami muzycznymi chyba już powoli mija, i dobrze. Owszem, każda forma urozmaicenia wieczoru autorskiego może mieć swoje uzasadnienie. Ale jeśli mówimy o “spotkaniu poetyckim” bądź “literackim” – z reguły najważniejsze jest słowo, a więc dobrze zadbać o odpowiednie proporcje; wszelkie bonusy – czy to w postaci muzyki, dźwięków, czy też obrazów, wizualizacji, slajdów itp. – to jednak tło, mile widziane, dopóki nie zaczyna dominować, a tym bardziej – wprowadzać zamieszanie i bałagan (jak np. przy prezentacji wierszy podczas Manifestacji Poetyckich w Warszawie w 2007 roku, kiedy poeci i muzycy wzajemnie się przekrzykiwali).

3. Udane wieczory autorskie? Pamiętam przede wszystkim dwa. Ze względu na frekwencję – Roberta Miniaka w Stacji Nowa Gdynia: na granicy Łodzi i Zgierza w lesie, pojawiło się około dwustu osób. Ze względu na całokształt – Andrzeja Strąka w Poleskim Ośrodku Sztuki w Łodzi: rozmowa była możliwa na wielu poziomach, przerywnik muzyczny i pozapoetyckie atrakcje – na swoim miejscu. Udane wydarzenia literackie ogółem? Niezmiennie – kolejne edycje Festiwalu Puls Literatury w Łodzi, zbudowanego wokół konkursu im. Jacka Bierezina. Dowód na to, że za niewielkie pieniądze można zorganizować porządną imprezę literacką. Bazując na sprawdzonych formułach, budując niepowtarzalny klimat całości, umiejętnie posiłkując się już wypracowaną renomą. Poza tym, to jeden z ostatnich festiwali, na których rozmowa rzeczywiście dominuje.

4. Działań promocyjnych, które szczególnie zwróciłyby moją uwagę, nie pamiętam – ani w kontekście Wrocławia, ani Łodzi, ani Warszawy, Poznania czy Krakowa. Spotkania poetyckie zwykle są reklamowane tradycyjnymi (obecnie) metodami – informacje na ich temat są rozsyłane mejlowo, ukazują się na portalach internetowych, najczęściej tych związanych bezpośrednio z kulturą, a zwłaszcza literaturą, ewentualnie – małym drukiem – w gazetach codziennych, przeważnie lokalnych, na plakatach rozwieszanych sporadycznie w mieście, a także w (wybranych) szkołach i na (wybranych) uczelniach. Zresztą, to typowa sprawa – spotkania poetyckie z góry traktuje się jako imprezy “dla wtajemniczonych”, znajomi królika przyjdą, osiedlowy klub emeryta aktywnego kulturalnie – również, czasem – kilku wazeliniarzy (uczniów, studentów autora), ewentualnie – z grzeczności – członkowie rodziny i koledzy po fachu. Reszcie nie ma co zawracać głowy – gdy na spotkaniu pojawi się pięć osób niezwiązanych z ww. grupami i tzw. środowiskami literackimi – jest to sukces (albo zbieg okoliczności). (Oczywiście – mam tu na myśli pojedyncze spotkania, nie festiwale, bo np. taki Port Wrocław widać wszędzie, przez co pojawia się na nim również “pozaśrodowiskowa” publiczność, całe klasy gimnazjalne i licealne, zaangażowane w różnego rodzaju literacko-edukacyjne projekty itp.). Może w związku ze staraniami o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016 aż jedenastu polskich miast zostaną wykorzystane, a nawet wypracowane nowe formy promocji literatury, zaangażowani bardziej kreatywni i niekonwencjonalni promotorzy? W końcu – posłużę się tutaj praktycznym sloganem – nie ma cywilizacji bez kultury, a kultury bez literatury, w której znajdzie się miejsce dla kilku zapaleńców-odszczepieńców zajmujących się poezją.