debaty / ankiety i podsumowania

Skąd jesteś, frazo?

Przemysław Owczarek

Głos Przemysława Owczarka w debacie „Kroniki osobiste”.

strona debaty

Kroniki osobiste

Skąd jesteś, fra­zo? – mógł­by zapy­tać czło­wiek pochy­lo­ny nad stru­mie­niem, widząc swo­je roz­my­te odbi­cie w leni­wym nur­cie. Z lasów i łąk, znad rze­ki o mean­dru­ją­cym kory­cie, głę­bo­kim w nie­któ­rych zako­lach, że zakry­wa czło­wie­ka. Z naj­bar­dziej nowo­cze­sne­go pol­skie­go mia­sta zro­dzo­ne­go przez dzie­więt­na­sto­wiecz­ny kapi­ta­lizm i kul­tu­ro­wy tygiel, z mia­sta przed­Trum­pów i Asz­ke­na­zych, baro­nów baweł­ny wyro­słych na tan­de­cie, z dymu komi­nów, ze stre­fy prze­trwa­nia po woj­nach i trans­for­ma­cji. Czer­wo­na i Sza­ra Łódź z jed­nej stro­ny, soczy­ste łąki, bru­nat­na rze­ka, sosno­wy bór, a dalej bagna, pogra­ni­cze, prze­smyk z dru­giej stro­ny. I eko­ton na sty­ku tych świa­tów. Stąd, spo­mię­dzy, język sku­pia wszyst­kie zmy­sły w wiąz­kę, w wiersz, poemat pro­zą, esej, opo­wia­da­nie, for­my nie­wiel­kie, któ­ry­mi zawia­du­ją: poety­ka frag­men­tu, miej­sca pod­mo­kłe, obrze­ża, nie­wy­raź­ne gra­ni­ce w obse­sji prze­strze­ni. I razem mie­sza się to w amal­ga­mat, któ­ry wta­pia się w cia­ło z krwi i kości, i w cia­ło tek­stu. Noc­ne pocią­gi towa­ro­we, ich jęk i huk, jak­by wychy­nę­ło pie­kło, i piski sów. Blo­ko­wi­ska i sta­ra wieś. Mie­dze i przed­mie­ścia. Być pomię­dzy idio­ma­mi, na ich koniusz­kach i w pod­nie­bie­niach, mię­dzy for­ma­mi i war­stwa­mi, brzmie­niem i skład­nią. Przez całe dzie­ciń­stwo. W książ­kach chło­pac­kich, odle­głych przy­go­dach Tom­ka, zawiei Lon­do­na i powie­ściach Cur­wo­oda, pio­sen­kach Sta­chu­ry, Cohe­na, po cały stóg baśni: Grimm, Ander­sen, Świrsz­czyń­ska – źdźbła poje­dyn­czych histo­rii spla­ta­ne w całe powro­zy. W uciecz­kach przez knie­ję, w roz­bi­tych naczy­niach, pęk­nię­tych ścia­nach let­ni­ska i blo­ku, w obumar­łym imie­niu ojca, w Mat­ce Zie­mi pod sto­pa­mi, zro­dzo­ny z mat­ki robot­ni­cy. Stąd się wzię­ła poezja, ze strun gita­ry, nume­rów „Fan­ta­sty­ki”, powie­ści i tomów, lecz naj­pierw ze śpie­wu pomię­dzy grun­gem a pun­kroc­kiem, reg­gae i folk. W liceum, w uwol­nie­niach, ini­cja­cjach, wyzwa­niach aż po stu­dia, po rącze wypra­wy w teren z dyk­ta­fo­nem na uro­bek antro­po­lo­ga. Aż wresz­cie, póź­no, zale­d­wie przed śmier­tel­ną trzy­dziest­ką, spo­tka­łem w sali numer 13 Pole­skie­go Ośrod­ka Sztu­ki w Łodzi poec­two, na cze­le ze świę­tej pamię­ci Andrze­jem Strą­kiem. To się wyda­rzy­ło po dok­to­ra­cie. Zało­ży­ło się pismo „Arte­rie” z Mag­dą Nowic­ką, Rafa­łem Gawi­nem, Pio­trem Gaj­dą, Krzyś­kiem Klesz­czem, Micha­łem Muro­wa­niec­kim, z Agniesz­ką, któ­ra połą­czy­ła wszyst­ko gra­ficz­nie, pla­stycz­nie łączy­ła i łączy dom z pra­cą, nas i nasze dzie­ci. Łódz­kie Sto­wa­rzy­sze­nie Pisa­rzy Pol­skich robi­ło i robi fan­ta­stycz­ną robo­tę, robi­ło za Strą­ka, robi za Gawi­na i Bał­czew­skie­go. To jest taka pisar­ska orga­ni­ka zwłasz­cza dla debiu­tan­tów, a że jakoś to nie dotar­ło do Księ­cia Deh­ne­la z SUL‑u, to się napra­wi. SPP dało mi doświad­cze­nie w ani­ma­cji lite­rac­kiej i pomo­gło roz­wi­nąć pre­dys­po­zy­cje do pisa­nia, SUL dało zapo­mo­gę w cięż­ki czas pan­de­mii. Dla mnie te pod­mio­ty zbio­ro­we świet­nie się dopeł­nia­ją na róż­nych pozio­mach lite­rac­kie­go wspar­cia – w tym smut­no prze­wi­dy­wal­nym graj­do­le kla­nów.

Też mi się zachcia­ło debiu­to­wać po trzy­dzie­st­ce, posze­dłem nawet do Stu­dium Lite­rac­ko-Arty­stycz­ne­go na UJ. Się cią­gnę­ła ta mło­dość, że wciąż ją czu­ję. Napę­dza mnie bunt i nie­po­kój, cho­ciaż mija pięć­dzie­siąt zim z tymi dwu­dzie­sto­ma ostat­ni­mi na pisa­ni­nie w tzw. polu lite­rac­kim. Kto je tak napraw­dę obra­bia, odkła­da na swo­je płu­giem dys­kur­sów? Minął już czas wspól­no­ty, teraz się robi inte­re­sy. kapi­ta­lizm zro­bił z nas wszyst­kich han­dla­rzy. Kiep­ski ze mnie han­dlarz. Co wzią­łem od sur­re­ali­stów, co od eks­pre­sjo­ni­stów, awan­gar­dy kra­kow­skiej, Ashbery’ego i nowo­jor­czy­ków, co od kil­ku jeźdź­ców wyobraź­ni z moje­go poko­le­nia? Jasku­ła mnie judził, Baba­ry­ko uczył tro­ski, Jar­nie­wicz uspo­so­bił do zada­wa­nia pytań, Strąk i Tuwim uczy­li mnie rymo­wać zaja­dle i inte­li­gent­nie, Celan uczył mnie szcze­lin w sło­wach, Dylan Tho­mas doglą­da­nia słów w kra­jo­bra­zie. Rim­baud pasji i odpa­łu, Bień­czyk sma­ko­wa­nia z namy­słem i dobie­ra­nia skład­ni­ków, Pła­to­now dawał mi lek­cje tam na dole, gdzie już tyl­ko płacz i zgrzy­ta­nie zębów ukła­da się w mil­czą­cą meta­fo­rę. Joy­ce twór­cze­go roz­stro­ju. Nie­ustan­nie uczy­li mnie warsz­ta­to­wi­cze, gdy usi­ło­wa­łem ich uczyć pisa­nia. Las uczył mnie dzi­czy, dzicz uczy­ła wędrów­ki pod prąd, że nie potra­fię już spoj­rzeć na mia­sta łaska­wym okiem i nicze­go nie ocze­ku­ję. Wystar­cza mi przy­jaźń z Moni­ką Mosie­wicz i bra­ter­stwo z Kac­prem Bart­cza­kiem. Wystar­cza­ją głę­bo­kie echa w labi­ryn­cie. Wystar­cza mi poga­du­cha z Rafa­łem Gawi­nem,  smy­ra­nie i dra­pa­nie Mistrza Jar­nie­wi­cza, żeby go nie uśpił Par­nas.

A samo pisa­nie – eks­ta­za i roz­cza­ro­wa­nia, byto­wa­nie na pobo­czach tego obie­gu nazwisk i cele­bra­cji. Pisa­nie to dla mnie garść zie­mi. Ale dzię­ki Biu­ru Lite­rac­kie­mu mogłem wpaść w wir, któ­ry mnie tro­chę krę­ci w main­stre­amie, więc może oka­żę się potrzeb­ny, coś dam w lek­tu­rze, zanim się roz­pad­nie ta cała poje­dyn­czość i już nie będę wie­dział, skąd jestem.

CZYM SĄ MISTERIA

Miste­ria to 9 opo­wia­dań. Każ­de jest osob­ną pla­ne­tą, ale razem two­rzą uni­wer­sum – układ krą­żą­cy wokół gasną­ce­go słoń­ca – męsko­ści. Bo tym ukła­dem rzą­dzi prze­cież Mate­ria-kobie­cość i jej siła gra­wi­ta­cji. Kobie­cość naj­święt­sza i ska­la­na, będą­ca źró­dłem tre­men­dum et fasci­no­sum, wyklu­czo­na, zdo­mi­no­wa­na, mor­do­wa­na, czło­wie­cza w swo­ich posta­ciach, zawsze jed­nak boska.

Miste­ria to 9 histo­rii o lękach, klę­skach i zagu­bie­niu: chło­pię­cym, męskim i star­czym w post­se­ku­lar­nym świe­cie, w któ­rym zatar­ły się ścież­ki odwiecz­nych wzor­ców, a nie otwar­ła jesz­cze dro­ga tro­ski o wszel­kie ist­nie­nie. Ku har­mo­nii, któ­ra powsta­je, gdy męż­czy­zna wresz­cie nauczy się chro­nić życie.

Oto pate­ria tych opo­wie­ści, ich wid­mo­wa ojco­wi­zna. Pat-kurs, któ­ry nie potra­fi się speł­nić jako pró­ba-rytu­ał. Bo jeśli Miste­ria ukry­wa­ją w sobie „miste­ra” to w sło­wie „pat” ozna­cza­ją­cym moment nie­roz­strzy­gal­no­ści, pobrzmie­wa też „path” – ścież­ka, któ­ra dokądś pro­wa­dzi, ale nie wska­zu­je celu.

Wresz­cie Miste­ria to 9 spo­so­bów opo­wia­da­nia i fabuł igra­ją­cych z gatun­ka­mi, od hor­ro­ru, przez kry­mi­nał i opo­wieść szka­tuł­ko­wą lub opo­wieść dro­gi po SF, a zara­zem 9 waria­cji wyobraź­ni na temat nie do ogar­nię­cia przez jakie­go­kol­wiek face­ta.

O AUTORZE

Przemysław Owczarek

Urodzony w 1975 roku. Poeta, prozaik, z zawodu antropolog kultury, doktor nauk humanistycznych, redaktor, animator, muzealnik, wykładowca twórczego pisania. Autor ośmiu książek poetyckich. Laureat Nagrody im. Jacka Bierezina za debiut książkowy. Za poemat Cyklist (2009) nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia i uhonorowany nagrodą Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek. Jego wiersze tłumaczono na język angielski, niemiecki, bośniacki i bułgarski. Misteria to jego prozatorski debiut.