recenzje / ESEJE

Maria i Julia (Poranek Marii)

Anna Wajner

Recenzja Anny Wajner z książki Poranek Marii i inne opowiadania Julii Fiedorczuk.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Co robi Maria o poran­ku? Nie prze­cią­ga się roz­kosz­nie, nie cze­sze wło­sów i nie wkła­da czy­stej sukien­ki. Maria, w brud­nych skar­pet­kach i bez koł­nie­rzy­ka, sta­je naprze­ciw codzien­ne­go otę­pie­nia, burzy porzą­dek i doko­nu­je aktu wan­da­li­zmu na utrwa­lo­nych kon­wen­cjach. Pobyć z Marią to odkry­wać zale­głe pod chod­ni­ka­mi musz­le, kości i ciszę, o któ­rych pisa­ła Vir­gi­nia Woolf. Będzie towa­rzy­szył wam nie­po­kój i drże­nie cia­ła, ale dzię­ki temu sta­nie­cie się czuj­ni, wy-budze­ni.

Pora­nek Marii to debiut pro­za­tor­ski Julii Fie­dor­czuk. Na zbiór opo­wia­dań skła­da się osiem tek­stów: „Mamo, moje cia­ło chce tań­czyć”, „Ima­go”, „Pora­nek Marii”, „Medul­la”, „Zetka”, „Świę­to Nie­pod­le­gło­ści”, „Orga­spa­ce” oraz „Wiersz dla Matyl­dy”. Opo­wia­da­nia te kon­ty­nu­ują wcze­śniej­sze poetyc­kie docie­ka­nia autor­ki; mowa tu więc o krzyw­dzie, zma­ga­niu się z cie­le­sno­ścią, wiecz­nym wymy­ka­niu się doświad­cze­nia kobie­co­ści poza to, co wypo­wia­dal­ne, o pra­gnie­niach i o rela­cjach mię­dzy natu­rą a kul­tu­rą. Więk­szość opo­wia­dań to por­tre­ty kobiet, któ­re jawią się przed ocza­mi czy­tel­ni­ka niczym prze­świe­tlo­ne rent­ge­nem bólu. Jest i histo­ria opo­wie­dzia­na z męskiej per­spek­ty­wy (naj­dłuż­sze opo­wia­da­nie w zbio­rze), ale nie funk­cjo­nu­je ona w opo­zy­cji do pozo­sta­łych: u Fie­dor­czuk cier­pi­my nie­za­leż­nie od płci, bo „prze­cież wia­do­mo, że nie każ­dy męż­czy­zna to męż­czy­zna, tak jak nie każ­da kobie­ta to kobie­ta (…)”. Jed­nak femi­ni­stycz­ne tło wyła­nia się zza tek­stów, tło, o któ­rym autor­ka, jak sama przy­zna­je, nie myśla­ła, pisząc, ale któ­re „samo wyszło”, bo nie spo­sób, będąc pisar­ką, zesko­czyć z karu­ze­li kobie­co­ści.

Pierw­sze opo­wia­da­nie z tomu, „Mamo, moje cia­ło chce tań­czyć”, sta­no­wi swe­go rodza­ju legen­dę dla pozo­sta­łych, wpro­wa­dza sym­bo­le, któ­re pro­wa­dzą czy­tel­ni­ka przez dal­sze tek­sty. Mamy tu por­tret zbio­ro­wy kil­ku boha­te­rek, któ­re­go cyklicz­ną orga­ni­za­cję – pierw­sza z nich to mała dziew­czyn­ka, kolej­ne to coraz star­sze kobie­ty, a ostat­nia z posta­ci poja­wia­ją­cych się w tek­ście to znów pozna­na na począt­ku Olu­sia – moż­na opi­sać za pomo­cą poję­cia Merin­gu, czy­li nakła­da­nia jed­ne­go obra­zu na dru­gi. Każ­da z kobiet, tak jak i boha­ter­ki kolej­nych opo­wia­dań, zma­ga się z cier­pie­niem, stra­chem i bez­rad­no­ścią wobec obcej im rze­czy­wi­sto­ści. Nawet Olu­sia, poka­za­na w koń­co­wej czę­ści opo­wia­da­nia – uchwy­co­na w wio­sen­nej poświa­cie, pośród liści i jaśmi­nu, na począt­ku wszyst­kie­go – jest już uwi­kła­na w śmierć, zobra­zo­wa­ną wspo­mnie­niem roze­rwa­ne­go przez dziew­czyn­kę na począt­ku tek­stu ciał­ka dżdżow­ni­cy. Dal­sze opo­wia­da­nia two­rzą jak­by kolej­ne war­stwy obra­zu przed­sta­wio­ne­go na począt­ku zbio­ru, tak więc autor­ka nakła­da następ­ne odcie­nie wyob­co­wa­nia, pogru­bia kon­tur pra­gnień, uwi­dacz­nia kształ­ty wyklu­cze­nia.

Posta­ci kobie­ce z opo­wia­dań Fie­dor­czuk poru­sza­ją się poza mapą spo­łecz­ną, w prze­strze­ni bez kom­pro­mi­sów, gdzie ich inność unie­moż­li­wia wybrzmie­nie tego, co dzie­je się wewnątrz. Kobie­ty, bo tych naj­wię­cej w Poran­ku…, są jak­by zbęd­ne czy też „nie­ade­kwat­ne” do znor­ma­li­zo­wa­ne­go świa­ta, są dla nie­go umar­łe. „Od jak daw­na nie żyję?”, pyta jed­na z boha­te­rek, „od ilu lat hodu­ję w sobie to obumar­łe miej­sce, bez czu­cia, bez lęku, bez nadziei?”. Wypchnię­te poza ramy spo­łecz­ne, pró­bu­ją być wol­ne od cia­ła, od języ­ka, od koniecz­no­ści „radze­nia sobie”. Na tym pole­ga ich spo­sób trwa­nia w świe­cie, któ­ry „jest jeden i albo was posią­dzie, albo wy go posią­dzie­cie”.

Momen­ta­mi moż­na zauwa­żyć w opo­wia­da­niach Fie­dor­czuk rys podo­bień­stwa do tek­stów Olgi Tokar­czuk – to zespo­le­nie z natu­rą, nie­ła­twe, szar­pa­ne, choć nie­ko­niecz­nie dra­ma­tycz­ne, ale za to nie­ustan­nie obec­ne, pozwa­la na sko­ja­rze­nie tych dwóch auto­rek. Sama Fie­dor­czuk, idąc za Agam­be­nem, mówi w jed­nym z wywia­dów o „rela­cjach mię­dzy tym, co ludz­kie a nie-ludz­kie” oraz o „gra­ni­cy pomię­dzy ‘czło­wie­kiem’ a ‘zwie­rzę­ciem’, któ­ra prze­bie­ga wewnątrz czło­wie­ka”; przy­wo­dzi to na myśl „współ­od­czu­wa­nie z natu­rą”, o któ­rym mowa w inter­pre­ta­cjach tek­stów Tokar­czuk. Zetka z opo­wia­da­nia Fie­dor­czuk pod tym samym tytu­łem przy­po­mi­na Kło­skę z Pra­wie­ku…: obie żyją na pery­fe­riach, funk­cjo­nu­ją na mar­gi­ne­sie życia spo­łecz­ne­go, wzbu­dza­ją w miej­sco­wych chło­pach swe­go rodza­ju nie­po­kój, obie jak gdy­by wie­dzą wię­cej, są na swój spo­sób mistycz­ne, wykra­cza­ją poza sło­wo.

Pora­nek Marii każe otwo­rzyć oczy na kobie­ty, któ­re sta­ra­ją się prze­trwać cie­le­śnie, lecz cia­ło im cią­ży, wabi prze­moc, jest tym, co łączy boha­ter­ki ze znie­na­wi­dzo­ną rze­czy­wi­sto­ścią, ale i łączy je mię­dzy sobą, mul­ti­pli­ku­jąc ból. „Aby prze­trwać, trze­ba nie mieć cia­ła”, trze­ba się go pozbyć, pod­jąć pró­bę odmię­so­wie­nia, czy­li pozby­cia się jego mate­rial­no­ści; jak boha­ter­ka opo­wia­da­nia „Ima­go”, dążyć do prze­po­czwa­rze­nia lub też dać się wypa­tro­szyć z (samo)świadomości cia­ła. Owszem, poja­wia się u Fie­dor­czuk zachwyt nad cia­łem, ale jest to zachwyt nad cia­łem dru­gim, tym obok, któ­re jawi się lep­sze, zdrow­sze, bo utka­ne jest z wyobra­żeń o ide­ale.

Pora­nek Marii to książ­ka nie­po­ko­ją­ca: pozo­sta­wia czy­tel­ni­ka poka­wał­ko­wa­nym, łamie jego/jej wygo­dę czy spo­kój i tym samym zmu­sza do swe­go rodza­ju wewnętrz­nej inwen­ta­ry­za­cji. Jest w pisa­niu Fie­dor­czuk coś, co roz­ognia wraż­li­wość odbior­cy, obdzie­ra z dystan­su, i wła­śnie to opa­rze­nie tek­stem spra­wia, że histo­rie spi­sa­ne w Poran­ku Marii krą­żą w krwio­bie­gu dłu­go po prze­czy­ta­niu.


Tekst opu­bli­ko­wa­ny na stro­nie fun­da­cji e‑splot (2 kwiet­nia 2010 roku). Dzię­ku­je­my za udo­stęp­nie­nie mate­ria­łu.

Powiązania

Jesteś, ale cię nie ma

recenzje / ESEJE Marta Cuber

Recen­zja Mar­ty Cuber z książ­ki Pora­nek Marii i inne opo­wia­da­nia Julii Fie­dor­czuk.

Więcej

Szpilki zdań

recenzje / ESEJE Justyna Sobolewska

Recen­zja Justy­ny Sobo­lew­skiej z książ­ki Pora­nek Marii i inne opo­wia­da­nia Julii Fie­dor­czuk.

Więcej

Poranek Marii… Instrukcja obsługi

recenzje / KOMENTARZE Julia Fiedorczuk

Autor­ski komen­tarz Julii Fie­dor­czuk do książ­ki Pora­nek Marii i inne opo­wia­da­nia.

Więcej