recenzje / ESEJE

Mężowie i żony. Jedenaście opowieści z wnętrza patriarchatu

Monika Ładoń

Recenzja Moniki Ładoń, towarzysząca premierze książki Mój pan mąż Rumeny Bužarovskiej w tłumaczeniu Doroty Jovanki Ćirlić, wydanej w Biurze Literackim 22 stycznia 2024 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Książ­ka Rume­ny Buža­ro­vskiej Mój pan mąż uka­zu­je się jako 15. tom Nowe­go Euro­pej­skie­go Kano­nu Lite­rac­kie­go, wpro­wa­dza­ją­ce­go w prze­strzeń języ­ka pol­skie­go nie­zna­ne i cie­ka­we gło­sy pisa­rek i pisa­rzy z takich kra­jów jak Ukra­ina, Sło­we­nia czy Nor­we­gia. Tym razem otrzy­mu­je­my – dzię­ki prze­kła­do­wi Doro­ty Jovan­ki Ćir­lić – zbiór opo­wia­dań uro­dzo­nej w Sko­pje pisar­ki, tłu­macz­ki, aka­de­micz­ki i akty­wist­ki spo­łecz­nej. Mace­don­ka, świet­nie poru­sza­ją­ca się w orbi­cie języ­ka angiel­skie­go (wykła­da zresz­tą kul­tu­rę ame­ry­kań­ską na uni­wer­sy­te­cie w Sko­pje), pisze w swo­im ojczy­stym języ­ku i odda­je w tek­stach kolo­ryt lokal­ny kra­ju. Ma to zna­cze­nie, ponie­waż w mini­ma­li­zmie i pre­cy­zji, jakich wyma­ga­ją opo­wia­da­nia, waż­ny oka­zu­je się każ­dy ele­ment, nawet nie­po­zor­ny detal. Buža­ro­vska wypo­sa­ża tek­sty w tro­py dobrze sobie zna­ne, uwia­ry­god­nio­ne okiem i pió­rem oso­by stam­tąd. Opo­wia­da­nia z tomu Mój pan mąż są jed­nak tyleż lokal­ne, co uni­wer­sal­ne – tak jak uni­wer­sal­na może być dla euro­pej­skich czy­tel­ni­czek i czy­tel­ni­ków mikro­opo­wieść rodzin­na, osa­dzo­na w struk­tu­rze patriar­chal­nej.

Tytu­ło­wy mąż – roz­pi­sa­ny przez Buža­ro­vską w jede­na­stu por­tre­tach – uosa­bia naj­gor­szą, naj­bar­dziej tok­sycz­ną męskość. To męż­czyź­ni nie­zno­szą­cy kry­ty­ki, prze­mo­cow­cy z prze­ro­stem ego.  Buža­ro­vska przed­sta­wia ich wyjąt­ko­wo bez­względ­nie, nie­ja­ko odwra­ca­jąc bie­gu­ny naszych kul­tu­ro­wych przy­zwy­cza­jeń, bo tym razem mamy do czy­nie­nia z tak­su­ją­cym spoj­rze­niem kobiet-nar­ra­to­rek na męż­czyzn. Wyraź­nie wybrzmie­wa to choć­by w otwie­ra­ją­cym tom opo­wia­da­niu, zaty­tu­ło­wa­nym Mój mąż, poeta. Nie­czu­ła oce­na żony doty­czy wyglą­du sta­rze­ją­ce­go się męż­czy­zny, ale jej ostrze się­ga zwy­kle znacz­nie głę­biej, tego, co w oczach same­go boha­te­ra okre­śla jego wyjąt­ko­wość. W przy­pad­ku pierw­sze­go tek­stu są to, obiek­tyw­nie rzecz bio­rąc, sła­be wier­sze. Żona, pierw­sza odbior­czy­ni liry­ków, patrzy na męża-poetę bez cie­nia lito­ści: „Kie­dy widzę, jak stoi na środ­ku salo­nu w moc­nym świe­tle lam­py, któ­re pod­kre­śla jego kul­fo­no­wa­ty nos i nie­świe­ży kolor skó­ry na twa­rzy, zaczy­nam rozu­mieć, że jego poezja tak napraw­dę wca­le nie jest dobra. Czę­sto nie odno­si się do nicze­go, poza opo­wie­ścią o tym, jak on pisze swo­je wier­sze. Myślę, że to go na serio eks­cy­tu­je. Nawet sek­su­al­nie” (s. 6). Cie­ka­we, że Buža­ro­vska czę­sto się­ga po arty­stow­ski motyw, by poka­zać, jak oka­zu­je się sztucz­ny i nie­ade­kwat­ny wobec por­tre­to­wa­nych męskich postaw. Nie świad­czy bowiem o ich wraż­li­wo­ści, mają­cej rów­no­wa­żyć tra­dy­cyj­ne, patriar­chal­ne zacho­wa­nia, ale prze­ra­dza się w kary­ka­tu­rę, poka­zu­je pęk­nię­cie nie­re­al­ne­go wize­run­ku, pie­lę­gno­wa­ne­go przez same­go boha­te­ra. Dzie­je się tak rów­nież w opo­wia­da­niu „Nek­tar”, któ­re­go boha­te­rem jest gine­ko­log, a zara­zem arty­sta, malarz-ama­tor. Oko patrzą­cej żony znów oka­zu­je się bez­li­to­sne w oce­nie: „Obra­zy moje­go męża są skraj­nie ama­tor­skie. Kolo­ry roz­ma­za­ne, mato­we, depre­syj­ne. Za każ­dym razem, kie­dy popeł­nia błąd, pokry­wa to nową war­stwą far­by, wsku­tek cze­go jego obra­zy przy­po­mi­na­ją wiel­kie, przy­tła­cza­ją­ce wymio­ci­ny – nie­re­al­ny, obfi­ty, prze­żu­ty posi­łek, któ­ry wró­cił tam, skąd przy­szedł” (s. 54). Wia­ry­god­no­ści takim dru­zgo­cą­cym oce­nom doda­ją cechy opi­sy­wa­nych mężów: ich zaro­zu­mial­stwo, wynio­słość, wręcz mega­lo­ma­nia.

Buža­ro­vska dąży jed­nak do tego, by to zadu­fa­nie – jako zna­czą­cy ele­ment por­tre­tu psy­cho­lo­gicz­ne­go – zoba­czyć w ukła­dzie mał­żeń­skim, dyna­mi­ce rela­cji. Aro­ganc­kim męż­czy­znom towa­rzy­szą bowiem żony: nie­raz ciche, zalęk­nio­ne, stłam­szo­ne, cza­sem goto­we do jakiejś for­my bun­tu i wygło­sze­nia przy­naj­mniej słów kry­ty­ki. Doj­mu­ją­cą cechą kobiet pozo­sta­je wszak­że samot­ność, widzia­na szcze­gól­nie inten­syw­nie wła­śnie w kom­po­zy­cji rodzin­nej, w któ­rej siły i uczu­cia nie roz­kła­da­ją się rów­no­mier­nie. Ostre i prze­ni­kli­we spoj­rze­nie na mężów sytu­uje boha­ter­ki nie­ja­ko z boku sce­ny, mimo że widzą wię­cej, nie prze­sta­ją być zaan­ga­żo­wa­ne, wciąż są prze­cież czę­ścią związ­ku, któ­ry nie przy­no­si im żad­nej satys­fak­cji. Buža­ro­vska zmu­sza swo­je boha­ter­ki do trud­nych kon­fron­ta­cji – nie tyl­ko kłót­ni i słów jaw­nej pogar­dy, jakie sły­szą od mężów, ale tak­że bra­ku wspar­cia od innych kobiet: matek, sąsia­dek, przy­ja­ció­łek. Pró­by roz­mon­to­wa­nia mał­żeń­stwa czy wykro­cze­nia poza zobo­wią­za­nia są zawsze w tych opo­wie­ściach nie­uda­ne. Boha­ter­kom nie wycho­dzą zdra­dy, a tajem­ni­ce pro­wa­dzą do kata­strof, jak­by nad kobie­ta­mi wisia­ło fatum, a wyj­ście z jed­nej opre­sji wpę­dza­ło je w kolej­ną.

Buža­ro­vska dosko­na­le żon­glu­je w opo­wia­da­niach tymi samy­mi moty­wa­mi tema­tycz­ny­mi, poka­zu­jąc, jak to, co pozor­nie ma eman­cy­po­wać jej boha­ter­ki, sta­je się jedy­nie kolej­ną wer­sją upo­ko­rzeń ser­wo­wa­nych przez patriar­chat. Tak dzie­je się choć­by z nie­speł­nio­ną sek­su­al­no­ścią. Nie­mal wszyst­kie por­tre­to­wa­ne żony doświad­cza­ją kre­su namięt­no­ści, kie­dyś będą­cej jed­nym z ele­men­tów napę­dza­ją­cych zwią­zek. Powra­ca­ją­ca w tek­stach zdra­da ujaw­nia wszak­że swój awers i rewers. Z jed­nej bowiem stro­ny odkry­te przez żonę cudzo­łó­stwo (w przy­po­mi­na­ją­cym thril­ler opo­wia­da­niu „Cudzo­łoż­nik”) popy­cha boha­ter­kę do despe­rac­kie­go kro­ku, w któ­rym widać nie tyle wal­kę o męża, ile o wła­sną god­ność kobie­ty doświad­cza­ją­cej w grun­cie rze­czy gasli­gh­tin­gu. Góra Vod­no, gdzie roz­gry­wa się poin­ta tek­stu, miej­sce scha­dzek kochan­ków, powra­ca w innym tek­ście, w zupeł­nie odmien­nej kon­fi­gu­ra­cji. W tym wypad­ku boha­ter­ka opo­wia­da­nia „Ósmy mar­ca” pod wpły­wem oko­licz­no­ści jest goto­wa zerwać z wier­no­ścią mał­żeń­ską. Gro­te­sko­wy wręcz obrót spraw powo­du­je, że kobie­ta pozo­sta­je z uczu­ciem nie­speł­nie­nia, upo­ko­rze­nia i wsty­du. Nie chcę zdra­dzać szcze­gó­łów, ale opo­wia­da­nie przy­no­si komicz­no-tra­gicz­ną wol­tę, w któ­rej kumu­lu­ją się drob­ne nie­po­wo­dze­nia całe­go wie­czo­ru, wszyst­kie w podob­nym stop­niu dowo­dzą­ce wol­no­ści boha­ter­ki, co – osta­tecz­nie – czy­nią­ce z niej figu­rę odgry­wa­ją­cą jedy­nie ocze­ki­wa­ne role w teatrze patriar­cha­tu: wier­nej żony, speł­nio­nej mat­ki czy kochan­ki. Opo­wia­da­nie „Ósmy mar­ca” poka­zu­je ponad­to wagę szcze­gó­łów w pro­zie Buža­ro­vskiej, a oso­bli­wie – ele­men­tów kuli­nar­nych, któ­rych zna­cze­nie odkry­wa­my w prze­bie­gu wyda­rzeń fabu­lar­nych. W tym tek­ście waż­ną funk­cję peł­ni wątrób­ka, w opo­wia­da­niu „Lila” – ajvar, któ­rym boha­ter­ka napeł­nia sło­iki. Buža­ro­vska two­rzy pro­zę nie­sły­cha­nie prze­my­śla­ną i świa­do­mą tego, że w krót­kiej for­mie zna­czy każ­dy detal i każ­de sło­wo. W pre­cy­zji, z jaką autor­ka uży­wa języ­ka i sche­ma­tów fabu­lar­nych, jest jed­nak miej­sce – i to uzna­ję za naj­cie­kaw­sze w jej tek­stach – na nar­ra­cyj­ny zwrot, zaska­ku­ją­cą poin­tę lub otwar­te zakoń­cze­nie, pozo­sta­wia­ją­ce czy­tel­nicz­ki i czy­tel­ni­ków w kon­fu­zji. Gesty te są według mnie nie­zwy­kle prze­my­śla­ne i wła­śnie w nich Buža­ro­vska prze­kra­cza banal­ność figur wyję­tych z patriar­cha­tu. Napi­sa­ne czę­sto gru­bą kre­ską, wyol­brzy­mio­ne wręcz we wza­jem­nym spoj­rze­niu na sie­bie odsła­nia­ją gro­zę powsze­dnio­ści, psy­cho­lo­gicz­ną głę­bię codzien­nych, nie­zau­wa­żal­nych rodzin­nych dra­ma­tów.

Szcze­gól­nie przej­mu­ją­ce wyda­ją mi się te opo­wia­da­nia, w któ­rych rela­cja mał­żeń­ska jest przez autor­kę dopeł­nio­na macie­rzyń­stwem, bo ono – jako kolej­na rola tra­dy­cyj­nie odgry­wa­na w patriar­chal­nych deko­ra­cjach – ujaw­nia swo­ją ciem­ną stro­nę. Buža­ro­vska punk­tu­je spo­łecz­ną war­tość macie­rzyń­stwa, wręcz koniecz­ność reali­zo­wa­nia w takiej for­mie wła­snej kobie­co­ści, jed­no­cze­śnie poka­zu­jąc boha­ter­ki jako nie­szczę­śli­we mat­ki, cier­pią­ce z powo­du depre­sji popo­ro­do­wej czy nie­po­tra­fią­ce zbu­do­wać ocze­ki­wa­nej rela­cji bli­sko­ści z potom­stwem. Dziec­ko jest też wresz­cie przed­mio­tem w kon­flik­cie mał­żeń­skim, dowo­dząc przy tym bez­wol­no­ści mat­ki, jej para­li­żu emo­cjo­nal­ne­go wywo­ła­ne­go lękiem przed mężem. W takich ukła­dach dzie­ci pła­cą naj­wyż­szą cenę,  tym dobit­niej arty­ku­ło­wa­ną – para­dok­sal­nie – że Buža­ro­vska nie udzie­la im gło­su. Dzie­ci pole­ga­ją tutaj na rodzi­cach, zwłasz­cza mat­kach, któ­re nie radzą sobie z pro­ble­ma­mi wyni­ka­ją­cy­mi z cię­ża­ru opie­ki i nie­po­ro­zu­mień z mężem. Świet­nie widać to w opo­wia­da­niu „Lila”,opowieści o trzech poko­le­niach kobiet z kla­so­wy­mi uprze­dze­nia­mi i cię­ża­rem kłam­stwa w tle.

„Mój pan mąż” – jako figu­ra tytu­ło­wa i boha­ter jede­na­stu tek­stów – jest u Buža­ro­vskiej uoso­bie­niem róż­no­rod­nych cię­ża­rów emo­cjo­nal­nych, z jaki­mi mie­rzą się kobie­ty. Sta­je się zatem punk­tem wyj­ścia dla każ­dej opo­wie­ści, ale znacz­nie waż­niej­sze jest w nich spoj­rze­nie nar­ra­to­rek, dema­sku­ją­ce męskie tok­sycz­no­ści i kobie­ce samot­no­ści. W opo­wia­da­niu „Nek­tar” boha­ter­ka Buža­ro­vskiej wypo­wia­da zda­nia, któ­re zda­ją mi się autor­skim cre­do: „W mojej fan­ta­zji my, kobie­ty, sie­dzi­my zawsze z boku i patrzy­my na nich. Tak też zresz­tą robi­my w rze­czy­wi­sto­ści. Oni gada­ją, a my wciąż patrzymy”(s. 56). W takiej ramie czy­tam nie­wiel­kie pro­zy Buža­ro­vskiej i tak widzę cel jej tek­stów: w tak­su­ją­cym, bez­li­to­snym spoj­rze­niu na męż­czyzn, wciąż pró­bu­ją­cych usta­lać zasa­dy patriar­chal­ne­go świa­ta i obja­śniać je – jak prze­ko­nu­ją­co dowo­dzi­ła Rebec­ca Sol­nit – kobie­tom.  Buža­ro­vska świet­nie usta­wio­nym gło­sem – i lite­rac­ko, i kry­tycz­nie – poka­zu­je, jak opre­syj­ny jest patriar­chat, jak doty­czy i doty­ka wszyst­kich: żon, dzie­ci i mężów. Cho­ciaż trud­no w ukła­dach rodzin­nych opi­sa­nych przez Buža­ro­vską odna­leźć choć jed­ną szczę­śli­wą oso­bę, bo każ­da sza­mo­cze się w cie­niu powin­no­ści, wpo­jo­nych norm, ste­reo­ty­pów i cudzych ocze­ki­wań, opo­wia­da­nia poprzez ładu­nek kry­tycz­ny mają też wpi­sa­ny pro­jekt eman­cy­pa­cji.

 

belka_2

O autorze

Monika Ładoń

Literaturoznawczyni, profesorka Uniwersytetu Śląskiego. Zajmuje się doświadczeniami granicznymi (chorobą, starością, żałobą) w literaturze XX i XXI wieku. Tej tematyki dotyczą jej książka autorska Choroba jako literatura. Studia maladyczne (Katowice 2019) i współredagowane tomy zbiorowe Fragmenty dyskursu maladycznego (Gdańsk 2019) oraz Fragmenty dyskursu żałobnego (Gdańsk 2021). Współredaktorka serii wydawniczych Zamieranie oraz Ars medica ac humanitas. Publikowała m.in. w „Tekstach Drugich”, „Kulturze Współczesnej” i „Przestrzeniach Teorii”.

Powiązania

Codzienna walka z dysfunkcyjnym systemem

wywiady / o książce Dorota Jovanka Ćirlić Rumena Bužarovska

Roz­mo­wa Doro­ty Jovan­ki Ćir­lić z Rume­ną Buža­ro­vską, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Mój pan mąż Rume­ny Buža­ro­vskiej w tłu­ma­cze­niu Doro­ty Jovan­ki-Ćir­lić, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 22 stycz­nia 2024 roku.

Więcej

Mój pan mąż

utwory / zapowiedzi książek Dorota Jovanka Ćirlić Rumena Bužarovska

Frag­men­ty książ­ki Mój pan mąż Rume­ny Buža­ro­vskiej w tłu­ma­cze­niu Doro­ty Jovan­ki Ćir­lić, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 22 stycz­nia 2024 roku.

Więcej