recenzje / ESEJE

Zadomowiony W. H. Auden

Radek Pulkowski

Recenzja Radka Pulkowskiego z książki W podziękowaniu za siedlisko W.H. Audena.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Wystan Hugh Auden, jeden z naj­wy­bit­niej­szych anglo­ję­zycz­nych poetów XX wie­ku, powra­ca po latach do Pol­ski dzię­ki prze­kła­dom Dariu­sza Sośnic­kie­go. W zbio­rze W podzię­ko­wa­niu za sie­dli­sko pozna­je­my póź­ne­go Aude­na, któ­ry pisze o codzien­no­ści. W tej codzien­no­ści myśle­nie poetyc­kie sta­je się spo­so­bem na ist­nie­nie i ma nie­jed­no­krot­nie odsy­łać do osta­tecz­no­ści. Tyle tyl­ko, że czy­tel­ni­ka może to znu­dzić.

W 1957 roku W. H. Auden w ramach gra­ty­fi­ka­cji zwią­za­nej z przy­zna­ną mu nagro­dą Fel­tri­nel­li w dzie­dzi­nie lite­ra­tu­ry otrzy­mał dwa­dzie­ścia milio­nów lirów, kwo­tę ogrom­ną jak na nagro­dę lite­rac­ką. Wybu­do­wa­nie domu w austriac­kiej wio­sce Kirch­stet­ten, poło­żo­nej mniej niż pięć­dzie­siąt kilo­me­trów od Wied­nia, pochło­nę­ło tyl­ko część tych środ­ków. W Austrii zamiesz­kał poeta może nie rocz­ni­ko­wo sta­ry, ale – powiedz­my – doj­rza­ły, a w każ­dym razie „póź­ny”. Póź­ny Auden – spo­koj­ny, pew­ny swo­je­go rze­mio­sła i „usta­wio­ny” w świe­cie wiel­kiej lite­ra­tu­ry na tyle, że nawet w spo­koj­nym azy­lu Kirch­stet­ten, uli­cę przy któ­rej miesz­kał, auto­chto­ni nazwa­li jego nazwi­skiem. Póź­ny Auden, któ­ry nie­ko­niecz­nie już sta­rał się inter­we­nio­wać, zaś zamiast o spra­wach świa­ta, pisał o spra­wach codzien­nych, choć natu­ral­nie tak, żeby ta codzien­ność była pod­szy­ta osta­tecz­no­ścią – po to w koń­cu jest się poetą.

Uro­dził się w 1907 roku w angiel­skim Yor­ku. Stu­dio­wał w Oks­for­dzie, gdzie uzy­skał niż­szy sto­pień nauko­wy – baka­ła­ża. W mło­do­ści zdra­dzał wyraź­ne sym­pa­tie lewi­co­we, któ­re zde­cy­do­wa­nie porzu­cił po powro­cie z Hisz­pa­nii, gdzie uczest­ni­czył w woj­nie domo­wej. Był inte­lek­tu­ali­stą, świa­tow­cem i homo­sek­su­ali­stą. W 1939 roku osie­dlił się na sta­łe w USA, co spo­tka­ło się z gło­sa­mi kry­ty­ki – uwa­ża­no, że stchó­rzył i uciekł w bez­piecz­ne miej­sce, pod­czas gdy jego ojczy­zna jest zagro­żo­na woj­ną. Wyjazd do Sta­nów Zjed­no­czo­nych miał donio­słe kon­se­kwen­cje dla jego twór­czo­ści – Anglik prze­ja­wiał spe­cy­ficz­ny rodzaj zain­te­re­so­wa­nia ame­ry­kań­ską kul­tu­rą i, zwłasz­cza, języ­kiem. W jego poezji sta­ran­na, kla­sycz­na angielsz­czy­zna prze­sią­kła ame­ry­ka­ni­zma­mi, co szyb­ko zaowo­co­wa­ło nową jako­ścią i w natu­ral­ny spo­sób mia­ło wpływ na ory­gi­nal­ność Aude­na. Stał się dzię­ki temu jed­nym z kil­ku twór­ców, wraz z Yeat­sem, Elio­tem, Poun­dem i Fro­stem, któ­rzy nada­li bieg całym przy­szłym dzie­jom anglo­ję­zycz­nej poezji i któ­rych gło­sy odbi­ja­ją się echem u wszyst­kich następ­ców. Przed Sośnic­kim na język pol­ski tłu­ma­czy­li go mię­dzy inny­mi Sta­ni­sław Barań­czak, Leszek Elek­to­ro­wicz i Jaro­sław Marek Rym­kie­wicz.

Może­my dla uprosz­cze­nia zało­żyć, że w dwu­dzie­stym wie­ku mie­li­śmy do czy­nie­nia z dwo­ma rodza­ja­mi wiel­kich poetów. Namięt­ny­mi, wpa­trzo­ny­mi czy to w język czy to w ideę, sie­bie, nicość i tra­cą­cych się w tym, na co posta­wi­li – taki­mi jak Paul Celan, Got­t­fried Benn, Miron Bia­ło­szew­ski, Rainer Maria Ril­ke, Wal­la­ce Ste­vens. A tak­że z obda­rzo­ny­mi impo­nu­ją­cym „prze­glą­dem pola gry” eru­dy­ta­mi – za kli­nicz­ne przy­kła­dy mogą tu posłu­żyć Cze­sław Miłosz i wła­śnie W. H. Auden. Poetom nale­żą­cym do tego dru­gie­go gatun­ku bra­ku namięt­no­ści nie może­my rzecz jasna udo­wod­nić, ale widocz­ne na pierw­szy rzut oka jest to, że swo­je zain­te­re­so­wa­nie dzie­li­li oni pomię­dzy mnó­stwo bie­gu­no­wo odmien­nych dzie­dzin życia, do każ­dej zwy­kle potra­fiąc wnieść coś cie­ka­we­go. Podział ten nie do koń­ca odpo­wia­da przy tym sztyw­ne­mu podzia­ło­wi na awan­gar­dy­stów i kla­sy­ków.

Dla Aude­na nad­rzęd­ną war­to­ścią był roz­są­dek. Sam to w ten spo­sób okre­ślał. Dzię­ki nie­mu pozo­sta­wał trzeź­wy, o sobie mówił zawsze sub­tel­nie, poprzez wybra­ne tema­ty, liryzm swo­ich wier­szy cho­wa­jąc przed nie­wpraw­nym okiem. Nigdy nie tonął w abs­trak­cji, wszel­ką meta­fi­zy­kę ukry­wa­jąc jesz­cze głę­biej niż liryzm. Że i ona jest w wier­szach Aude­na obec­na wie­my dzię­ki Josi­fo­wi Brod­skie­mu, któ­ry z werwą dowo­dził tego w swo­ich ese­jach poświę­co­nych twór­czo­ści i pamię­ci angiel­skie­go poety. Roz­są­dek pozwa­lał Aude­no­wi na zacho­wy­wa­nie rów­no­wa­gi emo­cjo­nal­nej i rów­no­wa­gi sądów, a tak­że wytwa­rzał dystans pomię­dzy nim, a pisa­ną przez nie­go poezją. Auden jest jed­nym z patro­nów dystan­su, z któ­re­go zna­na jest nie­mal cała póź­niej­sza poezja anglo­sa­ska, zwłasz­cza ame­ry­kań­ska. Ale, para­dok­sal­nie, rów­nież patro­nem ame­ry­kań­skiej poezji kon­fe­syj­nej pisa­nej na dłu­gim odde­chu, choć­by Rober­ta Lowel­la, za któ­rym zresz­tą, jak dowia­du­je­my się z jed­ne­go z ese­jów Brod­skie­go, Anglik nie prze­pa­dał. Obie te cechy – gada­na, roz­bu­do­wa­na fra­za oraz dystans – są obec­nie w wyda­nym przez Biu­ro Lite­rac­kie cyklu W podzię­ko­wa­niu za sie­dli­sko.

Auden roz­po­czy­na cykl od pro­lo­gu zaty­tu­ło­wa­ne­go „Naro­dzi­ny archi­tek­tu­ry”, więc z pozio­mu ogól­nej reflek­sji. Póź­niej zbli­ża się do wła­sne­go, pry­wat­ne­go Kirch­stet­ten, by od czę­ści trze­ciej pisać o pomiesz­cze­niach we wła­snym domu. Są to oczy­wi­ście opi­sy ogól­ne, po brze­gi wypeł­nio­ne dygre­sja­mi, zaś Auden nie opi­su­je gdzie w jego sypial­ni stoi szaf­ka noc­na, i w jakiej wiel­ko­ści łóż­ku sypia. Pró­bu­je opi­sać doświad­cze­nie zamiesz­ki­wa­nia we wła­snym domu, wspól­ne więk­szo­ści ludzi, któ­rzy posia­da­ją lubia­ne przez sie­bie domy. Nie zna­czy to, że na pry­wat­ne dygre­sje poeta nie znaj­du­je w tych wier­szach miej­sca. Odno­si te wier­sze nawet bez­po­śred­nio do rze­czy­wi­sto­ści, każ­dą z czę­ści cyklu dedy­ku­jąc inne­mu, naj­zu­peł­niej real­ne­mu przy­ja­cie­lo­wi i zara­zem poten­cjal­ne­mu odwie­dza­ją­ce­mu jego sie­dzi­bę w Dol­nej Austrii.

Wier­sze skła­da­ją­ce się na W podzię­ko­wa­niu za sie­dli­sko to wła­ści­wie małe poema­ty. Tek­sty gada­ne, w któ­rych twór­ca w – zapew­ne pozor­nie – nie­upo­rząd­ko­wa­ny spo­sób zbli­ża się i odda­la od ogól­nie zary­so­wa­ne­go tema­tu: „jadal­nia”, „pra­cow­nia”, „łazien­ka” lub „piw­ni­ca”. Zda­rza się, że dygre­sja zaj­mu­je więk­szość miej­sca prze­zna­czo­ne­go na wiersz, ale bywa też, że Auden, na ile może, rze­czy­wi­ście sta­ra się pil­nie opra­co­wać swój temat. Nie bra­ku­je wtrę­tów z prze­róż­nych dzie­dzin wie­dzy, choć­by histo­rii natu­ral­nej, histo­rii sztu­ki czy psy­cho­ana­li­zy. Wszyst­ko to rzecz jasna z nie­zbęd­nym przy­mru­że­niem oka – Auden ma świa­do­mość tego, co robi i że nie jest to nic inne­go niż pisa­nie o domu, a tak­że tego, iż takie pisa­nie może go ska­zać na zarzu­ty, że jest sta­rym nudzia­rzem, któ­ry two­rzy rze­czy zacho­waw­cze i nie­po­trzeb­ne. Być może naj­więk­szą zale­tą cyklu jest fakt, że wca­le go to nie obcho­dzi.

Naj­więk­szą wadą – że prze­cięt­ne­go czło­wie­ka zain­te­re­so­wa­ne­go lite­ra­tu­rą, a młod­sze­go niż Auden, mogą reflek­sje snu­te przez poetę obcho­dzić rów­nie nie­wie­le. Sto­sun­ko­wo mało jest w tych wier­szach odkryw­czych spoj­rzeń na codzien­ną rze­czy­wi­stość (choć kil­ka takich momen­tów da się zna­leźć), a pew­nie głów­ną zale­tą tego aku­rat „póź­ne­go Aude­na” jest ele­gan­cja poetyc­ka. Nie wszy­scy jed­nak czy­ta­ją dla ele­gan­cji. W podzię­ko­wa­niu za sie­dli­sko jest tak­że świa­dec­twem – świa­dec­twem spo­koj­ne­go i dostat­nie­go życia czło­wie­ka, dla któ­re­go codzien­ne, sys­te­ma­tycz­ne myśle­nie poetyc­kie sta­ło się spo­so­bem na ist­nie­nie. Oczy­wi­ście może to impo­no­wać, pro­blem jed­nak w tym, że nie każ­dy – nawet nie każ­dy wybit­ny pisarz – otrzy­mu­je opie­wa­ją­ce na podob­ne kwo­ty nagro­dy lite­rac­kie i hono­ro­wą posa­dę na Oks­for­dzie, któ­ra zwy­cza­jo­wo jest wła­ści­wie raczej rodza­jem sty­pen­dium pozwa­la­ją­ce­go na wygod­ne, poświę­co­ne pra­cy pisar­skiej życie. Dla tych, któ­rym nie jest rów­nie wygod­nie jak Aude­no­wi, W podzię­ko­wa­niu za sie­dli­sko może się oka­zać nawet cał­kiem cie­ka­wym poetyc­ko, ale jed­nak glę­dze­niem.


Recen­zja uka­za­ła się pier­wot­nie w por­ta­lu Xięgarnia.pl, 14 paź­dzier­ni­ka 2013 roku. Dzię­ku­je­my redak­cji i auto­ro­wi za wyra­że­nie zgo­dy na prze­druk.

O autorze

Radek Pulkowski

Urodzony w 1989 roku. Studiuje polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Publikował m.in. wiersze w prasie literackiej i teksty o muzyce w serwisie Porcys. Mieszka w Warszawie.

Powiązania

Recenzja: Korona dla (Riding) Jackson

recenzje / ESEJE Radek Pulkowski

Recen­zja Rad­ka Pul­kow­skie­go z książ­ki Koro­na dla Han­sa Ander­se­na Lau­ry Riding Jack­son, któ­ra uka­za­ła się 14 stycz­nia 2013 roku w por­ta­lu Xiegarnia.pl.

Więcej

Proszę dać się zaprosić

recenzje / ESEJE Tomasz Fijałkowski

Recen­zja Toma­sza Fijał­kow­skie­go z książ­ki W podzię­ko­wa­niu za sie­dli­sko W. H. Aude­na.

Więcej

„Wiersz – Rzecz nie do wiary: / ale każdy dobry / sprawia, że chcemy wiedzieć”, czyli zmysł codzienności w cyklu

recenzje / ESEJE Przemysław Koniuszy

Recen­zja Prze­my­sła­wa Koniu­sze­go z książ­ki W podzię­ko­wa­niu za sie­dli­sko W. H. Aude­na w prze­kła­dzie Dariu­sza Sośnic­kie­go, któ­ra uka­za­ła się 17 grud­nia 2013 roku na stro­nie Biblio­te­ka Mło­de­go Czło­wie­ka.

Więcej

Wiersze mieszkalne W. H. Audena

recenzje / ESEJE Adam Poprawa

Recen­zja Ada­ma Popra­wy z książ­ki W podzię­ko­wa­niu za sie­dli­sko W.H. Aude­na.

Więcej