teksty / Esej

Matrioszka w kremowym zeszycie

Krzysztof Katkowski

Recenzja Krzysztofa Katkowskiego, towarzysząca premierze książki Marty Carnicero Hernanz Matrioszki w tłumaczeniu Marty Pawłowskiej, wydanej w Biurze Literackim 17 lutego 2025 roku.

Biuro Literackie

Quaderns Cre­ma po kata­loń­sku ozna­cza tyle co „Kre­mo­we zeszy­ty”. To wydaw­nic­two – a jed­no­cze­śnie seria ksią­żek, wyda­wa­nych w pra­wie że kie­szon­ko­wych edy­cjach – w Kata­lo­nii ist­nie­je od 1979 roku. Jego począt­ki wią­żą się wprost z odro­dze­niem kul­tu­ry w tym języ­ku – naj­pierw, w latach sześć­dzie­sią­tych, w cza­sach „odwil­ży”, kie­dy Fran­co już nie­do­łęż­niał, a na sce­nach mogli wystę­po­wać tacy pio­sen­ka­rze jak zna­ny już dobrze w Pol­sce pie­śniarz i poeta, Llu­ís Llach. „Mury” Kacz­mar­skie­go to nic inne­go jak spo­lsz­cze­nie jego „L’estaca”.

Zało­że­nie, wyda­je się, było pro­ste – przy­bli­żyć, w for­mie moż­li­wie mobil­nej, jak naj­wię­cej kla­sy­ków języ­ka kata­loń­skie­go (ten, za cza­sów kato­lic­ko-faszy­stow­skiej dyk­ta­tu­ry był prze­śla­do­wa­ny i zaka­zy­wa­ny) – a tak­że moż­li­wie „zak­tu­ali­zo­wać” ten język. Mie­li­śmy do czy­nie­nia w koń­cu nie tyl­ko z prze­śla­do­wa­niem jego języ­ka, ale mar­gi­na­li­za­cją. Cho­dzi­ło też – i dalej cho­dzi – o grę w świa­to­wym polu lite­rac­kim. Kata­loń­czy­cy, co do zasa­dy, są dwu­ję­zycz­ni – w więk­szo­ści mówią, oprócz same­go kata­loń­skie­go, w kasty­lij­skim-hisz­pań­skim bądź fran­cu­skim. Wybór języ­ka zawsze był tam więc aktem poli­tycz­nym, stra­te­gicz­nym.

Kata­loń­czyk, któ­ry pisał po hisz­pań­sku czy fran­cu­sku, miał też po pro­stu szan­sę na więk­szą karie­rę – kata­loń­ski oka­zy­wał się, czę­sto, wyro­kiem z para­gra­fu pery­fe­ryj­no­ści. Widać to cho­ciaż­by po przy­kła­dzie dwóch kla­sy­ków. Pocho­dzą­cy z kata­loń­skie­go Figu­eres Salva­dor Dalí jest o nie­bo bar­dziej zna­ny od pocho­dzą­ce­go z nie­da­le­kiej Bar­ce­lo­ny Joana Bros­sy, i tak dalej. Podob­nie jest nawet i z kinem – kata­loń­ska Nowa Fala, repre­zen­to­wa­na przez tzw. „szko­łę bar­ce­loń­ską” (zako­cha­ną, jak wszy­scy wte­dy, w poety­ce Jean-Luca Godar­da i spół­ki), korzy­sta­ła raczej z hisz­pań­sko­ję­zycz­nych sce­na­riu­szy. W skró­cie: Quaderns Cre­ma sta­nę­ło w 1979 przed dużym wyzwa­niem.

Pro­jekt „Kre­mo­wych zeszy­tów” miał być w koń­cu jed­nym z try­bi­ków wiel­kiej maszy­ny odra­dza­nia języ­ka kata­loń­skie­go. Stąd i wybór dwóch pierw­szych publi­ka­cji – czy­li zbio­ru wier­szy śre­dnio­wiecz­ne­go poety z Kró­le­stwa Walen­cji, Ausi­àsa Mar­cha. Obok kla­sy­ków świa­to­wych (Toł­stoj, Bal­zac, Poe, Dan­te) czy lokal­nych (Ber­nat Met­ge, J.V. Foix, Euge­ni d’Ors), publi­ko­wa­no auto­rów młod­szych, obec­nie kla­sy­ków, mię­dzy inny­mi – Quima Mon­zó, Ser­gie­go Pàmie­sa czy Fer­ra­na Tor­ren­ta.

Chcesz być kla­sy­kiem języ­ka, któ­ry wal­czy o prze­trwa­nie? Wydaj się w takim wydaw­nic­twie. Pro­ste. Są uzna­ni, zała­twią Ci cho­ciaż tłu­ma­cze­nie. Kla­sycz­na seria, bia­ło-kre­mo­wa, książ­ki w niej wyda­wa­ne mają zwy­kle wymia­ry 13 na 21 cen­ty­me­trów. Aku­rat do kie­sze­ni kurt­ki czy płasz­cza.

Stąd i Mar­ta Car­ni­ce­ro Her­nanz, po świet­nie przy­ję­tym debiu­cie zaty­tu­ło­wa­nym El cel segons Google (pol. „Nie­bo według Google’a”), prze­szła wła­śnie do „Kre­mo­wych zeszy­tów” (wcze­śniej była zna­na jako autor­ka ksią­żek kuchar­skich, wyda­wa­nych w oby­dwu języ­kach regio­nu!). Już wte­dy widać cha­rak­te­ry­stycz­ne ele­men­ty jej twór­czo­ści. W książ­ce, będą­cej opo­wie­ścią o adop­to­wa­nej dziew­czyn­ce o imie­niu Naïma, widać łącze­nie humo­ru i czu­ło­ści, empa­tii i gry sło­wem. W jed­nym z wywia­dów, któ­ry wte­dy udzie­li­ła pro­nie­po­dle­gło­ścio­we­mu „El Punt Avui”, mówi­ła wprost o sta­wia­niu się w pozy­cji czy­tel­ni­ka, mniej mówiąc tak napraw­dę o pozy­cji auto­ra – o tym, jak wie­lo­krot­nie pisa­ła kolej­ne frag­men­ty tek­stu na nowo . „Reescriu­re” to sło­wo nie­ist­nie­ją­ce po pol­sku (bo „prze­pi­sać” stra­ci­ło już chy­ba taki kon­tekst w naszym języ­ku? to nie jest już łaciń­skie „rescrībe­re”, gdzie cho­dzi­ło raczej o odpi­sa­nie komuś, np. na list czy pismo sądo­we); to angiel­skie „to rew­ri­te”.

Tak moż­na odczy­tać kolej­ne matriosz­ki, któ­ry­mi zmie­rza­my do sed­na książ­ki – nomen omen wła­śnie o tytu­le Matriosz­ki – pro­po­nu­je nam Car­ni­ce­ro Her­nanz. To też opo­wieść czu­ła, ale o jakichś rów­no­le­głych, odle­głych sobie życiach. To dwie opo­wie­ści – Hany i Sary. Gdzieś zawie­szo­nych, pomię­dzy róż­ny­mi wymia­ra­mi, ide­owy­mi i życio­wy­mi, jakoś tak – chy­ba po pro­stu – ludz­ki­mi (?).

Car­ni­ce­ro Her­nanz pro­wo­ku­je, bo na dobre osia­dła w kon­kre­cie: „Nigdy nie naszła jej reflek­sja, że ta cała per­fek­cja i obno­sze­nie się z Wiel­ki­mi Ide­ami (God­ność! Wysi­łek! Spój­ność!) na nic się jej nie zda­ły. Koniec koń­ców ona też oka­za­ła się tyl­ko czło­wie­kiem”.

Męczy mnie, bo nie jest mani­fe­stem, a bana­łem, a tak się już nie pisze, chy­ba. Czu­ło­ścią, choć nie homi­lią. W homi­liach jest dużo słów bez kon­kre­tu, to ich pro­blem. A, jak pisał pewien sur­re­ali­sta – źle dobra­ny przy­miot­nik może zabić.

Gotu­jesz, żeby prze­trwać, ponie­waż ty też musisz prze­żyć od pierw­sze­go do pierw­sze­go, ale nie ma nic bar­dziej odle­głe­go od czy­ste­go prze­trwa­nia. Jest tu bunt – w pra­cy dla innych, w sub­wer­syw­nym akcie cele­bro­wa­nia życia, w poszu­ki­wa­niu przy­jem­no­ści wbrew narzu­co­ne­mu ci zwod­ni­cze­mu kró­le­stwu czte­rech ścian. Twój cichy rytu­ał drwi sobie z kon­tro­li i przy­łą­cza się do zdła­wio­ne­go krzy­ku tylu kobiet, potul­nie ule­głych, któ­re w kuch­ni, z zaję­ty­mi ręka­mi, zaj­mo­wa­ły gło­wę myśle­niem.

Jest taki wiersz nider­landz­kiej poet­ki, Han­ny Micha­elis. „Bły­sko­tli­wie filo­zo­fu­jąc”, oryg. „Bril­jant filo­so­fe­rend”. Idzie on mniej wię­cej tak:

Bły­sko­tli­wie filo­zo­fu­jąc
o życiu, pozwo­li­łam,
by przy­pa­li­ły się ziem­nia­ki.
Jest to nie­za­prze­czal­ny dowód
na eman­cy­pa­cję.

Podob­nie i z Matriosz­ka­mi. Są tu abs­trak­cje, ale i są kon­kre­ty. Są lęki i są uwa­gi, ale nie ma psy­cho­lo­gi­zo­wa­nia – to raczej gra z czy­tel­ni­kiem, zapro­sze­nie do posta­wie­nia wła­snej dia­gno­zy. Są wyda­rze­nia: jest cią­ża. Język jest krót­ki, roz­dzia­ły są krót­kie. Jest gdzieś życie, ale to uryw­ki. Poety­ka Car­ni­ce­ro Her­nanz to poety­ka scrol­lo­wa­nia na Insta­gra­mie, reel­sów, przy któ­rych sku­pić się moż­na mak­sy­mal­nie przez minu­tę. Zatra­ca­ją się tro­chę płasz­czy­zny – w tej pro­zie ist­nie­ją rela­cje, ale ist­nie­ją też ludzie w pio­sen­kach (jak jed­na z boha­te­rek, Sara, któ­ra nagle zmie­nia się w pio­sen­kę, to zda­nie krót­kie, ale istot­ne dla tej pro­zy).

„Do dia­bła z naro­da­mi”, pisze w wer­sji pol­skiej, ale w kata­loń­skiej tytuł tego roz­dzia­li­ku to „A la mer­da els pobles”. „Poble” to naród taki, jak ten po rosyj­sku (наро́д), ozna­cza­ją­cy też tyle, co „lud”. Kata­loń­czyk „poble” nazwie też swo­je rodzin­ne mia­stecz­ko. „Poble” to nie tyl­ko naród, to wspól­no­ta, tak ta mitycz­na i wyobra­żo­na, jak i ta nama­cal­na.

Jest to kon­kret bru­tal­ny, bo nama­cal­ny. Nie ma przy­pa­lo­nych ziem­nia­ków, choć jest eman­cy­pa­cja. Jest trau­ma­tycz­na struk­tu­ra: ta książ­ka to jest prze­cież opo­wieść o prze­mo­cy sek­su­al­nej, to opo­wieść o gwał­cie. To podróż o trau­mie pomię­dzy języ­ka­mi, tymi zmian w cza­sie (kata­loń­skim, odra­dza­nym i co jakiś czas się odra­dza­ją­cym), ale i prze­strze­ni – gdzieś mię­dzy Kata­lo­nią Car­ni­ce­ro Her­nanz a Pol­ską Mar­ty Paw­łow­skiej. Sama fabu­ła dzie­je się na Bał­ka­nach, ale te Bał­ka­ny mogły­by być wszę­dzie.

I jest w tej książ­ce jesz­cze pew­nie ileś warstw, któ­re ja widzę, ale też nie widzę.

O autorze

Krzysztof Katkowski

Ur. 2001. Socjolog, tłumacz, dziennikarz, poeta. Absolwent Universitat Pompeu Fabra w Barcelonie i Uniwersytetu Warszawskiego. Współpracownik mediów katalońsko- i hiszpańskojęzycznych, OKO.press i „Dziennika Gazety Prawnej”.

Powiązania

Gra ciszą i niedopowiedzeniem

wywiady / o książce Elżbieta Frątczak-Nowotny Krzysztof Katkowski

Wywiad Krzysz­to­fa Kat­kow­skie­go z Elż­bie­tą Frąt­czak-Nowot­ny, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Jona Fos­se­go Pies i anioł w tłu­ma­cze­niu Elż­bie­ty Frąt­czak-Nowot­ny, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 16 grud­nia 2024 roku.

Więcej

Świadectwo potworności

wywiady / o książce Marta Carnicero Hernanz Marta Pawłowska

Roz­mo­wa Mar­ty Paw­łow­skiej z Mar­tą Car­ni­ce­ro Her­nanz, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Mar­ty Car­ni­ce­ro Her­nanz Matriosz­ki w tłu­ma­cze­niu Mar­ty Paw­łow­skiej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 17 lute­go 2025 roku.

Więcej