
Wyrazić niewyrażalne
wywiady / o książce Anna Adamowicz Martyna SzypiłoRozmowa Martyny Szypiło z Anną Adamowicz, towarzysząca premierze książki Laury Osińskiej Jaw, wydanej w Biurze Literackim 24 lutego 2025 roku.
WięcejRecenzja Wiktorii Czarneckiej, towarzysząca premierze książki Laury Osińskiej Jaw, wydanej w Biurze Literackim 24 lutego 2025 roku.
Gdyby ktoś się mnie zapytał, jak najogólniej mogłabym opisać Jaw Laury Osińskiej (Anny Adamowicz), to odpowiedziałabym, że jest to książka o szczęśliwej miłości. Nikt mnie jednak o zwięzłą odpowiedź nie prosi, więc zacznę moją recenzję od postawienia sobie pytania: czy można napisać ciekawy tom o szczęśliwej miłości? W końcu nieszczęśliwa miłość, jednostronna, nieodwzajemniona albo – najlepiej – tragicznie zakończona to wręcz samograj dla poety, ale co zrobić gdy, jak na złość, poetka zakocha się z wzajemnością, a randki przerodzą się we wspólne składanie mebli z Ikei i udane wakacje za granicą?
Można pisać ody ku codzienności i banałom, bo och! jaka słodycz wypływa z wierszy poświęconych kobiecie, adorowanej przez podmiotkę. Słoneczka, źródełka, kryształki i różańce to tylko kilka z porównań, które mają złożyć się na obraz ukochanej Oli. Ukazuje się nam malowanie ścian, składanie mebli, krojenie owoców – sytuacje absolutnie przyziemne, jednak powodujące ciepełko gdzieś w trzewiach i uniesienie kącików ust w trakcie lektury. Jednak!
Wiersze z Jaw nie skupiają się tylko na kolejnych wyliczeniach przymiotów ukochanej, ale składają się na tematy istotne dla odczytania całego tomiku, a nawet dla zrozumienia całej twórczości Osińskiej. Mam tu na myśli takie wątki, jak problem niewystarczającego zasobu języka do opisania queerowej miłości („język karleje, język się rozpada, ledwie muska jedno niepowtarzalne ciało”), wyrażanie chęci znalezienia tegoż („ależ ja bym chciała mówić w imieniu wielu, ależ ja bym chciała manifestować, zabiegać lub mam nadzieję że to zjawisko ma osobną nazwę {jeśli nie – będę musiała ją wymyślić}”), czy obrazowy sposób opisywania sytuacji, co interpretuję jako próbę znalezienia tej właśnie adekwatnej, nieheteronormatywnej dykcji („moja dłoń przy twojej stopie znalazłam na jej grzbiecie miejsce skóra leciutko podskakuje w równych odstępach przycisnęłam i teraz mój palec pulsuje równo z twoim sercem sus za susem”).
Na pierwszy rzut oka można by nawet zarzucić autorce monotonność (w końcu na zmyśl [ ] zmysł składają się podobne motywy), jednak przez obecność takich wytrącających nas z płynnej lektury wersów, jak „nikt nie zwracał uwagi” znajdujący się w wygłosie wiersza „{ } (całowałyśmy się na Skwerze Skaczącej Gwiazdy)”, taki zarzut okazuje się bezzasadny. W końcu niezwracanie uwagi na całującą się parę (tym bardziej parę jednopłciową) powinno być raczej odebrane pozytywnie – nikt nie zwraca uwagi, czyli akt nie budzi kontrowersji, agresji, komentarza. A jednak ten oddzielony od reszty wiersza, ostatni wers zostawia nas z nutą smutku. Czym innym jest bowiem zwracanie uwagi, a czym innym zauważanie – i to o to drugie właśnie zdaje się zabiegać autorka. Zdawałoby się, że o punktach widzenia w relacji damsko-damskiej przy okazji zmyśl [ ] zmysł zostało powiedziane już wszystko, jednak nowe okoliczności (stabilna relacja) dają poetce kolejne możliwości eksploracji tego tematu.
Przyjęta perspektywa była jak dotąd niemożliwa do obrania, ponieważ chęć dojrzenia wymienionych sytuacji (pocałunków oddawanych „na Skwerze Skaczącej Gwiazdy, na ławce w Parku Tołpy, w Ogrodzie Botanicznym”) to chęć dojrzenia miłości między ukochanymi kobietami. A miłości w książce jest wiele i pojawia się ona nie tylko w, najbardziej oczywistym, romantycznym kontekście. Wiersze o matce, ojcu i małej sobie są tego przykładem. Jest to zresztą wprost zaznaczone:
[…] dorosłam do tego by napisać wiersz o matce
i wpleść go zręcznie między wiersze o innych miłościach
[…] dorosłam do tego by napisać wiersz o ojcu
i wpleść go zręcznie między wiersze o innych miłościach
Wiersz o matce zawiera jednak istotny i zaskakujący element cierpienia, czy też ulżenia komuś w cierpieniu poprzez zgodę na inną jego formę (matka pozwala córce podgryzać wnętrze policzków, z powodu wyrastających zębów mlecznych, co rodzi wizję – „nie mogę wygnać z głowy obrazu pelikana karmiącego młode własną krwią”). Miłość objawia się zatem przez jedność, zespolenie (krew córki – krew samicy pelikana). Tak samo jest zresztą w przypadku miłości romantycznej (zestawione ze sobą, lustrzane, dwa włosy – motyw obecny w obu tomach Osińskiej). Natomiast wiersz o małej sobie (poza byciem nawiązaniem do terapeutycznego terminu „pracy ze swoim wewnętrznym dzieckiem”) kreuje dystans, perspektywę podmiotki wobec jej dotychczasowego życia. Wyrzynające się pierwsze zęby wracają zestawione z byłymi miłościami. To, co jest opisywane teraz, to nowy, bardziej dojrzały rozdział w życiu. Ta konkretna miłość jest dla podmiotki inna („mam przeczucie graniczące z pewnością, że nikt nikogo tak nie kochał jak ja ciebie”). Sprawia, że może się ona zmieniać i dojrzewać, sprawia że poprzednie miłości są dla niej „obce jak pudełko mlecznych zębów”.
Wróćmy jednak do cierpienia, bo zdecydowanie nie można go pominąć:
[…]
pod tą siatką prądu są wszystkie banały:
pożyczanie ubrań i zmywanie naczyń,
dzielenie się lekami i tulenie do snu,
wizyty na SOR-ze, sprzątanie lodówki,
czyszczenie jedzenia z każdego strzępka pleśni
{nie, to zmyśliłam, spleśniałe jedzenie
należy bezwzględnie wyrzucać do śmieci}
Ten mały biologiczny żarcik, o konieczności wyrzucania spleśniałego jedzenia, wkręcał mi się w głowę coraz bardziej i bardziej, z każdą następną lekturą książki. No bo czy to tylko mały biologiczny dowcip? Czy może bycie w związku to właśnie takie czyszczenie jedzenia z każdego strzępka pleśni? Co jeśli ta piękna stabilna konstrukcja, którą tak skrzętnie budowaliśmy zachwieje się albo zacznie przerażać nas sama wizja, że może się zachwiać? Gdzieś w trakcie lektury Jaw pojawia się wcześniej niezauważony bohater, nowe wielkie uczucie – niepokój:
{ }
czy my w ogóle przetrwamy tę książkę
rozcinanie każdej czereśni w poszukiwaniu larwy
Lęk (o ukochaną osobę, o relację z nią, ale też związany z intensywnością odczuć) towarzyszy nam tak naprawdę przez większość lektury. Jest on spowodowany odpowiedzialnością, która pojawia się w momencie nie tyle samego zakochania, co wejścia w związek i pogłębiającej się z czasem miłości/przywiązania. Od teraz podmiotka nie jest już nigdy sama, co ma swoje plusy („czuję twoje dłonie na skórze długo po tym jak je zabierzesz”), ale i minusy („twój ból jest trzysta kilometrów ode mnie a czuję jak podkłada ogień pod słomę”).
Jedną z najbardziej ogranych klisz o miłości jest przypadek lisa i małego księcia, którym męczone są dzieci w szkole podstawowej. Autorka Jaw zdaje się pytać: „A co ze mną? Teraz się martwię, mi teraz dygocze serce i ja jestem przepełniona miłością i lękiem!”, a nawet dosłownie pisze „jak daleko i jak blisko jest łopot serca przed drugą randką od łopotu serca zdyganego na SOR-ze rok później”. Miłość to intensywne uczucie, które ciągnie za sobą szereg innych, często równie gwałtownych. Przykładem takiego uczucia może okazać się tęsknota. W związku z tym więcej tu, niż kiedykolwiek wcześniej u Adamowicz, zadumy nad przemijaniem.
{ }
jeśli będziemy ze sobą jakoś dłużej,
chciałabyś mieć wspólny grób?
Poza tym przykładem objawia się to w wierszach takich jak „{ } (opowieść o dniu który rozmyje się z innymi w płyciutką kałużę)”, czy w „{ } (myślę o innych ścieżkach)”, który skupia się na eksploracji motywu odnajdowania się w innych rzeczywistościach. Przypomina mi to o filmie Wszystko, wszędzie, naraz (2022), reż. Dan Kwan, Daniel Scheinert, gdzie mąż głównej bohaterki (w trakcie przeprawy przez alternatywne rzeczywistości) mówi jej: „In another life, I’d enjoy just doing laundry and taxes with you”. (W innym życiu, cieszyłbym się po prostu ze wspólnego robienia prania i płacenia z tobą podatków).
Aby nigdy nie zniknąć, można pozostawić po sobie ślad, o czym mowa w ostatnim wierszu z tomiku – jest to również subtelne nawiązanie do wiersza o znaleziskach archeologicznych z poprzedniej książki. Tym razem jesteśmy jednak z drugiej strony – nie tego który odkrywa ślad, a tego który ten ślad zostawia. Nie jest to jednak przypadkowe pobrudzenie. Podmiotka zadaje bowiem pytanie:
[…] powiedz jak pisałabyś tę książkę
gdzie ubrudziłabyś się tuszem
Staje się to więc intencjonalnym gestem zostawienia po sobie znaku, aby ktoś go potem odkrył, odkrywając tym samym miłość, która łączyła bohaterki.
Na koniec wypadałoby odpowiedzieć sobie na zadane z początku pytanie – czy można napisać ciekawą książkę o szczęśliwej miłości? Można, ponieważ ta książka istnieje oraz ponieważ szczęśliwa miłość nie równa się miłości bez zawahań i trosk. To natomiast dobra wiadomość dla poetów – szczęśliwa miłość może przestać spędzać im sen z powiek!
Studiuje filologię polską w Warszawie, tam też współtworzy Kwadrat Poezji Najnowszej UW. Do tej pory współpracowała z KONTENTEM, Gromadami oraz Niewinnymi Czarodziejami.
Rozmowa Martyny Szypiło z Anną Adamowicz, towarzysząca premierze książki Laury Osińskiej Jaw, wydanej w Biurze Literackim 24 lutego 2025 roku.
Więcej