utwory / premiery w sieci

punkt przejścia

Marek Zieliński

Premierowy zestaw wierszy Marka Zielińskiego punkt przejścia. Wyróżnienie w ramach projektu „Pracownie otwarte wierszem 2023”.

dostałem ten beat od życia

nie wiem gdzie o tym czytałem, ale pamiętam albo wmówiłem że pamiętam
taki tekst, w którym krzyczą: „NIE PISZ O MNIE TYPIE JAK MNĄ KURWA NIE JESTEŚ”
tylko innymi słowami by brzmiało grzeczniej i udzielają dyspensy reporterom
a ja wcale nie chcę być miły w narracji, publicznie WCIĄŻ dezynfekowanej
specjalnie dla was, choć transfoby I TAK BOJĄ SIĘ JEJ DOTKNĄĆ
(mic drop, mikrofon toczy się po podłodze. wkurwiony typ płacze)

mieć tyle kultury jak wszystkie te dzieci łapać
przedrostki firm transportowych wykręcać kark
cisnormie bo trans-piegusek czy trans-el trans-pol
przez chwilę powiał mi w mordę ciepłą bryzą
narodowej tożsamości i to siedem razy lepsze
niż jak moczycie mi łeb w kiblu a tamten typiarz
ma na imię El z hebrajskiego znaczy boga
i właśnie pierwszy raz poczuło się zrozumiane

nie wiem czy je pamiętasz lecę mało szczegółowo
ostatnio jak mogłeś je widzieć nie wyjebało jeszcze
drzwi nie wykręciło zawiasów i siedziało zatrzaśnięte
w szafie w harcówce a gdy poznało mnie i moich
oprawców schowało się jeszcze głębiej przykryło
paltem w moro i tyle je widzieli

(pluszowy rekin wystaje spod pachy typa. zębaty pysk wyraża więcej emocji niż którakolwiek z twarzy na widowni)
nie wiem czy tego słuchasz czy nie może streamują
ci jak siedzisz w samotnym łóżku na zadupiu które
kiedyś było też moim zadupiem, a jak miałem cztery
lata fantazjowałem, że będzie nim na zawsze i łoże
nie będzie twoje tylko nasze małżeńskie w końcu
w przedszkolu kazali mi wybrać chłopaka, więc
w szkole próbowałem być lesbą na przekór i nigdy nie wyszło
bo jestem gejem,
tylko nie twoim obleśnym łapom do klepania tłustego ego

hej czy mnie słychać proszę powiedzcie ja naprawdę nie wiem


i:

żyję kulminacją
transtożsamości nim nasyci mainstream
przecięć granic (odgrywa hymn [dwa tylko głosy to forma performansu])
wkurw
rozdartych tapet wkurw [william morris nie lubiłby naszej rzeczywistości]
pod sceną relax coś
musi się wykluć
płci nie ma nigdy nie było to tylko grane aż
do starcia intelektu łoże luddycznych rzeczy

złap je za rękę urnę babci łechtaj potem w galerii [potem
hojny był to przekaz muzealnych zbiorów]


następna: sala berlin

tu tu tu tu tu
tu tu tututu tu tu tu
tu tu tutut
TUTU tututu
tu tu tutu TU
tu tu tutu TU

trans jazz standard elektronik
kable ukośnie trawi pięć lat technikum
przydatne animacjom
akryl lśni lipstick odbiło płótno
świetlne

whole new world
mix und Einzelteil of łatki
pała brokat

pasuje gouda sok gruczołu
Lokum oblepia język
rytuał wejścia
hol krótki westybul klubu podłoga – CU-KIER PUDER!


bindowanie

gol kurwa strzał ja pierdolę rozewrzyj
usta jakbyś łykał
twarde teorie naszych ojców
czemu nie możesz produkując męskość pleść
wianków z przepoconych koszul (?)

zawsze jestem z tobą, możesz rozporządzać
ciałem zielonym nieprzeżutym mielonym
w paterze chodzieży truchłem
SAMOBÓJ! wstał.

a biały szum odbiornika wykluł się pod plastrami

na nocnej szafce pod każdą ścianą w otwartych drzwiach zamkniętych ciasno udach żon w szparach między jedynkami dziurach po szkołach dziurach po ojcach dziurach po kobietach które były ale już ich nie ma dziurach po facetach którzy dopiero będą dziurach—

pewnie znowu goście zjedli korki


Światło: Hyperpop

fast forward do sceny gdzie stoję na scenie i krzyczę mikrofon spada
w posadzce jak dziura śmieję się wtedy STOP flashback:
rozlany lubrykant czynszojad dalej nic nie wie [i d i o t o]
silikon durexa barwi na stałe podłogi olejne goście wahają
co i zawsze jest przypał tłumaczyć muszę
pożegnać kaucję (a trzy tysiące bądź co bądź
gruby hajs jak ma się naście lat

i chyba też kiedy więcej)

fucking cops fucking kops
zawleczki zbieram pięć lat dwa energole dziennie
tygryski lubią najbardziej
ze wszystkich słodyczy bez cukru

forward even faster dalej – łomża plastyk bułka sucha bez dodatków najlepszy żart że
pierwszy rok liceum i już się odechciało jeść spać podobno norma
wstyd
wrzody żołądka w młodym wieku rzygać krwią jak gruźlik dobrze
by nikt nie widział
wygładzić bluzę ćwiek z podłogi zgarnąć lekcje w środy do osiemnastej

fucking cops fucking kops
rzucam czasem cegły pocę„żałuj!”
wybaczasz
kapsel kocha nie wybiera winnych
wyjdziesz za mnie? truje nadruk
masz siedemnaście lat

re-wrap aluminium falafel wcześniej kebab cienki
gruby raz dworcowy tumult kalka tłuszczu ktoś raz!
pod oponki tłustoczwartkowe tylko raz w roku hamują
na asfalcie i w śmiech zaraz że dziś bez naleśników także choć
mogę być dumny byłem głupi teraz ciarki sczerstwiałe nie do odwrócenia

O AUTORZE

Marek Zieliński

Pisze wiersze, jeszcze nigdzie nie publikował. Student reżyserii ze spec. dramaturgiczną na Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie i uczestnik zajęć warsztatowych Pracowni w ramach festiwalu Biura Literackiego TransPort Literacki w Kołobrzegu.

powiązania

Żyć kulminacją transtożsamości

recenzje / ESEJE Marlena Niemiec

Impresja Marleny Niemiec na temat poezji Marka Zielińskiego, wyróżnionego w ramach projektu „Pracownie otwarte wierszem 2023”.

WIĘCEJ