utwory / zapowiedzi książek

Życie to Hongkong

Miljenko Jergović

Fragment zapowiadający książkę Miljenka Jergovicia Drugi pocałunek Gity Danon, która ukaże się w przekładzie Miłosza Waligórskiego w Biurze Literackim 22 lutego 2016 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Wyż­szy urzęd­nik pocz­to­wy Božo Dole­žal prze­wi­dy­wał rychły upa­dek Austro-Węgier i wszyst­kim to roz­po­wia­dał. W Sub­o­ti­cy nada­li mu pseu­do­nim Božo Kata­stro­fa, więc prze­nie­sio­no go do Mari­bo­ru, w któ­rym z kolei nazwa­li go Božo Skan­dal, a kie­dy rów­nież tam prze­brał miar­kę, Zarząd Poczt odde­le­go­wał go do Kulen Vakuf, gdzie aku­rat otwie­ra­no urząd pocz­to­wy i gdzie, według powszech­nej opi­nii, znaj­do­wał się koniec świa­ta. W Kulen Vakuf Božo otrzy­mał pseu­do­nim Czło­wiek Apo­ka­lip­sa. Nie­ba­wem zacho­ro­wał, nie tyle ze smut­ku czy samot­no­ści, ile od dłu­gie­go cze­ka­nia, a nie docze­kaw­szy się speł­nie­nia swo­ich pro­gnoz, umarł przed Nowym Rokiem 1913 roku. Zosta­wił żonę Roz­ikę i syna Felik­sa, któ­rzy zaraz po tym, jak pocho­wa­li go na pobli­skim cmen­ta­rzu kato­lic­kim, prze­pro­wa­dzi­li się do mia­sta L. (jego nazwy nie ujaw­ni­my ze wzglę­du na żyją­cych jesz­cze krew­nych i nie­ure­gu­lo­wa­ne spra­wy mająt­ko­we). Tam w 1899 roku Božo, wów­czas jesz­cze zamoż­ny, wyna­jął miesz­ka­nie na dzie­więć­dzie­siąt dzie­więć lat. Nie kupił go, cho­ciaż mógł je mieć na wła­sność za jedy­ne dwie­ście koron wię­cej, był bowiem prze­ko­na­ny, że za dzie­więć­dzie­siąt dzie­więć lat skoń­czy się nie tyl­ko Monar­chia, ale cały świat. „Pro­szę spoj­rzeć, sza­now­na sąsiad­ko, dokąd to wszyst­ko zmie­rza, trzę­sie­nia zie­mi, poża­ry, wul­ka­ny… nie daję Zie­mi nawet dwu­dzie­stu lat, a co dopie­ro myśleć o roku dwu­ty­sięcz­nym!”, mówił Fani­ce Frankl, przy­ja­ciół­ce Roz­iki, kie­dy pró­bo­wa­ła go namó­wić, żeby dorzu­cił tych głu­pich dwie­ście koron, by zarów­no on, jak i jego rodzi­na na zawsze mie­li świę­ty spo­kój.

Pierw­sza woj­na świa­to­wa nawet nie dra­snę­ła mia­sta L. Jedy­nie wdo­wa Roz­ika trosz­kę przy­głu­chła, po tym jak sier­żant powia­to­wy Ivek Zlah­ti­na na znak rado­ści z powo­du zjed­no­cze­nia Sło­wian Połu­dnio­wych wypa­lił jej nad uchem ze strzel­by myśliw­skiej. Dla­te­go z krew­ny­mi, któ­rych, chwa­ła Bogu, mia­ła w każ­dym zakąt­ku świę­tej pamię­ci Monar­chii, od Wied­nia i Mari­bo­ru, przez Kakanj i Usti­pra­čę, aż po Sub­o­ti­cę, Slan­ka­men i Đene­ral Jan­ko­vić, poro­zu­mie­wa­ła się, kokie­te­ryj­nie eks­po­nu­jąc mał­żo­wi­nę i jed­no­cze­śnie pyta­jąc w języ­ku kra­ju, z któ­re­go krew­ny pocho­dził: „pro­sím”, „molim”, „he”. Kie­dy w przeded­niu siód­mych uro­dzin Felik­sa zauwa­ży­ła, że syn poszedł w śla­dy ojca i o pew­nych przy­szłych wyda­rze­niach wyra­ża się z nie­skry­wa­nym scep­ty­cy­zmem, Roz­ika prze­ra­zi­ła się. „Kicia już dłu­go nie pocią­gnie!”, powie­dział kie­dyś ze współ­czu­ciem, tak­su­jąc śpią­ce­go na pie­cu kaflo­wym gru­be­go sza­re­go kocu­ra. Roz­ika roz­pła­ka­ła się i zaraz następ­ne­go dnia zapro­wa­dzi­ła chłop­ca do dok­to­ra Abe­la Fer­ti­ga, sub­o­tic­kie­go psy­chia­try, dziś już pra­wie cał­kiem zapo­mnia­ne­go, ale bądź co bądź w histo­rii medy­cy­ny zna­czą­ce­go leka­rza, któ­ry psy­cho­ana­li­zą zaj­mo­wał się nie­za­leż­nie od Freu­da. Po tym jak Feliks poin­for­mo­wał go, że deszcz, któ­ry wła­śnie pada, nigdy nie usta­nie, że krze­sło, na któ­rym sie­dzi, zaraz się pod nim zała­mie, że bia­ła ścia­na sczer­nie­je i że w ogó­le nie ma żad­nych wido­ków na pozy­tyw­ny obrót spraw, dok­tor Fer­tig stwier­dził, że mło­dy cier­pi na kom­pleks Fran­cisz­ka Józe­fa, z któ­re­go będzie mógł się wyle­czyć tyl­ko, jeśli speł­nią się wszyst­kie jego czar­ne pro­roc­twa, a obse­sje zamie­nią się w czyn. „A więc, żeby mój syn wyzdro­wiał, czym prę­dzej musi nadejść dzień Sądu Osta­tecz­ne­go?”, roz­pa­cza­ła Roz­ika. „Mniej wię­cej wła­śnie tak!”, dok­tor Fer­tig wzru­szył ramio­na­mi, wypo­wia­da­jąc swo­ją ostat­nią kwe­stię w tej opo­wie­ści.

Mat­ka za radą sta­rych kobiet przy­go­to­wy­wa­ła syno­wi kąpie­le w lodo­wa­tej wodzie (Feliks: „Woda już nigdy nie będzie cie­pła!”), apli­ko­wa­ła mu pobu­dza­ją­ce razy biczem (Feliks: „Zła­mie się nie tyl­ko rózga, ale i moje ple­cy!”), bła­ga­ła go i prze­ko­ny­wa­ła, ale na próż­no.

Latem 1928 roku, kie­dy do wyga­śnię­cia umo­wy na dzier­ża­wę miesz­ka­nia w mie­ście L. rodzi­nie Dole­ža­lów zosta­ło jesz­cze sie­dem­dzie­siąt lat, Feliks zna­lazł swo­je pierw­sze zatrud­nie­nie w Kró­lew­skim Insty­tu­cie Hydro­me­te­oro­lo­gicz­nym. Jego komu­ni­ka­ty były rze­tel­ne i pre­cy­zyj­ne („Tem­pe­ra­tu­ra powie­trza wyno­si plus trzy­dzie­ści pięć stop­ni, ale będzie jesz­cze cie­plej. Na jutro zapo­wia­da się sło­necz­na pogo­da, któ­ra nie­uchron­nie dopro­wa­dzi do poża­rów”). Zmę­czo­ny wra­cał do domu i od razu kładł się spać. Mat­ka Roz­ika była prze­szczę­śli­wa – Felik­so­wi uda­ło się pro­fe­sjo­nal­nie wyko­rzy­stać swój talent do prze­wi­dy­wa­nia kata­strof.

„Ten czło­wiek zgu­bi świat i roz­gro­mi pół Euro­py!”, powie­dział Feliks, kie­dy pew­nej nie­dzie­li po raz pierw­szy zoba­czył w gaze­cie zdję­cie Hitle­ra. „A ten wpa­ku­je nas wszyst­kich do lodów­ki!”, dodał znad następ­nej stro­ny, na któ­rej wid­nia­ła postać Sta­li­na. „Ten zawrze pakt z Hitle­rem!”, wykrzyk­nął, natknąw­szy się na zdję­cie mini­stra Cham­ber­la­ina. „A ten idio­ta prze­ży­je nas wszyst­kich!”, zawy­ro­ko­wał, kie­dy dotarł do ostat­niej stro­ny z komik­sem o Kaczo­rze Donal­dzie. Pani Roz­ika zała­my­wa­ła ręce: „Och, syn­ku, syn­ku…”. Nie mogła docze­kać się ponie­dział­ku, powro­tu Felik­sa do pra­cy.

Wio­sną 1941 – upły­wał wła­śnie czter­dzie­sty trze­ci rok wynaj­mu miesz­ka­nia w mie­ście L. – do drzwi Roz­iki i Felik­sa Dole­ža­lów zało­mo­ta­li żoł­nie­rze. „Jeste­ście Żyda­mi, Cyga­na­mi czy Ser­ba­mi?”, wyre­cy­to­wał tłu­ścioch z czar­nym zeszy­tem w ręku, jak­by czy­tał menu. „Gorzej panie, o wie­le, wie­le gorzej…”, Feliks zaczął swo­je, ale żoł­nie­rze nie myśle­li tego wysłu­chi­wać. Bez gada­nia zabra­li jego i Roz­ikę i wysła­li ich do obo­zu. Przez kolej­ne czte­ry lata czas pły­nął na próż­no. Miesz­ka­nie rodzi­ny Dole­ža­lów sta­ło puste, a tym­cza­sem okres naj­mu sys­te­ma­tycz­nie upły­wał.

Roz­ika z obo­zu nie wró­ci­ła ani w nim nie umar­ła. Po pro­stu gdzieś na pół­no­cy Pol­ski wyszła z bydlę­ce­go wago­nu i prze­pa­dła w mro­ku. Żoł­nie­rze krzy­cze­li za nią: „Halt! Halt!”, a ona, poma­ga­jąc sobie pal­cem, nad­sta­wia­ła ucha: „Pro­sím? Pro­sím?”. Oni strze­la­li, ale nie tra­fia­li – w tej opo­wie­ści to moż­li­we – a ona nawet się nie obej­rza­ła, bo któż­by się oglą­dał, kie­dy strze­la­ją mu w ple­cy. Podą­ży­ła swo­ją dro­gą, któ­rej kres pozo­stał nie­wia­do­mą na zawsze.

Feliks prze­żył obóz, ponie­waż jego ocze­ki­wa­nia (niczym u sofi­sty Zeno­na) w peł­ni pokry­ły się z rze­czy­wi­sto­ścią. Czło­wiek, któ­ry w niczym nie pokła­da nadziei, nie może umrzeć. Tak samo nie może skoń­czyć w komo­rze gazo­wej ten, kto tyl­ko na to cze­ka. Do każ­de­go nie­szczę­ścia koniecz­na jest choć­by krzty­na nadziei. Kie­dy w maju 1945 roku przy­szli żoł­nie­rze ame­ry­kań­scy, zasta­li w obo­zie sied­miu żywych. Odpro­wa­dzi­li ich na sta­cję kole­jo­wą i powie­dzie­li, że są wol­ni. Aku­rat prze­jeż­dżał tam­tę­dy pociąg bydlę­cy, któ­ry nie wiózł ludzi, tyl­ko zebry ewa­ku­owa­ne z ogro­du zoo­lo­gicz­ne­go. Jechał bar­dzo wol­no, a wszy­scy śle­dzi­li wzro­kiem jego bieg, aż znik­nął. „Życie prze­szło nam koło nosa!”, zawy­ro­ko­wał Feliks, a jego kom­pa­ni uro­ni­li łzę. Zapła­ka­li, bo powie­dział praw­dę, mimo że chciał tyl­ko spra­wić na nich ponu­re wra­że­nie.

Jesie­nią 1947 roku Feliks Dole­žal oże­nił się z Mari­ną Pod­bor­ską, pri­ma­ba­le­ri­ną w mie­ście L. Była jak bia­ły łabędź, dla któ­re­go praw­dzi­we życie jest takim kosz­ma­rem, że nie mogą rów­nać się z nim nawet naj­bar­dziej kata­stro­ficz­ne pro­roc­twa. Rok póź­niej Mari­na uro­dzi­ła cór­kę Dorot­kę: „Daj Boże, żeby to dziec­ko kie­dyś w ogó­le otwo­rzy­ło oczy!”, powie­dział Feliks nad łóżecz­kiem. Coś ukłu­ło go pod łopat­ką, sto igieł prze­szy­ło mu ser­ce, zro­zu­miał bowiem, że na gło­wę dzie­ciąt­ka w każ­dej chwi­li może spaść nie­szczę­ście. I umarł. Dokład­nie pięć­dzie­siąt lat przed upły­nię­ciem okre­su naj­mu miesz­ka­nia w mie­ście L.

Sie­dem­na­ście lat póź­niej balet­ni­ca Mari­na Pod­bor­ska zła­ma­ła obie nogi pod­czas jaz­dy na nar­tach w Kranj­skiej Gorze. Leża­ła w lublań­skim szpi­ta­lu, a kie­dy tyl­ko wsta­ła z łóż­ka, wysko­czy­ła z okna. Zro­bi­ła kil­ka piru­etów w powie­trzu i prze­nio­sła się na tam­ten świat (oczy­wi­ście jeśli ten w ogó­le ist­nie­je, a nie jest jedy­nie kiep­skim lekar­stwem na zło­wróżb­ne życio­we prze­po­wied­nie). Pocho­wa­no ją na miej­skim cmen­ta­rzu w obec­no­ści cór­ki Dorot­ki, któ­ra pod­czas pogrze­bu gorz­ko pła­ka­ła. Po mat­ce odzie­dzi­czy­ła lęk przed codzien­no­ścią, a po ojcu skłon­ność do złych prze­czuć.

Pró­bo­wa­ła rato­wać się mał­żeń­stwem z Vla­de­tą Bin­gul­cem, lewym łącz­ni­kiem Klu­bu Pił­kar­skie­go Pro­le­ta­riusz, czło­wie­kiem pro­sto­li­nij­nym i zupeł­nie obo­jęt­nym nie tyl­ko na spra­wy ludz­ko­ści, ale nawet wła­snej rodzi­ny. Uro­dzi­ła mu jed­ne­go, potem dru­gie­go, trze­cie­go – i tak w sumie sied­miu synów. Siód­me­go wła­ści­wie nie uro­dzi­ła, tyl­ko poro­ni­ła, a potem gorz­ko pła­ka­ła. Kie­dy Vla­de­ta miał już powy­żej uszu poziom jezio­ra łez prze­la­nych w mał­żeń­stwie Dole­žal-Bin­gu­lac, wyje­chał do Argen­ty­ny tre­no­wać zespół Defen­so­res del Cha­co – i już nigdy nie wró­cił. Wyda­rzy­ło się to w 1967 roku. Dorot­ka zosta­ła sama z sze­ścio­ma syna­mi i trzy­dzie­sto­ma jeden laty pozo­sta­ły­mi do zda­nia miesz­ka­nia.

Pierw­szy syn zosta­wił ją w 1978 roku i wyje­chał do Baj­mo­ku, gdzie pra­co­wał jako zwrot­ni­czy. On też już nigdy się nie ode­zwał. Dru­gi wypro­wa­dził się trzy lata póź­niej, po nim zaś, w dwu­let­nich odstę­pach, opu­ści­li ją kolej­ni trzej. Szó­sty, naj­młod­szy, o imie­niu Božo, został przy niej w mie­ście L. aż do wybu­chu woj­ny, kie­dy uciekł przed mobi­li­za­cją do dale­kiej Fin­lan­dii. Ode­zwał się stam­tąd dopie­ro po trzech latach, przed Nowym Rokiem 1994 roku. W liście pisał: „Kocha­na mamo, wszyst­ko, co stąd widać, jest cie­plej­sze i bar­dziej połu­dnio­we. Trzy lata temu ule­pi­łem bał­wa­na; już trzy razy zdą­ży­łem wsta­wić mu nową mar­chew­kę…”. Dorot­ka pła­ka­ła, jak pła­cze każ­da mat­ka, kie­dy czy­ta list od syna.

Do wyga­śnię­cia umo­wy naj­mu zosta­ły jesz­cze czte­ry lata.

Pod koniec wrze­śnia 1997 roku odwie­dził ją Richard Bat­ko­vich, spad­ko­bier­ca Petra Bat­ko­vi­cia, któ­ry 2 stycz­nia 1899 na dzie­więć­dzie­siąt dzie­więć lat wyna­jął miesz­ka­nie Božo­wi Dole­ža­lo­wi. Dorot­ka zło­ży­ła ręce na pier­siach, Bat­ko­vich kiwał gło­wą, ona otwie­ra­ła usta, żeby coś powie­dzieć, a on w kół­ko powta­rzał: „Życie to Hong­kong, jest i zaraz go nie ma!”. Przed wyj­ściem zosta­wił pod­pi­sa­ny i opie­czę­to­wa­ny nakaz eks­mi­sji, nabie­ra­ją­cy mocy praw­nej dru­gie­go stycz­nia 1998 roku.

Każ­da cho­in­ka i każ­da lamp­ka, każ­da petar­da, raca i wszyst­kie życze­nia, któ­re z począt­kiem grud­nia zaczę­ły krą­żyć po mie­ście, otwie­ra­ły otchłań roz­pa­czy w duszy Dorot­ki. Jesz­cze w listo­pa­dzie była kobie­tą w kwie­cie wie­ku (co praw­da z pod­krą­żo­ny­mi ocza­mi, ale jakie to mia­ło zna­cze­nie), a teraz nagle zmie­ni­ła się w siwą sta­rusz­kę.

Zupeł­nie sama, w zaciem­nio­nym miesz­ka­niu odli­cza pozo­sta­łe dni, godzi­ny i minu­ty. Wybi­ja dwu­na­sta ostat­niej nocy w roku, a jej zosta­ją jesz­cze dwa­dzie­ścia czte­ry godzi­ny życia. Póź­niej, być może, prze­isto­czy się w dziew­czyn­kę z zapał­ka­mi albo w jakiś inny spo­sób dowie­dzie, że wszyst­kie złe prze­po­wied­nie speł­nia­ją się w jed­nej chwi­li i że dzie­więć­dzie­siąt dzie­więć lat to dro­biazg w porów­na­niu z nie­pew­no­ścią jutra.

O autorze

Miljenko Jergović

Urodzony w 1966 roku w Sarajewie. Poeta, prozaik, dramatopisarz i publicysta. Laureat m.in. Nagrody Związku Pisarzy Chorwackich, Nagrody im. Ksavera Šandora Gjalskiego, Pokojowej Nagrody im. Ericha Marii Remarque’a. Należy do chorwackiego i bośniacko-hercegowińskiego PEN Clubu. Stały współpracownik kilku czasopism na obszarze byłej Jugosławii. Od 1993 mieszka w Zagrzebiu. Po polsku ukazały się: Buick Rivera (2003), Ruta Tannenbaum (2008), Freelander (2010), Srda śpiewa o zmierzchu w Zielone Świątki (2011), Ojciec (2012) oraz Wołga, Wołga (2014).

Powiązania

Wielokulturowość bierze się ze świadomości

wywiady / o książce Miljenko Jergović Miłosz Waligórski

Roz­mo­wa Miło­sza Wali­gór­skie­go z Mil­jen­kiem Jer­go­vi­ciem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze ebo­oka Dru­gi poca­łu­nek Gity Danon, wyda­ne­go w Biu­rze Lite­rac­kim 13 lute­go 2017 roku.

Więcej

Powieść w odcinkach: Drugi pocałunek Gity Danon

dzwieki / AUDYCJE Miljenko Jergović

Frag­men­ty Dru­gie­go poca­łun­ku Gity Danon czy­ta Bar­tosz Woź­ny.

Więcej

Powieść w odcinkach: Drugi pocałunek Gity Danon

dzwieki / AUDYCJE Miljenko Jergović

Frag­men­ty powie­ści Dru­gi poca­łu­nek Gity Danon, zare­je­stro­wa­ne pod­czas audy­cji w Radiu Wro­cław Kul­tu­ra. Czy­ta Bar­tosz Woź­ny.

Więcej

Wielokulturowość bierze się ze świadomości

wywiady / o książce Miljenko Jergović Miłosz Waligórski

Roz­mo­wa Miło­sza Wali­gór­skie­go z Mil­jen­kiem Jer­go­vi­ciem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Dru­gi poca­łu­nek Gity Danon, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 22 lute­go 2016 roku oraz w for­mie elek­tro­nicz­nej 13 lute­go 2017 roku.

Więcej

Miłość w czasach ironii

recenzje / KOMENTARZE Miljenko Jergović

Autor­ski komen­tarz Mil­jen­ka Jer­go­vi­cia w ramach cyklu „Histo­ria jed­ne­go opo­wia­da­nia”, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Dru­gi poca­łu­nek Gity Danon, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 22 lute­go 2016 roku.

Więcej

Wielokulturowość bierze się ze świadomości

wywiady / o książce Miljenko Jergović Miłosz Waligórski

Roz­mo­wa Miło­sza Wali­gór­skie­go z Mil­jen­kiem Jer­go­vi­ciem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze ebo­oka Dru­gi poca­łu­nek Gity Danon, wyda­ne­go w Biu­rze Lite­rac­kim 13 lute­go 2017 roku.

Więcej

Miljenko Jergović albo jak opowiadać o Bośni, by nikt nie pomyślał, że wszyscy tam oszaleli

recenzje / ESEJE Dominika Kaniecka

Recen­zja Domi­ni­ki Kaniec­kiej towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Mil­jen­ka Jer­go­vi­cia Dru­gi Poca­łu­nek Gity Danon, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 22 lute­go 2016 roku.

Więcej

Świat jest ogromny

recenzje / ESEJE Michał Domagalski

Recen­zja Micha­ła Doma­gal­skie­go towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Mil­jen­ko Jer­go­vi­cia Dru­gi poca­łu­nek Gity Danon, wyda­nej w prze­kła­dzie Miło­sza Wali­gór­skie­go w Biu­rze Lite­rac­kim 22 lute­go 2016 roku.

Więcej

Powieść w odcinkach: Drugi pocałunek Gity Danon

dzwieki / AUDYCJE Miljenko Jergović

Frag­men­ty Dru­gie­go poca­łun­ku Gity Danon czy­ta Bar­tosz Woź­ny.

Więcej

Powieść w odcinkach: Drugi pocałunek Gity Danon

dzwieki / AUDYCJE Miljenko Jergović

Frag­men­ty powie­ści Dru­gi poca­łu­nek Gity Danon, zare­je­stro­wa­ne pod­czas audy­cji w Radiu Wro­cław Kul­tu­ra. Czy­ta Bar­tosz Woź­ny.

Więcej

Wielokulturowość bierze się ze świadomości

wywiady / o książce Miljenko Jergović Miłosz Waligórski

Roz­mo­wa Miło­sza Wali­gór­skie­go z Mil­jen­kiem Jer­go­vi­ciem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Dru­gi poca­łu­nek Gity Danon, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 22 lute­go 2016 roku oraz w for­mie elek­tro­nicz­nej 13 lute­go 2017 roku.

Więcej

Miljenko Jergović albo jak opowiadać o Bośni, by nikt nie pomyślał, że wszyscy tam oszaleli

recenzje / IMPRESJE Dominika Kaniecka

Recen­zja Domi­ni­ki Kaniec­kiej towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Mil­jen­ka Jer­go­vi­cia Dru­gi Poca­łu­nek Gity Danon, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 22 lute­go 2016 roku.

Więcej

Świat jest ogromny

recenzje / IMPRESJE Michał Domagalski

Recen­zja Micha­ła Doma­gal­skie­go towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Mil­jen­ka Jer­go­vi­cia Dru­gi poca­łu­nek Gity Danon, wyda­nej w prze­kła­dzie Miło­sza Wali­gór­skie­go w Biu­rze Lite­rac­kim 22 lute­go 2016 roku.

Więcej

Miłość w czasach ironii

recenzje / KOMENTARZE Miljenko Jergović

Autor­ski komen­tarz Mil­jen­ka Jer­go­vi­cia w ramach cyklu „Histo­ria jed­ne­go opo­wia­da­nia”, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Dru­gi poca­łu­nek Gity Danon, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 22 lute­go 2016 roku.

Więcej

Miljenko Jergović albo jak opowiadać o Bośni, by nikt nie pomyślał, że wszyscy tam oszaleli

recenzje / IMPRESJE Dominika Kaniecka

Recen­zja Domi­ni­ki Kaniec­kiej towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Mil­jen­ka Jer­go­vi­cia Dru­gi Poca­łu­nek Gity Danon, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 22 lute­go 2016 roku.

Więcej

Świat jest ogromny

recenzje / IMPRESJE Michał Domagalski

Recen­zja Micha­ła Doma­gal­skie­go towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Mil­jen­ka Jer­go­vi­cia Dru­gi poca­łu­nek Gity Danon, wyda­nej w prze­kła­dzie Miło­sza Wali­gór­skie­go w Biu­rze Lite­rac­kim 22 lute­go 2016 roku.

Więcej