wywiady / o książce

Mapa emocjonalnych połączeń

Kuba Kulasa

Kuba Wojtala

Rozmowa Kuby Kulasy z Kubą Wojtalą, towarzyszące premierze książki Podciep Kuby Wojtali, wydanej w Biurze Literackim 9 września 2025 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Kuba Kula­sa: Kuba, Two­ją książ­kę otwie­ra tytu­ło­wy „Pod­ciep”, którego boha­ter jest figu­rą ze ślą­skich wie­rzeń, odmień­cem, pod­mie­nio­nym dziec­kiem. To wpro­wa­dza czy­tel­ni­ka w świat z jed­nej stro­ny hiper­re­ali­stycz­ny, zako­rze­nio­ny w kon­kret­nym miej­scu i cza­sie, a z dru­giej – nie­ustan­nie nawie­dza­ny przez ele­ment nie­sa­mo­wi­ty, oni­rycz­ny. Ta sub­tel­na dziw­ność, jak w opo­wia­da­niu „Mar­ci­no­wi zmar­ła mama” czy w sur­re­ali­stycz­nym fina­le lotu samo­lo­tem, nigdy nie domi­nu­je, ale sączy się przez szcze­li­ny rze­czy­wi­sto­ści. Czym jest dla Cie­bie ten świat mitów i nie­sa­mo­wi­tości?

Kuba Woj­ta­la: Sączy się przez szcze­li­ny… podo­ba mi się to okre­śle­nie. Wyda­je mi się, że ta nie­sa­mo­wi­tość jest w pew­nym sen­sie moją rze­czy­wi­sto­ścią. Jestem poszu­ki­wa­czem absur­dów, zna­ków i ele­men­tów, któ­re nie­ko­niecz­nie pasu­ją do oto­cze­nia. Wypa­tru­ję ich w poszu­ki­wa­niu wyjąt­ko­wych opo­wie­ści. Moją uwa­gę zwra­ca­ją nie­stan­dar­do­wo wyglą­da­ją­ce oso­by, strzę­py dia­lo­gów zasły­sza­nych na uli­cy lub w kawiar­ni, czy też dziw­ne ele­men­ty archi­tek­tu­ry. Jak grób z wbu­do­wa­ną kie­row­ni­cą w jed­nym z opo­wia­dań ze zbio­ru.

Z kolei świat mito­lo­gicz­ny i fan­ta­stycz­ny fascy­no­wał mnie od dziec­ka. Weź­my mito­lo­gię grec­ką – była prze­cież pró­bą zro­zu­mie­nia tego, co nas ota­cza. W nie­sa­mo­wi­to­ści kry­je się wię­cej praw­dy o naszym świe­cie niż nam się cza­sem wyda­je. Pamię­tam, że w pod­sta­wów­ce kupi­łem książ­kę o mito­lo­giach z całe­go świa­ta i zaczy­ty­wa­łem się w opo­wie­ściach o stwo­rze­niu świa­ta, o sym­bo­li­ce róż­nych aspek­tów naszej rze­czy­wi­sto­ści. A histo­ria o pod­cie­pie jest wylę­gar­nią szla­ków inter­pre­ta­cyj­nych, zawsze dzia­ła­ła na moją wyobraź­nię. To moc­ny motyw, któ­ry dopie­ro teraz byłem w sta­nie wyko­rzy­stać w peł­ni.

W wie­lu rela­cjach w Two­jej książ­ce, zwłasz­cza na linii syn–rodzice, czuć ogrom­ny dystans, rodzaj nie­zro­zu­mie­nia i barie­ry. Podob­nie jest zresz­tą w tytu­ło­wym „Pod­cie­pie”. Mia­łem wra­że­nie, że sam nar­ra­tor również jest takim pod­cie­pem. To, jak ta histo­ria się roz­wi­ja­ła i w którym kie­run­ku poszła, było dla mnie nie­sa­mo­wi­te i poka­zało, że moż­na ją odczy­tać na wie­le spo­sobów.

To opo­wia­da­nie fak­tycz­nie nie daje jasnej odpo­wie­dzi, a boha­ter może sam być takim pod­cie­pem. Pod­ciep jest prze­cież meta­fo­rą obco­ści, queero­wo­ści, albo po pro­stu poczu­cia alie­na­cji kogoś, kto wyje­chał z Pol­ski, zoba­czył świat poza gra­ni­ca­mi i teraz czu­je się obcy.

Dla mnie ten mit jest pełen moż­li­wo­ści. Chcia­łem podejść do mito­lo­gii ślą­skiej w spo­sób nowo­cze­sny, w taki, któ­re­go wcze­śniej nie widzia­łem. Zale­ża­ło mi na połą­cze­niu moty­wów ślą­sko­ści, queero­wo­ści i toż­sa­mo­ści z lokal­no­ścią, z miej­scem, w któ­rym się wycho­wa­łem.

To był też pierw­szy krok w stro­nę bar­dziej intu­icyj­ne­go pisa­nia. Z tego, co pamię­tam, naj­pierw przy­szło do mnie pierw­sze zda­nie: „To już nie jest jej dziec­ko, to pod­ciep”. To był impuls, tro­chę jak zła­pa­nie czę­sto­tli­wo­ści jakiejś opo­wie­ści, któ­ra się we mnie poja­wi­ła. A potem wszyst­ko zaczę­ło nabie­rać kształ­tu. Nagle oka­za­ło się, że to zda­nie jest wypo­wia­da­ne przy kuchen­nym sto­le, że ten stół jest w małym miesz­ka­niu w Łazi­skach Gór­nych, że przy tym sto­le jest też mat­ka i ojciec i że to wszyst­ko wypo­wia­da­ne jest do chło­pa­ka, któ­ry wła­śnie przy­je­chał z Anglii odwie­dzić rodzi­ców. A potem wyobraź­nia doma­lo­wa­ła psa Łobu­za, chło­pa­ka Walij­czy­ka i dziw­ną kon­fron­ta­cję przy osie­dlo­wych gara­żach.

Zro­bię jesz­cze krok wstecz, bo powie­dzia­łeś coś, do cze­go chcia­łem nawią­zać. Mówiłeś, że moż­na tego „Pod­cie­pa” inter­pre­to­wać na wie­le spo­sobów. Mam wra­że­nie, że w two­ich opo­wia­da­niach jest mnóstwo nie­do­po­wie­dzeń. Celo­wo zosta­wiasz róż­ne histo­rie czy wąt­ki nie­do­mknię­te. Tro­chę mi tego bra­ko­wa­ło, jak to czy­ta­łem – w tych miej­scach, gdzie byłem cho­ler­nie cie­kaw, co się dalej wyda­rzy, ty ury­wa­łeś histo­rię. Strasz­nie mnie to wku­rza­ło. Ale rozu­miem, że to two­ja stra­te­gia i taka cecha cha­rak­te­ry­stycz­na two­je­go pisa­nia.

Guil­ty as char­ged. Zga­dzam się w peł­ni. Ale myślę też, że nie­do­po­wie­dze­nie otwie­ra kolej­ne drzwi do inter­pre­ta­cji.

Patrząc już inny­mi ocza­mi na zbiór, któ­ry powstał prak­tycz­nie rok temu, zauwa­żam, że te opo­wie­ści ury­wa­ją się w cza­sem klu­czo­wym momen­cie lub kre­ślą pew­ne ele­men­ty rze­czy­wi­sto­ści wyjąt­ko­wo deli­kat­nie. Mam jed­nak nadzie­ję, że zro­bi­łem to umie­jęt­nie, ofe­ru­jąc czy­tel­ni­kom nowe drzwi w tych histo­riach. Takie, przez któ­re przej­dą już sami.

Koń­cząc ten wątek, muszę zapy­tać cię jesz­cze o jed­ną rzecz. Cho­dzi o ezo­te­ry­kę i taro­ta. Wiem, że lubisz go sta­wiać. Czy to się jakoś z Two­im pisar­stwem i pisa­niem wiąże?

Tak, cho­ciaż zazna­czę, że taro­ta sta­wiam ama­tor­sko, więc pro­szę nie ocze­ki­wać cudów. Tarot jest dla mnie ele­men­tem fascy­na­cji czymś nad­na­tu­ral­nym, ducho­wym, nie­sa­mo­wi­tym. Jest też spo­so­bem na dia­log z wła­sny­mi pra­gnie­nia­mi i lęka­mi. Chciał­bym wie­rzyć, że na tym świe­cie ist­nie­je coś wię­cej niż tyl­ko nasza rze­czy­wi­stość. Być może wła­śnie te ślą­skie pod­cie­py żyją gdzieś mię­dzy nami? Pra­gną miło­ści i zro­zu­mie­nia. Moje zain­te­re­so­wa­nia i tema­ty­ka, któ­re eks­plo­ru­ję w opo­wia­da­niach, to dla mnie wyraź­ny sygnał o mojej potrze­bie ducho­wo­ści, jakie­goś połą­cze­nia ze wszech­świa­tem.

Moż­na odnieść wra­że­nie, że świat Two­ich opo­wia­dań jest roz­pięty między czte­re­ma bie­gu­na­mi: queero­wo­ścią, Ślą­skiem, rodzi­ną i rela­cja­mi miło­sny­mi. Te wszyst­kie sfe­ry nie­ustan­nie na sie­bie wpły­wa­ją i się prze­ni­ka­ją. Chciał­bym zapy­tać o ten splot – jak ta topo­gra­fia, fizycz­na i men­tal­na, Ślą­ska lat dzie­więć­dzie­sią­tych kształ­tu­je doświad­cze­nie dora­sta­nia Two­je­go boha­te­ra? I jaką rolę odgry­wa tu język, bo prze­cież go tam wpla­tasz?

Wyda­je mi się, że jestem takim przy­pad­kiem, któ­ry moż­na pod­su­mo­wać zda­niem: „Moż­na wycią­gnąć chło­pa­ka z Miko­ło­wa, ale nie wycią­gniesz Miko­ło­wa z chło­pa­ka”. To jest też cie­ka­wy przy­pa­dek, bo dopie­ro od kil­ku lat postrze­gam sie­bie jako Ślą­za­ka. I pew­nie dla­te­go eks­plo­ru­ję tę część mojej toż­sa­mo­ści w Pod­cie­pie. Wie­lu z tych nar­ra­to­rów nie­ko­niecz­nie posłu­gu­je się języ­kiem ślą­skim płyn­nie – to nie jest książ­ka napi­sa­na po ślą­sku – ale na pew­no znaj­dzie­my tam tro­chę dia­lo­gów w god­ce mię­dzy posta­cia­mi, a nie­któ­rzy nar­ra­to­rzy wpla­ta­ją w wypo­wie­dzi ślą­skie słów­ka.

W poszu­ki­wa­niu mojej wła­snej ślą­skiej toż­sa­mo­ści zro­zu­mia­łem, że jestem poko­le­niem, któ­re dora­sta­ło wśród ludzi bie­gle posłu­gu­ją­cych się języ­kiem ślą­skim, ale moja zna­jo­mość ogra­ni­cza się do rozu­mie­nia tego języ­ka – nie jestem w sta­nie posłu­gi­wać się nim swo­bod­nie. Nato­miast oka­zu­je się, że na co dzień, cza­sa­mi bez­wied­nie, uży­wam słów, któ­re są typo­wo ślą­skie i bar­dzo mi bli­skie. Tak jak pięk­ne sło­wo „psiń­co” – oso­by spo­za Ślą­ska z regu­ły nie mają poję­cia co to.

Ja myśla­łem, że to słowo nie ist­nie­je, że jest zmyślone.

Jed­ne z moich ulu­bio­nych słów to „zawa­la­ty” i „prze­pa­dzi­ty”. Zawsze mi się wyda­wa­ło, że są to sło­wa, któ­re rozu­mie każ­dy, a nie­ko­niecz­nie tak jest. Ale to wła­śnie ta eks­plo­ra­cja toż­sa­mo­ści – toż­sa­mo­ści queero­wej, toż­sa­mo­ści ślą­skiej, tego, kim jeste­śmy w sytu­acjach rodzin­nych i w rela­cjach miło­snych – to naj­waż­niej­sze obsza­ry moich zain­te­re­so­wań. One są budul­cem tego, kim jestem dziś.

Bar­dzo też chcia­łem, żeby w Pod­cie­pie queero­wość była obec­na w rzad­ki dla pol­skiej lite­ra­tu­ry spo­sób. Bra­ko­wa­ło mi nar­ra­cji queero­wych, któ­re są moc­no lokal­ne, osa­dzo­ne w lokal­nej histo­rii, mito­lo­gii, w spo­łecz­no­ści. Po pro­stu chcia­łem stwo­rzyć boha­te­rów, któ­rzy będą mi bli­scy. Dla­te­go też na miej­sce akcji moich opo­wia­dań wybra­łem takie mia­sta, jak Miko­łów, Kato­wi­ce, Łazi­ska Gór­ne.

Znam je od dziec­ka, znam ich kli­mat. Przez to, że się w nich wycho­wy­wa­łem, moc­no dzia­ła­ją na moją wyobraź­nię i wyda­je mi się, że grze­chem było­by nie sko­rzy­stać z tych emo­cji i doświad­czeń, któ­re te miej­sca we mnie wyzwa­la­ły.

Mia­łem wra­że­nie, że to zamknięty świat. Jak­by wszyst­kie te histo­rie dzia­ły się na jed­nym osie­dlu – prze­miesz­czasz się po nim, kolej­ny blok, kolej­ny blok. I podob­nie mia­łem wra­że­nie, że po kolei eks­plo­ru­jesz rela­cje – z mat­ką, ojcem, przy­ja­ciół­ką, z pierw­szą miło­ścią, z kuzyn­ką. Taka mapa emo­cjo­nal­nych połą­czeń. Czy tak mia­ło być? Czy to był plan?

Co naj­cie­kaw­sze, Pod­ciep nie powsta­wał według żad­ne­go pla­nu. W pewien spo­sób moż­na go nazwać zbio­rem intu­icyj­nym. Kolej­ność opo­wia­dań jest w dzie­więć­dzie­się­ciu pro­cen­tach kolej­no­ścią, w któ­rej powsta­wa­ły. Myślę, że tema­ty­ka pierw­sze­go opo­wia­da­nia, „Pod­cie­pa”, otwo­rzy­ła jakieś drzwi do histo­rii, któ­re we mnie tkwi­ły i chcia­ły wyjść na zewnątrz – wła­śnie histo­rii o rela­cjach rodzin­nych, o rela­cjach mię­dzy­ludz­kich w ogó­le.

Jest to też obszar moich zain­te­re­so­wań. Uwiel­biam dzie­ła kul­tu­ry – fil­my, książ­ki, ogól­nie opo­wie­ści, któ­re doty­czą rela­cji. I dla­te­go sam też zde­cy­do­wa­łem się opo­wia­dać takie histo­rie, bo moim zda­niem jest w nich duży ładu­nek emo­cjo­nal­ny. Cały ogrom emo­cji: pra­gnie­nia, rado­ści, smut­ki. One nas łączą, two­rząc fascy­nu­ją­cą siat­kę połą­czeń.

I bar­dzo dobrze umiesz o tym pisać. To mi się podo­ba­ło, zazdro­ści­łem ci tego.

Dzię­ku­ję. Cie­szę się, bo wła­śnie na tym mi zale­ża­ło żeby te opo­wie­ści kipia­ły od emo­cji. I żeby opo­wia­da­ły też o tych trud­nych, takich jak żal, smu­tek, roz­cza­ro­wa­nie. Żeby cały zbiór był takim mik­sem doświad­czeń bycia czło­wie­kiem. Tak napraw­dę życie każ­de­go z nas skła­da się z wie­lu róż­nych doświad­czeń, bar­dziej lub mniej przy­jem­nych, i chcia­łem, żeby to wszyst­ko było w Pod­cie­pie widocz­ne.

Poroz­ma­wiaj­my o two­ich lek­tu­rach, o ulu­bio­nych twórcach i lite­rac­kich mistrzach. Wiem, od kogo zacznie­my…

Są dwie oso­by, dwo­je twór­ców, któ­rzy naj­bar­dziej zain­spi­ro­wa­li mnie w mojej pisar­skiej podró­ży. Pierw­szym jest ame­ry­kań­ski pisarz Pat Con­roy, twór­ca Księ­cia przy­pływów. To powieść, któ­ra zro­bi­ła na mnie ogrom­ne wra­że­nie, wspa­nia­ły przy­kład pięk­ne­go gawę­dziar­stwa z pół­no­cy Sta­nów Zjed­no­czo­nych. Con­roy w swo­ich książ­kach opo­wia­da o rodzi­nach. To monu­men­tal­ne histo­rie, a ja uwiel­biam spo­sób, w jaki two­rzy on opo­wie­ści, jak potra­fi zacie­ka­wić czy­tel­ni­ka.

Nato­miast na pol­skim grun­cie jest to oczy­wi­ście Joan­na Bator. W pew­nym sen­sie podzi­wiam ją za coś podob­ne­go – za to, w jaki spo­sób snu­je swo­je histo­rie, za pięk­no języ­ka i za odwa­gę tema­tów, któ­re poru­sza. Wyda­je mi się, że jest w jej książ­kach wiel­ka wyobraź­nia, ale też wiel­ka tro­ska o wszyst­kie te posta­cie i świa­ty, któ­re two­rzy.

Muszę jed­nak przy­znać, że moimi pierw­szy­mi lite­rac­ki­mi inspi­ra­cja­mi były przede wszyst­kim kry­mi­na­ły Aga­thy Chri­stie i hor­ro­ry dla nasto­lat­ków, jak seria „Uli­ca Stra­chu”. I to chy­ba też w pewien spo­sób widać w Pod­cie­pie, bo zarów­no w kry­mi­na­łach, jak i w hor­ro­rach kła­dzie się nacisk na fabu­łę, ele­men­ty zasko­cze­nia, nie­sa­mo­wi­tość, czy to prze­my­śla­ną intry­gę, czy jakieś wąt­ki nad­przy­ro­dzo­ne, wil­ko­ła­ki, nie­sa­mo­wi­te posta­ci. Moja lite­rac­ka wyobraź­nia jest total­nym misz­ma­szem róż­nych gatun­ków i uwa­żam, że jest to jeden z atu­tów Pod­cie­pa – to miks zarów­no tema­tycz­ny, jak i for­mal­ny, w któ­rym sta­ra­łem się uży­wać róż­nych środ­ków sty­li­stycz­nych.

Przej­dę do cze­goś inne­go, co jest bar­dzo waż­ne w Two­ich opo­wia­da­niach – do muzy­ki. To wręcz osob­ny boha­ter. W książ­ce poja­wia się fascy­nu­ją­cy reper­tu­ar, od De Mono, przez Vival­die­go po Spi­ce Girls, który two­rzy bar­dzo wyra­zi­ste tło dla każ­dej z histo­rii. Czy pla­nu­jesz, żeby twój zbiór miał swój sound­track na Spo­ti­fy? I co by się na nim jesz­cze zna­lazło?

To by było coś faj­ne­go! Nawet myślę, że Pod­ciep zasłu­gu­je na swój sound­track wyda­ny na wie­lo­barw­nym winy­lu. Muzy­ka jest dla mnie waż­na, czę­sto piszę, słu­cha­jąc jej – mam taką swo­ją play­li­stę do pisa­nia, któ­ra bar­dzo mnie inspi­ru­je. Na pew­no jest na niej dużo muzy­ki fil­mo­wej, zwłasz­cza sound­trac­ków z fil­mów gro­zy, któ­re poma­ga­ją mi budo­wać kli­mat kon­kret­ne­go opo­wia­da­nia. Myślę, że na pod­cie­po­wym albu­mie zna­la­zły­by się zarów­no kawał­ki popo­we, jak i tro­chę muzy­ki kla­sycz­nej, fil­mo­wej. Może nawet tro­chę coun­try, któ­re­go jestem wiel­kim fanem. W opo­wia­da­niu „Oni­ro” poja­wia się kon­kret­ny utwór Vival­die­go – Filiae Maestae Jeru­sa­lem, RV 638. Sprawdź­my to w mojej apli­ka­cji (spraw­dza w tele­fo­nie). W mie­sią­cu, w któ­rym je pisa­łem, wysłu­cha­łem go 38 razy.

Ta muzycz­na wraż­li­wość koja­rzy mi się z inną cechą Two­jej twórczości – ogrom­ną czu­ło­ścią wobec posta­ci. Mimo ich błędów, lęków i pora­nień, nigdy ich nie oce­niasz, a obda­rzasz ogrom­ną empa­tią. Czy jest to świa­do­my wybór etycz­ny, Two­ja posta­wa wobec świa­ta, którą chcesz prze­ka­zać przez lite­ra­tu­rę, czy po pro­stu taki jesteś?

Czu­łość i tro­ska. To jest coś, cze­go nam dzi­siaj bar­dzo bra­ku­je. Obser­wu­jąc wszyst­ko, co dzie­je się wokół, mam wra­że­nie, że żyje­my w cha­osie, w natło­ku infor­ma­cji, w sta­nie wiecz­ne­go prze­bodź­co­wa­nia. Tro­ska jest dla mnie zwró­ce­niem uwa­gi na dru­gie­go czło­wie­ka i na nasze rela­cje – rodzin­ne, rela­cje z przy­ja­ciół­mi, miło­sne. Wyda­je mi się, że tyl­ko dzię­ki tro­sce jeste­śmy w sta­nie nawią­zać dia­log z dru­gim czło­wie­kiem, ofe­ru­jąc sobie wza­jem­ne zro­zu­mie­nie.

Myślę też, że jeśli w lite­ra­tu­rze nie wyka­że­my tro­ski o two­rzo­ne przez nas posta­cie, otrzy­ma­my tyl­ko kary­ka­tu­ry, jakieś zakrzy­wio­ne, ludz­ko­po­dob­ne two­ry, któ­re nicze­go nas o życiu nie nauczą. A ja bar­dzo czę­sto szu­kam w lite­ra­tu­rze jakiejś praw­dy, cze­goś, co połą­czy mnie z oso­bą autor­ską i ze świa­tem, któ­ry ona kreu­je. Kie­ru­ję się tą zasa­dą rów­nież w swo­im pisa­niu. Chcę two­rzyć wie­lo­wy­mia­ro­we posta­cie, a to ozna­cza, że każ­dy z nas skła­da się zarów­no z dobrych, jak i nie­do­brych cech. Tyl­ko w ten spo­sób jeste­śmy w sta­nie poka­zać, czym tak napraw­dę jest bycie czło­wie­kiem.

Muszę zapy­tać o Two­je­go nar­ra­to­ra. Mimo, że w każ­dym opo­wia­da­niu to pozor­nie ktoś inny, ma się wra­że­nie, że to wciąż ten sam głos, tyl­ko w róż­nych maskach. Ten nar­ra­tor czę­sto prze­ła­mu­je czwar­tą ścianę, zwra­ca­jąc się do nas, czy­tel­ników, per „Wy”. Kim jest ten rozmówca? Czy to jakaś świa­do­ma sytu­acja nar­ra­cyj­na, którą budu­jesz?

W całym zbio­rze chcia­łem poba­wić się for­mą snu­cia pew­nych nar­ra­cji i języ­kiem. W więk­szo­ści są to nar­ra­cje pierw­szo­oso­bo­we, ale poja­wia­ją się też te w trze­ciej oso­bie – zawsze sta­ram się dobrać spo­sób opo­wia­da­nia do prze­ka­zu histo­rii. Ale tak, moż­na przy­jąć, że to jeden i ten sam nar­ra­tor, któ­ry na róż­ne spo­so­by sta­ra się poskła­dać swo­ją toż­sa­mość, opo­wia­da­jąc o swo­jej prze­szło­ści, teraź­niej­szo­ści i przy­szło­ści.

Ten pomysł wykry­sta­li­zo­wał się mniej wię­cej w poło­wie pra­cy nad książ­ką, kie­dy mia­łem już jakieś sześć opo­wie­ści. Wte­dy zro­zu­mia­łem, że w pewien spo­sób opo­wia­dam o tej samej oso­bie, tyl­ko na róż­nych eta­pach życia i po doko­na­niu róż­nych wybo­rów. Nie­któ­re z tych tek­stów to swe­go rodza­ju waria­cje na temat: „co by było, gdy­by?”. Inne, na przy­kład „Miko­łaj”, z kolei są kon­kret­nym auto­bio­gra­ficz­nym wspo­mnie­niem, tyl­ko w nie­wiel­kim stop­niu zmo­dy­fi­ko­wa­nym przez fik­cję. To był dla mnie bar­dzo cie­ka­wy ele­ment pisa­nia – prak­tycz­nie każ­da z tych histo­rii jest zanu­rzo­na w jakimś auten­tycz­nym wyda­rze­niu z moje­go życia, ale w pew­nym momen­cie odbi­ja w ścież­kę fik­cji. Czę­sto mam wra­że­nie, że rze­czy­wi­sty ciąg wyda­rzeń bywa po pro­stu nud­ny i nie zaofe­ru­je nam takie­go impak­tu, takie­go wra­że­nia, jakie może dać fik­cja. Łącząc te ele­men­ty, byłem w sta­nie stwo­rzyć opo­wie­ści o czymś wię­cej niż jakimś wyda­rze­niu z życia jakie­goś typa z Miko­ło­wa – poja­wi­ły się nowe pozio­my inter­pre­ta­cji i sta­ły się cie­kaw­sze dla czy­tel­ni­ka.

Jesteś lau­re­atem Poło­wu Biu­ra Lite­rac­kie­go – pro­jek­tu, który koń­czy pewien etap pisa­nia „do szu­fla­dy” i roz­po­czy­na publicz­ne życie książ­ki. Jak z per­spek­ty­wy cza­su wspo­mi­nasz ten pro­ces? Co daje auto­ro­wi taka kon­fron­ta­cja z kry­ty­ka­mi i czy­tel­ni­ka­mi jesz­cze przed ofi­cjal­nym debiu­tem?

Połów był cudow­nym doświad­cze­niem. Zgło­si­łem się w ostat­ni dzień, dosłow­nie sześć godzin przed pół­no­cą. Dzię­ki temu już dwa tygo­dnie póź­niej dowie­dzia­łem się, że zakwa­li­fi­ko­wa­łem się do gru­py fina­ło­wej, co było dla mnie wiel­kim wyda­rze­niem. Biu­ro Lite­rac­kie było pierw­szym wydaw­nic­twem, któ­re dostrze­gło coś w moich tek­stach i chcia­ło ze mną współ­pra­co­wać.

Pod­ciep jest wyni­kiem pra­cy całej naszej gru­py na festi­wa­lu. To było cen­ne doświad­cze­nie, któ­re nauczy­ło mnie nowe­go spo­so­bu obco­wa­nia z tek­stem. Wsłu­chu­jąc się i wczy­tu­jąc w utwo­ry innych uczest­ni­ków, byłem w sta­nie zro­zu­mieć, jak mogę ulep­szyć swo­je opo­wia­da­nia. Było dla mnie fascy­nu­ją­ce, że potra­fi­li­śmy przez czte­ry godzi­ny dys­ku­to­wać o tek­stach, a potem dalej spę­dza­li­śmy razem czas, roz­ma­wia­jąc o lite­ra­tu­rze, o tym, co jest dla nas waż­ne. Cie­szę się, że książ­ka ma za sobą taką histo­rię, że nie był to tyl­ko e‑mail z infor­ma­cją „wyda­my Pod­cie­pa”, ale że sam musia­łem przejść pew­ną dro­gę i nauczyć się wie­le o sobie – dla­cze­go piszę, jak piszę i co jest w tym dla mnie waż­ne. Na pew­no będę to wszyst­ko wspo­mi­nał przez dłu­gie lata. I każ­dej oso­bie piszą­cej pole­cam udział w Poło­wie.

No i co, przy­je­dziesz na kolej­ny Połów?

Oczy­wi­ście. I ty też.

O autorach i autorkach

Kuba Kulasa

Urodzony w 1986 roku w Krakowie. Prozaik. Laureat projektu „Połów. Prozatorskie debiuty 2025”. Szczęśliwa ręka to jego książkowy debiut. Przez lata zajmował się zawodowo promocją literatury i koordynował nagradzane kampanie społeczne.

Kuba Wojtala

Urodzony w 1985 roku w Mikołowie. Prozaik. Laureat projektu „Połów. Prozatorskie debiuty 2025”. Podciep to jego książkowy debiut. Mieszka w Katowicach.

Powiązania

Gdzie kończy się autor, a zaczyna książka

wywiady / o książce Artur Burszta Kuba Kulasa

Roz­mo­wa Artu­ra Bursz­ty z Kubą Kula­są, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Szczę­śli­wa ręka, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 4 listo­pa­da 2025 roku.

Więcej