Nadjeżdża, wyd. 2

08/08/2014 liryka

W debiutanckiej książce wehikuł poetycki Szymona Słomczyńskiego nadjeżdża (zgodnie z tytułem) ostro, brawurowo i na najwyższych obrotach. Ten wielogłosowy, gęsty znaczeniowo tomik, pełen ról, masek, flirtów i uników, jest jednocześnie nieznośnie szczerą, bolesną demaskacją. Autor pisze o przygodnym seksie, alkoholizmie, patologiach, a nawet o kwestii Smoleńska i trudno przyłapać go na wyraźnym osobistym zaangażowaniu – jest to niewątpliwa zaleta tej książki. Tom nagrodzony Złotym Środkiem Poezji 2014 za najlepszy poetycki debiut książkowy i nominowany do Nagrody Literackiej Nike 2014.

Wydawca
Biuro Literackie
Miejsce
Wrocław
Wydanie
2
Data wydania
2014-08-08
Gatunek
Liryka
Seria
Poezje
Ilość stron
64
Oprawa
miękka
Projekt okładki
Wojtek Świerdzewski
Projekt opracowania graficznego
Artur Burszta
ISBN
978-83-63129-84-2
spis treści

Nadjeżdża
Katalog
DNA
Chochlik
Po dziesiątym
Karmnik
Pragmatyczny związek
O ważnych sprawach rozmawiamy zazwyczaj w ogrodzie
Próba trenu
Jak przygoda, to tylko
O dwóch królewnach
Gwiazdy, oczy, ćmy
Żywa natura z medium, solą, czosnkiem i nahajką
Edvard Munch, New Snow in the Avenue
Może znajdziemy źródło
Któraś jest w nieniebie
Daj się prowadzić
Rewolucja
Tik
Drugie lato z rzędu
Lekkomyślny skręt
Dwadzieścia jeden i pół
Dopełniacz
Mutacje
Bez tłumika
Znów wrzesień
Edward Hopper, The Morning Sun
Już teraz
Niuanse zostawmy sobie na kiedy indziej
Retrospekcja w hipermarkecie
Ten wiersz ma być buntowniczy
Przynęta
Skąd chłód?
Panienki gawędzą
Zagrajmy jeszcze raz
Oceny za styl. Brudnopis
Najbezpieczniejsze osiedle w mieście
Osobisty esperal
Zachłanny przelot nad małą
Wysokie obroty

opinie o książce

Nadjeżdża to swoista kronika – czy może katalog (bo taki tytuł nosi drugi z wierszy w książce) – poetyckich wypadków na trasie szybkiego ruchu. Słomczyński na żywo notuje momenty, kiedy rozpędzony język wypada z torów na wirażach, a błyszcząca karoseria, strzaskana w katastrofie, odsłania pogruchotane wnętrze rzeczywistości.

Joanna Mueller

Język się Słomczyńskiemu użycza, a my patrzymy z dużym zainteresowaniem na to, co z użyczanego potrafi artysta wydobyć, by z kolei nam użyczyć. Spektakl trwa, a właściwie kilka spektakli jednocześnie. Raz język jest sceną, to znowu tylko kurtyną, innym razem schodzi między rzędy na widownię, by za chwilę odnaleźć się za kulisami.

Karol Maliszewski

Uciekając od dosłowności, uzewnętrzeniania egotyzmu czy kronikarskiego opisu teksty Słomczyńskiego wciąż pozostają zrozumiałe, a odniesienia literackie (których niemało) nie okazują się jedynym sensem, ale dodatkowym odnośnikiem, odrębnym punktem zaczepienia. I dobrze! (…) Czytelnik Nadjeżdża płynnnie lawiruje, pokonuje kolejne zakręty wersyfikacyjne czy brzmieniowe i czuje prawdziwy komfort jazdy. 

Oliwia Betcher

Tom Słomczyńskiego to przede wszystkim próba wyrażenia własnej autonomicznej wizji świata, ze szczególnym uwzględnieniem perspektywy i ujmowania czasu w ramy wiersza. Pobrzmiewają jeszcze w nim echa dawnych tradycji, które nie są tu rzecz jasna celowo wyeksponowane, lecz tolerowane i w pełni akceptowane. Operowanie w jednej przestrzeni kilkoma obrazami w różnych kontekstach pozwala odbiorcy na zetknięcie się ze światem od dawna znanym, jednak za sprawą tych utworów doprowadzonym do ekstremum. (…) Nadjeżdża to próba odnalezienia siebie w przestrzeni odhumanizowanej, wirtualnej, która zdaje się być poecie o wiele bliższa, od tego, co może ujrzeć za oknem. (…) Nie jest to poezja chorobliwie poszukująca momentu, chwili lub celu. Skoncentrowana jest w zupełności na dążeniu do ustalenia przyczyny i znalezienia swojego miejsca w wielkiej aglomeracji. 

Przemysław Koniuszy

Czytając wiersz Szymona Słomczyńskiego pt. Jak przygoda, to tylko z jego tomu Nadjeżdża w pociągu na linii Milanówek – Warszawa Powiśle pomyślałam, że to podobne uczucie, jak czytać Oplutego Marcina Świetlickiego w „czternastce” (tramwaju linii Bronowice – Nowa Huta) w Krakowie. I ja nie sugeruję w ten sposób żadnego podobieństwa między poetami, ale tym, którzy oswajają się z nowym dla siebie miastem poprzez poezję, chcę powiedzieć trzy słowa: Szymon Słomczyński. Nadjeżdża.

Joanna Roś

Poezja pisana na wysokich obrotach. Chętnie przyciska gaz do dechy. Życzę jej bezawaryjnego przebiegu.

Piotr Wiktor Lorkowski

Szymon Słomczyński podpina się do języka jak do prądu. Uruchamia domino – jedne słowa przywołują następne na zasadzie dźwiękowych lub znaczeniowych skojarzeń. Asocjacje następują przypadkowo, a kompulsywny zapis obejmuje wszystko: doświadczenia egzystencjalne – cielesność, duchowość, analizę rzeczywistości i drobiazgowe badanie możliwości języka.

Agnieszka Wolny-Hamkało

Bardzo dobry to debiut. Jeden z lepszych, jakie miałem ostatnio okazję czytać. I niech zabrzmi to nieprofesjonalnie, ale dobrze sobie wyobrazić samego autora, który być może przeżył wszystkie opisywane eskapady. Może ktoś wtedy polubi tego bezczelnego młodzieńca, bo ja sam z tym pewne problemy…

Tomasz Fijałkowski

Uproszczenia znoszą uproszczenia, przeżuwają się (i przeżywają) wzajemnie nie dając łatwego równania, omijając prosty wynik krytyki kultury czy dominacji płci.

Dawid Gostyński

Nadjeżdża Szymona Słomczyńskiego zaskakuje dojrzałością i zgrabnie utrzymywanym autoironicznym dystansem podmiotu lirycznego i języka tych wierszy w ogóle, i to mimo wszechobecnej, momentami wręcz katarynkowej formy “zgłoskowej” tych utworów, mimo skłonności do gadulstwa, nawiasomanii i seksualno-wulgarnych efektów specjalnych. Ale jeśli wyżej wymienione składają się na takie wiersze, jak “Już teraz”, nie mam więcej pytań – czytam, czytam, czytam.

Rafał Gawin

Nikt tu nas jednak nie zapewniał, że będzie łatwo, że będziemy sobie spokojnie jechać po prostej drodze, a kierownica nie będzie nam wytrącana z rąk. Drogowskazy są, ale okazuje się, że często jedziemy po ciele, które zawiera góry, doliny i nieodgadnioną tajemnicę płci. W poszukiwaniu źródła zmieniają się perspektywy widzenia, w wierszach przeplatają się głosy męskie i żeńskie bywające ze sobą w erotycznych relacjach. Widziałabym w tym silne pragnienie prawdy o sobie i o drugim człowieku, chęć dotarcia do czystopisu, do kontrolowania wielogłosu lub chociaż właściwego go przedstawienia: “Zginąć za kierownicą – to tak jak z dziewczyną,/która jest tego warta” (Wysokie obroty). I dostrzegam również paradoksalnie dużą dawkę zadowolenia z siebie i humoru połączoną z pewną dozą rozpaczy, o czym świadczy wiersz Mutacje: “On się zastrzelił, bo nie umiał już grać”. Wszystko to i jeszcze więcej sprawia, że tom poetycki Nadjeżdża jest niezwykle ciekawy i można spróbować do samochodu razem z autorem wsiąść i mieć poetyckie jazdy.

Jolanta Nawrot

inne książki autora