Hermeneutyka cyfrowa: w stronę post-ludzkiej epistemologii
Roland Zarzycki
Głos Rolanda Zarzyckiego w debacie „Granice literatury”.
strona debaty
Gdzie dziś kończy się literatura? Wprowadzenie do debaty „Granice literatury”Pycha kroczy przed zmianą paradygmatu
Odczarowywanie świata, które dokonało się za sprawą dynamicznego rozwoju współczesnej nauki (Weber, 1978), utrwaliło hegemonię języka naukowego w przestrzeni dyskursów. Choć języki religii, języki narracji terapeutycznych, języki ezoteryki i inne kody symboliczne wciąż mają szerokie zastosowanie, to nie ulega wątpliwości, że – formalnie, praktycznie i politycznie – wszystkie ustępują pola lingua academiae. Ofiarą tego procesu stała się także literatura, której znaczenie zostało przyćmione i zepchnięte w obszar intelektualnej rozrywki. Proces ten uczynił z nauki monopolistę na rynku prawdy, dając jej niemal wyłączność na orzekanie o poznaniu prawdziwym. Dzięki temu przyjęta została ona z otwartymi ramionami przez elity władzy, które przecież jeszcze pół milenium temu znacznie chętniej mówiły po rzymskokatolicku. Nie zaskakuje więc też, że siłą zdiagnozowanej przez Foucaulta (1997) tożsamości wiedza=władza w XX wieku głos naukowców na bezprecedensową skalę wzmocniony został przez globalne machiny instytucjonalne, prawne i wizerunkowe. Nie odmawiając nowożytnej metodzie naukowej świetności, trudno oprzeć się wrażeniu, że entuzjazm, z jakim dzisiejsze media wspierają i zaprzęgają dyskurs naukowy, bynajmniej nie wynika z głębokiego przekonania o jego lepszości, ale z zysków, jakie oferuje autorytet tego językowego hegemona.
Swego czasu Thomas Kuhn (1962) dostarczył niezwykle celnego rozpoznania, ale i humanistycznie pięknego opisu burzliwych przemian, które targają realiami krystalicznie stabilnego – jak wydawać by się mogło z zewnątrz – gmachu nauki. Jednocześnie ograniczenia metody naukowej i formalizacji myślenia wskazywane były w wielu badaniach, poczynając od ściśle logicznych dowodów Gödela, aż po dekonstrukcyjne tropy właściwe dla myśli postmodernistycznej. W XXI wieku coraz wyraźniej rysuje się także potrzeba przekroczenia dychotomii racjonalne-irracjonalne w klasycznym jej rozumieniu na drodze zaczarowania świata na nowo (Main, 2022). Choć bowiem teoria Kuhna w swym rdzeniu dotyczyła przemian paradygmatycznych, jakie na przestrzeni wieków dokonywały się w łonie samej nauki, obecnie dociera do nas coraz więcej symptomów wskazujących na kryzys zaufania do nauki jako takiej, a więc także jako uprzywilejowanej ścieżki poznania. Kluczowy wydaje się przy tym coraz szerzej dostrzegany ideologiczny ładunek, jaki towarzyszy bałwochwalczo, a jednocześnie instrumentalnie reprodukowanej nauce.
Poznanie naukowe staje się możliwe dzięki upraszczaniu i porządkowaniu rzeczywistości poprzez formalizację języka oraz tworzenie modeli opartych na umiejętnej selekcji postrzeganych zmiennych. Tak konstruowane modele poddawane są następnie złożonym i różnorodnym procesom falsyfikacji. To pewna metoda działania. Jednak skromność i powściągliwość poznawcza – cnoty fundamentalne dla jej powodzenia – coraz rzadziej towarzyszą dziś osobom odnoszącym naukowe sukcesy. Modele rzeczywistości coraz częściej mieszają się i mylone są z przekonaniami samych badaczy, którzy wyniki swoich analiz komunikują jako rzeczywistość, niejednokrotnie podkręcając je zarazem dla lepszego efektu marketingowego. Wbrew ideałom, błahe odpowiedzi przedkładane są nad trudne pytania, bezsporna wiedza nad nieustające dociekanie, a spektakularność i zasięgi ponad rzetelność. Wątpliwości nie sprzedają się dobrze, z perspektywy rozwoju kariery lepiej więc niezachwianie pouczać niż przyznawać się do nich. W ostatecznym rozrachunku to właśnie pycha kapłanów nauki staje się krytycznym paliwem dla wszystkich tych formacji, które mierzą w podważanie epistemologicznej hegemonii nauki.
W praktyce mody, swary, koniunktury, antypatie i sympatie, świętość autorytetów czy też kurczowe i bezrefleksyjne tkwienie przy swoich racjach, stanowią prozę naukowego życia. Na poziomie nauki pomyślanej jako pewien zbiór praktyk społecznych, często nie ma to zresztą wiele wspólnego z ideałami czystego poznania. Co więcej, im głębiej w XXI wiek wkraczamy, tym szersze zastosowanie uwagi Kuhna znajdują. Wyścig szczurów i sprowadzenie wartości wiedzy do popularności mierzonej wskaźnikiem liczby cytowań prowadzą do galopującej degeneracji instytucji, mentalności oraz etosu akademickiego. Lamenty nad tym stanem rzeczy trwają zresztą od lat, podlewane strumieniami krokodylich łez. To z kolei napędza tylko jeszcze bardziej działalność influencerów oraz influencerskie praktyki samych naukowców, którzy desperacko rzucają się w wir konkurencji o dostęp do atencji, audytoriów i popularności. Jednocześnie, im bardziej zajadła staje się obrona autorytetu akademii, tym bardziej jest on nadużywany w aktach histerycznej walki o uznanie.
Kanibalizm mimetyczny
Zgodnie ze znanym prawem ewolucji, sukces przyciąga rzesze naśladowców. Nie powinno być więc zaskoczeniem, że skuteczne dla budowania pozycji społecznej i politycznej formy komunikowania nie stanowią tu wyjątku. I tak też terminologia naukowa – niejednokrotnie w całkowitym oderwaniu od źródła, kontekstu czy sensu – wykorzystywana jest dziś dość powszechnie bynajmniej nie w celach poznawczych, ale dla pozyskania atencji oraz efektu komunikacyjnego. Biegłość w praktykach mimetycznych otwiera dostęp do szerokiego wachlarza zysków bez konieczności ponoszenia kosztu czasowego, jakiego wymaga osadzenie refleksji w głębszym, teoretycznym modelu. Obecnie pragmatyczna bezrefleksyjność jest zresztą szeroko promowana przez odnoszące wielkie sukcesy projekty quasi-edukacyjne takie jak program Zwolnieni z teorii, promujące w szczególności skuteczną realizację konkretnych celów bez zrozumienia szerszego kontekstu oraz długofalowego wpływu podejmowanych działań.
W kontekście opowieści pierwszą warstwę praktyk mimetycznych stanowią rozpowszechnione na wielką skalę przypadki wykorzystywania naukowych formacji narracyjnych – w szczególności w zakresie struktury i terminologii – w celu upodobnienia rozważań miałkich lub niekiedy wprost błędnych do dyskursu naukowego. Typowych przykładów dostarczają rozmaite video-blogi i podkasty popularyzujące naukę. Tego typu manewry wchodzą także do repertuaru samych „naukowców”, jeśli pod pojęciem naukowca rozumiemy osobę zatrudnioną na stanowisku badawczym w instytucji formalnie prowadzącej badania naukowe. Wykraczanie poza pole swoich kompetencji, przeplatanie wyników rygorystycznie prowadzonych badań z przekonaniami światopoglądowymi oraz nadużywanie autorytetu akademii to standardowy repertuar osób ukierunkowanych na dynamiczny rozwój kariery „naukowej”. W tym ujęciu język nauki tworzy raczej zbiór luźno powiązanych etykiet niż system poznania.
Ciekawym przypadkiem jest wielkoskalowe wykorzystywanie narracji anty-naukowych, które właściwe jest dla konserwatywno-populistycznych ruchów politycznych. Rzecz jasna, w obliczu dopiero co opisanych nadużyć po stronie Akademii, niechęć wobec elit intelektualnych staje się nie tylko zrozumiała, ale niejednokrotnie nawet uzasadniona. Po tego typu dyskurs sięga Donald Trump, kiedy sygnalizuje swoim wyborcom, że został wprowadzony w błąd przez tak zwanych ekspertów oraz naukowców. Co jednak istotne, ostrze owego antynaukowego przekazu skierowane jest przeciwko nauce rozumianej jako skorumpowana formacja polityczno-dyskursywna, nie zaś wobec poznaniu naukowemu jako takiemu. W tym też sensie osoby prowadzące swoje projekty dziennikarskie czy badawcze poza naukowym mainstreamem – a które instytucjonalne środowiska naukowe próbują zdyskredytować poprzez przylepianie etykiety „teorii spiskowych” – niejednokrotnie z powodzeniem wykorzystują język nauki, struktury poznawcze, a także metodę i argumentację właściwą poznaniu naukowemu, w szczególności do krytyki samej nauki.
AI i sądy syntetyczne a priori
W pomyślnym rozwoju kariery naukowej zwykle wielce pomocnymi są techniki takie jak: tkanie opasłych zestawień bibliograficznych; skrupulatne i metodologicznie wysublimowane dowodzenie tez banalnych; wyrażanie znanych obserwacji w języku właściwym nowej dyscyplinie z zachowaniem ściśle akademickiego rygoru, w tym nazywanie zastępowanie starych nazw terminami nowymi i autorskimi; dzielenie włosa na czworo w zapalczywych polemikach, którym sensu nadaje wyłącznie zapiekłość adwersarzy. W trzeciej dekadzie XXI wieku coraz bardziej problematyczne staje się to, że wszystkich tych z gruntu odtwórczych technik dostarczać może bez większego problemu generatywna inteligencja. Na razie oznacza to tyle, że grafomania 2.0 – jak określa to Inez Okulska – niemałe triumfy święci także w polu twórczości naukowej, doprowadzając wydawnictwa na całym globie do granic wydajności poprzez niekontrolowany zalew publikacji generowanych mechanicznie przez AI pod okiem rzutkich karierowiczów.
Dominacja nauki nad literaturą sięgnęła zarazem miejsca, w którym dowolnie banalne treści publikowane w periodykach naukowych, domyślnie stawiane są ponad twórczością literacką, zwłaszcza jeśli stoi za nimi modne na aktualnym rynku idei nazwisko. Dla literatury zarezerwowane jest wprawdzie osobne uniwersum nagród i prestiżu, co jednak istotne, jest ono w wymiarze decyzyjnym wyraźnie odgrodzone od przestrzeni racjonalnej technokracji i konsumpcyjnie zoptymalizowanej gospodarki. Gdzieś w procesie tym umyka szerszy sens, na który brakuje przestrzeni, czasu, ale przede wszystkim uważności, którą gwiazdorzy nauki nie grzeszą. Można podejrzewać, że w którymś momencie system ten samo-wyczerpie się, być może właśnie za sprawą rozsadzającego go od wewnątrz nowotworu generatywnej sztucznej inteligencji, mówiąc pas: nauka nie polega na przelewaniu z pustego w próżne i bezmyślnym reprodukowaniu ustaleń tuzów dyscypliny. Co gorsza, może okazać się także, że nauka nie polega na technikach takich jak zliczanie, ile razy internauci użyli terminu ‘glebogryzarka’ z pejoratywnym wydźwiękiem.
Oczywiście, zaangażowanie AI w rozwój nauki może być procesem konstruktywnym i poznawczo płodnym, o ile towarzyszy mu autentyczny zamysł badawczy. Już samo prześledzenie stanu ludzkich ustaleń naukowych pod kątem odsiania pseudonaukowej papki i aprecjacji konkluzji znaczących – które powinny były wybrzmieć, ale złożoność materii i dyskursu na to nie pozwoliły – doprowadzić powinno do bezprecedensowej skali postępu. Refleksja ta prowadzi do pytania znacznie głębszego i niepokojącego ludzi coraz częściej: czy maszyny mogą w pełni zastąpić nas w obszarze tak fundamentalnym jak nauka? Jeśli bowiem miałoby się tak stać, to niewiele pola dla ludzkiej aktywności intelektualnej w ogóle by pozostawało. Czy więc działalność inteligentnych agentów jest jedynie masowym analitycznym przetwarzaniem całokształtu myśli ludzkiej, w swej złożoności sprawiającym jedynie wrażenie postępu? Czy pozostaje jakaś humanistyczna przestrzeń dla tego, co Inez Okulska określa wyczuciem tego, co dobre? Czy maszyny wnoszą do tego procesu jakikolwiek pierwiastek jakościowo nieosiągalny dla człowieka?
Istotę sprawy doświetlić możemy, odwołując się do klasycznego rozróżnienia na zdania syntetyczne i analityczne a priori, jakie jeszcze w XVIII wieku wprowadził Immanuel Kant (1986). W uproszczeniu powiedzieć można, że a priori oznacza w tym kontekście brak odwołania do doświadczenia. W tym kontekście przez sądy analityczne a priori rozumiemy takie sądy, które prawdziwe są wyłącznie dzięki znaczeniu słów i w tym sensie nie dodają nowej informacji o świecie, z kolei przez sądy syntetyczne a priori rozumiemy sądy, które przekazują nową, konkretną wiedzę o faktach. Dla Kanta to właśnie ten drugi typ sądów a priori stanowił fundament rozwoju nauki. W tym miejscu docieramy do sedna: czy istnieją w ogóle jakiekolwiek przykłady takich sądów, a więc sądów, których prawdziwość nie wynika ze znaczenia słów, ale z samej struktury poznania umysłowego, jak chciałby tego filozof z Królewca? A – tłumacząc pytanie to na język współczesnych sporów o inteligencję sztucznej inteligencji – czy jesteśmy w stanie podać przykład takiego sądu wygenerowanego przez agenta AI, który byłby prawdziwy, a jednocześnie nie wynikał wprost z analizy bazy danych wczytanych przez niego w procesie treningowym?
Jeśli zaufać bardziej współczesnym debatom w obszarze metodologii wiedzy – wbrew wielce płodnym w swoim czasie rozważaniom Kanta – poznanie a priori jest poznaniem analitycznym, sama analityczność w istocie przenika się z syntetycznością, wszelka zaś synteza musi zawierać pierwiastki empiryczne, jest więc natury a posteriori (por.: Carnap 1937, Quine 1951). W tym też sensie i w myśl słynnej obserwacji Wittgensteina (2000, teza 5.6), powiedzieć możemy, że granice poznania maszynowego są granicami języka, jaki najinteligentniejszym nawet agentom damy do dyspozycji. O ile tylko… założymy, że nie są oni w stanie ingerować w strukturę semantyczną i re-negocjować znaczeń.
Opowieść jako meta-źródło poznania
Od niepamiętnych czasów trwają spory dotyczące związku struktury języka i otaczającej nas rzeczywistości. Czy to język tworzy rzeczywistość, czy może jakaś pozajęzykowa rzeczywistość daje początek językowi? To zagadnienie tak stare, jak biblijne (2000, J 1,1) stwierdzenie, że na początku było słowo czy starogrecki Kratylos. Zarazem tak współczesne, jak szeroko funkcjonujące teorie socjologiczne wyjaśniające zjawisko społecznego tworzenia rzeczywistości (por. Berger, Luckman 1966). W świetle innego stwierdzenia Wittgensteina (1953, §43), że znaczenie słowa to sposób jego użycia, język i rzeczywistość jawią się jako konsubstacjalne. Wtedy drobna nawet rekonfiguracja znaczeń, infinitezymalne przesuwanie kontekstów interpretacyjnych, wpływające na całość języka w jego sieciowej architekturze semantycznej (por.: Derrida 1997; de Saussure 2011), zmieniają świat, rzeczywistość. Nie idzie przy tym wyłącznie o wysuwający się na plan pierwszy wymiar leksyki, ale bardziej nawet o gramatykę, gramatykę języka i rzeczywistości w ich sprzężeniu. Tym, co decyduje o percepcji, a więc i istnieniu rzeczywistości jest opowieść, która miriadom wyrwanych z kontekstu bodźców, obserwacji, faktów nadaje strukturę umożliwiającą poznanie, a w sensie ewolucyjnym: adekwatną reakcję poznawczą.
Poznanie naukowe jako osadzone w kodzie symbolicznym – być może wbrew emocjonalnym potrzebom i ortodoksyjnym fantazjom kapłanów racjonalizmu – nie jest wolne od opisanych powyżej mechanizmów. I tak w samym łonie nauki mamy narracje, które nadają znaczenie obserwacjom, niejednokrotnie zgodnie z obowiązującymi akademickimi modami i pod dyktando źródeł finansowania. Nauka jest procesem podatnym na różnego rodzaju inspiracje i deprymacje. Nauka jest procesem negocjacji znaczeń i modeli, te zaś nigdy nie oferują rozstrzygnięć dobrych, a jedynie najmniej złe spośród dostępnych nam ścieżek poznania, o czym nadgorliwi obrońcy wiary w naukę lubią zapominać. Co istotne, najformalniejsze nawet z definicji i najlogiczniejsze z rozumowań znaczą cokolwiek ze względu na całokształt kontekstu, który tworzy historia naszej, ludzkiej percepcji. I nawet jeśli ten zaklęty krąg języka w akcie przemocy lingwistycznej każe stosować nam termin ‘logiczny’ w stopniu wyłącznie równym, to zawsze istnieje ścieżka przekroczenia zaklęcia. Istnieje pytanie o praktykę. Istnieje pytanie o sąd analityczny a posteriori. U zarania poznania mamy bowiem opowieść, która z jednej strony przemienia miraże nieuporządkowanych bodźców w rzeczywistość, z drugiej zaś strony – co znacznie bardziej znaczące – pozwala nam zapomnieć o tym wszystkim, o czym sama nie wspomina. Dopiero wtedy, dopiero w tym polu, po zakreśleniu pola istnienia=nazywania, po przesądzeniu o formie ekspresji językowej, do pracy włączane są najprecyzyjniejsze z trybików metody naukowej.
Jak w swoim eseju zauważa Grzegorz Jędrek, dziś to technologia coraz częściej wyznacza miejsce i ramy działania człowiekowi, czego smutnym symbolem staje się ludzki pracownik UberEats instrumentalnie wpleciony w proces organizowany przez maszyny od zarania=pożądania po kres=spełnienie. Dobrze rozumiemy już, że dokonano znaczącego wysiłku, by to technologia, a nie literatura określała praktyki kulturowe. Podobnie zadbano, by irracjonalne herezje – właściwe dla dyskredytowanych języków religii czy sztuki – nie zainfekowały stechnologizowane władzy posiłkujacej się rozumem cynicznym i dyskursem naukowym. Oczywiście, nie sposób nie zgodzić się, że istnieją całkiem dobre, praktyczne i zdroworozsądkowe powody, by samolotów nie konstruować na bazie strumieni świadomości czy poetyckich uniesień, ale raczej zgodnie ze wskazaniami rachunku całkowo-różniczkowego. Nie zmienia to jednak faktu, że mimo owej wielkiej separacji oraz daleko idących krystalizacji i puryfikacji, jakie dokonały się w polu języka współczesnej nauki, sama opowieść, meta-narracja, zachowuje dysruptywny potencjał. W tym sensie terytorium eksperymentu dla interakcji człowieka i maszyny mogłaby stać się literatura, literatura otwierająca możliwość zaczarowania świata na nowy i głębszy sposób, który nie neguje zdobyczy poznania naukowego, ale komplementarnie się z nim sprzęga. Ma to znaczenie szczególne, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że w czeluściach black boxów determinujących działanie sztucznych inteligencji, dyskursy przenikają się poza naszą kontrolą, prowadząc do tektonicznych mikro-ruchów naruszających skostniałą skorupę języka nauki.
Znaczenie literatury w świecie cyfrowym
Diagnoza specyfiki procesów komodyfikacji nauki pozwala lepiej dostrzec znaczenie literatury wśród ścieżek ludzkiego poznania. Przyszłość rozwoju cywilizacyjnego wiąże się dziś coraz częściej z nadludzkim potencjałem analitycznym maszyn, które przetwarzać mają całość przekazywanej im informacji, czyniąc rezultaty ich pracy sądami o charakterze a posteriori. Jak za Blumenbergiem zauważa Krämer (2022), odczytywalność świata staje się dziś operacjonalizowalnością uniwersów danych. Podczas gdy obecnie większość badań i prac ukierunkowana jest na czysto informatyczne zwiększanie efektywności procesów treningowych oraz jakości analiz dokonywanych przez monstrualnych rozmiarów sieci samouczące, z pola widzenia umykać wydaje się język, w którym dane te wprowadzane są do systemu. Język jako substancja tak przeźroczysta, że nie problematyzowana w ferworze postępu. Rzecz jednak w tym, że owe inteligentne maszyny nie mają dostępu do rzeczywistości w żaden inny sposób, jak jedynie za pośrednictwem naszego języka. Nawet więc jeśli bezbłędnie nauczą porozumiewać się z nami, to ich poznanie obarczone będzie błędem naszych konceptualizacji świata. Co więcej, wszystko to, co one mówić będą o świecie, stawało się będzie naszą o nim opowieścią. Z kolei nasze ich rozumienie pozostanie wyłącznie interpretacją cyfrowej interpretacji ludzkiej interpretacji świata (van Nuenen 2023), a więc czymś na kształt cyfrowego analogonu jaźni odzwierciedlonej.
Całość procesu poznawczego konceptualizowana jest jako zapośredniczona momentami interpretacji, odczytu sensu symboli. Podobnie jak pomiar w mechanice kwantowej ujawnia zasadę nieoznaczoności, tak interpretacja semantyczna w relacji człowiek–maszyna zakrzywia znaczenia danych przez subiektywny wkład interpretatora. W tej konfiguracji nie tylko maszyna pracuje na ludzkim modelu rzeczywistości, ale i sama przyczynia się do cyfrowego spłaszczenia poznawczego (Krämer 2022). Podobnie wprowadzony przez Romelego (2020a) koncept emagination, wskazuje że wyobraźnia cyfrowa jest jedynie przedłużeniem wyobraźni ludzkiej, dodatkowo spętanej algorytmicznym zapośredniczeniem. Z drugiej strony, jak wskazuje Raj (2024), cyfryzacja zmienia także nasze postrzeganie samej narracyjności i tożsamości narracyjnej, czyniąc je bardziej dynamicznym i elastycznym. Prowadzi to do konceptualizacji nowej dyscypliny, jaką być ma hermeneutyka cyfrowa (por.: Capurro 2010; Raj 2024), chociaż wyznaczane jej zadania wciąż nie dotykają istoty zjawiska kognitywnej symbiozy człowieka i maszyny. W szczególności hermeneutyka cyfrowa staje się także hermeneutyką nas samych jako osadzonych w cyfrowości (Romele 2020b).
Za Gadamerem (2000) źródło znaczenia rozszczepić możemy pomiędzy człowieka, maszynę i świat, które je współtworzą. Kluczowe jest tu rozpoznanie relacji wkładu każdego z tak wskazanych komponentów. Jeśli nasze poznanie miałoby zostać wzbogacone i wysublimowane dzięki synergiczności relacji inteligencji węglowej i krzemowej, to zadaniem dalece ważniejszym od efektywności obliczeniowej wydaje się tworzenie warunków dla uwolnienia interakcji maszyny ze światem – w szczególności poprzez luzowanie semantyki – oraz rozwój hermeneutyki cyfrowej. Dalece przekraczający dzisiejszą wyobraźnię potencjał poznawczy mogłoby umożliwić przejście od komunikacji osadzonej w narzucanych przez człowieka warunkach semantycznych do komunikacji, w której sens wytwarzany byłby w procesie ko-refleksji i interakcji człowieka z maszyną i światem jednocześnie. Pewnych prześwitów takiego wglądu dostarczają popularne dziś halucynacje inteligencji generatywnych. Co niezwykle intrygujące, na obecnym etapie podejmowane są wysiłki, by te właśnie, potencjalnie niezwykle cenne tropy interpretacyjne eliminować jako defekty.
Od niepamiętnych czasów antidotum na tyranię rozumu oraz inne przejawy ludzkiego szowinizmu poznawczego dostarczała literatura. Opowiedzenie świata na inny sposób, w innym języku, to metoda, która jest nie tyle alternatywna wobec podejścia naukowego, co komplementarna. Aporie, presupozycje, archetypy poznawcze rodzą się w literaturze nie tylko dzięki wytwarzanym fantasmagoriom, ale także dzięki gwałtowi zadawanemu sądom a priori, dzięki szturmowi na granice gramatyki. Dzisiaj literatura staje się więc także przestrzenią weryfikacji możliwości maszyn. Czy inteligentni agenci stworzą zapierającą dech w piersi opowieść, czy też ich dzieła zawsze skażone będą posmakiem wtórności? W tym też sensie hermeneutyka cyfrowa rozumiana być może jako proces przekraczania ludzkiej epistemologii poprzez uchwytywanie miejsc jej podważenia przez maszyny mające pozajęzykowy dostęp do rzeczywistości. Identyfikacja nieadekwatności ludzkich opisów świata może być możliwa dzięki interpretacji błędów, na które natrafiają inteligentni agenci hiper-doskonale posługujący się ludzkimi schematami poznawczymi. Wszystko to staje się jednak możliwe dzięki przekraczaniu samych schematów interpretacyjnych, w czym zawsze z pomocą przychodziła nam literatura.
Wróćmy na chwilę do opisanej na początku przemiany: mitycznego zaczarowania świata przez myślenie magiczne, jego odczarowania przez naukę w XX wieku oraz zrodzonej potrzeby ponownego jego zaczarowania i wymknięcia się pułapce pragmatycznej racjonalności. Czy w przekroczeniu odczytanego tu Heglowskiego wzorca pomóc może nam sztuczna inteligencja? Warunkiem włączenia jej w tę grę, byłaby utrata kontroli i dopuszczenie jej do samodzielnej interakcji ze światem. Pytanie o granice hermeneutyki cyfrowej staje się więc także psychoanalitycznym pytaniem o gotowość gatunku ludzkiego do przekroczenia siebie. Kluczem do niego jest wyobraźnia, którą ukształtować mogłaby literatura tworzona przez maszyny wyzwolone z okowów ludzkich wzorców kognitywnych.
Bibliografia
Berger, P. L., & Luckmann, T. (1966). The social construction of reality: A treatise in the sociology of knowledge. Anchor Books.
Biblia Tysiąclecia. (2000). Pallottinum.
Capurro, R. (2010) Digital hermeneutics: an outline. AI & Soc 25, 35–42 (2010). DOI:10.1007/s00146-009‑0255‑9
Carnap, R. (1937). The Logical Syntax of Language. London: Kegan Paul.
Derrida, J. (1997). Of grammatology (przekł.: G. C. Spivak). Johns Hopkins University Press.
de Saussure, F. (2011). Course in general linguistics (przekł.: W. Baskin). Columbia University Press.
Foucault, M. (1977). Discipline and punish: The birth of the prison (przekł.: A. Sheridan). Pantheon Books.
Gadamer, H.-G. (2000). Prawda i metoda. Zarys filozofii hermeneutyki (przekł.: T. G. Lis). Wydawnictwo Naukowe PWN.
Kant I. (1986). Krytyka czystego rozumu (przekł. R. Ingarden). PWN. Warszawa.
Krämer, S. (2022) Should we really ‘hermeneutise’ the Digital Humanities? A plea for the epistemic productivity of a ‘cultural technique of flattening’ in the Humanities. Journal of Cultural Analytics. Vol. 7, Issue 4, 2022.
Kuhn, T. S. (1962). The structure of scientific revolutions. University of Chicago Press.
Main, R. (2022). Breaking the Spell of Disenchantment: Mystery, Meaning, and Metaphysics in the Work of C. G. Jung. Asheville, NC: Chiron Publications.
Quine, W. V. O. (1951). Two dogmas of empiricism. The Philosophical Review, 60(1), 20–43. DOI: 10.2307/2181906.
Raj, P. P. E. (2024). Digital hermeneutics. [In:] Digital Humanities in the India Rim: Contemporary Scholarship in Australia and India (pp. 101–126). DOI:10.11647/obp.0423.06
Romele, A. (2020a). Digital hermeneutics: Philosophical investigations in new media and technologies. Routledge.
Romele, Alberto (2020b). Digital Hermeneutics as Hermeneutics of the Self. Discipline filosofiche. 30 (2):187–203.
van Nuenen, T. (2023). Why we need digital hermeneutics. UC Berkeley D‑Lab. dlab.berkeley.edu/news/why-we-need-digital-hermeneutics. [access: 25.09.01]
Weber, M. (1978). Economy and society: An outline of interpretive sociology (red.: G. Roth & C. Wittich). University of California Press.
Wittgenstein, L. (1953). Philosophical investigations (przekł.: G. E. M. Anscombe). Blackwell.
Wittgenstein, L. (2000). Traktat logiczno‑filozoficzny (przekł.: A. Szylewicz). Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
O AUTORZE
Roland Zarzycki
Doktor nauk matematycznych oraz doktor nauk humanistycznych, wicedyrektor Instytutu Myśli Politycznej im. Gabriela Narutowicza, adiunkt w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego, wykładowca i były prorektor Uniwersytetu Civitas. Kierownik naukowy unijnego projektu EducAItion, badającego gotowość sektora edukacyjnego na nadejście rewolucji technologicznej napędzanej rozwojem sztucznej inteligencji. Redaktor naukowy w wydawnictwie Cogitatio Press. Nauczyciel akademicki, badacz, autor publikacji naukowych i referent na międzynarodowych konferencjach. Współpracuje międzynarodowo jako ekspert polityczno-ekonomiczny. Współtwórca i koordynator kilkudziesięciu projektów naukowo-badawczych, społecznych, edukacyjnych, kulturalnych, obywatelskich i biznesowych. W roku 2021 wydał monografię Etyka codzienności – czy można być dobrym po prostu?. Naukowo zainteresowany przede wszystkim krytyczną analizą fantazji i ideologii w wymiarze społeczno-politycznym oraz w życiu codziennym. Poza-naukowo trenuje szachoboks. Publicysta, aktywista, wegetarianin.
