07/10/19

Enklawa wolności, solidarności, przyjaźni i wzajemnego szacunku

Artur Burszta

Strona cyklu

Misje niemożliwe
Artur Burszta

Menadżer kultury. Redaktor naczelny i właściciel Biura Literackiego. Wydawca blisko tysiąca książek, w tym m.in. utworów Tymoteusza Karpowicza, Krystyny Miłobędzkiej, Tadeusza Różewicza i Rafała Wojaczka, a także Boba Dylana, Nicka Cave'a i Patti Smith. W latach 1990-1998 działacz samorządowy. Realizator Niemiecko-Polskich Spotkań Pisarzy (1993-1995). Od 1996 roku dyrektor festiwalu literackiego organizowanego jako Fort Legnica, od 2004 – Port Literacki Wrocław, od 2016 – Stacja Literatura w Stroniu Śląskim, a od 2022 – TransPort Literacki w Kołobrzegu. Autor programów telewizyjnych w TVP Kultura: Poezjem (2008–2009) i Poeci (2015) oraz filmu dokumentalnego Dorzecze Różewicza (2011). Realizator w latach 1993–1995 wraz z Berliner Festspiele Niemiecko-Polskich Spotkań Pisarzy. Wybrany podczas I Kongresu Menedżerów Kultury w 1995 roku do Zarządu Stowarzyszenia Menedżerów Kultury w Polsce. Pomysłodawca Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius. Współtwórca Literary Europe Live – organizacji zrzeszającej europejskie instytucje kultury i festiwale literackie. Organizator Europejskiego Forum Literackiego (2016 i 2017). Inicjator krajowych i zagranicznych projektów, z których najbardziej znane to: Komiks wierszem, Krytyk z uczelni, Kurs na sztukę, Nakręć wiersz, Nowe głosy z Europy, Połów. Poetyckie i prozatorskie debiuty, Pracownie literackie, Szkoła z poezją. Wyróżniony m.in. nagrodą Sezonu Wydawniczo-Księgarskiego IKAR za „odwagę wydawania najnowszej poezji i umiejętność docierania z nią różnymi drogami do czytelnika” oraz nagrodą Biblioteki Raczyńskich „za działalność wydawniczą i żarliwą promocję poezji”.

Co dla mnie jest największą wartością Stacji Literatura? To, że w Stroniu Śląskim i Siennej na cztery dni najistotniejsza staje się literatura – autorki i autorzy oraz ich nowe książki. Wszyscy skupieni są na sztuce pisania, wykonywaniu tekstów oraz rozmawianiu o nich. Autorzy, krytycy, tłumacze, muzycy, filmowcy i uczestnicy pracowni. Nie ma cienia przesady w stwierdzeniu, że ludzi ze Stacji pozazdrościć może nam niejeden festiwal. Jaki np. byłby poziom sporów, które dzielą i tak już mocno podzielone nasze środowisko, gdyby te wyglądały tak, jak festiwalowa dyskusja na temat poetyckiego kanonu na trzydziestolecie?

Żyjemy w czasach, w których niemal codziennie musimy zdawać egzamin dojrzałości. Oczekuje się od nas jednoznacznych deklaracji i opowiadania się po konkretnej stronie. Ktoś, kogo przez lata uważało się za dobrego znajomego, za chwilę może stać się rywalem, ponieważ poróżnisz się z nim w jakiejś błahej sprawie. Jak sobie z tym wszystkim radzić? Jeśli mamy coś ważnego do powiedzenia, róbmy to w wierszu, wywiadzie albo felietonie! Twórzmy dystychy, a nie komentarze w portalach społecznościowych. Coraz więcej osób pamięta się z przepychanek i wybryków w sieci. Im mniej mają do powiedzenia w literaturze, tym głośniejsi są w internecie.

Jeszcze kilka lat temu odmowa wydania książki kończyła się „kosą” z wydawcą. Dzisiaj jest motywacją do dalszej pracy. Dobrze pomyślane i zorganizowane projekty zawsze dają dobre efekty. Historie wielu ostatnich laureatów Połowu to kroniki kolejnych podejść. Rekordziści startowali po sześć, siedem razy. Nie pracuje się już latami z autorami nad pierwszą książką, ta bowiem coraz częściej jest gotowa chwilę po debiucie w almanachu. Co jeszcze wyróżnia nowych autorów? Coraz rzadziej pojawiająca się postawa roszczeniowa, chęć pracy nad warsztatem, szacunek dla innych piszących, lepsze rozumienie zasad branży wydawniczej.

Nowe pokolenie bawi się też inaczej niż poprzednicy. Nie chciałbym porównywać i wartościować, a tym bardziej przywoływać konkretnych zdarzeń czy historii. Warto jednak tę zmianę zauważyć. Dawniej poeci spędzali na festiwalach czas niemal wyłącznie we własnym gronie. Znalezienie się w ich „klubie” było środowiskowym awansem. Ten dystans pogłębiał się coraz bardziej we Wrocławiu. Potrzebny był restart. Pomysł na likwidację podziałów i ulokowanie literatury w centrum festiwalowych wydarzeń. To był zasadniczy powód przeprowadzki festiwalu do Stronia. Dzisiaj bawimy się razem, a chociaż zdarzają się ekscesy, to wszyscy po nich wspólnie i solidarnie sprzątamy.

Najtrudniejsze są powroty z Czarnej Góry. Na nizinach – wciąż te same spory wokół Instytutu Literatury. Niewiele mam do powiedzenia w tym temacie ponad to, co napisałem kilka miesięcy temu. Teraz jednak staram się przyglądać nowej instytucji z bliska. Wyrabiam sobie zdanie, zachowując się jak zawsze – poznając osobiście ludzi, ich pomysły oraz efekty działań. W tym roku w Stacji Literatura poznawaliśmy wspólnie Instytut Kultury Miejskiej z Gdańska, Staromiejski Dom Kultury z Warszawy oraz Fundację Rodziny Kochańskich (wszyscy współfinansowali towarzyszące koncerty). Wszystkie te instytucje zaprosiliśmy do bloku wydarzeń pod nazwą Family Meeting.

„Nowy Napis” pojawił się w Stacji w ostatniej chwili i z własnej inicjatywy, płacąc za udział swój i wybranych osób, a także za promocję czasopisma oraz zakup licencji do zapisów wideo czytań wybranych autorów. Gdyby z podobną ofertą zgłosiło się do nas inne czasopismo, też byśmy nie odmówili. Stacja jest wszystkich. W Stroniu Śląskim i Siennej otwieramy się na to, co nowe, inne, nieznane. Po raz kolejny np. odwiedzili nas poeci arabscy od niedawna mieszkający w Europie. Nie boimy się zaangażowania w wierszu, który być może jest tylko doraźny, ale na pewno nie obojętny na świat, w którym teraz żyjemy.

Gdybym miał nie korzystać ze środków samorządowych, rządowych, unijnych czy pochodzących z sektora prywatnego, jakie otrzymywałem od instytucji i kierujących nimi osób, co do których miałem jakieś zastrzeżenia, to prawdopodobnie w ciągu trzech dekad działania w kulturze współpracowałbym naprawdę z nielicznymi. Gdy tworzy się kulturę, a nie politykę, a do tego pracuje długodystansowo, to zawsze należy szukać równowagi między tym, co można kontestować, a tym, co właściwe i poprawne. Rozdzielający środki często oczekują od nas bezgranicznej wdzięczności i lojalności. Doświadczyłem tego wiele razy, płacąc wysoką cenę za swoją niezależność, opinie i sądy.

Poziom wpisów, sprostowań i pseudodyskusji, jakie przetaczają się przez część naszego środowiska, jest zatrważający. I dotyczy to niestety wszystkich stron konfliktu. Coraz mniej wyważonych, wypośrodkowanych i obiektywnych poglądów. Nawet uznane media i cenieni dziennikarze wolą okopywać się po jednej ze stron. Mamy prawo nie rozumieć i mamy prawo oczekiwać od opiniotwórczych mediów, że ktoś będzie umiał nam to wszystko mądrze wyjaśnić. Dzisiaj zaś coraz częściej odmawia się nam prawa do odrębnego zdania, zwłaszcza gdy jest ono bardziej złożone niż powiedzenie „tak” lub „nie”.

Dlatego tak ważne są te cztery dni, które przytrafiły się nam po raz kolejny w Stacji Literatura. Piotr Sommer pisał przed laty: „Legnica to był duży nakręt, przyjacielskość i kupa radości”. Dziś podobnie można pisać o Stroniu Śląskim i Siennej, które stały się dla wielu enklawą wolności, solidarności, przyjaźni i wzajemnego szacunku. Jak sprawić, by trwało to dalej? Co zrobić, żeby ta niezwykła atmosfera, jaka wytwarza się w Stacji, rozlała się na całe nasze środowisko i na pozostałe dni w roku? Pomyślmy wspólnie!