debaty / WYDARZENIA I INICJATYWY

Literatura w czasach zarazy: wycofać się i powrócić

Ostap Sływynski

Głos Ostapa Sływynskiego w debacie "Zawsze wolna i zaangażowana".

strona debaty

Zawsze wolna i zaangażowana

Czy wielu piszącym poezję zdarzało się przepaszać za wiersze? Nie za takie lub inne, udane czy nieudane, „słuszne” czy „niesłuszne”, lecz po prostu za to, że się napisało, opublikowało czy wyrecytowało wiersz? Mnie, dosłownie przed chwilą – tak. Odruchowo poprosiłem o przebaczenie za wiersz, publikując go w internecie. Po raz pierwszy w życiu.

W ciągu ostatnich miesięcy Ukraińcy przeżywają jakieś wstrząsające wspólne życie, dodatkowe, nieprzewidziane w niczyjej biografii. Taki bonus doświadczeniowy, niby czyjeś życie w skrócie, wmontowane w tysiące naszych życiorysów. Razem w trybie bardzo przyspieszonym przeżyliśmy naiwność i idealizm nastolatka, pierwsze zetknięcie się z niesprawiedliwością i okrucieństwem, po którym nastąpił okres dojrzałości, rozwagi i odwagi, wreszcie stanęliśmy w obliczu absolutnego zła, którym był zbiorowy mord, tortury i pohańbienie ludzkiej godności. Obecnie znajdujemy się w punkcie najwyższej niepewności. Dojrzali, pozbawieni wszelkich iluzji, w większości gotowi jesteśmy do najgorszego rozwiązania – wojny, utraty państwowości. Przeżycia ostatnich tygodni nauczyły moje społeczeństwo chłodu i racjonalności w podejściu do rzeczy strasznych, histeria minęła razem z nadziejami na proste rozwiązanie. Teraz pakujemy dokumenty do foliowych worków, metodycznie układamy do „plecaka alarmowego” leki, opatrunki, zapałki, latarkę i nóż. Mężczyźni dobrowolnie, spokojnie stawiają się na komisariatach wojskowych, aktualizują swoje dane, czekają na sygnał do mobilizacji.

Tymczasem chodzimy do pracy, nawet odbywają się od czasu do czasu jakieś wydarzenia kulturalne, spektakle, otwarcia wystaw. Przypomina to jednocześnie imitację normalnego życia i próbę odroczenia jakiegoś nieuchronnego nieszczęścia. Podczas tych imprez jednak wszyscy rozmawiają jedynie o polityce. Albo milczą.

Na samym początku, w listopadzie, ukraiński protest usiłował być apolityczny, a w zamian za to chciał być artystyczny. Na scenie Majdanu królowała zwyciężczyni Eurowizji Rusłana, było zapotrzebowanie na przeboje i wiersze. Brzmieli Szewczenko i Keats, młodzi poeci urządzali czytania przy płonących beczkach. Artyści prześcigali się w tworzeniu plakatów, performansów i „obiektów”, powstała tzw. „strefa artystyczna” Majdanu. Przeciętne, a czasem pierwszorzędne zespoły grały dla wdzięcznej publiczności, świecącej latarkami w telefonach. W styczniu wiersze ustały, muzyka pozostała jedynie jako tło, pomagające utrzymać potrzebny tonus w codziennej protestacyjnej krzątaninie i wypełniające pustkę dźwiękową. W najgorszych, najkrwawszych dniach lutego ze sceny brzmiały już tylko oschłe instrukcje i modlitwy.

Dlaczego więc dzisiaj, publikując wiersz, poprosiłem o przebaczenie? Możliwe, że sztuka, wyczuwszy moment, w którym powinna się wycofać, jeszcze ostrożniej musi wyliczyć inny moment, kiedy wolno jej powrócić? Próba przewodzenia rzeczywistości w chwilach krytycznych może się okazać (i najczęściej okazuje się) dla sztuki ośmieszającą, zaś usiłowanie bycia częścią rzeczywistości (jak plakat uliczny, spontaniczna improwizacja na placu itp.) staje się niedorzeczne w chwili, gdy w tę rzeczywistość wkraczają cierpienie i śmierć. Pozostaje jedynie komentowanie, ale i to wymaga dużej ostrożności i taktu, żeby nie wydawało się nadużyciem (jak wydawało się np. Miłoszowi, gdy słuchał w wykonaniu Andrzejewskiego jego wojennych opowiadań w okupowanej Warszawie: „tysiące ludzi umierało tuż obok w torturach, dlatego transponowanie tych cierpień od razu na tragiczną teatralność wydawało się nam nieskromne”).

Wiersz, o którym mówię, jest o Tatarach krymskich, narodzie, który raz został wygnany z jego rodzinnych stron i od tej pory stale odmawia mu się ojczyzny. Teraz, podczas rosyjskiej okupacji Krymu Tatarzy, w zdecydowanej większości lojalni wobec państwa ukraińskiego, znowu okazują się niepotrzebni, zbędni, znowu (jak w czasach deportacji stalinowskich i w pierwszych latach po repatriacji) są poddawani obstrukcji i zastraszani. Kilka dni temu pojawiła się informacja, że domy Tatarów są oznaczane w nocy przez jakieś nieznane osoby. Spróbowałem więc napisać wiersz o strachu i momencie, w którym zamiast lęku przychodzi chłód i twardość kamienia, o fatum i sposobie, by fatum to pozbawić mocy. Ale materiał, którego użyłem (bo „użyłem”, nie ma co ukrywać) jest jeszcze zbyt świeży, zbyt dużo w nim jest rzeczywistego strachu i cierpienia, żeby stał się parabolą. Czy nie popełniłem tutaj nadużycia? Może i tak, skoro poczułem coś w rodzaju wstydu, po raz pierwszy w życiu wstydu takiej właśnie natury.

Więc na integrację sztuki z rzeczywistością za późno, bo jaka sztuka chciałaby (i mogłaby) spierać się o miejsce z autentyczną żałobą? Na dopisywanie czy metaforyzowanie rzeczywistości chyba za wcześnie. Owszem, pisano wiersze w oblężonym Sarajewie, ale nie byliśmy w tych najgorszych chwilach w środku wydarzeń, „na samym dnie faktu dokonanego”. Te doświadczenia jeszcze nie należą do wszystkich, są zbyt personalne. Ale nawet gdybyśmy tam byli (a wielu pisarzy, artystów jednak było na płonącej barykadzie na Hruszewskiego i pod ostrzałem snajperów), czy byłoby nas stać na opis?

Poczekajcie więc, będzie literatura, jestem pewien. Już to słychać, tak milczy się przed wypowiedzeniem niesamowitych rzeczy. Podczas Pomarańczowej Rewolucji nie było takiego milczenia, takich cieni na czołach, ludzie nie wymieniali z sobą takich uścisków. Musimy tylko wypełnić jeszcze kilka protokołów, złożyć pewne formalne świadectwa, a później napiszemy ją – wolną, zaangażowaną, spokojną.

O AUTORZE

Ostap Sływynski

ur. w 1978 r. Poeta, tłumacz, krytyk literacki. Studiował bułgarystykę na Uniwersytecie Lwowskim, na którym obecnie pracuje. Inicjator i uczestnik projektów artystycznych. Laureat nagrody im. Antonycza (1997), Ambasady RP (2007) i Huberta Burdy (2009). Stypendysta programu Gaude Polonia Ministerstwa Kultury RP (2003) oraz programu Homines Urbani (2008). Tłumaczył m.in. utwory Tadeusza Różewicza, Jacka Podsiadły, Marcina Świetlickiego, Olgi Tokarczuk, Andrzeja Stasiuka. Wchodził w skład redakcji trójjęzycznego (polsko-niemiecko-ukraińskiego) czasopisma literackiego „Radar”. Uhonorowany odznaką Zasłużony dla Kultury Polskiej. Mieszka we Lwowie.