debaty / ankiety i podsumowania

Poeta dzisiaj nie ma partnera do rozmowy

Michał Piętniewicz

Głos Michała Piętniewicza w debacie "Być poetą dzisiaj".

strona debaty

Być poetą dzisiaj

Poeta dzi­siaj nie ma part­ne­ra do roz­mo­wy. Sam dla sie­bie jest tym part­ne­rem, pro­wa­dzi ze sobą nie­usta­ją­cy mono­log. Nie jest to jed­nak soli­lo­qium na wzór augu­stiań­ski, gdzie adre­sa­tem jest jakiś bli­żej nie­okre­ślo­ny Ty, któ­re­mu się wie­rzy i któ­re­mu się ufa. Poeta współ­cze­sny nie dowie­rza czy­tel­ni­ko­wi, bo nie dowie­rza też sło­wom, nie ufa same­mu sobie. Poezja współ­cze­sna nie peł­ni takiej roli, jaką peł­ni­ła dwa­dzie­ścia, trzy­dzie­ści czy sto lat temu.

Nie łączy ludzi ani poko­leń. Nie łago­dzi oby­cza­jów. Nie jest też żad­ną ducho­wą kana­li­za­cją. Nie jest sprze­ci­wem wobec zła ani nawo­ły­wa­niem do dobra. Jej funk­cja etycz­na wyczer­pa­ła się, zaczę­ła trą­cić mysz­ką i wszel­ki zwrot etycz­ny (któ­re­mu hoł­du­je w mar­gi­nal­nych wymia­rach filo­zo­fia pono­wo­cze­sna) jest uwa­ża­ny za ana­chro­nizm. Poeta dzi­siej­szy nie wycho­wu­je ani nie uczy, jego głos nie jest też gło­sem woła­ją­ce­go na pusty­ni.

Poeta dzi­siaj obcu­je z samym sobą, chcąc jakoś zjed­nać czy­tel­ni­ka (choć też nie za czę­sto). Poezja dzi­siaj jest poezją lęków, trau­my, cier­pień, skry­wa­nej bądź jaw­nej auto­de­struk­cji, nie­szczę­ścia, nad­cho­dzą­cej Apo­ka­lip­sy. Gdzieś pod­skór­nie ocze­ku­je na apo­ka­ta­sta­sis, nie wie­rząc w ist­nie­nie żad­nej siły spraw­czej. Poezja dzi­siaj nie tęsk­ni za ładem i sen­sem. Jest świa­dec­twem bez­ła­du i cha­osu.

Poezja współ­cze­sna jest zna­ko­mi­ta for­mal­nie, jed­nak nor­mal­ny czło­wiek jej nie rozu­mie. Zamy­ka się w sobie, jest her­me­tycz­na i nie­przej­rzy­sta. Poeci piszą dla innych poetów, pokle­pu­ją się po ramie­niu we wła­snym, her­me­tycz­nie zamknię­tym krę­gu i ocze­ku­ją od swo­ich kole­gów peanów oraz pochwał. Poezja dzi­siaj jest bar­dzo ego­cen­trycz­na, nar­cy­stycz­na. Przy tym wszyst­kim trud­no odmó­wić jej momen­tów genial­no­ści i olśnień.

Mój dzia­dek i ojciec nie są zain­te­re­so­wa­ni współ­cze­sną twór­czo­ścią, nie rozu­mie­ją jej, uwa­ża­ją, że liry­ka się skoń­czy­ła. Dla dziad­ka na Mic­kie­wi­czu, dla ojca na Her­ber­cie i Miło­szu. Moich pro­to­pla­stów nie zachwy­ca „neu­ro­tycz­na oso­bo­wość naszych cza­sów”, bo oni nie są neu­ro­tycz­ni. Żyli w takich epo­kach, w któ­rych umie­jęt­ność odróż­nia­nia rze­czy waż­nych od mniej waż­nych była dość powszech­na.

Jestem zago­rza­łym fanem i zwo­len­ni­kiem poezji współ­cze­snej, sam uwa­żam się ponie­kąd za poetę współ­cze­sne­go. Mam świa­do­mość bez­na­dziej­no­ści swo­je­go przed­się­wzię­cia i wia­ry, któ­ra może oprzeć się jedy­nie na „sła­bym bycie”. Gorą­co kibi­cu­ję poetom i rów­nie głę­bo­ko im współ­czu­ję. Podej­rze­wam, że są bar­dzo nie­szczę­śli­wi. Nie­szczę­śli­wi i genial­ni swą genial­no­ścią her­me­tycz­ną, swą genial­no­ścią get­ta.

Ich bóg jest ukry­ty tak szczel­nie, że go nie widać i śmia­ło moż­na pomy­lić jego nie­obec­ność z nie­ist­nie­niem. Dla mnie poezja pozwa­la oswo­ić bra­ki i jest tęsk­no­tą za jakimś bli­żej nie­okre­ślo­nym Ty, z któ­rym szczę­śli­wie uda się nawią­zać poro­zu­mie­nie. Szko­da tyl­ko, że Ty mie­sza się z poezją, z tek­stem. Wte­dy życie zosta­je w tyle i nie uda­je się odróż­nić rze­czy waż­nych od mniej waż­nych. Cza­sem zazdrosz­czę moje­mu ojcu.