debaty / wydarzenia i inicjatywy

Przystanek na Stacji zamiast śmierci poety

Weronika Janeczko

Głos Weroniki Janeczko w debacie „Stacja z literaturą”.

strona debaty

Stacja z literaturą

Nie żyje­cie. Wie­cie, że oni tak myślą? – powie­dzia­łam kie­dyś do grup­ki poetów, z któ­ry­mi spo­tka­li­śmy się po czy­ta­niach w kra­kow­skim Queero­wym Cen­trum Kul­tu­ry. Byli zdzi­wie­ni, ale zro­zu­mie­li szyb­ko. O to wła­śnie cho­dzi. Jest nas mało. Jeste­śmy her­me­tycz­ni. Pozwa­la­my się nie znać. W księ­gar­niach w cen­trum mia­sta pół­ki z poezją zasta­wia Her­bert, Gał­czyń­ski, Szym­bor­ska. Mię­dzy inny­mi przez to w wie­lu gło­wach tabli­ca lite­rac­kich aktu­al­no­ści nie zosta­ła jesz­cze odświe­żo­na. Co zro­bi­my, jeże­li w koń­cu oka­że się, że sta­ty­stycz­nie wca­le nas nie ma, że doko­na­ła się już mała apo­ka­lip­sa nawet tych kil­ku miejsc po prze­cin­ku, któ­re nam zosta­ły?

Miesz­ka­ją­cy w oko­ło­wier­szo­wym tema­cie wie­dzą dosko­na­le – sta­le i nawza­jem two­rzy­my sobie kół­ko: poeta – czy­tel­nik – kry­tyk. To zupeł­nie bez sen­su – jak cią­głe cho­dze­nie przez obro­to­we drzwi skle­pu czy gale­rii. Na szczę­ście, prze­sta­ło nam to wystar­czać.

A teraz – do meri­tum. Festi­wal orga­ni­zo­wa­ny przez Biu­ro Lite­rac­kie powięk­szył się – wchło­nął nie tyl­ko piszą­cych wier­sze przed i po debiu­cie (jak to było w ostat­nich latach), ale rów­nież tłu­ma­czy, kry­ty­ków, kadry wydaw­nictw, ani­ma­to­rów kul­tu­ry (plus oso­by kształ­cą­ce się do wyko­ny­wa­nia tych zawo­dów). Dodat­ko­wo zapro­sił do dys­ku­sji uczniów liceum, któ­rzy będą już teraz wie­dzie­li, że poeta to nie relikt – nor­mal­nie mówi, je, mar­z­nie i jeź­dzi samo­cho­dem, a co naj­waż­niej­sze – (jesz­cze) żyje. Podzia­ły się waż­ne rze­czy.

Jak pisał zna­ny psy­cho­log Ban­du­ra – jed­nym ze spo­so­bów ucze­nia się jest naśla­do­wa­nie. Orga­ni­za­to­rzy stwo­rzy­li nam oka­zję do usku­tecz­nia­nia takie­go spo­so­bu nauki. Dobrze! Co bar­dziej zmo­ty­wu­je do pisa­nia wier­szy niż roz­mo­wa z poetą, obser­wo­wa­nie jak się zacho­wu­je, słu­cha­nie jak, czy­ta­jąc, modu­lu­je głos? Podob­ne pyta­nia dało­by się zada­wać dla pozo­sta­łych wymie­nio­nych dzie­dzin. Pod­czas Sta­cji Lite­ra­tu­ra 21 mie­li­śmy oka­zję uczyć się w dzia­ła­niu poprzez patrze­nie na tych, któ­rzy w bran­ży sie­dzą już od lat (moż­na? moż­na!) i na tych, któ­rym dopie­ro przy­tra­fił się suk­ces (dało się!).

Co zna­czy w tym wypad­ku uczyć się w dzia­ła­niu? Przy­cho­dzić do wier­szy na spo­tka­nia i wykła­dy (cho­ciaż zapo­wia­da­no warsz­ta­ty), dys­ku­to­wać – zarów­no w cza­sie ofi­cjal­nie na to prze­zna­czo­nym, jak i kulu­aro­wym. Uwierz­cie, dało się napraw­dę dużo (z)robić. Nie mówię, że nauka dla wszyst­kich oka­za­ła się tyle samo war­ta. Pod­su­mo­wu­jąc to, co sły­sza­łam od pozna­nych osób i to, co czu­ję sama; wie­dzę moż­na było uzy­skać dwo­ja­ką – 1. Chcę robić tak jak on/ona  lub 2. Tak nigdy nie będę pra­co­wać. W oby­dwu przy­pad­kach uzna­ła­bym ją za rodzaj papie­ru war­to­ścio­we­go, któ­ry – przy dobrych wia­trach – ma szan­sę zapro­cen­to­wać.

Naj­więk­szą szan­sę pro­cen­to­wa­nia widzia­łam w uczest­nic­twie w pra­cow­ni kadro­wej, do któ­rej się dosta­łam. Pierw­szy i dru­gi wykład przy­niósł cie­ka­we infor­ma­cje, jed­nak – moim zda­niem – pra­wie zupeł­nie nie­zwią­za­ne z tema­ta­mi, któ­re zapo­wia­da­no. Pierw­szy Jak roz­ma­wiać z auto­ra­mi odno­sił się do funk­cjo­no­wa­nia ryn­ku wydaw­ni­cze­go, dru­gi –Multimedia/ Komunikacja/ Kon­wer­gen­cja doty­czył dzia­ła­nia Nina­te­ki z naci­skiem na jej aspekt nie lite­rac­ki, a muzycz­ny. Wykład ostat­ni, pro­wa­dzo­ny przez Paw­ła Poto­ro­czy­na pozwo­lił mi zapo­mnieć o małych zawo­dach z dni poprzed­nich. Pan Poto­ro­czyn nie dość, że pro­wa­dził zaję­cia na temat (!), to utrzy­my­wał cią­głe zain­te­re­so­wa­nie powięk­szo­nej wzglę­dem dni poprzed­nich publicz­no­ści. Poka­zał nam się jako oso­ba prze­ko­na­na o war­to­ści swo­ich dzia­łań, mają­ca duże doświad­cze­nie, któ­rym potra­fi się dzie­lić w spo­sób wcią­ga­ją­cy, inte­re­su­ją­cy, pełen cha­ry­zmy i – co war­te pod­kre­śle­nia – jako czło­wiek zain­te­re­so­wa­ny potrze­ba­mi swo­ich słu­cha­czy. Nie odma­wiam pozo­sta­łym pro­wa­dzą­cym zarów­no kom­pe­ten­cji, jak i doświad­cze­nia – według mnie, ostat­nie zaję­cia po pro­stu wybi­ja­ły się znacz­nie ponad pozo­sta­łe. Po ich zakoń­cze­niu pod­su­mo­wy­wa­ły­śmy z kole­żan­ką wykła­do­we eks­cy­ta­cje. Trwa­ło to zde­cy­do­wa­nie dłu­żej niż auto­bu­so­wa podróż z Sien­nej do Stro­nia.

Two­rze­nie ludziom jak naj­licz­niej­szych moż­li­wo­ści ucze­nia się od bar­dziej doświad­czo­nych to sza­le­nie waż­na spra­wa. Waż­na szcze­gól­nie dla­te­go że tych star­szych pió­rem nie jest aż tak wie­lu i na co dzień miesz­ka­ją w naj­róż­niej­szych, nie raz bar­dzo odle­głych, zaka­mar­kach Pol­ski. W cią­gu roku nie da się do nich tak po pro­stu poje­chać, rzad­ko moż­na się z nimi tak zwy­czaj­nie spo­tkać. Pod­czas Sta­cji wystar­czy­ła chęć. Dla­cze­go? Bo byli­śmy zamknię­ci w jed­nym małym miej­scu. Jak dzia­ła­ją małe miej­sca? Two­rzą albo bli­skość, albo poczu­cie cia­sno­ty. Każ­dy z uczest­ni­ków odpo­wie sobie sam, jak mu tam było. Ja czu­łam się dobrze – jeśli chcia­łam, mogłam być bli­sko, jeśli robi­ło się zbyt cia­sno, wycho­dzi­łam. Pro­gram był zbi­lan­so­wa­ny, dawał wybór. Dla­te­go też nie bra­łam udzia­łu we wszyst­kich wyda­rze­niach Festi­wa­lu. Cał­kiem świa­do­mie zre­zy­gno­wa­łam z Nowych gło­sów z Euro­py i Euro­pej­skie­go forum lite­rac­kie­go. Przy­je­cha­łam tam z nasta­wie­niem pogłę­bia­nia wie­dzy o nowych pol­skich wier­szach i ich auto­rach. Nie cho­dzi, oczy­wi­ście, o popu­lar­ny obec­nie wybór „pol­skie ponad wszyst­ko”. Z napię­te­go gra­fi­ku wyda­rze­nia trze­ba było po pro­stu wygo­spo­da­ro­wać chwi­lę cza­su na odpo­czy­nek, oko­ło­po­etyc­kie roz­mo­wy i zwy­czaj­ny, spo­koj­ny obiad. Har­mo­no­gram napraw­dę był peł­ny, a nawet peł­niu­sień­ki. Naj­le­piej i z pew­nym wzru­sze­niem wspo­mi­nam czy­ta­nie Ryszar­da Kry­nic­kie­go. Widać było, że sytu­acja go poru­sza – że debiut (ten praw­dzi­wy!) wresz­cie się dzie­je. Żeby zacho­wać tę chwi­lę choć tro­chę dla sie­bie, przez ponad sześć minut trzy­ma­łam rękę z kame­rą nad gło­wa­mi zna­jo­mych. Teraz mogę sobie wspo­mi­nać w dowol­nym momen­cie.

Ze wspo­mnień jesz­cze – naj­bar­dziej cze­ka­łam na Sta­cję nowa książ­ka z Bron­ką Nowic­ką, autor­ką nomi­no­wa­ną do tego­rocz­nej Nike za Nakar­mić Kamień. Czy­ta­nia były pro­ste i auten­tycz­ne, przy­ku­wa­ją­ce uwa­gę prze­strze­ni, któ­ra uci­chła od razu po włą­cze­niu mikro­fo­nów. Za waż­ny uwa­żam fakt, że Arka­diusz Żychliń­ski (pro­wa­dzą­cy) dawał odpo­wied­nią prze­strzeń pre­zen­ta­cjom i komen­ta­rzom auto­rów nowych ksią­żek. Każ­dy miał oka­zję przy­to­czyć (nawet) dłu­gą histo­rię doty­czą­cą utwo­ru bądź odpo­wie­dzieć na kil­ka pogłę­bio­nych pytań. Zachę­co­na spo­so­bem czy­ta­nia i inter­pre­ta­cji tek­stów, rów­nież pozo­sta­łych uczest­ni­ków (Tade­usz Dąbrow­ski, Adam Popra­wa), prze­sta­łam roz­ma­wiać z kole­ga­mi o burz­li­wym świa­to­po­glą­do­wo spo­tka­niu z Kirą Pie­trek i Ilo­ną Wit­kow­ską, roz­po­czy­na­jąc wymia­nę zdań o bez­błęd­nym humo­rze tłu­ma­cza Epi­fa­nii, chę­ci zaku­pu Bez­bron­nej kre­ski, pro­fe­sjo­na­li­zmie odpo­wie­dzi Bron­ki Nowic­kiej czy zabaw­nym pota­ki­wa­niu Żychliń­skie­go.

Festi­wal na mnie podzia­łał. Dał pole do prze­my­śleń, wła­snych inter­pre­ta­cji i – co bar­dzo istot­ne – do dys­ku­sji. Widzę, że jako śro­do­wi­sko oko­ło­wier­szo­we mamy szan­sę dalej się roz­wi­jać i to nawet poza wyzna­czo­ny­mi wcze­śniej hory­zon­ta­mi. To moty­wu­je. Cie­szę się, że w tym roku, dzię­ki dopusz­cze­niu do udzia­łu w Sta­cji szer­sze­go gro­na osób, może­my szy­ko­wać, wspól­nie i z roz­my­słem, poetyc­ki zapach sta­nu.

 

O AUTORZE

Weronika Janeczko

ur. w 1994 roku, doktorantka CogNeS Uniwersytetu Jagiellońskiego, redaktorka naczelna kwartalnika literackiego „KONTENT”, członkini rady programowej festiwalu „Europejski Poeta Wolności”. Publikowała w „biBLiotece”, „Małym Formacie”,  „Wakacie” i „Wizjach”. Mieszka w Krakowie i Warszawie.