recenzje / ESEJE

Dylan z polskim paszportem

Piotr Bratkowski

Recenzja Piotra Bratkowskiego, towarzysząca premierze książki Duszny kraj Boba Dylana w tłumaczeniu Filipa Łobodzińskiego, wydanej w Biurze Literackim 20 lutego 2017 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Żeby nie używać wielkich słów: Filip Łobodziński, tłumacząc całymi latami piosenki Boba Dylana, wykonał kawał bardzo porządnej pracy translatorskiej. I, dodajmy, pracy bardzo trudnej.

To nie może być przypadek, że od lat mamy – liczne i często bardzo dobre – przekłady ballad Bułata Okudżawy i Włodzimierza Wysockiego. Songów Kurta Weila i Bertolda Brechta. Pieśni Georgesa Brassensa – do czego zresztą walnie przyczynił się przed laty tenże Łobodziński ze swoim Zespołem Reprezentacyjnym. Nie mamy natomiast dobrze przełożonych na polski najciekawszych literacko piosenek, wywodzących się z tradycji anglosaskiego rocka i muzyki folk.

Wiem, że podnoszę rękę na świętości, ale poległ na tym nawet Stanisław Barańczak, tłumacząc Beatlesów: to są bardzo sympatyczne zabawy wybitnego poety i tłumacza, ale to nie są dobrze przełożone piosenki Johna, Paula i całej reszty.

Wiem, jaką wspaniałą pracę dla popularyzacji w Polsce ballad Leonarda Cohena wykonał Maciej Zembaty, ale cóż poradzę, że w jego przekładach coś mi zgrzyta. I chyba nawet wiem co: to jest Cohen, który wyszedł z polskiej piwnicy kabaretowej. A nie taki, który potrafił porwać w środku nocy tłumy wymęczonych hipisów podczas festiwalu na wyspie Wight.

Czemu tak jest? Zapewne specjaliści od sztuki translatorskiej mogliby podać szereg przyczyn natury – żeby tak rzec – technicznej, jak choćby niedostatek (na tle języka angielskiego) ciekawych rymów męskich w polszczyźnie. Patrząc jednak na tę kwestię bardziej po dyletancku i zarazem trochę z lotu ptaka – idzie o odmienność tradycji. Piosenki Boba Dylana są tego szczególnie wyrazistym przykładem: nie istnieje we współczesnej polszczyźnie gotowa “sztanca”, będąca ekwiwalentem angielszczyzny, z której zeszłoroczny noblista zbudował swoją twórczość. Angielszczyzny sięgającej naraz do tak różnych źródeł jak tradycja ludowa, współczesny slang i wizyjna poezja – powiedzmy XIX-wieczna, skoro najlepsze teksty Dylana wywodzone są z frazy Rimbauda czy Verlaine’a.

W Polsce pomiędzy twórczością ludową a literaturą elitarną zawsze istniała przepaść, której – nie oszukujmy się – wcale nie zniósł romantyzm. W Ameryce czasów młodości Boba Dylana – trochę cierpiącej na kompleks braku kulturowych korzeni – było na odwrót: tradycja folkowa była paradoksalnie elementem tożsamości kulturowej elit. Tak było już od czasów pierwszego wielkiego poety amerykańskiego, Walta Whitmana. Zaś przed II wojną światową Ameryka pełna była “Oskarów Kolbergów” jeżdżących po kraju i rejestrujących ludowe pieśni różnych regionów i zamieszkujących Amerykę grup rasowych i etnicznych. Etnografowie docierali do zapoznanych artystów, których wpływ na późniejsze generacje muzyków miał się okazać kluczowy.

Jednak nie tylko naukowcy zbierali te piosenki; także poeci, jak Vachel Lindsay i Carl Sandburg, oraz kolejni pieśniarze. Najsłynniejszym z nich miał się okazać Woody Guthrie, który w latach Wielkiego Kryzysu przewędrował Amerykę, przyłączając się do ówczesnych amerykańskich nomadów przemierzających kraj w poszukiwaniu pracy. Guthrie stał się odnowicielem folku – wiele pieśni odnalazł i przypomniał oraz, co było w ramach gatunku herezją, którą jemu jednemu wybaczono, wzbogacił folkowy repertuar o utwory własne osadzone we współczesnych realiach. Od Guthriego zaś prosta droga prowadziła już do Boba Dylana.

Przeżywająca złote dni w czasach zimnej wojny muzyka folkowa stała się w USA muzyką środowisk akademickich, kultową muzyką lewicowych ruchów społecznych. Jej wykonawcy sympatyzowali z walczącymi o równe prawa dla czarnoskórych, z ruchami pacyfistycznymi, antynuklearnymi, z kształtującymi się środowiskami proekologicznymi. Jej paradoks polegał na tym, że sięgając do tradycji kulturowej “klas uciemiężonych”, była zarazem ofertą niszową i elitarną, choć wyznacznikiem przynależności do elity nie był tu ani status finansowy, ani edukacyjny, lecz wysoki poziom świadomości obywatelskiej, aktywizm.

Co to wszystko ma wspólnego z przekładami Dylana, dokonanymi przez Filipa Łobodzińskiego? Wbrew pozorom – bardzo wiele. Tłumacząc poezję, dla której w polszczyźnie zasadniczo nie ma dobrego wzorca, niezwykle łatwo omsknąć się w fałsz. Starać się o zabawność, tam gdzie pasuje powaga; komplikować przekaz tam, gdzie należy mówić najprościej. Łobodziński zręcznie te pułapki omija (no dobrze, z “Ziutą” jako ekwiwalentem Maggie bym dyskutował). Czytając “Duszny kraj” mam wrażenie, że czytam piosenki/wiersze Dylana. I choć miejscami jest to Dylan z polskim paszportem, jeżdżący po autostradzie A2 i rozmawiający z “panem Wąsem” (przekładając znaczące w USA nazwisko Jones na “Wąs”, Łobodziński miał przebłysk geniuszu), to zarazem tłumacz nie robi z niego swojaka z Mazowsza.

No bo swoją drogą – gdzie na Mazowszu umieścić miasto Mobile?

O AUTORZE

Piotr Bratkowski

Urodzony w 1955 wroku. Poeta, krytyk literacki i publicysta. Redaktor "Newsweeka". Mieszka w Warszawie.

powiązania

Pośmiertna maska poezji

recenzje / ESEJE Piotr Bratkowski

Recenzja Piotra Bratkowskiego z książki Kup kota w worku (work in progress) Tadeusza Różewicza.

WIĘCEJ

Na własne ryzyko

recenzje / ESEJE Piotr Bratkowski

Recenzja Piotra Bratkowskiego z książki Bez stempla Piotra Kępińskiego, która ukazała się 19 sierpnia 2008 roku na łamach Newsweeka.

WIĘCEJ

Muzyka z poezją

nagrania / Stacja Literatura Bob Dylan Filip Łobodziński Kamil Sipowicz Patti Smith

Spotkanie autorskie “Muzyka z poezją” wokół książek Duszny kraj Boba Dylana i Tańczę boso Patti Smith z udziałem tłumacza Filipa Łobodzińskiego w ramach festiwalu Stacja Literatura 22. Prowadzenie Kamil Sipowicz.

WIĘCEJ

Pan z Tamburynem

nagrania / Stacja Literatura Bob Dylan Filip Łobodziński

Koncert piosenek Boba Dylana z książki “Duszny kraj” z udziałem Filipa Łobodzińskiego i Jacka Wąsowskiego w Aparthotelu Czarna Góra w ramach festiwalu Stacja Literatura 22.

WIĘCEJ

Duszny kraj (1)

utwory / zapowiedzi książek Bob Dylan

Fragment książki Duszny kraj Boba Dylana, która ukaże się w przekładzie Filipa Łobodzińskiego w Biurze Literackim.

WIĘCEJ

Pływak woli mierzyć się z kanałem La Manche niż z górnym biegiem Wkry

wywiady / O KSIĄŻCE Filip Łobodziński Jerzy Jarniewicz

Rozmowa Jerzego Jarniewicza z Filipem Łobodzińskim, towarzysząca premierze książki Duszny kraj Boba Dylana, wydanej w Biurze Literackim 20 lutego 2017 roku.

WIĘCEJ

Like a Rolling Stone. Spowiedź tłumacza

recenzje / KOMENTARZE Filip Łobodziński

Komentarz Filipa Łobodzińskiego o trudnościach z tłumaczeniem Boba Dylana, towarzyszący premierze książki Duszny kraj, wydanej w Biurze Literackim 20 lutego 2017 roku.

WIĘCEJ

Duszny kraj (2)

utwory / zapowiedzi książek Bob Dylan

Fragment książki Duszny kraj Boba Dylana, która ukaże się w przekładzie Filipa Łobodzińskiego w Biurze Literackim.

WIĘCEJ