recenzje / ESEJE

Niepoprawny śniarz

Jowita Marzec

Recenzja Jowity Marzec z książki Z tamtej strony ciszy Bolesława Leśmiana.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Trudno dziś pisać o bogactwie wyobraźni Bolesława Leśmiana, o dziwnych istotach, zapełniających wersy jego wierszy i o niezwykłym świecie przedstawionym jego poezji. Czy bowiem coś jeszcze może nas zdziwić w czasach, gdy bohaterami popkultury są nieumarli różnego sortu – ze stron książek i z ekranów różnej wielkości wypełzają hordy zombie, wampirów, czy inne widma albo przedstawiciele inteligentnych ras mikrego wzrostu, czy też małoletni czarodzieje, a Hogwart czy Śródziemie to miejsca oswojone i znane niektórym z nas lepiej, niż pobliskie zakątki powiatu, w którym mieszkamy? A jednak coś sprawia, że świat stworzony przez nieposkromioną imaginację poety pociąga czytelnika i nie daje o sobie zapomnieć. Może to kwestia formy utworu – w wierszach między ostatnią literą jednego wersu a pierwszą literą kolejnego znajduje się bezkresna biel kartki, swoista tabula rasa recepcji leśmianowskiej wizji, budująca się z każdym przeczytanym wyrazem w umyśle czytającego. Lub też porywa nas wyzwanie, jakim jest stopień trudności lektury. Albo sentyment z czasów dziecinnych i szkolnych, kiedy to raczono nas tą literaturą. A może to po prostu talent i unikalność poetyki twórcy, od którego nazwiska ukuto termin „leśmianizmy” na określenie stworzonych przez niego neologizmów. Jedno jest pewne – w przeciwieństwie do popkulturowych stworzeń, noszących wyraźne ślady poczucia wyższości ich twórców i piętno człowiekocentryzmu, istoty z uniwersum Leśmiana odznaczają się wyraźną osobnością, która niepokoi i fascynuje.

Tom, który trzymam w dłoniach, stanowi wybór z obszernej spuścizny literackiej poety. Znalazły się tutaj tylko 44 (zgodnie z założeniem serii) utwory, w tym tylko jeden poemat. Nie znajdziemy tu najbardziej znanych wierszy. Zbiór tworzy jednak zaskakująco spójną całość, co jest tym ciekawsze, że utwory nie zostały ułożone ani chronologicznie, ani tematycznie. Spoiwem okazuje się być motyw snu i klimat onirycznego błądzenia w oparach mgły – od pierwszego wiersza „Przed świtem”, w którym „(…) Kształt wszelki wybrnął z cienia,/ Lecz nie chce mieć imienia (…)”, po ostatni, gdzie „(…) Ślady twoje śnieg zaprószył,/ Żal się w śniegu zawieruszył (…)”. We śnie tym, lecąc na słów skrzydłach, poeta zabrał mnie w podróż po czterech stronach swego lirycznego świata, które wyznaczają cztery części tomu.

W pierwszej podmiot liryczny koncentruje się na krajobrazie, tym, co objawia się mu niejako w nowym wymiarze tuż przed oczyma, za całym swoim bogactwem obrazów i dźwięków. Wszystko jest jednak w pewien sposób oddalone, widzimy spektakl życia przyrody i ludzi, ale toczy się obok, ja liryczne nie jest jego częścią, w ostatnim zaś utworze odjeżdża, czując na sobie obserwujące czujnie oczy znajomych zakątków. W kolejnej części następuje wyraźna zmiana – przed oczyma czytelnika rozgrywa się spektakl połączenia świata realnego ze światem marzeń i snów osoby opowiadającej, w którym przenikają się żywoty roślin i zwierząt z (nie)istnieniem stworzeń o innej zgoła naturze: dwojga ludzieńków, postaci ze snu, Znikomka, skrzebli czy zmarłych harcujących w niedzielę na cmentarzu. Swoistą kulminację tego przenikania stanowi poetycka opowieść o garbusie, którego garb po śmierci właściciela odzyskał niezależność i zaczął czynić swemu niedawnemu panu gorzkie wyrzuty.

Następnie obserwujemy dialog męsko-kobiecy, potem zaś rozmowa przekształca się w Łące w, mistrzowsko napisane, małe monologi człowieka – mężczyzny i przyrody – kobiety, odsłaniając ich pragnienie transgresji – potrzebę złączenia i zatracenia, lecz jednocześnie poczucie niemożności zjednoczenia i świadomość osobności dwóch światów. Finalna część, najbardziej mroczna, przynosi nastrój wieczora, schyłku, poczucie przemijania, jakieś niewyraźne cienie, gdzie w oddali, wspomnienia zamiast doświadczeń, pustkę i mrok. Po feerii barw łąki, jest zmysłowości i pełni życiodajnej energii przychodzi się nam zmierzyć z powolną utratą i odchodzeniem w mrok. Drzwi sennej intymności życia, w której na chwilę się zatraciliśmy, zaczynają się zamykać. Zostajemy z tym, co udało się nam zaczerpnąć z tego zdroju ożywczych słów. Czytelniku i Czytelniczko, co złowiliście?

Nie powtarzając truizmów o niezwykłości języka Leśmiana, warto zaakcentować piękny rytm i melodyjność jego poezji. Autor, przeciwnik wiersza białego, praktyk konstrukcji sylabotonicznej swoich utworów, nadał swoim lirycznym wypowiedziom śpiewną lekkość. Niezaprzeczalny dowód stanowi fakt muzycznych adaptacji wierszy przez różnych wykonawców, od Czesława Niemena i Marka Grechutę, przez zespół Stare Dobre Małżeństwo, Grzegorza Turnaua i Annę Marię Jopek, po grupę Pustki czy najnowszy projekt Adama Struga. Jeśli będziemy słuchać uważnie, może znajdziemy w tej muzyce głębię leśmianowskiej ciszy.


Recenzja została opublikowana w serwisie Lubimyczytać.pl. Dziękujemy redakcji za wyrażenie zgody na przedruk.

powiązania

Czarna magia

recenzje / ESEJE Jakub Skurtys

Recenzja Jakuba Skurtysa z książki Z tamtej strony ciszy Bolesława Leśmiana w wyborze Jacka Gutorowa, wydanej 8 listopada 2012 roku w Biurze Literackim.

WIĘCEJ

Lodowiec

recenzje / KOMENTARZE Jacek Gutorow

Komentarz Jacka Gutorowa do książki Z tamtej strony ciszy Bolesława Leśmiana, wydanej w Biurze Literackim 8 listopada 2012 roku.

WIĘCEJ

Poeta – „topielec” obarczony „tajemną wiedzą kwiatów”

recenzje / ESEJE Przemysław Koniuszy

Recenzja Przemysława Koniuszego z książki Z tamtej strony ciszy Bolesława Lesmiana w wyborze Jacka Gutorowa, która ukazała się 12 grudnia 2012 roku na stronie Biblioteka Młodego Człowieka.

WIĘCEJ

Nienazwany świat

recenzje / ESEJE Patrycja Wojkowska

Recenzja Patrycji Wojkowskiej z książki Z tamtej strony ciszy Bolesława Leśmiana w wyborze Jacka Gutorowa.

WIĘCEJ