Mniej, więcej

13/09/2012 liryka

Książka Anny Podczaszy składa się z dwóch części: “Mniej” i “Więcej”, które są niesymetryczne, odstają i polemizują ze sobą, prowadzą rozmowę na temat życia, uczuć i codzienności, a wszystko to w prosty i nienachalny sposób w czystej odsłonie języka poetyckiego.

Wydawca
Biuro Literackie
Miejsce
Wrocław
Wydanie
1
Data wydania
2007-12-17
Gatunek
Liryka
Seria
Poezje
Ilość stron
48
Format
162 x 215 mm
Oprawa
miękka
Papier
Munken Print Cream 1.5 90g
Projekt okładki
Artur Burszta
Projekt opracowania graficznego
Artur Burszta
ISBN
97883-60602-34-8
spis treści

WIĘCEJ

 

Mnóstwo
Ciężar
Jeszcze
Św. Spokój
Dzień dobry
[Jestem chory na ukłuty paluszek, nie czujesz?]
Jutro
Zera
Dosyć
Zakaz
Bezpłatny dodatek
Dużo
Źródło Zdrój
Piąta albo szósta godzina, dzień kolejny
Bardzo przepraszam
[O, brawo!]
Bez powodu
Co jest?
Miliony
Pełen
Już dobrze

 

MNIEJ

 

Nieładnie
W tle na szczęście dźwięki palców przeciąganych po strunach
Białe noce
Drobne
Nic
Wyraźniej
Cicho
[Otwiera się jednak]
Mniej, więcej
Mniej
Szerzej
Dalej

opinie o książce

Mówi szeptem, cedzi, albo modli się i na głos wypowiada tylko połowę. Ma pęknięty język, ale składa go, zszywa na nowo. Niby znajomy, prosty, najprostszy: dwa, trzy słowa i kropka. A jednak niezwykły w tym swoim drugim życiu, święty. Podczaszy w nowym tomie wyraża się właśnie tak – dotykając wrażliwych miejsc, drażniąc językiem to, co zaciemnione, obolałe, albo przeciwne – najjaśniejsze i wymagające stałej opieki. Macierzyństwo – ten najpiękniejszy i najboleśniejszy stan, kiedy dotyka się tajemnicy, nagle obcuje jednocześnie z Bogiem i ciałem, obserwuje jak to małe/wielkie z nas wyrasta, odrasta. Jak pochłania świat.

Agnieszka Wolny-Hamkało

Po wielokrotnej lekturze tej książki nasila się we mnie odczucie, że cokolwiek o niej powiem, będzie bezczelnością. Nawet wobec mnie samego jako czytelnika. Może powinienem powiedzieć tylko tyle, że jest i że trzeba ją (koniecznie) przeczytać. Bezczelnością wobec książki Anny Podczaszy wydaje mi się jakaś niejawna przemądrzałość, która może przezierać z tekstu omawiającego inne m ó w i e n i e, jakbym widział i wiedział więcej. No i co z tego, że wiem, ile tu (wszystko) o śmierci. Że może to śmierć (jako spiritus movens!) poważnie wywija słowami, które Anna Podczaszy łapie i przystawia zdanie do zdania, żeby utrudnić jej przeciskanie się przez ciasne szczeliny między zdaniami, między rzeczywistościami. Bo choć to spiritus (movens!) – wciela się w byle materię, w byle (nie byle) śmieć: “To śmieć. / Nie dotykać. Kijem. Omijać”.

Bogusław Kierc

“Coraz mniej.” (“Mniej”), “trwaj mniej” (“Mniej, więcej”) – można się domyślać, że mocniejsze, bardziej ekspansywne jest ubywanie, nie przybywanie. Czego zatem ubywa? Łatwiej może wskazać na to, co pozostaje. Nie ubywa przecież pamięci, świadomości, nie zanika odruchowy przymus analizy, zwłaszcza autoanalizy. […] Zdarzenia i okoliczności zdarzeń pozostają – zapisane, przechowane w pamięci – stale domagając się reinterpretacji.

Paweł Mackiewicz

inne książki autora

teksty i materiały o książce w bibliotece