Osobne przyjemności

13/09/2012 liryka

Osobne przyjemności to wyrafinowana gra literacka, za którą kryje się opowieść o niemożliwości miłosnego spełnienia. Przyjemność bowiem, uwięziona w naddanym językowy rygorze, uwikłana zostaje w problemie powtórzenia.

Wydawca
Biuro Literackie
Miejsce
Wrocław
Wydanie
1
Data wydania
2008-02-25
Gatunek
Liryka
Seria
Poezje
Ilość stron
88
Format
162 x 215 mm
Oprawa
miękka
Papier
Munken Print Cream 1.5 90g
Projekt okładki
Artur Burszta
Projekt opracowania graficznego
Artur Burszta
ISBN
978-83-60602-54-6
spis treści

Wiejska kuchnia z Francji centralnej
Osobne przyjemności
Ormiańskie zwitki

opinie o książce

Od momentu wydania Osobnych przyjemności krytycy zadają sobie jedno pytanie: dlaczego Harry Mathews – pisarz znany z wyrafinowanych gier literackich, pisarz metodyczny i rygorystyczny, pisarz oddany oulipijskiej sprawie – napisał dzieło, które składa się z 61 wariacji na temat masturbacji? Dla znających się na rzeczy istnieje tylko jedna odpowiedź: biblijny Onan miał brata o imieniu Perec.

Grzegorz Jankowicz

Mówisz: Mathews, myślisz: Roussel. I jeszcze jedno – do lektury Osobnych przyjemności przyda ci się, czytelniku, Perecowski instruktaż obsługi. Co następnie? “Pieczona luzowana nadziewana łopatka jagnięca” kontra “największy masturbator świata”. Oraz palimpsest. Wenecki. Niewiele, jak na jedną książkę? (Książeczkę)? Jak powiada sam Mathews: “Najwyraźniej ostała mi się jakaś moc. Jednak nie dość potężna, żeby pokonać katar”. Święte słowa. Siedmiu dni w tydzień nie da się pokonać.

Grzegorz Czekański

Smaczna jest bardzo ta prezentacja Mathewsa w wydaniu niepowieściowym. Smaczny jest ów tomik i z podwójnym farszem, bo z jednej strony wszystkie teksty krążą wokół niemożności odtworzenia oryginału (niezależnie od tego, czy chodzi o sposób przyrządzania potrawy, sposób przyrządzania rozkoszy, czy utracony porządek świata, którego też nie da się urządzić tak, jak by się chciało), a z drugiej – mamy tu opisy samych przyjemności, jakie można załatwić sobie samemu na osobności (jest miejsce na wieloetapowe gotowanie wzięte jakby żywcem z wizji Jana Švankmajera, prawdziwą rewię onanii zamkniętą zgrabnie w czymś na kształt masturbartyków – połączenie limeryków z… no sami wiecie z czym i wreszcie mamy samo pisanie – coś pomiędzy onanią, a gotowaniem).
Czytanie jest również osobną przyjemnością, bo czytający jest zawsze sam na sam z książką, nawet w metrze, w tłumie, jeśli czyta naprawdę, nie jest częścią niczego, bo książka wyłuskuje go ze świata. Czyli że tomik Mathewsa jest trochę autotematyczny? Owszem, ale nie zakalcowaty! Można tę książkę czytać przed snem, można sprezentować ciotce, wyzutym z namiętności małżonkom i starym kawalerom, kochankom i nudziarzom, można nawet czytać samemu, wszystko z nią niemal można, ale uchwycić oryginalną myśl autora chwilami nie sposób i tak oto proza robi się piętrowa i piramidalna, bo czytamy na osobności i osobna przyjemność jest przyjemna sama w sobie, mimo że odtworzyć oryginału się nie da, a przecież w ten sposób stajemy się tym, o czym czytamy i proza łagodnie otacza nas jak przypływ boję i zamyka w czymś na kształt chińskiego pudełka i przekręca za nami klucz. Przyznam, że wewnątrz jest całkiem wygodnie. Pokoje dla zakochanych w cenie jedynek.

Rafał Praszczałek

Niewykluczone, że Harry Mathews jest agentem CIA. Niewykluczone też, że jest francuskim łącznikiem. Pewne jest za to, że jego książka to źródło rozmaitych rozkoszy. Zmysłowych, owszem, ale i formalnych. I w dodatku Harry Mathews ma trzech świetnych tłumaczy. Akapity, zdania grają ze sobą, słowa wymieniają się znaczeniami. Nie pozostaje nic innego, jak oddać się bezwstydnie w ręce tekstu. Dla przyjemności.

Justyna Sobolewska

Osobne przyjemności nie są tak “przyjemne”, jak by się to mogło zdawać na pierwszy rzut oka. Nie chodzi o miłą, niewinną rozkosz ani małżeńskie pieszczoty. Za literacką zasłoną kryje się bowiem opowieść o niemożliwości miłosnego spełnienia; każdy z tekstów stanowi pewną wariację na ten temat. Sama zaś przyjemność, uwięziona w naddanym językowy rygorze, uwikłana została w problem powtórzenia.

Aldona Kopkiewicz

U Mathewsa świat realny i teraźniejszy niesie ze sobą nieodłączny żal i tęsknotę za przeszłością. W sposób godny pozazdroszczenia unika w swojej książce zgiełku i chwytów pod publiczkę. Rejestruje absurdy naszych zachowań, ale nie z szyderstwem, a raczej z czułością. Styl pisania szczególnie jest mi bliski; indywidualizm i jasność przekazu, prosty język niosący głębokie przesłanie. Prostota opowieści, której bohaterami są zwierzęta, nadaje jej uniwersalny wymiar. Jeśli jakaś pozycja jest obowiązkowa niczym misjonarska wśród misjonarzy, to właśnie ta.

Rafał Gawin

teksty i materiały o książce w bibliotece