wywiady / o pisaniu

Wyjechały: „Całe życie temu”

Marta Dziurosz

Wioletta Grzegorzewska

1 odcinek cyklu wywiadów Wioletty Grzegorzewskiej zatytułowanego „Wyjechały” – rozmowa z Martą Dziurosz

„Wyje­cha­ły” to nawią­zu­ją­cy swym tytu­łem i zawar­to­ścią do Wyje­cha­li, zbio­ru czte­rech „wygnań­czych” opo­wie­ści W. G. Sebal­da, cykl roz­mów Wio­let­ty Grze­go­rzew­skiej z pol­ski­mi artyst­ka­mi: pisar­ka­mi, tłu­macz­ka­mi, poet­ka­mi, któ­re wyje­cha­ły po wej­ściu Pol­ski do Unii Euro­pej­skiej i do tej pory miesz­ka­ją za gra­ni­cą.


Roz­mo­wa z Mar­tą Dziu­rosz, tłu­macz­ką, człon­ki­nią Trans­la­tors Asso­cia­tion zwią­za­ną zawo­do­wo z bry­tyj­skim wydaw­nic­twem Pan Mac­mil­lan, któ­ra w tym roku roz­po­czę­ła rezy­den­cję tłu­ma­cze­nio­wą w ramach pro­gra­mu cen­trum lite­rac­kie­go Free World Cen­tre w Lon­dy­nie.


Wio­let­ta Grze­go­rzew­ska: Podob­no moż­na cię zna­leźć na połu­dniu Wiel­kiej Bry­ta­nii lub Pol­ski?

Mar­ta Dziu­rosz: Tak. Więk­szość cza­su w Pol­sce spę­dzi­łam w Kato­wi­cach, a dwa pięk­ne lata przed wyjaz­dem – we Wro­cła­wiu. W Anglii miesz­kam w Lon­dy­nie, ale przez rok było też walij­skie Swan­sea. Połu­dnie Walii jest zresz­tą miej­sca­mi zabaw­nie podob­ne do Ślą­ska. Oglą­da­łam rzę­dy cegla­nych dom­ków przy fabry­ce w New­port i przy­po­mi­nał mi się Niki­szo­wiec. I Kato­wi­ce, i Swan­sea są mi wciąż bar­dzo bli­skie – te śred­nie, brzyd­ka­we mia­sta, któ­rych pięk­no poja­wia się dopie­ro przy dru­gim rzu­cie oka.

To może zacznij­my od Kato­wic. Czy tam spę­dzi­łaś dzie­ciń­stwo: bawi­łaś się na trze­pa­kach przy blo­ko­wi­skach i na kla­tach scho­do­wych?

Trze­pak był, i opa­no­wy­wa­nie kolej­nych na nim ewo­lu­cji też, było ska­ka­nie na gumie i wrot­ki w Par­ku Kościusz­ki, bo z blo­ko­wi­ska dość wcze­śnie prze­pro­wa­dzi­li­śmy się do kamie­ni­cy. Ale byłam też strasz­nym molem książ­ko­wym, więc czę­sto woła­łam zanu­rzyć się w książ­ce.

Czy pamię­tasz, co wte­dy czy­ta­łaś?

Mumin­ki, Musie­ro­wicz, Ron­ję cór­kę zbój­ni­ka, Pip­pi, Opo­wie­ści z uli­cy Bro­ca Gri­pa­rie­go, Dom pod kasz­ta­na­mi Bechle­ro­wej, Miko­łaj­ka. O, i Sce­ny z życia smo­ków. Uwiel­bia­łam mity grec­kie i prze­dziw­ną książ­kę pt. Z powro­tem Zbi­gnie­wa Bat­ki, swo­ją dro­gą tłu­ma­cza. Do tej ostat­niej zresz­tą czę­sto wra­cam, bo to nie­jed­no­znacz­na książ­ka o nie­sa­mo­wi­tej eru­dy­cji, a jed­no­cze­śnie prze­za­baw­na.

Pra­co­wa­łaś też w Kato­wi­cach jako wolon­ta­riusz­ka na cmen­ta­rzu żydow­skim?

Cmen­tarz przy Koziel­skiej był przez lata nie­do­stęp­ny, wyda­je mi się, że nie­wie­lu ludzi w ogó­le wie o jego ist­nie­niu. Mnie on fascy­no­wał, był dla mnie waż­ny jako jeden ze śla­dów kul­tu­ro­wej róż­no­rod­no­ści w Kato­wi­cach. W koń­cu poja­wił się ktoś, kto wziął go nie­ja­ko pod opie­kę – i przez jakiś czas tam poma­ga­łam, sprzą­ta­łam, opro­wa­dzi­łam jed­ną czy dru­gą gru­pę gości. Żału­ję, ale wła­ści­wie nie wiem, co dzie­je się tam teraz…

Kie­dy dokład­nie wyje­cha­łaś na sta­łe z kra­ju?

W lip­cu 2011. Jak to mówią Angli­cy, „całe życie temu” – a prze­cież tak nie­daw­no.

Czy zapa­mię­ta­łaś jakieś deta­le zwią­za­ne z two­im pierw­szym dniem w Swan­sea?

Byli­śmy w bar­dzo wygod­nej sytu­acji, bo jecha­li­śmy na goto­we – cze­ka­ło już na nas wyna­ję­te miesz­ka­nie. Tego dnia zoba­czy­łam je po raz pierw­szy i ude­rzył mnie widok z okien: pro­sto na prze­pięk­ną Swan­sea Bay. Cho­dzi­łam po tym miesz­kan­ku i nie mogłam uwie­rzyć, że to już, i że na dłu­żej. Potem zro­bi­ło się mniej poetycz­nie, bo poszli­śmy na pierw­sze zaku­py do Tesco, żeby mieć pod czym spać i w czym zago­to­wać wodę na her­ba­tę, i mie­li­śmy dość slap­stic­ko­wą prze­pra­wę z self-chec­ko­ut machi­ne. Przez mgłę zmę­cze­nia i oszo­ło­mie­nia dotar­ło do mnie, że wszyst­kie zna­ki w mie­ście są dwu­ję­zycz­ne, po angiel­sku i walij­sku, i to mi się bar­dzo spodo­ba­ło.

Slap­stic­ko­wą prze­pra­wę?

Jakoś fatal­nie na nas ta maszy­na zare­ago­wa­ła! Musie­li­śmy szu­kać po pustym skle­pie kogoś, kto by nam ją obła­ska­wił.

Czy od razu po przy­jeź­dzie do Wiel­kiej Bry­ta­nii zaczę­łaś pra­co­wać jako tłu­macz­ka?

Jako tłu­macz­ka pra­co­wać zaczę­łam wcze­śniej, jesz­cze pod­czas pody­plo­mo­we­go kur­su prze­kła­du lite­rac­kie­go. W chwi­li prze­pro­wadz­ki mia­łam za sobą jakieś pięć lat zawo­do­we­go prze­kła­du wszel­kiej maści: ust­ne­go, pisem­ne­go, lite­rac­kie­go, aka­de­mic­kie­go, z angiel­skie­go i na angiel­ski. Po przy­jeź­dzie tutaj pew­ne kon­tak­ty się urwa­ły, ale poja­wi­ły się inne, i tak już od jakichś pra­wie dzie­się­ciu lat krę­cę się dooko­ła tłu­ma­cze­nia.

Któ­re z tłu­ma­czo­nych przez cie­bie utwo­rów w cza­sie tej ostat­niej deka­dy naj­moc­niej zapa­dły ci w pamięć i dla­cze­go?

Tłu­ma­czy­łam na angiel­ski wywia­dy z ludź­mi, któ­rzy prze­ży­li Holo­kaust – czę­sto cha­otycz­ne, poru­sza­ją­ce, dają­ce nadzie­ję i budzą­ce gniew. Wszyst­kie zro­bi­ły na mnie duże wra­że­nie. Zupeł­nie inny był prze­kład wier­szy Irland­ki Nes­sy O’Mahoney: pra­co­wa­łam nad nimi z dużą przy­jem­no­ścią, bo były jak pięk­ne łami­głów­ki, swo­ją for­mą i tre­ścią sta­wia­ły spo­re wyma­ga­nia.

Czy pod­czas pra­cy nad prze­kła­da­mi wier­szy Nes­sy O’Mahoney z tomu Her Father’s Dau­gh­ter mia­łaś pod ręką jakiś słow­nik bota­nicz­ny lub orni­to­lo­gicz­ny? Ja na przy­kład nie mia­ła­bym poję­cia, jakie upie­rze­nie ma samiec zię­by czy jak obcho­dzi się w Nor­wich dzień świę­tej Bry­gi­dy.

Wiesz, nie chcia­łam prze­sa­dzać z tym kon­tek­stem. Zer­k­nę­łam na zię­bę i spraw­dzi­łam inne nazwy pta­ków, ale zde­cy­do­wa­łam, że głów­nie dam się pro­wa­dzić samym wier­szom – choć o świę­tej Bry­gi­dzie dowie­dzia­łam się wte­dy spo­ro nowe­go. Swo­ją dro­gą zawsze z podzi­wem myślę o tłu­ma­czach, któ­rzy nie mie­li czy nie mają dostę­pu do inter­ne­tu, on bajecz­nie uła­twia spra­wę. Nie chcę myśleć, ile zaję­ło­by mi tłu­ma­cze­nie tych powie­ści histo­rycz­nych, nad któ­ry­mi pra­co­wa­łam, gdy­bym nie mogła w minu­tę dowie­dzieć się wszyst­kie­go o budo­wie tre­bu­sza.

Na czym pole­ga two­ja rezy­den­tu­ra w lon­dyń­skim Free Word Cen­tre?

Free Word to cen­trum lite­rac­ko-kul­tu­ral­ne, któ­re­go dzia­ła­nia toczą się na trzech polach: prze­kła­du, zmia­ny kli­ma­tu i wol­no­ści sło­wa. Bada te trzy dzie­dzi­ny poprzez sztu­kę, dia­log, pra­cę w szko­łach itd. Moim zada­niem jest przy­bli­żyć lite­ra­tu­rę w prze­kła­dzie (szcze­gól­nie pol­ską, ale nie tyl­ko) szer­szej publicz­no­ści, choć­by za pomo­cą cią­gu wyda­rzeń, spo­tkań i arty­ku­łów, pra­cu­ję też w szko­łach z wie­lo­ję­zycz­ny­mi dzieć­mi. Dla nich już, w wie­ku kil­ku czy kil­ku­na­stu lat, tłu­ma­cze­nie jest codzien­no­ścią. Ogól­nym celem jest robie­nie użyt­ku z tego, co potra­fię jako tłu­macz­ka, z dala od biur­ka i przy­sło­wio­wej kart­ki papie­ru.

Któ­re utwo­ry, czy ich frag­men­ty, pla­nu­jesz zapre­zen­to­wać czy­tel­ni­kom w ramach tych dzia­łań?

To jesz­cze wszyst­ko na eta­pie pla­nów, nie chcę zape­szać. Ale przede wszyst­kim cho­dzi mi o to, żeby pol­scy pisa­rze i tłu­ma­cze z pol­skie­go uczest­ni­czy­li w dia­lo­gu na rów­nych zasa­dach, jako part­ne­rzy. Pol­ska mniej­szość na wyspach jest ogrom­na, ale pol­ska lite­ra­tu­ra to wciąż nisza w niszy, a szko­da.

Co Two­im zda­niem pol­scy pisa­rze, któ­rych, jak zauwa­ży­łam, jest tyl­ko kil­ko­ro w Wiel­kiej Bry­ta­nii, mogli­by zro­bić, zmie­nić, aby wziąć udział w tym dia­lo­gu?

Nie wiem, do jakie­go stop­nia mogę pisa­rzom dora­dzać, nie jestem pisar­ką. Ale chy­ba nie kry­go­wać się. Nie sądzić, że pisze się tyl­ko dla innych Pola­ków w Wiel­kiej Bry­ta­nii. Ale też skon­tak­to­wać się z Insty­tu­tem Pol­skim, szu­kać kon­tak­tu z tłu­ma­cza­mi na angiel­ski, wysy­łać tek­sty do pism, zebrać gru­pę piszą­cych zna­jo­mych i zro­bić wie­czór autor­ski. Czy to nie brzmi zupeł­nie naiw­nie? Jak to wyglą­da z Two­jej per­spek­ty­wy?

Myślę podob­nie. Pol­ski Insty­tut Kul­tu­ry bar­dzo poma­ga pisa­rzom. Sama tego doświad­czy­łam wie­lo­krot­nie. Dora­dza­ła­bym też pol­skim pisa­rzom współ­pra­cę z zagra­nicz­ny­mi agen­ta­mi lite­rac­ki­mi, uważ­ne czy­ta­nie umów. Takie spo­tka­nie, jakie zor­ga­ni­zo­wa­łaś pod koniec stycz­nia ze spe­cja­li­sta­mi od kon­trak­tów: Sarą Bur­ton i Jame­sem Peake’m, było ide­al­ną oka­zją, aby się pod­szko­lić w tej kwe­stii.

Myślę, że to było potrzeb­ne spo­tka­nie. Czy­ta­li­śmy wzór kon­trak­tu dla tłu­ma­cza lite­rac­kie­go para­graf po para­gra­fie i oma­wia­li­śmy z punk­tu widze­nia obu stron. Tłu­ma­cze (przy­naj­mniej tutaj, w Anglii) są coraz bar­dziej świa­do­mi tego, że warun­ki kon­trak­tu zawsze moż­na nego­cjo­wać. Język, jakim kon­trak­ty są napi­sa­ne, jest jak każ­dy język obcy – im wię­cej ma się z nim kon­tak­tu, tym łatwiej się nim posłu­gi­wać.

Tłu­ma­cze skar­żą się, że nie dosta­ją tan­tiem ze sprze­da­ży ksią­żek. Bar­dzo czę­sto ich nazwi­ska nie poja­wia­ją się na stro­nach tytu­ło­wych ksią­żek. W Szwe­cji za to nie­do­pa­trze­nie wydaw­nic­two musi wypła­cić tłu­ma­czo­wi odszko­do­wa­nie w wyso­ko­ści dzie­się­ciu tysię­cy koron. A jak to wyglą­da w Wiel­kiej Bry­ta­nii? Czy mię­dzy inny­mi Trans­la­tors Asso­cia­tion chro­ni pra­wa tłu­ma­czy?

W kwe­stii tan­tiem – tak, Trans­la­tors Asso­cia­tion może pomóc, ale oczy­wi­ście dużo zale­ży od kon­trak­tu, któ­ry był pod­pi­sa­ny. TA robi dla swo­ich człon­ków dar­mo­we kon­sul­ta­cje w kwe­stii warun­ków kon­trak­tu, któ­ry pro­po­nu­je im wydaw­nic­two, nie może nego­cjo­wać zamiast tłu­ma­cza, ale może dora­dzić. Na stro­nie tytu­ło­wej nazwi­sko raczej jed­nak jest, cza­sem nawet na okład­ce. To też zale­ży, kto co sobie wyne­go­cju­je.

Jak oce­niasz swo­ją decy­zję wyjaz­du do Wiel­kiej Bry­ta­nii z per­spek­ty­wy czte­rech lat? Czy prze­pro­wadz­ka coś w Tobie zmie­ni­ła?

Myślę, że to był świet­ny pomysł. Uczy­łam się o Wiel­kiej Bry­ta­nii na uni­wer­sy­te­cie przez pięć lat. Zamiesz­ka­nie tutaj pozwo­li­ło mi skon­fron­to­wać tę wie­dzę z rze­czy­wi­sto­ścią i sku­tecz­nie wyle­czyć się z bez­kry­tycz­nej anglo­fi­lii. Dowie­dzia­łam się, jak to jest nie być fre­elan­cer­ką pra­cu­ją­cą w piża­mie. Miesz­ka­łam w faj­nym miesz­ka­niu nad morzem i w obskur­nym gara­żu w połu­dnio­wym Lon­dy­nie. Nauczy­łam się mnó­stwo o sobie i swo­ich moż­li­wo­ściach, o tym, co to zna­czy żyć pomię­dzy, o przy­na­le­że­niu (albo nie) do jakie­goś naro­du. Bar­dziej mi po dro­dze z kon­kre­tem.

Na Two­im blo­gu wspo­mnia­łaś, że fascy­nu­je cię znaj­do­wa­nie dro­bin codzien­no­ści, mię­dzy inny­mi foto­gra­fu­jesz wzo­ry na murach, na sto­ło­wej zasta­wie, pta­ki, samot­ne­go węd­ka­rza, ludzi za okien­ną szy­bą, geo­me­trie miast. Jakie obra­zy widzisz teraz za oknem, w miej­scu gdzie prze­by­wasz?

Sta­do zie­lo­nych papug, któ­re żyje dzi­ko w par­ku za rogiem. Lisy prze­my­ka­ją­ce non­sza­lanc­ko uli­ca­mi. Kota sąsia­dów, któ­ry się czę­sto przy­cho­dzi przy­wi­tać. Wie­wiór­ki gonią­ce się po pło­cie. Sąsiad­kę, któ­ra ma pro­ble­my z krę­go­słu­pem i pod­le­wa kwia­ty w ogro­dzie wiel­kim kolo­ro­wym pisto­le­tem na wodę, bo nie może się pochy­lać. Jakiś taki podej­rza­nie idyl­licz­ny ten mój Lon­dyn.


Cen­trum Free Word
https://www.freewordcentre.com/blog/2016/01/hmd-2016/
Arty­ku­ły Mar­ty „I’m not giving up”: Polan­d’s first trans­gen­der MP Anna Grodz­ka on her acti­vis
Dwa­rves, Immi­grants and Fake Vio­lets: Polish Diver­si­ties
Lost in Trans­la­tion: Exc­lu­si­ve extract from Syl­wia Chutnik’s Cwa­nia­ry

O autorach i autorkach

Marta Dziurosz

Tłumaczka, członkini Translators Association związana zawodowo z brytyjskim wydawnictwem Pan Macmillan, w 2015 roku rozpoczęła rezydencję tłumaczeniową w ramach programu centrum literackiego Free World Centre w Londynie.

Wioletta Grzegorzewska

Pseudonim Wioletta Greg; urodzona w 1974 roku w Koziegłowach. Po ukończeniu filologii mieszkała w Częstochowie, a następnie na wyspie Wight w Wielkiej Brytanii. Opublikowała kilka tomów poetyckich, wybór wierszy i próz Wzory skończoności i teorie przypadku/ Finite Formulae and Theories of Chance (wiersze przełożył Marek Kazmierski), minibook Polska prowincja (wraz z Andrzejem Muszyńskim), książkę prozatorską Guguły, której adaptację (w Polsce i w Mołdawii) wystawiał białostocki Teatr Dramatyczny (reż. Agnieszka Korytkowska-Mazur). Laureatka Złotej Sowy Polonii w Wiedniu oraz finalistka nagród literackich: Nike, Gdynia oraz międzynarodowej The Griffin Poetry Prize w Kanadzie. Przekładana na angielski, hiszpański, kataloński, francuski i walijski.

Powiązania

Trzeba było zamienić niemoc w moc

wywiady / o pisaniu Irit Amiel Urszula Chowaniec Wioletta Grzegorzewska

7 odci­nek cyklu wywia­dów Wio­let­ty Grze­go­rzew­skiej zaty­tu­ło­wa­ne­go „Wyje­cha­ły” – roz­mo­wa Urszu­li Cho­wa­niec i Wio­let­ty Grze­go­rzew­skiej z Irit Amiel.

Więcej

Często się gubię między językami

wywiady / o pisaniu Anna Błasiak Wioletta Grzegorzewska

6 odci­nek cyklu wywia­dów Wio­let­ty Grze­go­rzew­skiej zaty­tu­ło­wa­ne­go „Wyje­cha­ły – roz­mo­wa z Anną Bła­siak.

Więcej

Parytety, kwoty i gender mainstreaming – wszystkie chwyty dozwolone

debaty / ankiety i podsumowania Wioletta Grzegorzewska

Głos Wio­let­ty Grze­go­rzew­skiej w deba­cie „Jesz­cze jed­na dys­ku­sja o pary­te­tach”.

Więcej

Sny nocy letniej nad Wootton Creek

felietony / cykle PISARZY Wioletta Grzegorzewska

4 odci­nek cyklu „Wyspa” autor­stwa Wio­let­ty Grze­go­rzew­skiej.

Więcej

Wyjechały: „Cudze łóżka”

wywiady / o pisaniu Kamila Pawluś Wioletta Grzegorzewska

4 odci­nek cyklu wywia­dów Wio­let­ty Grze­go­rzew­skiej zaty­tu­ło­wa­ne­go „Wyje­cha­ły” – roz­mo­wa z Kami­lą Paw­luś.

Więcej

Wyjechały: „Pułapki emigrantki”

wywiady / o pisaniu Urszula Chowaniec Wioletta Grzegorzewska

3 odci­nek cyklu wywia­dów Wio­let­ty Grze­go­rzew­skiej zaty­tu­ło­wa­ne­go „Wyje­cha­ły” – roz­mo­wa z Urszu­lą Cho­wa­niec.

Więcej

Wyjechały: „Zawsze będę miała dwa domy”

wywiady / o pisaniu Marzena Stefańska-Adams Wioletta Grzegorzewska

2 odci­nek cyklu wywia­dów Wio­let­ty Grze­go­rzew­skiej zaty­tu­ło­wa­ne­go Wyje­cha­ły – roz­mo­wa z Marze­ną Ste­fań­ską-Adams

Więcej

Nie nasi barbarzyńcy, nie nasi klasycyści?

debaty / ankiety i podsumowania Wioletta Grzegorzewska

Głos Wio­let­ty Grze­go­rzew­skiej w deba­cie „Mie­li­śmy swo­ich poetów”.

Więcej

Pisałabym wiersze tym, co chcą zbyt wiele* – o debiutach kobiet w pierwszej dekadzie nowego wieku

debaty / ankiety i podsumowania Wioletta Grzegorzewska

Głos Wio­let­ty Grze­go­rzew­skiej w deba­cie „Poeci na nowy wiek”.

Więcej