[Nie!]
Nie!
nie!
nie!
Historio kochana,
dlaczego mnie?
Wykrzywiam się na ten wszechświat,
jak na krematorium,
i idę sobie przez świat,
droga historio.
Tak sobie idę, idę
Mokotowem i Żoliborzem.
Znajdę jakiś kamiuszczek –
głowę położę.
[Naprzeciwko kują żelazo]
Naprzeciwko kują żelazo.
To nic.
Telefon dzwoni.
To nic.
Auta wrzeszczą.
To nic.
Wando! Ja to wszystko przekrzyczę milczeniem,
nie napisanym wierszem,
moim cieniem.
[Nie wiedziałem, że radość jest tuż]
Nie wiedziałem, że radość jest tuż –
ręką sięgnąć,
nie wiedziałem, że teraz, że już
przyjdzie do mnie piękno,
że to może tak nagle się stać,
jak błyskawica,
i że chciałoby się żyć – ach! – trwać,
jak najwięcej życia,
że można kochać tak bardzo
pod koniec życia,
i że może to wszystko zgasnąć
jak błyskawica.
Jasność
Obudziłem dobrego pisarza,
byłem trochę zawiany,
to się zdarza,
jestem z tego przesadnie znany.
Obudziłem go w dobrym celu
i wiersz położyłem obok,
powiedziałem mu: „Przyjacielu,
patrz: obłok,
przyjrzyj się, to moja córka,
widzisz, fruwa,
spójrz – takie same ma piórka…”
i łeb mi się mgłą zasnuwa…
A ja z tej mgły chcę uciec
w jasność,
powrócić do jasności, powrócić,
zasnąć.
[Czy można się kochać w Umarłej?]
Czy można się kochać w Umarłej?
Można.
A moja własna śmierć? –
Mnożna.
Ja sobie pójdę przez Żoliborz na Powiśle,
ja sobie jeszcze pomyślę,
a potem porachuję jaskółki w niebie,
i samego siebie pogrzebię.
[Życie ulgowe]
Życie ulgowe,
bez łez:
tobie połowę, sobie połowę,
a pies?
Oczy ma mądre, uszy długie,
ogon – rajski ptak,
więc po chwili niedługiej
mówię tak:
życie ulgowe,
pomysł mam:
patrz – mięso surowe,
ja mu dam.
Żona ma oczy z żywicy,
a w oczach łza,
no i czemu, ach, czemu tu dziwić się:
wszystko dla psa.
I żona, i ja mam hyzia,
że Łepek przede wszystkim…
I pies nam mordę lizał,
no i po wszystkim.