debaty / ankiety i podsumowania

Było, nie mija

Jakub Skurtys

Głos Jakuba Skurtysa w debacie „Ludzie ze Stacji”.

strona debaty

Ludzie ze Stacji: wprowadzenie

Po pierw­sze: to nie może się udać, to się koń­czy źle. Te prze­no­si­ny były ska­za­ne na poraż­kę, no bo jak moż­na zabrać z duże­go mia­sta naj­więk­szy festi­wal poetyc­ki (wyłącz­nie poetyc­ki!) i liczyć, że podą­żą za nim ludzie, gdzieś w góry, na sam kraj kra­ju, gdzie nawet auto­bus nie raczy doje­chać? No cóż, uda­ło się.

Po dru­gie: gdzie ci męż­czyź­ni, praw­dzi­wi tacy? Legnic­kie For­ty i wro­cław­skie Por­ty sta­ły męską zało­gą, chło­pa­ka­mi z „bru­lio­nu”, ich chło­pac­ki­mi żar­ta­mi i taki­miż zwy­cza­ja­mi. O For­tach słu­cha­łem miej­skich legend, por­to­we pamię­tam dosko­na­le, te ze Sta­cji zaczy­na­ją dopie­ro powsta­wać, ale mają już inny cha­rak­ter i zda­ją się suge­ro­wać ogól­niej­szy kie­ru­nek zmian w życiu lite­rac­kim: mniej­sze ego, wię­cej współ­pra­cy, inne wspól­no­ty.

Po trze­cie: już nigdy nie będzie takie­go lata, bo każ­da z tych imprez odda­wa­ła ducha kon­kret­nej for­ma­cji. Ta pierw­sza naj­bliż­sza była rocz­ni­kom sześć­dzie­sią­tym, „bru­lio­no­wi” i eki­pie „Lite­ra­tu­ry na Świe­cie” – od nich czer­pa­ła splen­dor i na ich bar­kach sta­bi­li­zo­wa­ła swo­ją pozy­cję na kra­jo­wej mapie. Ta dru­ga zwią­za­ła się raczej z „gene­ra­cją X” i wier­na była zwłasz­cza odkryw­com ośmie­lo­nej wyobraź­ni, a przy tym hono­ro­wa­ła w ryt­mie kolej­nych roz­dań Wro­cław­skiej Nagro­dy Poetyc­kiej Sile­sius. Ta trze­cia to już duch rocz­ni­ków osiem­dzie­sią­tych i dzie­więć­dzie­sią­tych, duch nowych debiu­tan­tów i ich stu­denc­ko-lice­al­nych przy­ja­ciół, czę­sto młod­szych nie tyl­ko od For­tu, ale też same­go Biu­ra Lite­rac­kie­go, wycho­wa­nych ze świa­do­mo­ścią, że ist­nie­je (i musi ist­nieć) komer­cyj­ne wydaw­nic­two, w któ­rym war­to poszu­kać szan­sy.

Na moim pierw­szym Por­cie (2007?) bałem się jesz­cze podejść do Dar­ka Fok­sa, jako kry­tycz­ki wystę­po­wa­ły Joan­na Orska i Anna Kału­ża, a wier­sze czy­ta­li zapew­ne Sosnow­ski, Zadu­ra i Pod­gór­nik. Rok póź­niej cele­bro­wa­no chy­ba Tade­usza Róże­wi­cza za cało­kształt twór­czo­ści i Andrze­ja Sosnow­skie­go za poems, o któ­rych pisa­łem jeden z pierw­szych tek­stów kry­tycz­nych. Na mojej ostat­niej Sta­cji też wystę­po­wa­ła Kału­ża, współ­pro­wa­dzi­li­śmy warsz­ta­ty dla mło­dych kry­ty­ków, wraz z Orską, pod któ­rej opie­ką koń­czy­łem przy oka­zji dok­to­rat. Pod­gór­nik świę­to­wa­ła dwu­dzie­sto­le­cie z Biu­rem Lite­rac­kim, ale nie było Fok­sa, Zadu­ry i Sosnow­skie­go (choć na tego ostat­nie­go bar­dzo liczo­no). Niby nic się nie zmie­ni­ło, a jed­nak.

Się­gam po poprzed­ni Kata­log wspo­mnień (1996–2015), któ­ry przy­pad­kiem mam jesz­cze na pół­ce. Zaczy­na się od takiej zajaw­ki: „Od rewo­lu­cjo­ni­stów zmie­nia­ją­cych pol­ską lite­ra­tu­rę po tych, któ­rzy repre­zen­tu­ją ją na naj­waż­niej­szych poetyc­kich festi­wa­lach na świe­cie. Oto dro­ga, jaką przez ostat­nie dwie deka­dy prze­szli auto­rzy For­tu i Por­tu Lite­rac­kie­go”. W środ­ku, wśród zdjęć bar­dziej i mniej archi­wal­nych, jed­no szcze­gól­nie zwró­ci­ło moją uwa­gę: „Port Wro­cław 2014. Wol­ny rynek poetów”. Na pierw­szym pla­nie Dawid Mate­usz, dwa lata przed debiu­tem, czy­ta swo­je wier­sze na wro­cław­skim ryn­ku w asy­ście Kon­ra­da Góry i Mar­ty Pod­gór­nik. Tak wła­śnie wyglą­da­ła przy­pad­ko­wa zapo­wiedź przy­szłych Sta­cji, tych, z któ­ry­mi naj­bar­dziej mi po dro­dze.

A do Fok­sa pod­sze­dłem gdzieś indziej, w zupeł­nie innym miej­scu.

 

Dofi­nan­so­wa­no ze środ­ków Mini­stra Kul­tu­ry i Dzie­dzic­twa Naro­do­we­go pocho­dzą­cych z Fun­du­szu Pro­mo­cji Kul­tu­ry