debaty / ANKIETY I PODSUMOWANIA

Dobra piosenka jest na wszystko…

Krzysztof Gajda

Głos Krzysztofa Gajdy w debacie "Z uwagi na tekst".

strona debaty

Z uwagi na tekst

Pytanie o to, w jakim stopniu zwracamy uwagę na tekst w piosence, wydaje mi się jednym z kluczowych, jakie należałoby rozstrzygnąć. Używając wyspecjalizowanych metod naukowych – od testów psychologicznych do zaawansowanych badań reakcji mózgu na bodźce – powinniśmy wiedzieć, jak człowiek selekcjonuje informacje, w jakim stopniu słowa przebijają się przez pozostałe kody (melodię, brzmienia instrumentów i głosu wokalisty, intonację, koncertową scenografię, obrazy teledysków, kontekst sytuacyjny odbioru). Czy jest w ogóle możliwe wyznaczenie takiego uniwersalnego algorytmu dla wszystkich? Może każdy ma własne, prywatne progi percepcji? Ponadto może każda piosenka, rodzaj muzyki, oddziałują inaczej, sprzyjając odbiorowi tekstu bądź go utrudniając? Jeśli nie znamy takich miarodajnych badań, musimy opierać się na intuicji i własnym doświadczeniu. A te mówią mi, że raz jest tak, innym razem inaczej… Czasem słucham piosenki i dopiero w którymś momencie orientuję się, że nie słyszałem tekstu, czasem trafia natychmiast pojedyncza fraza, ale cała reszta słów umyka. Czasem wychwytuję większe fragmenty tekstu, prawie nigdy nie potrafię usłyszeć całej treści od początku do końca. Idealny model odbioru wymaga już szczególnej lektury, najlepiej ze spisanym tekstem przed oczami. Biorąc pod uwagę, że zawodowo zajmuję się „czytaniem” tekstów piosenek, nie jest to dla mnie nic szczególnego, mam jednak świadomość, że „normalny” człowiek ma wiele ciekawszych zajęć niż ślęczenie nad słowami, które ktoś inny wyśpiewuje. Bo przecież piosenka jest po to, żeby jej sobie posłuchać „stojąc w kolejce sklepowej, oczekując na wolny fotel u fryzjera, jadąc dalekobieżnym autobusem – nieuważnie, pobieżnie, dla zapełnienia tła”…

W ten sposób możemy dojść do pytania: czy współczesna piosenka potrzebuje dobrego tekstu? Każdy w miarę rozgarnięty osobnik powinien odpowiedzieć, że oczywiście, potrzebuje. Zależy jednak, do czego dana piosenka jest komu potrzebna. Jeśli po to, żeby się pokiwać na dyskotece lub festiwalu techno, tak zwany „dobry” tekst będzie raczej przeszkadzać niż pomagać. Jeśli jednak chcemy coś przeżyć, zrozumieć kawałek świata, znaleźć porozumienie z innym człowiekiem, na wzór tego, który oferuje nam „wyższa” kultura, bez wartościowego tekstu się nie obejdzie. Jan Krzysztof Kelus pisał przed wielu laty w swoich śpiewnikach tak: „Moje piosenki są – jak to się nieładnie mówi – piosenkami tekstowymi. Znaczy to tyle, że temu, kto je wymyślał, zależało nie na tym, żeby sobie przy ich okazji ktoś drugi poodgniatał palce na strunach, lecz na tym, żeby przy okazji nawet takiego odgniatania, odgniotły się również w głowie pewne myśli”. I takie właśnie piosenki tekstowe zapewne ceni się najbardziej w Portowym gronie.

Większe komplikacje musi już jednak rodzić pytanie: co to znaczy „dobry tekst piosenki”? Czy dobry tekst piosenki to taki, który wbije nas w fotel i zmusi do spędzenia wielu godzin na pogłębionych analizach wyrafinowanych myśli, zawiłości fonetycznych i wymyślnych metafor, czy może taki, który swoją lekkością i mądrą prostotą natychmiast da się uchwycić jako nośny szlagwort, zmuszając do nucenia i nieustannego powtarzania zawartych w nim słów? Czy dobrym tekstem jest arcypoezja Requiem rozbiorowego Kaczmarskiego, czy może banalny refren jego Murów, który stał się hymnem milionów Polaków w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku? Epicki Pogrzeb Króla Grabaża czy bezpretensjonalna Raissa, bez której nie może się odbyć żaden koncert Strachów na Lachy? Oszczędne formy Janerki czy rozbudowane elaboraty Fisza Waglewskiego? Upstrzone lapsusami teksty wiekopomnych hitów, czy może celowe ułomności językowe Bąkowskiego?

Sporo zależy więc od roli, jaką ma spełnić tekst w piosence. Jest to przecież forma wypowiedzi dość mocno skonwencjonalizowana, obarczona szczególnymi funkcjami. Piosenka jest dobra na wszystko, ale najlepiej, jeśli dostarcza przyjemności, dodajmy: popularnych. Ostatnie dziesięciolecia pokazują jednak, jak na różne sposoby różni artyści zmagają się ze sztywnymi schematami, jak przełamują ograniczenia i jak ciekawe efekty czasem osiągają.

Z tekstem piosenki może być też trochę tak jak z muzyką filmową. Jedni twierdzą, że dobra to taka, której się nie słyszy, dla innych wartość stanowi jej dominacja nad obrazem. Dobry tekst dobrej piosenki czasami może stanowić tylko tło, kiedy indziej przytłacza muzykę wagą słów i zawartych w nich treści. Czasem urzeka prostotą, czasem zachwyca lingwistycznymi fajerwerkami. Jednym razem opiewa urodę powabnej dziewczyny, innym razem mierzy się z potęgą absolutu. Nie chciałbym świata, w którym pod wielkim dachem nieba zabrakłoby miejsca dla któregoś z tych sposobów śpiewania.

Czy współczesna poezja nadaje się do śpiewania? Oczywiście. Jak pokazuje dotychczasowa praktyka, zaśpiewać można wszystko. Piwnica pod Baranami przed laty śpiewała teksty urzędowe, z Aktem abolicji na czele. Ewa Demarczyk, Marek Grechuta, Czesław Niemen, śpiewali teksty współczesnych sobie poetów, Przemysław Gintrowski uczynił z wierszy Zbigniewa Herberta podstawę swego repertuaru. „Poezja śpiewana” stanowiła ważny nurt w piosence ostatnich dekad XX wieku. Całkiem niedawno Karolina Cicha potrafiła nagrać niezwykle udaną płytę, śpiewając wiersze Tadeusza Różewicza, Mateusz Pospieszalski zaadaptował na potrzeby piosenki fragmenty Pamiętnika z Powstania Warszawskiego Mirona Białoszewskiego. Własne wiersze jako teksty wykorzystuje od lat Marcin Świetlicki, podobnie czyni Wojciech Bąkowski z zespołem Niwea. Ci ostatni akurat więcej (melo)recytują niż śpiewają, wpisują się jednak w szeroko rozumiany gatunek piosenki. Nie da się więc określić ograniczeń dotyczących tekstu, powodzenie projektu zależy przede wszystkim od muzycznej wyobraźni artysty.

Polska piosenka w ostatnich dziesięcioleciach stała się formą tak zróżnicowaną, że nie można określić wyraźnych ram, ani jednoznacznych kryteriów jej oceny. Poza głównym nurtem wysokonakładowych mediów, propagujących mało wyrafinowaną rozrywkę, istnieje ogromna przestrzeń kultury alternatywnej, która otwiera pole do nieograniczonych eksperymentów, wykorzystujących zdobycze awangardy, ale i posiłkujących się atrakcyjnym podkładem popkultury. Jeśli zawęzimy nasze pole widzenia do trzech najpopularniejszych stacji telewizyjnych i dwóch radiowych – polska piosenka ukaże nam się jako prymitywna forma komunikacji, nie odbiegająca poziomem od prostackich spotów reklamowych. Jeśli poszukamy głębiej, nadstawimy ucha poza godzinami najwyższej słuchalności, znajdziemy odpowiednie kanały w mediach społecznościowych, nasz osąd może być zgoła przeciwny. Moim zdaniem, nie artyści są winni tego, że musimy słuchać pustych słów „stojąc w kolejce sklepowej, oczekując na wolny fotel u fryzjera, jadąc dalekobieżnym autobusem – nieuważnie, pobieżnie, dla zapełnienia tła”. To medialni decydenci oferują nam marną rozrywkę, wierząc, że jesteśmy na nią skazani. W moim samochodzie prawie nigdy nie gra radio. Najdłuższe nawet podróże nie są nudne, bo dzięki odtwarzaczowi mp3 zawsze mogę posłuchać, co mają mi do powiedzenia: Grabaż, Kazik, Kaźmierczak (Variete), Nosowska, Pablopavo, Peszek, Spięty, Świetlicki – by wymienić tylko absolutny top współczesnych, polskich autorów, śpiewających własne, dobre teksty piosenek.

 

O AUTORZE

Krzysztof Gajda

Urodził się w 1972 roku. Adiunkt w Pracowni Literatury i Kultury Niezależnej IFP UAM w Poznaniu. Jego zainteresowania badawcze koncentrują się wokół warstwy słownej polskiej piosenki ostatnich dekad. Opublikował książki: Poza państwowym monopolem – Jan Krzysztof Kelus (1998), Jacek Kaczmarski w świecie tekstów (2003), To moja droga. Biografia Jacka Kaczmarskiego (2009) oraz wspólnie z Krzysztofem „Grabażem” Grabowskim Gościu. Auto-bio-Grabaż (2010). Mieszka w Poznaniu.